Aktualizacja strony została wstrzymana

Klich gratulował miejsca na cmentarzu

Krystyna Kwiatkowska, żona Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych, który zginął na Siewiernym, przerywa milczenie. – Osoby, które oddały śledztwo stronie rosyjskiej i pozwoliły, by wrak tupolewa bezkarnie niszczał na obcej ziemi, muszą ponieść odpowiedzialność – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”

– Czekam, aż odpowiedzą ci, którzy zapewniali nas, że miejsce katastrofy będzie dokładnie sprawdzone i przekopane, oraz ci, którzy kłamali, że sekcje naszych bliskich są wykonywane z największą starannością i w obecności polskich prokuratorów – deklaruje wdowa po gen. Bronisławie Kwiatkowskim. – Chciałabym zapytać pana premiera, czy budowa orlików była dla niego istotniejsza niż bezpieczeństwo 96 najważniejszych osób w państwie. Minister Bogdan Klich na odprawie 12 kwietnia nie zastał ani jednego generała, siedmiu zginęło na Siewernym. Jest niepojęte, jak można było do czegoś takiego doprowadzić i przejść nad tym do porządku dziennego – dodaje.

Podczas ubiegłorocznych obchodów Święta Wojska Polskiego w Krakowie Klich nawet nie wspomniał nazwisk dwóch krakowskich generałów, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Było to zaledwie 4 miesiące po katastrofie. – Bardzo mnie to dotknęło, że mówił tylko o swoich rzekomych osiągnięciach. A przecież mój mąż jako dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej, której bielski batalion jako pierwszy zdawał egzaminy do struktur NATO-wskich, wprowadzał polskie wojsko do struktur Paktu. Czy tak trudno jest uczcić generała, który był na każde zawołanie Ojczyzny? – pyta Krystyna Kwiatkowska.
I dodaje: „Pierwszy raz minister Klich odezwał się do mnie w rocznicę katastrofy. „Byłem ostatnio na cmentarzu na Salwatorze. Nigdy wcześniej tam nie byłem, ale była piękna pogoda, więc poszedłem tam na spacer. I muszę pani powiedzieć, że Kwiatkowski ma bardzo ładne miejsce” – zagadnął. Wyobraża sobie pani usłyszeć coś takiego? Mój mąż 41 lat służył Ojczyźnie, a minister obrony gratuluje mu ładnego miejsca na cmentarzu!”.

Diagnoza postawiona przez żonę dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych jest jednoznaczna: rozkład armii nabrał galopującego tempa w ostatnich czterech latach.

Klich był ministrem, który niczego nie konsultował z generałami. – Jest niepojęte, że po katastrofie CASY i po olbrzymiej tragedii 10 kwietnia 2010 r., która już ewidentnie obnażyła stan masywnej patologii w resorcie obrony, premier Donald Tusk ten stan i osobę pana Klicha w swoim rządzie tolerował. Być może dlatego, że bez mrugnięcia okiem w 2009 r. pozwolił mu uszczuplić budżet wojska o 6 mld złotych – mówi Kwiatkowska . Każdego niemal roku ginęli wysokiej rangi wojskowi, aż wreszcie doszło do śmierci całego sztabu.

Po śmierci plutonowego Marcina Poręby w Afganistanie Klich chciał jak najszybciej poinformować media, choć wojsko nie zdążyło jeszcze powiadomić rodzin. Generał Kwiatkowski prosił go o powściągliwość, ale Klich nie posłuchał. Liczył się PR. To minister w rządzie Donalda Tuska pogrzebał, bez mrugnięcia okiem, wieloletnią historię służby polskiego żołnierza pod egidą błękitnych beretów. Nie chciał nawet poznać opinii dowódcy. – Mąż usłyszał jedynie: „Likwidujemy Bliski Wschód. Proszę obliczyć, ile z tego będzie pieniędzy”. Pismo, w którym mąż tłumaczył wszystkie za i przeciw, przy czym tych drugich było znacznie więcej, Klich kazał natychmiast utajnić. Wieczorem premier poinformował o zlikwidowaniu kontyngentu i wycofaniu oddziałów z Czadu i Libanu oraz wzgórz Golan – opowiada żona gen. Kwiatkowskiego. Wskazuje, że w ostatnich miesiącach było wiele sytuacji, gdy dobrzy piloci masowo odchodzili do cywila. – Dziś już nikt nie chce pamiętać, że ci piloci protestowali dużo wcześniej, gdy gen. Lech Majewski wyrażał chęć zostania dowódcą Sił Powietrznych. Nie zdziwiłam się więc, gdy po mianowaniu Majewskiego dowódcą posypały się dymisje – dodaje Krystyna Kwiatkowska. Klich okazywał też ostentacyjny brak szacunku dla Lecha Kaczyńskiego. Podczas przygotowań do ćwiczeń Anakonda 2008 gen. Kwiatkowski zaprosił na nie prezydenta. Klich mu tego zabronił.

Marta Ziarnik

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 24-25 września 2011, Nr 223 (4154) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110924&typ=po&id=po02.txt

Skip to content