Aktualizacja strony została wstrzymana

Kaczyński, Śląsk, Polska, Europa – Janusz Wojciechowski

Śląsk odpadł od wczesnej Polski Piastów w niepamiętnych mrokach dziejów. Przez 800 lat jego historia biegła osobnym torem. Był taki czas, w I połowie XVII wieku, że Rzeczpospolita jeszcze kwitła, a Ślask płonął wraz z całą Europa w ogniu wojny trzydziestoletniej. To wtedy ze śląskich Gliwic przymaszerowała do Częstochowy pierwsza pielgrzymka, żeby podziekowac Maryi za to, że Duńczycy z łaski boskiej nie spalili Gliwic. Aż trudno uwierzyć – Duńczycy też palili Europę…

Wtopieni na długie wiekin w żywioł nimiecki (z przerwami na czeski i austriacki) zachowali Ślązacy polską świadomość narodową, kulturę, mowę. Dali tym najwyższy dowód siły i niezłomności polskiego ducha i polskiej kultury. |Nie dali się wynarodowić, a po 800 latach oddzielenia od Polski, zerwali sie do powstań, żeby się do niej przyłączyć.

Ślązacy, których znam, to sami dobrzy ludzie. Ksiądz Jan Piontek z Czerwionki, którego miałem okazje poznać, to da mnie wzór połączenia ślaskiej tożsamości i polskiego patriotyzmu. Na Śląsku zamieszkały dwie moje siostry i żadna z nich złego słowa o Ślązakach nie powie. W Katowicach pomagam pewnej matce, której bezduszny sąd zabrał córkę. Ta pani pochodzi z Lubelszczyzny, a w najtrudniejszych chwilach sercem i radą wspiera ją sąsiadka Ślązaczka.

Postawa Ślązaków potwierdza pogląd Piłsudskiego i chyba też Cata-Mackiewicza, że najlepsza Polska jest na kresach, a w przypadku historii Śląska – nawet poza kresami.

I właśnie dlatego, że Śląsk jest tak bardzo polski, że przez 800 lat oderwania tak mocno dowiódł swej polskości jak żadna inna ziemia – przeciwstawianie Śląska Polsce jest zbrodnia stanu. Bo Śląsk to Polska, najgłębsza i najszczersza Polska!

Jarosławowi Kaczyńskiemu chodziło wyłacznie o to, żeby sląskości od polskości nie oddzielać i nie przeciwstawiać.

Rozmawiałem o tym z pewnym znaczącym politykiem PO, nazwiska nie ujawnię, bo to była prywatna rozmowa. – Kaczyński nie widzi, że mamy dwudziesty pierwszy wiek – mówi ów polityk. On posługuje sie dziewiętnastowiecznym pojeciem narodu – dodaje. – A przeciez dziś, w zjednoczonej Europie, nie jest ważne, kto jaką narodowość deklaruje.  Ktoś chce się czuć Polakiem, ktoś Niemcem, ktoś Ślązakiem – jego prywatna sprawa. Świat sie zmienił i to nie ma znaczenia – przekonuje polityk opcji, która rządzi Polską i ma aspirację rządzić nadal.

– To może też jest wszystko jedno, czy Wrocłąw jest polski, czy niemiecki – pytam prowokacyjnie. Polityk PO odpowiedział po zastanowieniu….tak, to już wkrótce może nie mieć znaczenia, bo żyjemy w jednej Europie.

Tak sobie wyobrażam – a gdyby tak Francuzowi powiedzieć, że wszystko jedno, czy Strasburg jest francuski czy nimiecki – Francuz się wścieknie. Czy to będzie Francuz z lewicy czy z prawicy, od Le Pena czy też komunista – wścieknie sie na samą myśl, ze Strasburg mógłby nie być francuski. Owszem, jest most Europejski, wszystko otwarte, ani śladu granicy, ale tu jest Francja, tam są Niemcy – koniec kropka.

Francuz nawet się wkurzy, jak mu sie powie z niemiecka – Sztrasburg. Jemu trzeba powiedziec z francuska – Strasbuuuur…wtedy jest zadowolony.

Przy okazji dodam, że warunkiem zatrudnienia Francuza w obsłudze Parlamentu Europejskiego jest obowiązkowa nieznajomość angielskiego.Na jakiekolwiek zagadanie po angielsku odpowiedzia jest zdziwienie. I to jest twój człowieku problem, a nie Francuza, jesli nie potrafisz się z nim dogadać.

