Aktualizacja strony została wstrzymana

Niemieckie obozy bez „pl”

Minister kultury Bogdan Zdrojewski zwrócił się do dyrektorów muzeów położonych na terenie byłych niemieckich obozów koncentracyjnych o usunięcie z adresów ich stron internetowych końcówek „pl”. Domenę „pl” zamieniło na „eu” na razie tylko muzeum na Majdanku w Lublinie.

Resortowi kultury podlegają tylko trzy muzea: Auschwitz-Birkenau, Stutthof i Majdanek. Inne dawne niemieckie obozy zagłady podlegają marszałkom województw i Bogdan Zdrojewski do nich także skierował swój apel. Jednocześnie mają być używane niemieckie, a nie polskie nazwy obozów. Ministrowi chodzi o to, aby w ten sposób unikać „mylnego skojarzenia” i aby nie nazywano już byłych obozów koncentracyjnych, leżących na terenie Polski, „polskimi”, jak to się wciąż w zachodnich mediach zdarza.

Inicjatywę polskiego ministra zauważyły niemieckie i austriackie agencje prasowe oraz gazety i stacje telewizyjne. Dziennikarze cytują zwłaszcza te słowa Zdrojewskiego, gdy minister mówił, że końcówka „pl” może wprowadzać w błąd i mylnie kojarzyć się z „polskim rodowodem takich miejsc”. Zainteresowanie niemieckojęzycznych mediów tym tematem jest rzeczywiście duże, szkoda tylko, że te same gazety oraz stacje radiowe i telewizyjne ani razu w przeszłości nie reagowały, gdy ich niemieccy koledzy pisali o „polskich obozach zagłady lub polskich obozach koncentracyjnych”, lub nawet same wypisywały takie fałszerstwa. Znamienne są w tym kontekście komentarze internautów, którzy kpią, że jest to niepotrzebna inicjatywa i „dzielenie włosa na czworo”. Tymczasem polskie władze powinny podejmować jak najwięcej działań, aby walczyć z zakłamywaniem historii II wojny światowej. Wystarczy przypomnieć, że kilka dni temu „Nasz Dziennik” informował, iż na stronach internetowych rozgłośni Deutschlandradio – publicznej niemieckiej rozgłośni radiowej, pojawiło się określenie o „polskim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau” i na dodatek było umieszczone w internecie przez kilka dni, aż do momentu interwencji polskiej ambasady w Berlinie. Z kolei na stronie dziennika „Rhein Zeitung” określenie „polski obóz koncentracyjny” znajduje się do dzisiaj.

Gdyby takie przypadki były sporadyczne, można by je zrzucić na karb historycznej ignorancji autorów tych informacji. Jednak działania Niemców są przemyślane i można je traktować jako element niemieckiej polityki historycznej, która polega na pomniejszaniu odpowiedzialności Niemców za zbrodnie dokonane przez nich w w czasie ostatniej wojny. Jednocześnie o rzekomy współudział w zbrodniach oskarża się m.in. Polaków, pisząc o „polskich obozach koncentracyjnych”, co dla wielu zachodnich czytelników jest tożsame z tym, że takie obozy zakładali z własnej woli i inicjatywy sami Polacy albo co najmniej współpracowali w tym dziele z Niemcami.

Waldemar Maszewski

KOMENTARZ BIBUŁY: Minister Zdrojewski widać lubi taniec: krok w przód-krok w tył-obrót. Raz kompromituje się nominując Żydówkę z Izraela jako przedstawicielkę Polski na festiwalu sztuki w Wenecji, a teraz wychodzi z całkiem rozsądną propozycją zastąpienia internetowej domeny (TLD) – wyznaczonej dla Polski jako pl – inną końcówką, np. „eu” (a powinien rozpatrzyć lepsze rozwiązanie – końcówkę „org”), dla stron internetowych ukazujących niemieckie obozy ulokowane w okupowanej Polsce. Oczywiście działanie to nie powinno zastąpić prawdziwej, stałej i intensywnej walki z antypolonizmem, bowiem z tym zjawiskiem nie za bardzo sobie jego ministerstwo radzi.

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 3 lutego 2011, Nr 27 (3958) |http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110203&typ=po&id=po05.txt

Skip to content