Aktualizacja strony została wstrzymana

Najpierw Gdańsk, potem Płock

Wymiernym efektem katastrofalnej polityki energetycznej gabinetu Tuska jest osłabienie polskich koncernów naftowych oraz wstrzymanie wszystkich istotnych dla bezpieczeństwa paliwowego Polski inwestycji w logistykę naftową.

Polityka Donalda Tuska zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Europy Środkowo-Wschodniej. Sprzedaż Grupy Lotos Rosjanom uruchomi lawinę zmian w sektorze naftowym Polski, Litwy, Czech i Niemiec.

Z końcem marca w gdańskiej rafinerii zakończyła się jedna z największych inwestycji w polskim sektorze energetycznym w ostatnich latach. Dzięki realizacji programu pod nazwą „10+” o wartości 5,5 mld złotych Grupa Lotos zwiększyła możliwości przerobu ropy naftowej z 6,0 do 10,5 mln ton rocznie. Rząd Donalda Tuska nie jest jednak zainteresowany prowadzeniem zgodnej z interesem Rzeczypospolitej polityki energetycznej, potwierdzając to zamiarem sprzedania na przełomie 2011 i 2012 roku kontrolowanego przez Skarb Państwa pakietu 53,19 proc. akcji gdańskiej rafinerii. Bilans „dokonań” koalicji PO – PSL w sektorze energetycznym w ciągu ostatnich 3,5 roku każe raczej postawić tezę, że gabinet Donalda Tuska, w przeciwieństwie do większości państw członkowskich Unii Europejskiej, nie jest zainteresowany kontrolą nad energetycznymi aktywami gwarantującymi bezpieczeństwo energetyczne państwa. Potencjalni „inwestorzy” swoje oferty na zakup aktywów Grupy Lotos mają złożyć do 29 kwietnia br. Nietrudno przewidzieć, że Rosjanie nie zmarnują takiej szansy i zrobią wszystko, by wyznaczony przez Kreml do tego zadania rosyjski koncern naftowy przejął w 2012 r. rafinerię w Gdańsku. Tym bardziej że w skład Grupy Lotos wchodzi również istotna dla bezpieczeństwa energetycznego Polski spółka Petrobaltic, która prowadzi wydobycie surowca m.in. na Morzu Bałtyckim i na Morzu Północnym. Przejęcie gdańskiej rafinerii będzie pierwszym krokiem do operacji wrogiego przejęcia w niedalekiej przyszłości Polskiego Koncernu Naftowego Orlen z Płocka.

