Źaden z historyków nie badał do tej pory ponad stu akt z rosyjskiego śledztwa katyńskiego, które w ostatnim roku trafiły do Polski. Powód? Stanowią one materiał śledztwa i jako takie nie mogą być normalnie dostępne. Historycy podkreślają, że powinna być przyjęta inna formuła przekazywania tych dokumentów, która umożliwiłaby ich badanie bez konieczności czekania na zakończenie śledztwa.
Mimo że pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej otrzymał już większość tomów akt rosyjskiego śledztwa katyńskiego, żaden z polskich historyków ich nie przeglądał. – Nie, nie zapoznawałem się z nimi – słyszymy odpowiedzi z ust kilku badaczy z IPN i spoza tej placówki zajmujących się tematyką katyńską, których o to pytaliśmy. Dlaczego tak się dzieje? – To ciągle jest materiał śledczy – podkreśla Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN. – Każdorazowo prokurator musi wydać zarządzenie w sprawie dostępu do akt – dodaje.
– Jest to konsekwencja formuły, w jakiej one tam trafiły. Znalazły się tam jako materiały do polskiego śledztwa katyńskiego, a materiały w trakcie trwającego śledztwa nie mają klauzuli jawności. Gdyby trafiły do archiwum czy muzeum katyńskiego, miałyby inny status – podkreśla prof. Wojciech Materski, znany badacz zbrodni katyńskiej. – Oczywiście z punktu widzenia historyka lepiej by było, żeby ten materiały miał charakter jawny i żeby jego kopie były zdeponowane w jakimś archiwum, ale to jest poza historykami, ja tylko mogę ubolewać – stwierdza.
Kopie 67 tomów w kwietniu co prawda znalazły się w warszawskich jednostkach Archiwum Akt Nowych i Centralnym Archiwum Wojskowym, ale tam też nie są udostępniane. – One są objęte klauzulą nieudostępniania. Dopóki śledztwo IPN się nie zakończy, nie mogą być udostępnione – tłumaczy nam płk Bogusław Stachula, zastępca dyrektora CAW.
Historycy podkreślają, że mimo iż w sprawie zbrodni katyńskiej istotne okoliczności są znane i wyjaśnione, to ten materiał jest ważny. – Jest to materiał, który nie tyle otwiera jakieś nowe tematy czy wnosi nowe informacje, ile pogłębia i poszerza te, które już mamy. On jest ważny z punktu widzenia studiów szczegółowych, analitycznych, przyczynkarskich, natomiast w ogólnym obrazie – z tego, co wiem, i z tych opisów, z którymi miałem do czynienia – niewiele zmienia. Jak mieliśmy jedną relację, to teraz mamy dziesięć, jak mieliśmy pięć świadectw jakiegoś wydarzenia, np. dotyczących procedury grzebania zmarłych jeńców w obozach, to teraz mamy sto pięćdziesiąt takich świadectw – wskazuje prof. Materski.
Czy wobec tego prokuratura dopuści badaczy do przeglądania tych tomów? Obowiązujące przepisy umożliwiają przeglądanie akt śledztwa za zgodą prokuratora, zwłaszcza że śledztwo katyńskie ma charakter historyczny i trudno uznać, że nastąpiłoby w tym przypadku jakieś działanie mogące mu szkodzić. – Niech się badacze zwracają o dostęp i prokurator rozpatrzy takie podania, nie ma innej możliwości, wszystko jest w gestii prokuratora – podkreśla Arseniuk. Jak się dowiedzieliśmy, incydentalnie historycy mieli wgląd do akt, ale nie miało to charakteru szerszych badań. Czy prokuratura jest skłonna zezwolić na nie? Z odpowiedzi szefa pionu śledczego warszawskiego oddziału IPN wynika, że na razie nie ma co na to liczyć. – Uzyskane z Federacji Rosyjskiej w wyniku wykonania wniosku tutejszej Komisji o udzielenie międzynarodowej pomocy prawnej do śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej materiały zostały włączone do dokumentacji procesowej przedmiotowej sprawy. Z tych względów obecnie nie planuje się udostępnienia tejże dokumentacji do badania przez historyków – stwierdza prokurator Piotr Dąbrowski, naczelnik warszawskiego oddziału pionu śledczego IPN.
Dotychczas Rosja przekazała 137 tomów akt z umorzonego przez nią śledztwa katyńskiego. Pozostało jeszcze do przekazania 46 tomów o różnym statusie – część z klauzulą „do użytku służbowego”, a część „tajne” i „ściśle tajne”, a także postanowienie Głównej Prokuratury Wojskowej FR o umorzeniu śledztwa, które również zostało utajnione.
Zenon Baranowski