Aktualizacja strony została wstrzymana

Komorowski w aferze marszałkowej – Dorota Kania

Kluczową rolę w aferze marszałkowej odegrał poseł PO, późniejszy marszałek Sejmu, a obecnie prezydent RP Bronisław Komorowski – wynika z dokumentów, do których dotarliśmy. To właśnie za jego przyczyną zaczęła się sprawa dotycząca rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej. Miała ona polegać m.in. na oferowaniu Aneksu do raportu z weryfikacji WSI.

Aneks, który nadal pozostaje tajny, wzbudził tak wiele obaw Bronisława Komorowskiego, że jeszcze podczas prac Komisji Weryfikacyjnej chciał się dowiedzieć, co się w nim znajduje. Ta wiedza do dziś jest dostępna tylko nielicznym – Bronisław Komorowski jako prezydent odmówił prokuraturze udostępnienia Aneksu do celów procesowych.

Dokumenty, do których dotarliśmy, pokazują operację mającą na celu skompromitowanie Komisji Weryfikacyjnej WSI oraz jej szefa Antoniego Macierewicza. Wynika z nich jednoznacznie, że sprawa dotycząca rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, polegająca na przyjęciu za łapówki do nowej służby, czyli Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w „cudowny” sposób zamieniła się w handel tajnym Aneksem, który miał być sprzedany Agorze, wydawcy „Gazety Wyborczej”.

Komorowski wzywa Bondaryka

16 listopada 2007 r., zaledwie tydzień po tym, jak p.o. szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego został Krzysztof Bondaryk, zadzwonił do niego Paweł Graś.

„(…) Zaproponował spotkanie na terenie Sejmu w tym samym dniu. (…) Minister Graś poinformował mnie w skrócie, że istnieje potrzeba – prośba ze strony Marszałka Komorowskiego, abym się udał do jego biura poselskiego, ponieważ jest u niego w tym momencie ktoś, kto ma ważne informacje dla bezpieczeństwa kraju. Minister Graś powiedział, że jest to prawdopodobnie oficer, a sprawa dot. korupcji związanej z Komisją Weryfikacyjną. Minister Graś poinformował mnie, że Marszałek tam na mnie oczekuje i żebym tam się udał i osobiście podjął czynności służbowe. (…)” – czytamy w protokole przesłuchania Krzysztofa Bondaryka z 28 listopada 2008 r.

W dalszej części przesłuchania obecny szef ABW opisuje, że razem z nim do biura marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego pojechało trzech oficerów ABW, którzy – co ciekawe – nie weszli razem z Bondarykiem do środka, ale czekali na zewnątrz. Bez świadków Komorowski poinformował Bondaryka, że jest u niego oficer, który ma dowody na korupcję w Komisji Weryfikacyjnej oraz posiada informacje związane z bezpieczeństwem państwa. Komorowski przedstawił Bondarykowi Leszka Tobiasza, który opowiedział o rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej i zgodził się złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

„(…) Uznałem, że biuro Marszałka Sejmu nie jest właściwym miejscem do przyjmowania zawiadomienia o przestępstwie, że właściwym miejscem będą pomieszczenia urzędowe ABW. Zaproponowałem Leszkowi Tobiaszowi, żeby się udał ze mną do siedziby ABW i tam złożył zawiadomienie i przekazał dowody (…)” – zeznał Krzysztof Bondaryk, który osobiście zawiózł Tobiasza do siedziby Agencji.

Bondaryk zawiadamia prokuraturę

Po złożeniu przez Tobiasza zawiadomienia w ABW Krzysztof Bondaryk zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zawiadomienie jest datowane na 27 listopada 2007 r., czyli 11 dni po wizycie Tobiasza u Bronisława Komorowskiego i po zeznaniach w ABW.
„(…) Uprzejmie informuję Pana Prokuratora, iż w dniu 23 listopada 2007 do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zgłosił się ob. RP Leszek Tobiasz (…), który oświadczył, iż jest długoletnim żołnierzem zlikwidowanych Wojskowych Służb Informacyjnych, aktualnie pozostającym w dyspozycji Ministra Obrony Narodowej. (…) Leszek Tobiasz stwierdził m.in., iż w styczniu 2007 otrzymał od płk rez. Aleksandra L […] propozycję umożliwienia przejścia procesu weryfikacji oraz pomocy w zatrudnieniu w nowopowstałej Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. W zamian za kwotę – początkowo za kwotę 100 tys. PLN, a następnie 200 tys. PLN. Z wypowiedzi Leszka Tobiasza wynikało, iż Aleksander L […] sugerował, iż przedmiotowa kwota pieniędzy miała zostać przeznaczona na opłacenie przychylności niektórych członków Komisji Weryfikacyjnej powołanej w związku z likwidacją Wojskowych Służb Informacyjnych, a w szczególności Leszka Pietrzaka. W opisanym procederze mieli także uczestniczyć inni członkowie Komisji tj. Piotr Bączek, Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski. (…)” – napisał w zawiadomieniu Bondaryk.

Pikanterii temu zawiadomieniu dodaje fakt, że Bondaryk słowem nie wspomniał ani o rozmowie z Pawłem Grasiem, ani o spotkaniu w biurze ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.

Aneks, Agora, przeszukanie

W maju 2008 r., pół roku po złożeniu zawiadomienia przez Tobiasza, doszło do przeszukania domu członków Komisji Weryfikacyjnej – Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka. Od chwili wszczęcia śledztwa do momentu przeszukania ABW prowadziła działania operacyjne, m.in. podsłuchiwała rozmowy i stosowała obserwację wobec członków Komisji Weryfikacyjnej.

12 maja 2008 r. o godz. 6 rano do domów Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka weszli funkcjonariusze ABW.

