Kościół i umiejętność czytania stanowią wielką pomoc w zmaganiu z siłą mediów elektronicznych oraz ich „potomstwem”
Z prof. Erikiem McLuhanem z Uniwersytetu w Toronto, medioznawcą, synem Marshalla McLuhana, jednego z najwybitniejszych teoretyków społecznego komunikowania i środków przekazu, rozmawia Mariusz Bober
Media elektroniczne zawładnęły rzeczywistością. Na naszych oczach powstaje „globalny tłum” w „globalnej wiosce”?
– Nowo ukształtowana przez media forma jest nazywana „masowym odbiorcą”. Zawiera ona w sobie wszystkie wcześniejsze formy tłumu i masowych zachowań. Jednak „masa” jest funkcją szybkości, nie liczby. Masowy odbiorca, który powstaje z szybkością, z jaką płynie prąd elektryczny, jest obecny wszędzie tam, gdzie docierają media. Może składać się z 10 mln ludzi jednocześnie, z miliona, tysiąca, setki, a nawet 10 osób. To szybkość [sygnału docierającego do odbiorcy – red.] przekształca ludzi w masę. W tej sytuacji wszystkie nasze socjologiczne metody badania masowego odbiorcy, do których przywykliśmy, stają się bezużyteczne. Powstanie globalnej wioski było skutkiem upowszechnienia radia i telegrafu. Odkąd ludzie sami mogą zaobserwować to zjawisko w swoim życiu, przestało być ono niewidoczne i nie ma już formy środowiskowej. Powszechne uświadomienie sobie funkcjonowania globalnej wioski oznacza, że stała się ona obecnie częścią nowego środowiska (albo medium). Ale od nastania ery satelitów, które objęły oddziaływaniem cały świat – jako jego treść – zaczęliśmy żyć już nie w globalnej wiosce, lecz w globalnym teatrze, w którym każdy może być na scenie przez cały czas, w którym nie ma już widzów, tylko sami aktorzy. Dzieje się to niezależnie od tego, w jakim celu są wykorzystywane satelity. Ten jednostronny skutek nowej sytuacji oznacza koniec prywatności.
Skąd bierze się siła nowego rynku mediów?
– Proszę zauważyć, że każda nowa technologia automatycznie zastępuje te, które do tej pory funkcjonowały. Nowa technologia niejako „wchłania” poprzednie, wykorzystując je jako swój element. Ale to również ona przejmuje role, które wcześniej wypełniały jej poprzedniczki. Gdy stare media są wchłaniane przez nowe po raz pierwszy, nagle stają się widoczne dla każdego obserwatora. Jednocześnie nowa forma, ponieważ jest środowiskowa, jest niewidoczna, i to właśnie stanowi źródło jej siły, zdolnej do przekształcania zarówno kultury, jak i społeczeństwa.
Rozwijający się świat mediów staje się coraz bardziej zróżnicowany, do odbiorców trafiają różne wzorce, opinie i informacje. Buduje nową świadomość, nowy styl życia użytkowników mediów. Czy proces ten może być destrukcyjny dla tożsamości osoby?
– Konsekwencje odbioru mediów są różne, w zależności od tego, w jaki sposób je wykorzystujemy. Jednak skutkiem oddziaływania mediów elektronicznych jest rugowanie indywidualnej tożsamości odbiorcy i kierowanie go ku tożsamości zbiorowej. Tożsamość prywatna, czy też indywidualna, jest ugruntowana w indywidualnej niezależności. Jednak im bardziej rośnie uczestnictwo odbiorcy w odbiorze mediów, tym bardziej topnieje jego niezależność. Masa jest (nieświadomie) głęboko zaabsorbowana samą sobą, w sensie swojego istnienia, nie stawania się. Masa nie ma celów ani ambicji, podczas gdy takie właśnie cechy mają jednostki. Te nowe doświadczenia, choć wywołują w ludziach pragnienie powrotu do korzeni oraz wcześniejszych form kultury i tożsamości, stają się jednak elementem tożsamości grupowej. W efekcie ważne staje się nie pytanie „kim jestem”, ale „kim my jesteśmy”. Na płaszczyźnie religijnej ta tęsknota za powrotem do korzeni, od ok. 150 lat przyczynia się do powstawania różnych fundamentalizmów i odradzania się różnych ruchów. Obecnie obserwujemy to zjawisko na przykładzie fali islamskiego fundamentalizmu.
