Aktualizacja strony została wstrzymana

W jakich warunkach lądował Miedwiediew

Raport komisji Jerzego Millera będzie obarczony licznymi brakami, bo strona polska nie dysponuje szeregiem istotnych dokumentów

Jak Pan ocenia dotychczasowe efekty pracy prokuratorów prowadzących śledztwo smoleńskie?
– Moim zdaniem nie są najlepsze. Prokuratorzy mówią, że brali udział w kilkudziesięciu czynnościach śledczych. De facto uczestniczyli tylko w kilku najważniejszych. Jeśli ktoś oczywiście mówi, że brał udział w kilkudziesięciu, wynika to z tego, że mnoży czynności, np. oględziny. Jednocześnie prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcji zwłok wszystkich ofiar katastrofy – nie było też tak, że w każdym sektorze oględzin dokonywał polski prokurator ze śledczym rosyjskim i brał udział w czynnościach na miejscu zdarzenia. Przecież 10 kwietnia, w dniu katastrofy w Smoleńsku, polskich prokuratorów było zaledwie siedmiu. Podczas gdy potrzeby były znacznie większe. Niezagwarantowanie sobie pełnego prawa udziału w czynnościach śledztwa rosyjskiego to jeden z najpoważniejszych błędów popełnionych przez polskich prokuratorów! Mówiąc o błędach, trzeba byłoby wspomnieć też o tych ostatnich. Mam na myśli wyłączenie pewnych materiałów do odrębnego śledztwa, w wyniku czego rodziny ofiar nie będą miały statusu pokrzywdzonych. Niezrozumiałe jest dla mnie to, że ze śledztwa prokuratury wojskowej wyłącza się jeden z najważniejszych wątków, jakim jest przygotowanie wizyty 7 i 10 kwietnia, i pozbawia się statusu pokrzywdzonych rodzin ofiar. A przecież w tym postępowaniu chodzi o przesłuchanie najważniejszych osób w państwie, odpowiedzialnych za podróż prezydenta. Może być też tak, że w tym postępowaniu zostaną postawione zarzuty karne konkretnym osobom. Należy podkreślić, że od samego początku strona polska powinna zadbać o szerszy udział polskich specjalistów i śledczych w zabezpieczeniu miejsca katastrofy. Możliwe było również żądanie wydania stronie polskiej wielu kluczowych dowodów, jak choćby wraku samolotu czy czarnych skrzynek. Faktem jest, że Rosjanie bezpośrednio po katastrofie zgodzili się na przekazanie szeregu przedmiotów, np. telefonów komórkowych, które ze względu na zawartość ich pamięci mogły stanowić dowód w sprawie. Analizując decyzje podjęte przez obydwa państwa po 10 kwietnia, można postawić tezę, iż w chwili obecnej to śledztwo rosyjskie ma charakter wiodący i w pewnym stopniu determinuje postępowanie strony polskiej.

Lądując na lotnisku Siewiernyj, Dmitrij Miedwiediew pokazał, że wszelkie przesądy są mu obce – tak przylot prezydenta Rosji do Smoleńska na rozmowy z prezydentem Polski Bronisławem Komorowskim skomentowała rosyjska telewizja NTV.
– Był też taki komentarz ze strony rosyjskiej, że prawidłowo wykonane procedury gwarantują bezpieczne lądowanie. Warto byłoby sprawdzić, jak to lotnisko było przygotowane na lądowanie Miedwiediewa, ile osób było na płycie lotniska, jakie były urządzenia, ile osób było na wieży, jak analizowano warunki pogodowe. Warto, aby prokuratura to zbadała i porównała z tym, jak lotnisko było przygotowane 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Jakkolwiek można byłoby zarzucić wiele naszym prokuratorom, to jednak prokuratura jest jedyną instytucją, która mogłaby zapewnić wyjaśnienie całej sprawy związanej z katastrofą.

