Aktualizacja strony została wstrzymana

Wyprzedaż resztek suwerenności

Oddanie w obce ręce Lotosu i PKO BP spotęguje i pogłębi niemoc władzy wykonawczej w sytuacji kryzysu gospodarczego.

Rada Gospodarcza przy premierze rządu Donaldzie Tusku, z Janem Krzysztofem Bieleckim, byłym prezesem Banku Pekao SA, na czele, lobbuje uparcie na rzecz sektora bankowego. Zamiast jak najszybciej wprowadzić podatek bankowy, jako lekarstwo na chorobę finansów publicznych premier przygotowuje dalszą prywatyzację PKO BP. Kierując się tą samą logiką, antidotum na rosnące ceny benzyny widzi w sprzedaży Lotosu. Wspomniane działania to nic innego jak pasożytowanie na polskiej gospodarce.

Od siedmiu tygodni polska giełda uznaje tylko jeden kierunek – w dół, a złoty słabnie w oczach w stosunku do wszystkich innych walut. Przykładowo, frank szwajcarski osiąga niebotyczną cenę 4,12 zł (30 proc. w górę), by „ustabilizować się” przez niedzielę na poziomie 3,70 zł (20 proc. w górę). W tym samym czasie czeska korona umacnia się i konkuruje z frankiem o status bezpiecznej przystani. W czym Czechy są lepsze od Polski? O słabości naszej gospodarki najdobitniej świadczy fakt, że po krótkiej przerwie Polska znowu płaci ponad 10 proc. drożej za swój dług (przy rentowności obligacji dziesięcioletnich na poziomie 5,6 proc.) niż państwa na krawędzi wypłacalności: Hiszpania i Włochy (po 5 proc.).
Niepokojące jest to, że te proste prawdy nie docierają do świadomości opinii publicznej. Bo świat widzi nas jako słabeusza zdanego na łaskę i niełaskę finansjery.

Międzynarodowe uwarunkowania
Rzeczywiste stopy procentowe w USA są ujemne – kraj ten odda w realnych wartościach mniej niż obecnie pożycza. I tak rentowność dziesięcioletnich obligacji spadła w zeszłym tygodniu do najniższego poziomu w historii (!) – 1,98 proc. przy inflacji 3,6 proc. według oficjalnych danych. Niezależni ekonomiści i inwestorzy wskazują, że poziom inflacji w USA jest mocno zaniżany. Na potrzeby własnej analizy określają jej wysokość na… 8 proc. w skali roku. Znaczy to w uproszczeniu, że z każdych 100 dolarów pożyczonych dziś przez Amerykanów na międzynarodowych rynkach mogą oni bez uszczerbku przeznaczyć 6 dolarów na spłatę starych długów. W interesie USA leży zatem, by obecny stan permanentnego kryzysu i wzrastającej inflacji utrzymywał się do momentu, kiedy realna wartość długu USA zmniejszy się znacznie w stosunku do dochodów i PKB (obecne potrzeby gotówkowe USA przekraczają dwukrotnie dochody zbierane z podatków). Zgodnie z tą strategią amerykański bank centralny (FED) zrobił rzecz bez precedensu – ogłosił, że do 2013 roku krótkoterminowe stopy procentowe pozostaną na zerowym poziomie. I nie chodzi tu wcale o obronę miejsc pracy, a o manewr finansowy, którego celem jest zdewaluowanie rzeczywistej wartości długu USA, bo sięga on dziś… bagatela 13,6 bln dolarów. Choć szef FED mówi o dwóch latach zerowych stóp procentowych, proste projekcje finansowe pokazują, że należy spodziewać się wysokiej inflacji (na poziomie 10 proc.) w ciągu 4-5 lat.

Drożyzna
O niej nie mogą mówić Czesi czy Szwajcarzy. Ich waluty biją rekordy w stosunku do dolara i euro. Korzystają z sytuacji, wyruszyli na zakupy, kupują zagraniczne firmy, technologię, modernizują przemysł, infrastrukturę, dotują własnych przedsiębiorców. Rządy Szwajcarii, Czech, Niemiec, Szwecji czy Norwegii świetnie czytają sytuację międzynarodową, działają przy tym w interesie swoich krajów i obywateli.
W czasach wysokiej inflacji cenę trzyma złoto. W ciągu tylko dwu dni przekroczyła ona 1800 dolarów za uncję, podskoczyła o 70 dolarów (prawie 4 proc.), by zatrzymać się w weekend na poziomie 1850 dolarów za uncję. Wzrost cen złota przez wielu uważany jest za miarę przyszłej inflacji, nie bez przyczyny – do lat 70. ubiegłego wieku dolar posiadał zabezpieczenie i był wymienialny na złoto. Innym świetnym zabezpieczeniem na czasy inflacji są surowce: ropa naftowa i gaz ziemny, rudy metali, żywność, ziemia, a w akcjach: elektrownie, elektrociepłownie, rafinerie, czy w sferze wpływów – kontrola nad bankami, bo zapewniają bieżące finansowanie. Bez większego ryzyka błędu można przewidzieć, że cena, jaką uzyskamy za Lotos, będzie stanowiła nie więcej niż jednoroczny zysk tego koncernu za 5 lat. Sprzedaż Lotosu za ułamek realnej wartości – gdyż wchodzimy w okres wzmożonej inflacji – samo w sobie stanowić może wystarczającą przesłankę, by w przyszłości pociągnąć premiera Donalda Tuska do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.