Rozwój nowych mediów, zwłaszcza internetu, wielu ludzi, przedsiębiorców, traktuje jako sposób na dotarcie ze swoimi poglądami, produktami, pomysłami czy usługami na globalny rynek.
– Jednym z pierwszych efektów upowszechnienia komputerów stała się decentralizacja biznesu i powrót do „chałupniczej” działalności. „Małe jest piękne”! Dzięki nowym mediom możesz zaprezentować swój biznes wszędzie, nie musisz wcale zakładać siedziby w mieście, nawet jeśli chcesz prowadzić dużą korporację. Możesz ją również prowadzić niemal z każdego miejsca, z domu, podczas lotu samolotem albo wypoczywając na plaży.
Katolik musi zapytać: czy globalny rynek mediów zagraża naszej formacji chrześcijańskiej?
– Chrześcijaństwo kładzie nacisk na indywidualne zbawienie oraz indywidualną odpowiedzialność za własne czyny. Protestantyzm odrzuca również prymat instytucjonalnego autorytetu i zastępuje go prywatną interpretacją Pisma Świętego. Zaś w naturze masowego odbiorcy, którego doświadczenie świata opiera się na obrazach podsuwanych przez mass media, jest odrzucenie osobistej odpowiedzialności i tęsknota za tożsamością grupową. Znajduje to wyraz we wszystkich współczesnych popularnych formach przekazu, np. portalu społecznościowym Facebook, gdzie jednostka jest określana przez grupę (przyjaciół), których może zebrać. Z powodzeniem te mechanizmy wykorzystuje również nowoczesna reklama. Reklama jakiegoś produktu w konwencji „stylu życia” daje odbiorcy jednocześnie kompletną tożsamość i sposób bycia – fantazję, w której duża liczba ludzi może uczestniczyć tak długo, jak długo każdy z nich cieszy się reklamowanym produktem. Taka „zamknięta grupa” jest o tyle częścią tego świata, o ile jest skupiona np. na Facebooku lub w podobnych formach społecznościowych inicjatyw. Indywidualna tożsamość i odpowiedzialność zostaje „odłożona na bok” wraz z pojawieniem się np. rozwodów bez orzekania o winie albo ubezpieczeń samochodowych niezależnych od odpowiedzialności cywilnej [popularnych m.in. w Kanadzie – red.]. Możemy oczekiwać w najbliższych kilku latach znacznie więcej takich dostosowań w naszej kulturze. Zagrożeniem dla chrześcijan jest to, że dla „nowoczesnego człowieka” w takiej kulturze indywidualna odpowiedzialność i zbawienie tracą swoje znaczenie. Ich miejsce coraz częściej zajmują grupowe modele zachowań. Wielu takich przykładów dostarcza rozprzestrzenianie się różnych kultów, w których religia jest traktowana tak samo jak „kult”, którym otaczają się niektórzy artyści, muzycy i politycy oraz różne osoby publiczne.
Podkreśla Pan, że media elektroniczne odczłowieczają swoich odbiorców, zmuszając ich do nienaturalnego funkcjonowania, np. mentalnego przebywania w tym samym czasie w różnych miejscach. Ale przecież także lektura tekstów pisanych zmuszała czytelników do abstrakcyjnego myślenia i myślowego przenoszenia się w czasie i przestrzeni?