„(…) po zapoznaniu się z materiałami śledztwa PR-IV-X-Ds 26/07 przeciwko A.L.[…] i W. Sumlińskiemu podejrzanym z art. 230 par. 1 kk oraz w sprawie ujawnienia pracownikom spółki akcyjnej „AGORA” informacji stanowiących tajemnicę państwową w postaci treści aneksu do Raportu w sprawie działalności Wojskowych Służb Informacyjnych (…). Zgromadzone w ww. sprawie wskazują na możliwość posiadania przez Piotra Bączka dokumentów lub nośników elektronicznych zawierających tajemnicę państwową w tym aneksu dot. raportu WSI (…)” – czytamy w „Postanowieniu o żądaniu wydania rzeczy, o przeszukaniu”.

Jak już wiadomo, żadnemu z członków Komisji Weryfikacyjnej nie postawiono zarzutów, chociaż Bondaryk w zawiadomieniu do prokuratury pisał o podejrzeniu popełnienia przez nich przestępstwa. Zarówno rzekoma płatna protekcja, jak i wspomniany protokół przeszukania dotyczył tej samej sprawy, co wynika z sygnatury śledztwa zamieszczonej w dokumentach.

Najbardziej zastanawiające jest to, że do tej pory nie wyjaśniono związku Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej”, z całą sprawą. O tym, że taki związek był, świadczy chociażby protokół dotyczący Piotra Bączka.

Fałszywe zeznania Komorowskiego?

Dokumenty, do których dotarliśmy, pokazują, że zeznania ówczesnego marszałka Sejmu pozostają w sprzeczności m.in. z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa złożonym przez p.o. szefa ABW Krzysztofa Bondaryka.

Komorowski w swoich zeznaniach stwierdził m.in.: „(…) płk. L […] spotkałem w listopadzie 2007 r., zgłosił się do mnie poprzez pośrednictwo gen. Józefa Buczyńskiego, swego czasu szefa departamentu kadr, a potem attaché wojskowego w Pekinie. Pan gen. Buczyński poinformował mnie, że jest taki pan pułkownik, który może mieć istotne dla mnie informacje, także osobiście mnie dotyczące. Wymienił nazwisko pułkownika L […]. Postanowiłem przyjąć go w swoim biurze poselskim przy ul. Krakowskie Przedmieście. Było to ok. 19 listopada 2007 r. L […] przyszedł sam. W rozmowie z nim nikt więcej nie uczestniczył. Pan L […] w rozmowie ze mną sugerował możliwość dotarcia albo do tekstu albo do treści całości lub fragmentu dotyczącego mojej osoby – aneksu do raportu WSI.(…)”.

Tymczasem w zawiadomieniu Bondaryka nie ma ani słowa o wizycie L. u Komorowskiego. Mowa jest jedynie o Leszku Tobiaszu, i to nie w kontekście wizyty w biurze poselskim. Jak już wspominaliśmy, w zawiadomieniu w ogóle nie ma nazwiska Bronisława Komorowskiego – kluczowej postaci w całej aferze.

W 2008 r. ówczesny marszałek Sejmu zeznał:

„(…) Nie było dla mnie zaskoczeniem pojawienie się mojego nazwiska w aneksie. Wcześniej prasa sugerowała, że moja osoba ma być objęta treścią tego raportu. W rozmowie L […] nie określił wprost, ale że ma taką możliwość poprzez swoje kontakty. Nie określił żadnych żądań. Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego propozycją. Umówiliśmy się, że on odezwie się, gdy będzie na pewno miał możliwość dotarcia do tych dokumentów. Miał się wtedy do mnie odezwać poprzez telefon mojego biura. Jednak po kilku dniach pani Jadwiga Zakrzewska, poseł PO, przekazała mi, że chce się ze mną spotkać pułkownik z WSI, który jest jej sąsiadem. Spotkanie odbyło się w moim biurze poselskim. Rozmówcą okazał się nieznany mi wcześniej pułkownik Leszek Tobiasz. Według zapisów mojego kalendarza, spotkanie miało miejsce 21 listopada 2007 r. i tej daty jestem pewien, w kalendarzu niestety nie zapisano dnia spotkania z L […], ale mogło to być około dzień lub dwa przed rozmową z Tobiaszem. Płk. Tobiasz powiedział mi, że ma dowody na korupcyjną działalność Komisji Weryfikacyjnej. (…) Tobiasz chciał mi okazać zdobyte dowody w postaci nagrań i na kolejne spotkanie, 3 grudnia 2007 r. – przyniósł je (…)”.

Pozostaje otwarte pytanie – skoro zawiadomienie do prokuratury zostało złożone przez Krzysztofa Bonadryka 27 listopada, a wcześniej płk Tobiasz przekazał ABW dowody na rzekomą korupcję w Komisji Weryfikacyjnej, to do czego marszałkowi Komorowskiemu były potrzebne materiały byłego funkcjonariusza WSI? Po co spotykał się z nim już po złożeniu zawiadomienia?

Być może odpowiedzi na te pytania da aktualnie toczący się proces dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego oskarżonego o rzekomą płatną protekcję podczas procesu weryfikacji żołnierzy WSI. Razem z nim jest oskarżony płk Aleksander L […].

Podczas przesłuchania szef ABW Krzysztof Bondaryk był pytany, czy L […] i Tobiasz są współpracownikami ABW.

„(…) Informacja o tym, że dana osoba nie jest bądź jest współpracownikiem ABW, jest objęta tajemnicą państwową (…)” – stwierdził przesłuchiwany przez prokuratora Bondaryk.

Dorota Kania

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (28.07.2011) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/328112,komorowski-w-aferze-marszalkowej

Skip to content