Aktualizacja strony została wstrzymana

Fałszywa alternatywa – wywiad z prof. Mirosławem Dakowskim

Z prof. Mirosławem Dakowskim, fizykiem jądrowym, rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

– Nowe prawo atomowe prawie jednomyślnie przeszło przez Sejm. Nie poparł go tylko jeden poseł, a dwoje wstrzymało się od głosu. Rząd liczy, że w lipcu prawo atomowe wejdzie życie. Pierwszy blok pierwszej elektrowni jądrowej miałby, zdaniem rządu, ruszyć przed końcem 2020 r., a do 2030 r. miałyby powstać dwie elektrownie o mocy 3 GW (gigawatów). Na inwestora rząd wybrał Polską Grupę Energetyczną. To realna szansa dla polskiej energetyki, mrzonka czy pułapka?


– Nowe prawo atomowe bardzo ułatwia budowę energetyki jądrowej w kraju, w którym ta niebezpieczna gałąź energetyki miała zawsze różne zabezpieczenia prawne szczegółowo weryfikujące sprawy bezpieczeństwa i pozwoleń. Nowe prawo atomowe daje energetyce jądrowej zielone światło. Sejm przyjął to prawo prawie jednogłośnie, z jednym Rejtanem – posłem Janem Szyszko – i przy dwóch głosach wstrzymujących się, również posłów z PiS-u. Może to świadczyć albo o ogromnych naciskach i „niekonwencjonalnym” lobbingu, albo też o nieznajomości zagrożeń wśród szefów partii (bo głosowano wg „ściągi”, więc poglądy posłów się nie liczyły) wynikających z narzucanej przez anonimowego „kogoś” strategii jądrowej dla Polski.

– Na czym polega to niebezpieczeństwo?

– Jestem fizykiem, wykładałem też teorię reaktorów jądrowych. Z tego doświadczenia oraz na podstawie analiz, które wykonuję do dzisiaj jako energo-analityk, mogę z przekonaniem powiedzieć, że energetyka jądrowa nie jest Polsce potrzebna. M.in. dlatego, że reaktory jądrowe muszą pracować ciągle na pełnej mocy. Przez 24 godziny tak samo. Więc jeśli pan Tusk mówi o planowaniu budowy reaktorów o mocy 1,6 GW (gigawata), to musi pamiętać, że one na tej mocy będą musiały ciągle pracować. Tego się nie wyłącza przyciskiem na noc… Tymczasem Polska ma ogromne różnice zapotrzebowania na energię elektryczną zarówno pomiędzy dniem i nocą, jak i między porami roku – latem i zimą. Polska powinna się wystrzegać energetyki jądrowej także z innego powodu, a mianowicie problem stanowi jej ogromny koszt. Według minister Trojanowskiej czy premiera Tuska jeden reaktor o mocy 1,6 GW kosztowałby w przeliczeniu na kilowat niecałe 1300 dolarów. Tymczasem jedyne dwa reaktory typu „trzy plus” (jakie mają stanąć w Polsce) są dopiero budowane w Finlandii i we Francji (Olkiluoto i Flamanville). Nigdzie w Europie nie ma takich reaktorów w działaniu. Koszt wspomnianych reaktorów, jak i czas ich budowy są znacznie przekroczone. Realny (jak na razie, bo może być dalej przekroczony) koszt w tym przypadku wynosi od 3,5 do 4,5 tysiąca dolarów za kilowat. Czyli ponad dwa razy więcej niż to, co wmawia nam rząd.

– Jednak chyba komuś zależy na tej budowie. Inwestorem ma być Polska Grupa Energetyczna, ale wiadomo, że przy „atomie” kręci się Zachód i chce na tym skorzystać.

– To prawda, ale Polska Grupa Energetyczna ma określoną zdolność kredytową wynoszącą – wedle energo-analityka prof. Władysława Mielczarskiego – 15-17 miliardów złotych. W sytuacji, kiedy na dwa reaktory trzeba wydać 30-45 miliardów złotych, taka zdolność jest niewystarczająca, a z zewnątrz nikt nie da kredytów na tak astronomiczne sumy. Jeśli więc Tusk chce nas uszczęśliwić nie reaktorami, ale budową reaktorów za 60 czy 90 miliardów złotych, to dochodzimy do niewyobrażalnych wartości kwotowych. Pamiętajmy, że premier mówił kiedyś o potrzebie wybudowania czterech elektrowni (po cztery reaktory w każdej), więc podane kwoty trzeba by jeszcze pomnożyć. A więc chcą oni oddać realne resztki kraju za mrzonkę jądrową.