– Media elektroniczne są po prostu najnowszym takim podmiotem na „scenie”, który wywiera dehumanizacyjny wpływ na swoich odbiorców. Te symptomy ujawniły się już wraz z upowszechnieniem telefonów, radia i telewizji. Korzystając z telefonu albo występując w radiu, jesteś w tym samym czasie obecny w więcej niż jednym miejscu. Twoje ciało jest w jednym miejscu, ale ty, jako aktywna inteligencja, jesteś również tam, gdzie cię słychać, podobnie jak twojego rozmówcę. Nadając przez radio, możesz być w setkach, a nawet milionach miejsc naraz. To jeden z największych, niezbadanych wciąż skutków funkcjonowania mediów elektronicznych. Sama treść programu czy rozmowy jest obojętna znaczeniowo dla tego zjawiska. Zaś przekazując treści przez internet, jesteś „obecny” wszędzie tam, gdzie jest on odbierany. Dlatego ten medialny efekt radykalnego (w swojej istocie) oddzielenia umysłu i ciała ma daleko idące konsekwencje dla ciała.
Z drugiej strony tzw. kultura masowa eksploatuje maksymalnie właśnie ciało ludzkie, aby przyciągnąć uwagę masowego odbiorcy…
– Ponieważ żyjemy w trwałym stanie „przepływu” między wcielaniem istnienia, i jego odcieleśnianiem, ciało stało się rodzajem niedokończonej rzeźby, która może być przekształcona, przemodelowana albo zaprogramowana wedle woli. Kontrola urodzeń jest przejawem tego stanu, podobnie jak popularność tzw. dopalaczy. Ciało jest obecnie traktowane jak wytwór dostarczający seksualnej satysfakcji (z wyłączeniem prywatnej odpowiedzialności). Chirurdzy mogą nadać mu nowy kształt, dodać lub usunąć pewne organy itd. To są naprawdę dehumanizujące skutki funkcjonowania nowych mediów. Twierdzenie, że pigułka antykoncepcyjna, liposukcja [odsysanie tłuszczu – red.] albo transplantacja nie są ani dobre, ani złe same w sobie, a ich ocena moralna zależy od tego, w jaki sposób są stosowane, to nie tylko głoszenie nieprawdy, ale również furtka do niewidzenia mediów takimi, jakimi są naprawdę. Takie bezsensowne stwierdzenia mają na celu zrzucenie z wypowiadającego je podmiotu odpowiedzialności za prawdziwe skutki funkcjonowania mediów i ich roli w przekształcaniu kultury i dezorientowaniu wielu ludzi.
Jak więc bronić się przed „pochłonięciem” tożsamości jednostki przez globalny rynek mediów? Podkreśla Pan, że najlepszym rzecznikiem odbiorców mediów jest Kościół katolicki, a sposobem obrony powrót do czytania.
– Cóż, najlepszą ochroną przed mediami jest… wyeliminowanie ich. Następną najlepszą odpowiedzią jest zacząć je intensywnie badać. Powinniśmy oczywiście zacząć takie studia, zanim do mediów zostanie wprowadzona kolejna nowa technologia, abyśmy mogli zdecydować, czy jej chcemy, czy zapoczątkuje ona zmiany w naszym życiu i społeczeństwie, czy też nie. „Nowe” nie zawsze oznacza „dobre dla ciebie”, w przeciwieństwie do tego, co mówią różni doradcy i eksperci PR. Kościół jest dobrym obrońcą tożsamości, ponieważ podkreśla prymat jednostki. Dotąd nie zdawaliśmy sobie sprawy, że indywidualizm jest tyleż efektem ubocznym wprowadzenia alfabetu fonetycznego, co tożsamość grupowa – cechą masowego odbiorcy. Kościół i umiejętność czytania stanowią wielką pomoc w zmaganiu z siłą mediów elektronicznych oraz ich „następców”.
Dziękuję za rozmowę.