Naftowa ofensywa Kremla

Jednym z podstawowych celów polityki energetycznej prowadzonej przez Kreml jest wspieranie ekspansji rosyjskich koncernów naftowych w Unii Europejskiej. Z tego powodu prezydent i premier Federacji Rosyjskiej osobiście aktywnie angażują się w przekonywanie premiera Tuska o słuszności sprzedaży rafinerii gdańskiej właśnie rosyjskiej spółce. Niestety paradoksalnie kryzys finansowy sprzyja przejmowaniu przez rosyjskie spółki aktywów paliwowych w Europie. Niektóre koncerny zachodnioeuropejskie wycofują się z unijnego rynku paliwowego właśnie ze względu na spadek rentowności sektora w czasie kryzysu finansowego. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Jesienią 2010 r. rosyjski koncern naftowy uzyskał 11-procentowy udział w niemieckim rynku przerobu ropy naftowej, kupując od wenezuelskiego koncernu PdVSA udziały w pięciu rafineriach w Niemczech. Wcześniej inna rosyjska spółka związana z Kremlem, Surgutneftegaz, odkupiła od austriackiego koncernu ÖMV 21 proc. akcji w węgierskiej grupie MOL, Gazpromnieft przejął kontrolę nad serbskim koncernem NIS, a Łukoil nad chorwackim Crobenz. Rosjanie żywo zainteresowani są przejęciem rafinerii w Możejkach od PKN Orlen oraz zakupem gdańskiej Grupy Lotos. Jednakże gdańska spółka jest rentowna i po zakończonej modernizacji uważana jest za jedną z najnowocześniejszych rafinerii w Europie. Między innymi z tego powodu sprzedaż Grupy Lotos przez gabinet Donalda Tuska jest pod względem ekonomicznym zupełnie nieracjonalna.
Ofensywie rosyjskich koncernów naftowych w Europie, które poprzez przejmowanie rafinerii i w następstwie tego prowadzenie dumpingowej polityki cenowej zwiększą swój udział rynkowy, towarzyszy konsekwentna realizacja projektów dywersyfikujących szlaki przesyłu rosyjskiej ropy naftowej do Europy. W październiku 2010 r. operator rosyjskich ropociągów Transnieft ogłosił zakończenie budowy drugiej nitki Baltic Pipeline System zwany projektem BPS-2. Za pośrednictwem dwóch nitek bałtyckiego systemu przesyłowego, słusznie nazywanego naftowym odpowiednikiem projektu Nord Stream, Rosjanie będą mogli eksportować przez terminale naftowe w Primorsku i Ust-Łudze ponad 100 mln ton ropy naftowej rocznie. Konsekwencją eksportu rosyjskiej ropy naftowej na rynki europejskie via Primorsk i Ust-Ługa będzie ograniczenie przesyłu surowca ropociągiem „Przyjaźń” biegnącym między innymi przez Białoruś i Polskę. Drugi ważny rosyjski projekt dywersyfikacyjny budowy ropociągu Burgas – Aleksandropolis, który umożliwiłby eksport surowca z ominięciem tureckich cieśnin, na razie na szczęście stanął w miejscu. To wielka szansa dla wskrzeszonego przez śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego projektu Odessa – Brody – Płock – Gdańsk, za pośrednictwem którego ropa naftowa z regionu Morza Kaspijskiego trafiałaby do Polski i na rynek europejski. Niestety, rząd Tuska również ten projekt faktycznie zablokował, wspierając tym samym koncepcję strategicznej współpracy w sektorze naftowym z Rosjanami, łudząc się, że rosyjska ropa naftowa po wsze czasy będzie płynąć polskim odcinkiem „Przyjaźni”. Wymiernym efektem katastrofalnej polityki energetycznej gabinetu Tuska, a właściwie jej braku, jest osłabienie polskich koncernów naftowych oraz wstrzymanie wszystkich istotnych dla bezpieczeństwa paliwowego Polski inwestycji w logistykę naftową.

Nietrudno przewidzieć scenariusz, w którym kilka dni po zakupie przez rosyjski koncern gdańskiej rafinerii na Białorusi będzie miała miejsce nagła „awaria” ropociągu „Przyjaźń”, co uniemożliwi przesył surowca do rafinerii w Płocku drogą lądową. Scenariusz „awarii” został już przecież przećwiczony na ropociągu birżańskim, za pośrednictwem którego do 2006 r. do rafinerii w Możejkach trafiała rosyjska ropa. „Awaria” będzie pierwszym etapem przejmowania kontroli nad PKN Orlen, który dysponuje atrakcyjnymi aktywami z perspektywy politycznych interesów Kremla nie tylko w Polsce, ale również w Niemczech, Czechach i na Litwie. Sieć kilkuset stacji benzynowych PKN Orlen w Niemczech, rafinerie w Czechach i na Litwie na pewno staną się kolejnym celem rosyjskiej ekspansji naftowej. A być może gdańska rafineria funkcjonująca już pod zmienioną nazwą, np. Gazpromnieft Gdańsk, w mieście, w którym narodziła się „Solidarność”, stanie się kluczowym instrumentem w projekcie przejmowania kontroli nad płockim PKN Orlen.