Suwerenność w Unii Europejskiej
Profesor Witold Modzelewski w wywiadach telewizyjnych słusznie twierdzi, że wspólne stanowisko kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy´ego z zeszłego tygodnia unaocznia fakt powstania rządu europejskiego. Choć sformalizowanie rzeczywistego stanu rzeczy potrwa zapewne kilka lat, to w mojej ocenie w ciągu najbliższych miesięcy należy spodziewać się wydania pierwszych unijnych euroobligacji (studium wykonalności gotowe będzie we wrześniu). W przypadku gdy Chiny zgodzą się sfinansować akcję ratunkową i dalszą integrację Unii, czytaj: kupią euroobligacje, napięcia na rynkach finansowych przybiorą na sile. Staniemy w obliczu przybierającej na sile wojny walutowej, fal dodruku pustych pieniędzy w Europie, Japonii i USA. Polska przy wzrastających kosztach finansowania stanie się jedną z pierwszych ofiar, a oddanie dziś kontroli nad PKO BP skaże nas na łaskę i niełaskę międzynarodowych graczy i nieograniczoną presję ze strony Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W ramach narzuconego „planu ratunkowego” oczekiwać można np. znacznych cięć bieżących rent i emerytur. Tak drastyczną kurację przeszły Łotwa i Estonia w 2009 roku.

Zmiana polityki
Grzegorz Bierecki, prezes Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych SKOK, proponuje refinansowanie zadłużenia zagranicznego Polski przez wydanie obligacji w dolarach i euro, których nabywcami będą bezpośrednio polscy obywatele. Argumentuje, że polski dług powinien pozostawać w polskich rękach. Daje za przykład Japonię. Twierdzi, i słusznie, że dochody z tych obligacji wzmocnią popyt wewnętrzny, nie zaś zyski zagranicznych banków. Wskazuje, że oprocentowanie takich obligacji byłoby wielokrotnie wyższe niż to, które uzyskują obywatele na lokatach bankowych w walutach. Taki projekt da się przeprowadzić w ciągu kilku miesięcy. Dodatkową zachętą byłoby wyłączenie obligacji spod jurysdykcji podatku Marka Belki.
Profesor Modzelewski idzie w podobnym kierunku, kiedy mówi o kredytach hipotecznych we frankach szwajcarskich. Wyśmiewa stanowisko Donalda Tuska i wskazuje, że pieniądze, których kredytobiorcy nie wydaliby na spłatę kredytów, pompując zyski banków, byłyby spożytkowane z korzyścią dla gospodarki na rynku wewnętrznym. Od siebie dodam, że „rynek” kredytów hipotecznych wymaga uporządkowania, gdyż co to za rynek, na którym kredytobiorca uwiązany jest na dobre i złe z jednym bankiem na trzydzieści lat. Gdzie tu konkurencja? Refinansowanie kredytu czy szybka jego spłata podlegają dotkliwym karom finansowym. Co więcej, bank pod płaszczykiem kredytu wpycha klientom na siłę inne produkty, które potem wymagają „reindeksacji”, „rewaluacji” „refinansowania” i innym „re”, a wszystkie te „re” stanowią bezprawny drenaż kieszeni klientów na prawach monopolu. W przypadku umów na kredyty hipoteczne w Polsce możemy mówić o drastycznej nierówności stron i zmowie cenowej między bankami. Fakty, które powinny zaalarmować rządzących, nadzór finansowy i instytucje powołane do ochrony konsumentów. Zaradzić temu można w niezwykle prosty sposób: ułatwić ustawowo klientom refinansowanie kredytów u konkurencji wraz ze zmieniającym się otoczeniem makroekonomicznym. Banki zapewniają sobie w umowach prawo do wypowiedzenia kredytu w razie gwałtownych zmian na rynku, klient takim prawem nie dysponuje. Tusk pod okiem Bieleckiego z pewnością okazał się mistrzem w jednej sferze – w opóźnianiu dyrektyw UE, których celem jest ochrona konsumenta, zwłaszcza klienta instytucji finansowych.
Dalej idzie wiceprezes PiS Beata Szydło. Chce wprowadzenia podatku bankowego. Podobnie jak prof. Modzelewski optuje za jak najszybszym uszczelnieniem systemu podatkowego, w tym VAT, CIT i PIT. Od siebie dodam, że należałoby znaleźć sposób na opodatkowanie zysków chowanych przed polskim fiskusem w głębokich kieszeniach korporacji międzynarodowych. Według moich udokumentowanych szacunków jedynie Bank Pekao SA, należący do włoskiej grupy UniCredit, transferuje rocznie w sposób bezprawny ponad 5 mld zł (nie licząc dywidendy) na szkodę budżetu i polskiego podatnika. Oddanie w obce ręce Lotosu i PKO BP spotęguje i pogłębi niemoc władzy wykonawczej w sytuacji kryzysu gospodarczego, poszerzy dziury, przez które wypływa gotówka z polskiego budżetu. Takie właśnie plany Tuska dyskontują międzynarodowi inwestorzy, wyzbywając się złotego. Takim też zakusom należy przeciwdziałać za wszelką cenę w imię niezależności finansowej, suwerenności gospodarczej, która idzie przecież w parze z suwerennością polityczną.

Jerzy Bielewicz


Autor jest finansistą, prezesem Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 27 sierpnia 2011, Nr 199 (4130) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110827&typ=my&id=my11.txt

Skip to content