Aktualizacja strony została wstrzymana

Risk-Free??? – Robert Gwiazdowski

Simon Johnson, „były główny ekonomista MFW, współzałożyciel renomowanego blogu ekonomicznego BaselineScenario.com i profesor na MIT” napisał że „podstawowe stopy procentowe, które stanowią punkt odniesienia na nowoczesnych rynkach finansowych to oprocentowanie uważanych za bezpieczne rządowych obligacji. Jeśli usuniemy ten fundament całego systemu finansowego, tworząc wokół tych papierów atmosferę niepewności, doprowadzimy do poważnych zawirowań na rynku” (The fundamental benchmark interest rates in modern financial markets are the so-called „risk-free ” rates on government bonds. Removing this pillar of the system – or creating a high degree of risk around US Treasuries – would disrupt many private contracts and all kinds of transactions)

Nie jestem zupełnie pewien, czy najlepszym dla „so-called risk-free” tłumaczeniem jest „uważane za bezpieczne”. Bo chyba „tak zwane bezpieczne” albo „tak zwane nie ryzykowne” byłoby właściwsze niż „uważane za bezpieczne” . Ale mniejsza o tłumaczenie. Ważniejsze jest, że były główny ekonomista MFW i twórca „renomowanego” bloga uważa, że „fundamentem” systemu finansowego jest wiara, iż obligacje rządowe są „risk-free”. Wiara – dodajmy – wbrew oczywistym faktom, które na naszych oczach się w końcu ujawniają.

„Modern financial markets” oparte na Keynesowskim paradygmacie ekonomicznym to jedna wielka piramida finansowa. Piramida oparta na przekonaniu, że dzieci i wnuki będą spłacać długi rodziców i dziadków – i tak w nieskończoność. Bo przecież nie ma żadnej innej podstawy do wiary w to, żeby obligacje rządowe uznawać za „risk-free”. Ale matematyczne pojęcie „nieskończoności” nie odnosi się do gospodarki. Bo z pokolenia na pokolenie coraz mniej jest w amerykańskim społeczeństwie WASP-ów a coraz więcej dzieci klientów opieki społecznej. Jeszcze parę takich ambitnych projektów jakimi pretendent a obecnie Prezydent Obama postanowił przekupić wyborców i Ameryka nie będzie w stanie spłacić swoich długów tak jak Grecja. Bo – będę cytował do znudzenia Adama Smita – „Roczna praca każdego narodu jest funduszem, który zaopatruje go we wszystkie rzeczy konieczne i przydatne w życiu” a jego wysokość „zależy od umiejętności, sprawności i znawstwa, z jakim swą pracę zazwyczaj wykonywa i od stosunku liczby tych, którzy pracują użytecznie, do liczby tych, którzy tego nie czynią”. A proporcje Amerykanów „którzy pracują użytecznie” i „tych, którzy tego nie czynią” ulegają zachwianiu. Czy „rynki finansowe” tego nie widzą? Do niedawna dokładnie tego samego nie widziały w Grecji.

W czasie życia jednego pokolenia Ameryka z największego wierzyciela całego świata przekształciła się w największego na świecie dłużnika!!! Mówi wam to coś szanowni eksperci?  Co prawda amerykański PKB rzędu 15 bilionów USD jest nadal prawie trzy razy wyższy niż w następnych w klasyfikacji Chinach, które w zeszłym roku wyprzedziły w tym rankingu Japonię. Ale pół wieku temu ponad połowa światowej produkcji przemysłowej pochodziła z USA, a w ubiegłym roku pozycję lidera pod tym względem objęły już Chiny, na które ćwierć wieku temu przypadało raptem 2,5 % produkcji przemysłowej świata. Za to wydatki rządu USA na opiekę medyczną wzrosły do poziomu 16% PKB!!! Czy 25 lat temu prognoza, że u progu II dekady XXI wieku sytuacja gospodarcza świata będzie wyglądać tak, jak dziś rzeczywiście wygląda, uznana by została za rozsądną??? Każdy, kto snułby wówczas takie prognozy uznany by został za takiego samego wariata, za jakiego dziś uchodzi każdy kto dopuszcza myśl, że Stany Zjednoczone mogą zaprzestać wywiązywać się ze swoich finansowych zobowiązań, albo że nie będzie nikogo, kto chciałby Stanom Zjednoczonym dłużej pożyczać pieniądze!

Są tacy, którzy uważają, że rząd USA powinien „skorzystać ze świetnej koniunktury na rynku złota” i sprzedać rezerwy zgromadzone w Fort Knox. Przy dzisiejszych potrzebach rządu amerykańskiego te „rezerwy” przypominają trochę polskie „rezerwy demograficzne” zgromadzone w FRD. Dzięki „świetnej koniunkturze” spowodowanej głównie sytuacją „na rynku dolara i euro” warte są jakieś 370-380 mld USD. To wystarczy na … trzy miesiące. Rząd USA potrzebuje bowiem około 125 miliardów USD miesięcznie!!! To już nie jest nieryzykowane.

Republikanie przegłosowali co prawda w Izbie Reprezentantów – w której mają większość – ustawę  o oszczędnościach, przewidującą, że każde zwiększenie podatków będzie wymagać większości dwóch trzecich głosów w Izbie i w Senacie i ograniczającej wysokość wydatków rządowych do 18% PKB (dziś 25%) Ale nie przejdzie ona w Senacie w którym większość mają Demokraci. A nawet jakby jakimś cudem przeszła to zawetuje ją Obama. Za kolejne ćwierć wieku wydatki rządu USA na samą publiczną służbę zdrowia, emerytury i odsetki od starych długów wyniosą 14% PKB. Na całą resztę zostałoby raptem 4%. Problem w tym, że obecne 25% PKB za 25 lat to też już będzie za mało!

Jako że „ludzie postępują rozsądnie dopiero wówczas, gdy wszystkie inne możliwości zawiodą „Banda Sześciu” (trzech liderów Republikanów i trzech demokratów) zaproponowała zgodę na zwiększenie limitu zadłużenia i równoczesne obniżenie stawek podatkowych przy jednoczesnej likwidacji ulg! Czyli pod tym względem mniej więcej to samo co zaproponowali Robert Hall i Alvin Rabushka i co zakładał projekt ustawy H.R. 1040 z 1999 roku – z wyjątkiem oczywiście likwidacji progresji i wprowadzenia jednej stawki podatkowej. Może to zwiększyć dochody podatkowe w ciągu 10 lat o o jakiś bilion USD. Szkopuł w tym, że rząd USA wydaje pożycza grubo więcej w ciągu jednego roku!!! Proponowane oszczędności rzędu 2,7 bln USD w ciągu 10 lat w wydatkach przede wszystkim na służbę zdrowia i obronność  to nadal nie jest „risk-free”.

Robert Gwiazdowski

Za: Robert Gwiazdowski blog (2011-07-21) | http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=986

Skip to content