Nie ulęga wątpliwości, że inspiracją do scen z polskimi ułanami szarżującymi na niemieckie czołgi we wrześniu 1939 w filmie Andrzeja Wajdy „Lotna” były obrazy wykreowane przez propagandę hitlerowskiego ministra dr. Josepha Goebbelsa. W podobnym stylu wypowiadała się o Wojsku Polskim propaganda sowiecka, a następnie komunistyczna w PRL. Wajda świadomie powielił propagandowe bzdury niemieckie i sowieckie. To kłamtwo na ekranie ma się dobrze. Film Wajdy jest ciągle odtwarzany w polskiej telewizji, pokazywany na różnych imprezach filmowych i reprezentuje polską kinematografię na zagranicznych ekranach. Może by Wajdę nagrodzić obok Oskara jakimś pucharem Goebbelsa?
W filmie „Lotna” długą sekwencję stanowi atak polskiej kawalerii na niemiecką kolumnę zmotoryzowana w czasie którego ułani rzucają do Niemców lancami, niczym jacyś prymitywni wojownicy dzidami. Następnie pojawiają się czołgi niemieckie i dowódca polskiego oddziału zarządza bezrozumny atak na te czołgi. Wajda kłamie już w tym, bowiem kawaleria we wrześniu 39 lanc nie używała, a regulamin walki zabraniał kawalerzystom atakowania konno „samodzielnych stanowisk ogniowych”, a więc nie tylko czołgów, ale także np. gniazd karabinów maszynowych. Polska kawaleria niszczyła niemieckie czołgi (np. Wołyńska Brygada Kawalerii w bitwie pod Mokrą) przy pomocy rusznic i działek ppanc., walcząc pieszo, w okopach. W filmie oglądamy sceny rodem z propagandy hitlerowskiej, kiedy to ułani rąbią szablami po lufach niemieckich czołgów dokonujących straszliwej rzezi Polaków.
Przy tym Wajda twórczo rozwinął tezy dr Goebbelsa. W roli niemieckich czołgów obsadził bowiem sowieckie T-34/85.
Sowieckie T-34/85 |
Ułan na koniu zamierzający się szablą na takiego pancernego potwora jest tragicznie śmieszny. |
Widz nie wie, że T-34 udający niemiecki czołg Sowieci zaczęli produkować na początku 1944 r.; jego produkcja trwała do 1950 r. |
Widok takiego czołgu w kampanii norweskiej 1940 r. Obok pojazdu idzie niemiecki żołnierz. Przy takim czołgu polski ułan na koniu był wielkoludem. |
Po stronie polskiej czołgiem podstawowym był 7 TP (miał „wzrost” 230 cm.) |
7 TP był czołgiem nowoczesnym o pięknej sylwetce. |
Następcą „siódemki” miał być czołg 14 TP (na zdjęciu prototyp). W 1940 r. wg planów Polska miała by na uzbrojeniu 1400 nowoczesnych czolgów. |
Przewaga niemiecka w 1939 r. wynikała więc z liczby czołgów, a nie z polskiego zacofania (nasze „siódemki” 139 sztuk, niemieckie badziewie ponad 2 tys. sztuk).
Po zakończeniu działań wojennych zagarnięte polskie czołgi Niemcy włączyli do swoich jednostek pancernych. W okresie od końca 1940 do 1941 przechodziły one remonty połączone z modyfikacją w warsztatach w Łodzi (wówczas Litzmannstadt). Dokładna liczba czołgów wyremontowanych oraz używanych przez Niemców nie jest znana z powodu braku dokumentacji (można szacować ich liczbę na około 100. W lutym 1940r. polskie czołgi możemy odnaleźć na stanach 1 i 4 Dywizji Pancernej, 1 Dywizji Lekkiej i 31 Dywizji Piechoty. Zostały one pod nazwą PzKpfw 7TP (polnish) użyte m.in. podczas operacji „Fall Gelb” – agresja na Francję 1940 r.
I najciekawsze – w 1940 r. armii niemieckiej istniała elitarna jednostka Führer-Begleit-Bataillon do ochrony Hitlera dowodzona przez płk Erwina Roommla (późniejszego dowódcy Afrika Korps i marszałka). W jej składzie po wrześniu 39 znalazła się kompania czołgów 7 TP (21 wozów).
Romuald Szeremietiew