Aktualizacja strony została wstrzymana

Kontredanse wokół „żłobu” – Stanisław Michalkiewicz

Szanowni Państwo!

W marcu 1968 roku, podczas tak zwanych „wydarzeń marcowych”, Służba Bezpieczeństwa miała znaleźć w budynku Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie ulotkę zaczynającą się od stwierdzenia, że „reżym komunistyczny w walce o lepszy dostęp do żłobu rozpada się”. Czy Służba Bezpieczeństwa rzeczywiście takie ulotki tam znalazła, czy tylko lubelska prasa otrzymała od bezpieki rozkaz, żeby podać taką informację – to już dzisiaj nieważne.

Jeśli zatem o tym wspominam, to tylko dlatego, że kiedy tylko minęła pierwsza rocznica utworzenia rządu premiera Donalda Tuska, można odnieść wrażenie rozpadania się reżymu. Oczywiście nie jest to żaden reżym komunistyczny; co to, to nie. W końcu jesteśmy już w dziewiętnastym roku od rozpoczęcia sławnej transformacji ustrojowej i dzisiaj żadnych komunistów w Polsce nie ma, a co najwyżej – tylko humaniści. Więc wprawdzie reżym komunistyczny już nie jest, gdzieżby tam, Boże uchowaj, ale przyczyny jego rozpadu mogą być takie same, jak w roku 1968, kiedy, przynajmniej według ulotki, chodziło o lepszy dostęp do „żłobu”.

Coś może być na rzeczy, zwłaszcza, że na świecie szaleje kryzys finansowy. Nas, ma się rozumieć, on nie dotyczy, po pierwsze dlatego, że nasza chata z kraja, a po drugie – i przede wszystkim – że gospodarka nasza zbudowana jest na solidnych fundamentach. Tak zresztą było zawsze, a zwłaszcza w czasach Edwarda Gierka, kiedy Polska była dziesiątą potęgą gospodarczą świata. Oczywiście do czasu, to znaczy – gdzieś do roku 1976, kiedy to pojawiły się kartki na cukier, potem – na mięso, a potem już na wszystko, zaś w sklepach było pod dostatkiem jedynie octu i musztardy.

Więc i teraz kryzys finansowy z pewnością nas ominie, ale „Gazeta Wyborcza” z jakiegoś powodu się niepokoi do tego stopnia, że, zgodnie z leninowskimi wytycznymi o organizatorskiej funkcji prasy, zamieściła apel do prezydenta, żeby jak najszybciej podpisał ustawę zwiększającą państwowe gwarancje depozytów bankowych do kwoty 50 tysięcy euro. Kryzys finansowy, ma się rozumieć, nas nie dotknie w żadnym wypadku, ale co to komu szkodzi wprowadzić taką ustawę? Wprawdzie większe oszczędności ma w Polsce tylko około 10 procent gospodarstw domowych, podczas kiedy 60 procent nie ma żadnych oszczędności, ale jestem pewien, że redaktorzy „Gazety Wyborczej”, a zwłaszcza ścisłe kierownictwo, jakieś oszczędności ma, więc nic dziwnego, że się niecierpliwi. W takiej Ameryce dawny współpracownik banku Goldmann & Sachs, zatrudniony w administracji prezydenta Busha na stanowisku sekretarza skarbu, natychmiast załatwił dla banków 700 miliardów dolarów z podatkowych pieniędzy. Wiadomo przecież, że zwykłym podatnikom pieniądze nie sa potrzebne i tylko psują im charakter, natomiast starsi i mądrzejsi zawsze zrobią z nich odpowiedni użytek. Trzeba tylko przeborować sobie dostęp do niewyczerpanego rezerwuaru, jaki stanowią publiczne pieniądze, popularnie zwane „żłobem”. Stąd też zapobiegliwość wokół ustaw, ot tak, na wszelki wypadek, bo przecież kryzys, wiadomo – Polski na pewno nie dotknie.