Najpierw gaz, teraz nafta

Premiera Tuska cechuje bowiem nadzwyczajna konsekwencja rozmontowywania projektów energetycznych, która w perspektywie kilku lat mogłaby zapewnić długo wyczekiwane bezpieczeństwo energetyczne Polski w sektorze gazowym i naftowym. Polityka koalicji PO – PSL jest – oczywiście przypadkowo – całkowicie zbieżna z interesami gospodarczymi i politycznymi Federacji Rosyjskiej, która, wykorzystując surowce energetyczne, utrwala od 2003 r. swoje polityczne wpływy w Europie. Donald Tusk konsekwentnie „rusyfikuje” polską energetykę. Najpierw w 2010 r. wypełnił wszystkie postulaty Kremla, akceptując arcyniekorzystną dla bezpieczeństwa energetycznego państwa umowę gazową. W jej wyniku Polska faktycznie straciła kontrolę nad gazociągiem jamalskim i w jeszcze większym stopniu uzależniła się od rosyjskiego gazu, który Polaków kosztuje co najmniej 60 USD więcej za 1000 m sześc. aniżeli odbiorcę niemieckiego. Warto przypomnieć, że Donald Tusk zaakceptował kilka miesięcy temu stan, w którym Polska rocznie płaci blisko 2 mld (sic!) złotych więcej za tę samą ilość surowca co Niemcy, nie zarabia ani złotówki na przesyle 30 mld m sześc. gazu przez własne terytorium i do tego rezygnuje z 1 mld zł zaległych opłat za przesył gazu przez Polskę w latach 2006-2009 przez Gazprom. Warto przypomnieć, że to właśnie w dniu podpisania nowej umowy gazowej z Kremlem rozpoczęły się negocjacje w sprawie przejęcia Grupy Lotos. Kolejną kompromitacją Donalda Tuska jest bierność rządu w sprawie zablokowania przez Niemcy i Rosję możliwości rozbudowy portów w Szczecinie i Świnoujściu. Dzisiaj natomiast premier Tusk przygotowuje medialne przedpole do sprzedaży Grupy Lotos wskazanemu przez Kreml rosyjskiemu koncernowi.

Słowa Donalda Tuska o braku ideologicznej przesłanki, by mówić kategorycznie „nie” inwestorowi z Rosji, który chce przejąć kontrolę nad drugą co do wielkości polską rafinerią, trudno interpretować inaczej aniżeli danie zielonego światła dla przejęcia przez Kreml kontroli nad gdańską Grupą Lotos. Polski premier popadł w swego rodzaju propagandową schizofrenię i przestał już kontrolować logikę swoich publicznych wypowiedzi. W tym samym czasie, kiedy uzasadniał sprzedaż Grupy Lotos, która jako jedyna polska spółka naftowa kontrolowana przez Skarb Państwa prowadzi ważne projekty wydobywcze węglowodorów, na konferencji poświęconej wydobyciu gazu łupkowego zapewniał, że priorytetem państwa jest… poszukiwanie surowców energetycznych w Polsce. Reakcja na te słowa była natychmiastowa. „Nie możemy być narodem, który nie ma niczego. Naród, który na własnym terytorium nie ma właściwie żadnych podmiotów gospodarczych jako własnych, jest narodem bardzo słabym. Działanie w kierunku tej słabości jest czymś w najwyższym stopniu nagannym” – tymi słowami prezes PiS Jarosław Kaczyński skomentował plan sprzedaży Grupy Lotos, zapowiadając jednocześnie złożenie wniosku do laski marszałkowskiej o odwołanie Aleksandra Grada z funkcji ministra Skarbu Państwa. Choć w sytuacji, w której zagrożone jest bezpieczeństwo energetyczne Rzeczypospolitej, zmienić należałoby nie ministra Skarbu Państwa, ale prezesa Rady Ministrów. Jednak przy braku większości zdolnej do poparcia wniosku o konstruktywne wotum nieufności jedyną szansą zatrzymania destrukcyjnej dla interesów Polski polityki premiera Tuska będą październikowe wybory parlamentarne. Do tego czasu pozostaje mieć nadzieję, że słuszne pomysły, jak np. Inicjatywa Ustawodawcza PolskiLotos (www.polskilotos.pl), której komitet przygotował obywatelski projekt ustawy o zachowaniu przez państwo polskie większościowego pakietu akcji Grupy Lotos SA i zamierza zbierać podpisy od osób popierających ten projekt, zmobilizują opinię publiczną przeciw niebezpiecznej „budżetowej” wyprzedaży polskich aktywów energetycznych przez koalicję PO – PSL. W innym przypadku gdańszczanie już za kilkanaście miesięcy będą kibicować na nowym stadionie Baltic Arena piłkarzom Lechii Gdańsk grającym z napisem na koszulkach „Gazpromnieft Gdańsk”.

Janusz Kowalski

Autor jest analitykiem ds. bezpieczeństwa energetycznego. W latach 2009-2010 był członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 4 kwietnia 2011, Nr 78 (4009) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110404&typ=my&id=my11.txt