Aktualizacja strony została wstrzymana

Pakiet klimatyczno-energetyczny do renegocjacji – prof. Jan Szyszko

Wynegocjowany i przyjęty przez rząd PO – PSL w 2008 r. pakiet klimatyczno-energetyczny jest skrajnie niekorzystny dla Polski. Niesie on za sobą m.in. niebezpieczeństwo wzrostu, nieproporcjonalnie w stosunku do innych państw UE, cen: energii elektrycznej, ciepła, cementu, stali, papieru i szkła.

W ostatnich dniach środki społecznego przekazu podały dwie informacje korzystne z punktu widzenia możliwości rozwoju polskiej gospodarki w latach 2013-2020. Pierwsza z nich dotyczyła tego, że 5 lipca 2011 roku Parlament Europejski odrzucił rezolucję postulującą, aby do 2020 roku kraje UE zmniejszyły emisję gazów cieplarnianych, nie jak przyjęto w pakiecie klimatyczno-energetycznym o 20 proc., ale o 30 procent. Drugą była z kolei informacja Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że 8 lipca Polska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości UE decyzję Komisji Europejskiej dotyczącą limitów darmowych pozwoleń na emisję CO2 w przemyśle.

Z oczywistych względów oba te komunikaty z zadowoleniem zostały przyjęte przez polskie podmioty gospodarcze, dostrzegające w decyzjach KE jedynie dalszy wzrost kosztów wytwarzania i spadek konkurencyjności polskich przedsiębiorstw. O dziwo, nie wzbudziły one również większej krytyki ze strony Komisji Europejskiej. W sprawie limitów emisji sam przewodniczący José Manuel Barroso odniósł się z dużym zrozumieniem do decyzji Polski, przyznając, że być może przy przydziale darmowych pozwoleń nie do końca uwzględniono specyfikę polskich możliwości. Zaznaczył również, że jedną z cech UE jest to, iż jej wspólnota opiera się na prawie, a nie na sile, co jest jednym z największych osiągnięć w historii europejskiej. Mamy się więc z czego cieszyć.

Pojawiają się jednak pytania
Co było powodem tego, że mogła powstać rezolucja Komisji Europejskiej w sprawie zwiększenia redukcji emisji do poziomu 30 proc. i na jakiej podstawie Komisja Europejska przyznaje Polsce darmowe pozwolenia na emisję CO2? Dlaczego Polska, posiadając – zgodnie z protokołem z Kioto – ok. 100 mln ton rocznej nadwyżki redukcji emisji CO2 do atmosfery, nie może tego zużyć do własnej produkcji i chcąc wytwarzać własną energię elektryczną, będzie musiała dokupić prawo do emisji na 50 mln ton i wydać na to, według prof. Krzysztofa Źmijewskiego, 2 mld euro? Dlaczego polskie przedsiębiorstwa energetyczne są zmuszane do wychwytywania CO2 i magazynowania go w formie skroplonej w pokładach geologicznych przy kosztach dochodzących według Ministerstwa Gospodarki do 100 euro za tonę, a polskie lasy, pochłaniające CO2 z atmosfery, przy kosztach w wysokości około 15 zł za tonę, nie uczestniczą w tym procesie? Dlaczego polscy właściciele polskich lasów nie mają możliwości pobierania pieniędzy za pochłanianie CO2 przez ich lasy, przy tegorocznej cenie jednej tony CO2 w wysokości kilkunastu euro (zob. www.poincarbon.com), a prawo takie posiadają obcokrajowcy, o ile notarialnie kupią prawo do pochłaniania CO2 od polskich właścicieli lasów? Dlaczego Polska, mając ogromne zasoby tradycyjnych źródeł energii (węgiel kamienny, węgiel brunatny, gaz ziemny, gaz łupkowy), przeogromne możliwości wykorzystania odnawialnych źródeł energii (geotermia) i niepodważalne sukcesy w zakresie redukcji emisji CO2, zmuszona jest według rządu PO – PSL do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju i spełnienia redukcji emisji CO2 do atmosfery poprzez uzależnianie się od dostaw gazu rosyjskiego i rozwój energetyki jądrowej, opartej przecież na obcych technologiach i obcych surowcach? Dlaczego w końcu lawinowo rosną ceny energii elektrycznej, ciepła, cementu, stali, papieru i szkła, skutkiem czego jest to, że właściciele zakładów produkujących te dobra starają się przenieść swój kapitał poza Polskę?

Wszystkiemu winne „3×20”
Dzieje się tak dlatego, że polski rząd PO – PSL zaakceptował w grudniu 2008 roku w Brukseli fatalnie wynegocjowany przez siebie pakiet klimatyczno-energetyczny „3×20” (zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery o 20 proc., zwiększenie wydajności energetycznej o 20 proc., i 20 proc. udziału energii odnawialnej w ogólnym bilansie energii), zupełnie inaczej realizowany wewnątrz UE, a zupełnie inaczej poza nią. To z tego powodu Komisja Europejska ma podstawy do tworzenia rezolucji i prawo przydzielania darmowych limitów emisji. To dlatego w Polsce rosną lub też w najbliższej przyszłości będą rosły, nieproporcjonalnie w stosunku do innych państw UE, ceny: energii elektrycznej, ciepła, cementu, stali, papieru i szkła. To dlatego blokowane są polskie zasoby energetyczne, a więc zagrożone jest bezpieczeństwo energetyczne Polski. To dlatego niweczone są polskie osiągnięcia w zakresie redukcji CO2 i dlatego Polska uzależnia się od zewnętrznych technologii i zewnętrznych źródeł energii. To dlatego w końcu będziemy płacili bardzo dużo za wychwytywanie CO2 i magazynowanie go w pokładach geologicznych, mimo że podobny efekt można osiągnąć zdecydowanie taniej dzięki gospodarce leśnej, o czym wiedzą ci spoza Polski, którzy skupują prawo do jego pochłaniania z polskich lasów. To dlatego, że rząd PO – PSL zaakceptował pakiet klimatyczno-energetyczny, Polska, która posiada 100 mln ton rocznej nadwyżki redukcji emisji CO2 – chcąc produkować własną energię elektryczną, będzie musiała dokupić pozwolenie na 50 mln ton emisji i wydać na to 2 mld euro.