Skoro zatem już wiemy, że „żłób” nadal istnieje, to łatwiej nam zrozumieć, skąd, tzn. – na jakim tle mogły wystąpić objawy rozpadania się reżymu. Mówię zwłaszcza o przesłuchaniu, jakiemu został poddany minister Drzewiecki przez funkcjonariuszy TVN, panów Morozowskiego i Sekielskiego z powodu incydentu z żoną na dalekiej Florydzie. Mógłby ktoś zapytać, dlaczego to funkcjonariusze TVN tak się interesują cudzymi żonami, ale to pytanie zupełnie bez sensu, bo nie o żonę tu przecież chodzi, tylko o ministra Drzewieckiego – tego samego, który próbował się szarogęsić w Polskim Związku Piłki Nożnej. Nic mu się, ma się rozumieć, nie udało, ale najwidoczniej ktoś musiał z tego tytułu powziąć do niego śmiertelną urazę. Jak pisze Adam Mickiewicz w słynnej balladzie „Pani Twardowska”: „ale zemsta, choć leniwa, nagnała cię w nasze sieci!” – i oto zobaczyliśmy ministra Drzewieckiego, jak w ogniu krzyżowych pytań funkcjonariuszy TVN występują na niego siódme poty.

Ale samym „żłobem” trudno byłoby nam to wytłumaczyć i dopiero deklaracja szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, pana Stasiaka, rzuca na tę kwestię pełnię światła. Pan minister Stasiak twierdzi mianowicie, że coraz większą rolę w naszym życiu publicznym zaczynają znów odgrywać dawni bezpieczniacy. Jestem przekonany, że to prawda, bo z racji kierowania Biurem Bezpieczeństwa Narodowego pan minister Stasiak coś tam przecież musi wiedzieć. Inna sprawa, że zauważył to dopiero teraz, a nawet i teraz twierdzi, że bezpieczniacy dopiero zaczynają odgrywać decydującą rolę w naszym życiu publicznym.

Tymczasem warto przypomnieć, że w drugiej połowie lat 80-tych prawdziwym hegemonem na polskiej scenie politycznej był komunistyczny wywiad wojskowy, który dla jego powiązań z wywiadem sowieckim nazywam z rosyjska „razwiedką”. Ta razwiedka przygotowała sławną transformację ustrojową, eliminując z tak zwanych struktur podziemnych osoby mniej zaufane, a osoby zaufane zapraszając do rozmów przy „okrągłym stole”, którego „gospodarzem” był – jak pamiętamy – „człowiek honoru”, czyli generał Czesław Kiszczak – w razwiedce chyba od urodzenia. Oczywiście dla niepoznaki doproszono tam również trochę tak zwanych „pożytecznych idiotów”, ale przecież to nie oni decydowali o kształcie transformacji ustrojowej.

W ten sposób została ukształtowana nasza młoda demokracja, w ramach której kluczowe z punktu widzenia życia publicznego miejsca zostały obsadzone przez razwiedkę, albo jej konfidentów, którzy utrzymywani są w dyscyplinie za pomocą kompromitujących dokumentów, zachowanych przez oficerów prowadzących. Rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych, które, mówiąc nawiasem, przetrwały w stanie nienaruszonym całą transformację ustrojową aż do września 2006 roku, niewiele, albo nawet nic tu nie zmieniło. Mogliśmy się bowiem przekonać na własne oczy, że ta rzekoma nieobecność jest tylko wyższą formą obecności – kiedy to minister Janusz Kaczmarek, odgrywający dzisiaj rolę męczennika, galopował w środku nocy do hotelu Marriott w Warszawie, by złożyć meldunek sytuacyjny swojemu prawdziwemu zwierzchnikowi.

Cóż zatem oznaczają te spektakularne objawy rozpadania się reżymu? Najwyraźniej razwiedka, czyli prawdziwa władza, daje wyraz swemu zniecierpliwieniu niemrawością swoich figurantów, porobionych państwowymi dygnitarzami. Może to być albo pierwsze poważne ostrzeżenie, albo nawet – zapowiedź decydującego ciosu. Ta druga możliwość wchodziłaby w grę, gdyby razwiedka miała już przygotowana polityczna alternatywę dla Platformy Obywatelskiej. Jak dotąd nic na to jednak nie wskazuje, więc te spektakularne objawy mogą stanowić pierwsze poważne ostrzeżenie dla rządu premiera Tuska, żeby w pierwszą rocznicę swego powstania przypomniał sobie, skąd wyrastają mu nogi.

Mówił Stanisław Michalkiewicz


Stanisław Michalkiewicz

Felieton  ·  Radio Maryja  ·  2008-11-20  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.

Tu znajdziesz komentarze w plikach mp3 – do wysłuchania lub ściągnięcia.


Za: michalkiewicz.pl


Skip to content