Unia Unia, Europejska Europejską, ale wszystkie narody państwa i narody bronia swojej tożsamości narodowej i panstwowej. Francja, Niemcy – wiadomo, ale chocby i Litwini Polakom na głowy wchodzą, byle tylko podkreślić własną narodową tożsamość. Węgrzy zbieraja siły swojego rozproszonego narodu, w byłej Jugosławii jeszcze krwawią swieże rany po niedawnych narodowosciowych wojnach.

A u nas już zapanowała taka europejskość, taki kosmopolityzm, taka globalizacja, że patriotyzm jest wyszydzany, tożsamośc narodowa lekceważona, a polskość odkładana do lamusa.

Stad już krok do likwidacji panstwa. Po po co ono, skoro mamy przeciez Unię Europejską.

Wiecie co? Mówcie sobie na Kaczyńskiego co wam ślina na jezyk przyniesie. Piszcie o nim złosliwie, ile wam jadu na pióra spłynie. Zajmujcie się nim od rana do wieczora, od kiedy ranne wstaja zorze, aż po wszystkie nasze dzienne sprawy.

Ale to on ma rację w sprawie Śląska, w sprawie Polski i w sprawie Europy.

Janusz Wojciechowski

Czego Smoleńsk nie nauczył Kaczyńskiego

Smoleńsk niczego go nie nauczył – napisała o Jarosławie Kaczyńskim jedna z komentatorek pod moim wczorajszym wpisem.

Zapytałem – a czego miał go nauczyć?

Komentatorka nie odpowiedziała.

Pomyślałem sobie, że warto sie jednak zastanowić, czego Smoleńsk nie nauczył Jarosława Kaczyńskiego?

Smoleńsk nie nauczył Kaczyńskiego strachu. Człowiek, któremu zginął brat, w samolocie prowadzonym „po kursie i na  scieżce” wprost do lasu, pomny przestrogi powinien raczej gdzieś się schować, z dala od polityki, a Kaczyński w niej tkwi i to z jeszcze większą intensywnością.

Kaczyński nie nauczył się też po Smoleńsku milczenia. Miał milczeć, taki mu scenariusz wymyśliła pani Kluzik. Milczał krótko, przy czym zdaniem niektórych milczał agresywnie. A teraz znów mówi, a w dodatku tez pisze, a o tym co powie lub napisze,  cała Polska zajmuje się od świtu aż po zmierzch i po następny świt.

Smoleńsk nie nauczył Kaczyńskiego zapomnienia. Zamiast tak jak inni wykreślić z pamięci Smoleńsk, zamiast zawołać z innymi – umarł prezydent, niech zyje prezydent – on wciąż pamięta. Nie słucha apeli o ciszę nad trumnami, o koniec żałoby. Wręcz przeciwnie – pielęgnuje pamięć i nawet domaga się pomnika dla ofiar katastrofy.

Smoleńsk nie nauczył Kaczyńskiego pokory wobec Rosji.

W obliczu śmierci brata, w obliczu tego wszystkiego co poprzedziło katastrofę i w obliczu tego, co działo się po katastrofie – Kaczyński powinien przyjąć to, co inni przyjmują, że Rosja jest wielka, a Polska przy niej taka malutka, przy czym w oczach Polaków jeszcze mniejsza niż w oczach Rosjan.

Tego się Kaczyński nie nauczył i w sprawach polsko-rosyjskich nadal wypowiada się jak polityk suwerennego państwa, mającego własne cele polityczne, niekoniecznie zbieżne z rosyjskimi.

Smoleńsk nie nauczył Kaczyńskiego rezygnacji.

Zamiast machnąć ręką na to wszystko, zatrzasnąć za sobą drzwi w jakimś Sulejówku,  z książkami i wspomnieniami, on wciąż chce zmieniać Polskę i właśnie przedstawił własną diagnozę sytuacji w Polsce i wizję naprawy państwa.

Nie zrezygnował i nadal goni swoja karawanę wśród ujadającej sfory.

Sfora nie może tego znieść…

Janusz Wojciechowski

Za: Janusz Wojciechowski blog (6 kwietnia 2011)

Za: Janusz Wojciechowski blog (05 kwietnia 2011) | http://januszwojciechowski.blog.onet.pl/Kaczynski-Slask-Polska-Europa,2,ID424845508,n