Czy tzw. pozwolenia darmowe są darmowe?
W świetle zadanych pytań i udzielonych odpowiedzi docierające informacje o tym, że Parlament Europejski, również dzięki Polsce, odrzucił rezolucję o zwiększeniu redukcji, a Polska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości decyzję KE dotyczącą limitów pozwoleń na emisję CO2 w przemyśle, nie są żadnym sukcesem obecnej ekipy rządzącej. Odrzucenie rezolucji i zaskarżenie decyzji nie zmienia bowiem tragicznej sytuacji polskiej gospodarki, a protest obecnego rządu wydaje się podyktowany jedynie zbliżającymi się wyborami i prowadzoną polityką manipulacji informacjami.
Do koncepcji redukcji emisji do poziomu 30 proc. KE powróci prawdopodobnie w nieco zmienionej formie, a proces możemy bądź przegrać, bądź też z niego zrezygnować, podobnie jak w sprawie Rospudy czy też wygranego procesu z KE w kwestii przydziału emisji na lata 2008-2012. Należy w tym miejscu przypomnieć, że Polska wygrała proces o przydział limitu emisji CO2 na poziomie 285 mln ton, a obecny rząd zrezygnował z tego i zgodził się na poziom 208,5 mln ton. Dla propagandy obecnego rządu ważne jest jedynie to, jak przekazać społeczeństwu, że mamy się z czego cieszyć i że autorem tych sukcesów jest właśnie ten rząd. Nie martwmy się więc o pakiet klimatyczno-energetyczny. Cieszmy się, że nie będziemy musieli redukować o 30 proc. i cieszmy się z tego, że zaskarżyliśmy decyzję i być może dostaniemy nieco więcej darmowych pozwoleń niż obecnie, chociaż mniej niż nam się należy. Celowo podkreślam darmowe pozwolenia, gdyż nazwa jest tu bardzo złudna. Otóż darmowe pozwolenia dla przemysłu w latach 2013-2020 mają być przydzielane do wysokości tzw. benchmarków, czyli emisji CO2 generowanych przez 10 procent najbardziej wydajnych (najmniej emisyjnych pod względem CO2) instalacji w UE. Limity te (wyrażane w tonach CO2 na 1 produkt) będą pomnożone przez wielkość produkcji, co ma określić liczbę darmowych pozwoleń dla przedsiębiorstw przemysłowych. Ponieważ polskie przedsiębiorstwa produkują na bazie pozyskiwanej energii ze stosunkowo emisyjnego pod względem CO2 węgla, przyznane darmowe pozwolenia nie wystarczą do koniecznej produkcji i dlatego też polscy przedsiębiorcy będą zmuszeni dokupić takie pozwolenia w UE, za co zapłaci oczywiście polski konsument. Nie są to zatem darmowe pozwolenia dla Polski, która dokonała tak ogromnej redukcji emisji CO2 do atmosfery. Darmowe są jedynie dla tych, którzy niekoniecznie wypełnili limity redukcji zgodnie z zobowiązaniami wynikającymi z protokołu z Kioto, ale posiadają najnowsze technologie oparte np. na gazie. Jest to jawna niesprawiedliwość i nie ma nic wspólnego z ideą solidaryzmu UE i koncepcją zrównoważonego rozwoju. Nie dajmy się zwieść. Wynegocjowany i przyjęty przez rząd PO – PSL pakiet klimatyczno-energetyczny jest skrajnie niekorzystny dla Polski. Musi on być renegocjowany, czego domaga się zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Sekretariat Górnictwa NSZZ „Solidarność”. Musi być renegocjowany przed jakimikolwiek decyzjami mogącymi stabilizować jego niezwykle niebezpieczną dla Polski, gospodarczą wymowę, czego przykładem jest zarówno odrzucona rezolucja, jak i benchmarki. Będzie to z pożytkiem i dla jednoczącej się Europy, i dla rzeczywistej realizacji polityki zrównoważonego rozwoju świata, czemu służyć ma przecież Konwencja Klimatyczna ONZ i protokół z Kioto. Ten ostatni dokument musi być oceniony, a poszczególni sygnatariusze tego dokumentu, zgodnie z zobowiązaniami, rozliczeni na najbliższej Konferencji Stron Konwencji Klimatycznej w Durbanie w listopadzie bieżącego roku.

Prof. Jan Szyszko


Autor jest posłem na Sejm (PiS), kierownikiem Samodzielnej Pracowni Oceny i Wyceny Zasobów Przyrodniczych SGGW, prezesem Stowarzyszenia na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski. Pełnił funkcje ministra ochrony środowiska zasobów naturalnych i leśnictwa w rządzie Jerzego Buzka i ministra środowiska w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Został powołany na prezydenta Piątej Konferencji Stron Konwencji Klimatycznej ONZ (COP5).

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 18 lipca 2011, Nr 165 (4096) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110718&typ=my&id=my03.txt