Aktualizacja strony została wstrzymana

Do czego prowadzi szkolna indoktrynacja – Piotr Wenecki

Niedawno na rynku wydawniczym ukazała się praca licencjacka autorstwa Ewy Topczewskiej pt. „Doktryna liberalizmu a rozwój ekonomiczny społeczeństwa”.  Główną część tej pracy stanowi krytyka liberalizmu gospodarczego, który zdaniem autorki stanowi jedno ze źródeł współczesnych kryzysów gospodarczych.  Aby wzmocnić swoją argumentację i  zdobyć uznanie pośród tradycyjnych czytelników publikacji, Ewa Topczewska stawia znak równości pomiędzy potępionym przez Kościół liberalizmem moralnym (libertynizmem, swawolą, relatywizmem moralnym) a liberalizmem ekonomicznym (kapitalizmem, wolnym rynkiem), który wcale nie odrzuca katolickiej moralności. Tymczasem na konieczność rozgraniczenia tych dwóch pojęć zwrócił uwagę ks. Karol Stehlin FSSPX w części dyskusyjnej wykładu „Liberalizm-największy wróg Kościoła” (Kraków, 4 III 2009), podczas którego skrytykował liberalizm rozumiany jedynie jako libertynizm.

Prawa wolnego rynku zostały ustanowione przez Pana Boga, a liberalizm ekonomiczny jest jedynie zebraniem i sformułowaniem tych praw w formie pisanej lub ustnej, podobnie jak teorie w innych dziedzinach (fizyka, chemia) są wyrażeniem prawidłowości podyktowanych przez Stwórcę. Liberalizm gospodarczy zgodnie z nauczaniem Kościoła i przykazaniem „Nie kradnij” nakazuje oddać każdemu to, na co sobie zapracował: suum cuique.

Oczywiście wolny rynek nigdy całkowicie nie wyeliminuje biedy, ale nie uczyni tego też żaden inny system ekonomiczny. Przecież sam Zbawiciel powiedział: „Ubogich zawsze mieć będziecie”. Dlatego jedyny sprawiedliwy ustrój, jakim jest wolny rynek, zawsze będzie musiał być uzupełniony chrześcijańskim miłosierdziem, którego państwo nie może narzucać (bo nie byłoby to już miłosierdzie).

Niestety, socjaliści na których powołuje się Ewa Topczewska (Z. Zieliński; A. Pawełczyńska – członkini lewackiej loży „Klub Krzywego Koła), próbują zastąpić prywatną dobroczynność jakimś idealnym systemem ekonomicznym i w ten sposób zbudować raj na ziemi. Nie uznają oni głoszonej przez Kościół zasady pomocniczości i w ślad za oświeceniowymi filozofami uważają państwo za pierwotne względem jednostki, rodziny, narodu, a także religii, Kościoła i prywatnej działalności charytatywnej.

Liberalizm gospodarczy  to właściwie nic innego jak zasada subsydiarności, według której państwo może ingerować jedynie tam, gdzie jednostka, rodzina, prywatne organizacje, nie są w stanie sobie poradzić. Jako przykład można podać obronę przed atakiem obcych wojsk, dystrybucję wodny pitnej podczas powodzi, zwalczanie epidemii, itd. Muszą być to sytuacje naprawdę wyjątkowe. Wspomniana zasada zakłada dobrą znajomość historii i zdrowy rozsądek. Skoro prywatne szkoły i szpitale (np. katolickie) świetnie prosperowały w przeszłości, to dlaczego musimy teraz utrzymywać państwową oświatę i służbę zdrowia, które wiadomo jak działają? Skoro kiedyś każdy jadł banany, jakie chciał, to dlaczego dzisiaj zakazuje się sprzedaży bananów, które nie są dość krzywe? Cóż, socjaliści zawsze pragną zmieniać porządek naturalny ustanowiony przez Boga.

Zupełnie niezrozumiałe dla mnie jest twierdzenie autorki, że liberalizm „jest obecnie dominującym prądem myślowym w (…) ekonomii”. Czyżby także ona padła ofiarą me(r)dialnej propagandy i szkolnej indoktrynacji, według których socjalizm upadł w roku 1989 i mamy teraz wolny rynek? Czy nie jest świadoma, że wielu młodych ludzi nie stać na założenie własnej firmy ze względu na ogromne składki ZUS (800zł/mies.)? Czy nie wie, że wszystkie podatki razem wzięte wynoszą dzisiaj ok. 83%? Czy nie słyszała o unijnym nakazie niszczenia zapasów żywności?

To nie jedyny absurd jaki można znaleźć w pracy Ewy Topczewskiej. Według niej, Rewolucja Październikowa mogła liczyć na finansowe wsparcie liberalnej ekonomii. Trudno mi to sobie wyobrazić, ale nawet gdyby jakiś właściciel fabryki samochodów z USA wspierał bolszewików, to nie mogłoby to być powodem do zniesienia wolnego rynku i nacjonalizacji przemysłu motoryzacyjnego w tym kraju.

Dalej autorka twierdzi, że doktryna liberalizmu jest „podstawą rozwoju struktur mafijno-przestępczych w gospodarce”. Jest to zupełny nonsens. Kapitalizm rzeczywiście nie gwarantuje całkowitej uczciwości polityków i przedsiębiorców, ale to przecież tam, gdzie nie ma wolnego rynku korupcja rozwija się najlepiej. Codziennie słyszymy o oszustwach przy przetargach na budowę szkół, szpitali, stadionów, o aferach paliwowych, sprzętowych, lekowych, itd. Niedawno NIK ujawniła nieprawidłowości przy wyborze projektów do dofinansowania w czterech województwach.

Czy tak trudno zauważyć, że do głównych czynników korupcjogennych należą zbyt wysokie podatki, głupie regulacje prawne i nadmierna biurokracja? Obecnie w polskim socjalizmie (który autorka nazywa wolnym rynkiem!) za dobrą łapówkę można załatwić bardzo dużo, jeśli nie wszystko:  zwolnienia podatkowe, licencję, pozwolenie, itp. A jak kogoś nie stać, musi zadowolić się pracą niewolniczą. Czy to jest kapitalizm?

Również za problemy gospodarcze  USA Ewa Topczewska obwinia wolny rynek, mimo że całkiem niedawno rząd tego kraju obrabował swoich obywateli na 700 mld dolarów, by przekazać je prywatnym bankom, co stało się głównym źródłem kryzysu. W prawdziwym kapitalizmie amerykańscy bankierzy sami musieliby odpowiedzieć za swoją głupotę, na co zresztą byłoby ich stać po dziesięciu latach hossy.

W żadnym wypadku nie oskarżam autorki o złą wolę, ale nie da się ukryć, że po lekturze jej pracy wielu czytelników będzie domagało się zwiększenia ingerencji państwa w gospodarkę, tak jakby mało było biurokracji i urzędników. Dlatego ze swojej strony nie dokonam zakupu żadnej książki w księgarniach, które w swojej ofercie posiadają publikację „Doktryna liberalizmu a rozwój ekonomiczny społeczeństwa”, gdyż jest to po prostu promowanie socjalizmu.

Corruptissima Respublica plurimae legis!

Piotr Wenecki

Za: Strona Piotra Weneckiego (15 lipca 2011) | http://www.wenecki.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=110:do-czego-prowadzi-szkolna-indoktrynacja&catid=34:gowna&Itemid=68

Skip to content