– Jeżeli więc nie atom, to co proponowałby Pan w XXI wieku? Energetykę odnawialną, nowoczesne technologie węglowe?

– Propagandyści EJ stawiają nam często fałszywą alternatywę: albo energetyka jądrowa, albo szkodliwa i trująca energetyka węglowa. Przez ostatnie 20 lat świadomie i celowo zniszczono w Polsce kilkadziesiąt kopalni węgla. Część kopalni sprywatyzowano. Polska z wielkiego producenta i eksportera węgla stała się importerem. Nowe, rozsądne decyzje niemieckie, by odejść jak najszybciej od energetyki jądrowej, spowodują renesans węgla. Niestety u nas w znacznym stopniu te pokłady węgla zostały zniszczone, zmarnowane, zalane wodą i teraz są bardzo trudne do odzyskania w sposób klasyczny. Natomiast od 20 lat tłumaczymy komisjom sejmowym i kolejnym rządom, że do gospodarczego rozwoju Polski, dla jej konkurencyjności, konieczne i możliwe jest zmniejszenie trzy do czterech razy zużycia energii na jednostkę produkcji. Jest to konieczne, bowiem Polska po komunizmie odziedziczyła cztero czy pięciokrotnie bardziej energochłonną gospodarkę niż w krajach zachodnich. Proponowane było odejście od technologii marnujących energię, które bez nakładów finansowych od razu zmniejszyłoby energochłonność, jednak niestety czasami tanie pomysły są zbyt tanie, komuś się nie opłacają i nie są brane pod uwagę. Po drugie, należy naprawdę promować korzystanie z energii odnawialnych. Od lat nie mówię już o tym, co można by zrobić, ale co już zrobiliśmy. Przykładowo w Źarnowcu, nazywanym czasami przez miejscowych „Źarnobylem”, miały stać dwa reaktory sowieckie WWER-213, które miały mieć w sumie moc blisko 1 GW. Tymczasem z kilkudziesięcioma osobami udało nam się nasycić rynek kotłami CO na tzw. biomasę, czyli na odpady drewna, gałęzie, słomę, trociny, których moc sumaryczna (na 2005 r.) wynosiła około 6 GW, czyli był to odpowiednik sześciu takich planowanych Źarnowców. Prawdą jest, że tam miał być produkowany prąd elektryczny, a tutaj ciepło, ale produkowane jest ono z odpadów, maleją koszty, jest to naprawdę tanie. Być może z tego powodu (taniości) niejeden dyrektor straciłby prowizję, łapówkę. Dlatego wciąż pozostajemy przy energochłonnej technologii bądź lansujemy energetykę atomową. To samo dotyczy linii przesyłowych energii elektrycznej. Powinniśmy jak Niemcy wprowadzić klastry lokalnych sieci przesyłowych, gdzie poszczególne gminy, rolnicy, ludzie w miastach produkują ciepło i energię elektryczną. Tak zwane „sieci sprytne”, już istniejące, reagują na bilans podaży i zapotrzebowania i straty w sieciach maleją dramatycznie. W Polsce potrzeba miliardów na remont starych sieci elektrycznych, ale nie tylko są one przestarzałe, ale sama koncepcja sieci centralnych jest po prostu archaiczna. W rozwijającej się Europie pieniądze idą na badania i rozwój (BR) w dziedzinie np. magazynowania energii. To tylko przykłady. Wykazano, m.in. w USA, że nakłady na poszanowanie energii, nowoczesne sieci, magazynowanie energii i energie rozproszone dają siedmiokrotnie większe efekty gospodarcze niż inwestowanie w energetykę jądrową, przestarzałą i zawsze niebezpieczną.

– Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Nasza Polska” z 21 czerwca 2011 r. (Nr 25 (815))

Za: Nasza Polska | http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/53-absurdy-postpu/2316-faszywa-alternatywa | Fałszywa alternatywa