Mimo że sam Pan ocenia działania prokuratorów bardzo sceptycznie?
– Ale mam świadomość tego, że jest to jedyny organ, który może formalnie w ramach kolejnych wniosków o pomoc prawną starać się o pozyskanie kolejnych dowodów w sprawie. To, że Rosjanie ich nie przekazują, to już zupełnie inna kwestia. Ponadto prokuratura pozostaje dzięki możliwości angażowania się rodzin i ich pełnomocników w postępowanie przygotowawcze pod pewnego rodzaju „nadzorem” tego niezależnego czynnika. Prokuratura nie może w sposób zupełnie dowolny prowadzić tego śledztwa. Jedynym celem przyświecającym rodzinom ofiar katastrofy jest dotarcie do prawdy o jej przyczynach. Te działania mogą doprowadzić jeśli nie do wyjaśnienia na obecnym etapie wszystkich jej przyczyn, to przynajmniej do zebrania i zabezpieczenia materiału dowodowego, który będzie można wykorzystać w przyszłości. Z tego względu szczególną uwagę należy poświęcić dotychczasowym pracom polskich śledczych, jak również ocenić perspektywy działań możliwych do podjęcia w dalszym toku postępowania.

A powołanie komisji międzynarodowej?
– Źadne czynności w tym zakresie nie zostały podjęte i moim zdaniem nigdy nie zostaną podjęte. A społeczność międzynarodowa nie będzie zainteresowana rozstrzyganiem sporów polsko-rosyjskich w sytuacji, gdy sami sobie jesteśmy winni.

Ma Pan na myśli to, że strona polska jeszcze w dniu katastrofy powinna optować za powołaniem wspólnego zespołu śledczego?
– Dokładnie tak. Taką możliwość daje kodeks postępowania karnego. Zespoły takie mogą być tworzone chociażby w ramach współpracy państw członków Unii Europejskiej. Jakkolwiek nie istniała w dniu katastrofy pisemna umowa z Federacją Rosyjską pozwalająca na powołanie takiego zespołu, to istniała możliwość podjęcia działań zmierzających do jej zawarcia. Na miejscu katastrofy premier Rosji Władimir Putin deklarował taką wolę. Strony zgodziły się w drodze umowy zawartej ad hoc na powierzenie sprawy MAK. Co więc stało na przeszkodzie, by w drodze takiego samego porozumienia powierzyć sprawę wspólnemu zespołowi śledczemu? Ponieważ strony co do tego nie porozumiały się, jedyną możliwością aktywności strony polskiej w śledztwie na terytorium Rosji był udział w czynnościach procesowych w ramach śledztwa prowadzonego przez prokuraturę rosyjską. Taką możliwość przewiduje Europejska konwencja o pomocy w sprawach karnych z dnia 20 kwietnia 1959 roku. Wbrew pozorom takie rozwiązanie może dawać istotne narzędzia ułatwiające prowadzenie polskiego śledztwa, oczywiście pod warunkiem, że strona polska w pełni wykorzystywałaby zapis konwencji. Możliwość udziału w czynnościach śledztwa rosyjskiego pozwalała na zapoznanie się z materiałem dowodowym zgromadzonym przez stronę rosyjską, a także wyrobienie sobie poglądu o sposobie prowadzenia tamtejszego śledztwa. Udział polskich prokuratorów mógł pośrednio gwarantować przeprowadzenie poszczególnych czynności procesowych zgodnie z wymogami prawa.

Pozostaje jeszcze kwestia raportu polskiej komisji…
– Jestem przekonany, że raport komisji Millera będzie obarczony licznymi brakami, nie będzie raportem miarodajnym. Strona polska nie dysponuje szeregiem dokumentów istotnych dla ustalenia przebiegu katastrofy, nie może badać wraku samolotu, nie mówiąc już o możliwości swobodnego przesłuchania istotnych świadków zdarzenia. Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego została powołana nie w drodze konsensusu międzynarodowego, ale wyłącznie na potrzebę organów polskich, a jej rangę podniesiono dopiero po opublikowaniu nierzetelnego raportu MAK.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 14 kwietnia 2011, Nr 87 (4018) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110414&typ=po&id=po08.txt

Skip to content