Aktualizacja strony została wstrzymana

Sojusz egzotyczny – Romuald Szeremietiew

Na szczycie NATO w Lizbonie (19-20 listopada 2010) przyjęto nową koncepcję strategiczną. Polskie czynniki rządowe z zadowoleniem podkreślały, że potwierdzono obowiązywanie art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego gwarantującego Polsce pomoc w razie zagrożenia agresją. We wrześniu 1939 r. Polska musiała samotnie odpierać agresorów. Pomocy ze strony sojuszników nie otrzymała. Stanisław Cat-Mackiewicz twierdził, że Polska zawarła z Francją i Anglią bezwartościowe „sojusze egzotyczne”. Współczesna Polska także potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. Politycy zapewniają nas, że inaczej niż w 1939 r., jesteśmy dziś dzięki NATO bezpieczni. Min. ON Bogdan Klich zapewnia: „Czujemy się bezpieczni jako stabilny członek stabilnego Sojuszu, dysponujący też własnym potencjałem wojskowym”.

Wspomniany art. 5 mówi, że napaść na jednego z członków NATO będzie traktowana jak napaść na wszystkich. W takiej sytuacji państwo członkowskie NATO jest zobowiązane udzielić „pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej”. Z treści artykułu wynika, że w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa Polski wsparcie ewentualnej polskiej obrony wojskiem nie jest automatyczne. Państwa NATO będą bowiem podejmować działanie jakie uznają za konieczne.

W lutym 1921 r. po wizycie Marszałka Józefa Piłsudskiego w Paryżu przedstawiciele rządów Polski i Francji podpisali umowę polityczną oraz powiązaną z nią konwencję wojskową. W umowie stwierdzano, że gdyby oba państwa lub jedno z nich zostało zaatakowane wówczas oba rządy porozumieją się celem obrony ich terytoriów i ochrony interesów. To ogólne stwierdzenie sprecyzowano w tajnej konwencji wojskowej. Wskazywano w niej jako przeciwnika Niemcy i zobowiązywano się do natychmiastowych wspólnych działań, gdyby „wystąpiło niebezpieczeństwo wojny przeciwko jednemu z zainteresowanych krajów”, tj. Francji lub Polski. Konwencja opisała dokładnie współpracę wojskową obu krajów, a Polska zobowiązała do utrzymywania dużej armii (30 dywizji piechoty, 9 brygad kawalerii), do stworzenia przemysłu obronnego i opracowania planów wspólnych działań w przypadku wojny. W oparciu o te zapisy w maju 1939 r. dowództwa wojskowe Polski i Francji uzgodniły harmonogram działań w razie wybuchu wojny z Niemcami. W protokole podpisanym przez szefa Sztabu Generalnego Francuskiej Obrony Narodowej gen. Gamelin i ministra spraw wojskowych gen. Kasprzyckiego, przedstawiciela Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych Polski ustalono:

  1. w przypadku agresji Niemiec przeciwko Polsce lub niemieckiej próby zajęcia Gdańska „armia francuska rozpocznie automatycznie działania”;
  2. natychmiast podejmie akcję bojowe lotnictwo francuskie;
  3. trzeciego dnia od rozpoczęcia mobilizacji wojska lądowe podejmą ograniczone działania zaczepne;
  4. natomiast piętnastego dnia mobilizacji nastąpi ofensywa siłami głównymi armii francuskiej.

Polskie wojsko miało wytrwać w obronie do decydującej dla losów wojny ofensywy sojusznika. Władze RP miały więc prawo uważać, że dysponują wartościowym układem sojuszniczym, a polskie dowództwo przygotowało plany wspólnych działań z sojusznikami.

Drugim potężnym sojusznikiem Polski w 1939 r. było ówczesne supermocarstwo imperium brytyjskie. W dwa dni po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow, 25 sierpnia 1939, Polska zawarła układ o wzajemnej pomocy z Anglią.  Strony układu zobowiązywały się do udzielenia sobie natychmiastowej pomocy w razie agresji innego państwa.  W tajnym protokole do układu precyzowano, że agresorem mogą być Niemcy. Ustalono, że wspólne działania stron mają zagwarantować bezpieczeństwo także Belgii, Holandii, Litwie, Łotwie i Estonii. Określono też relacje z Rumunią, sojuszniczką Polski, której  Anglia udzieliła gwarancji bezpieczeństwa. W trakcie rozmów sztabowych wojskowi polscy i brytyjscy dokonali wymiany informacji, w tym o brytyjskiej pomocy dla Francji i ustalili formy współdziałania sił powietrznych obu państw.

Porównując treść natowskiego art. 5 z zapisami sojuszniczymi polsko-francuskimi i polsko-brytyjskimi z 1939 r. można stwierdzić, że te drugie cechuje większa konkretność.  Trudno w nich dostrzec jakaś „egzotykę”. A mimo to zapowiedzianej ofensywy francuskiej nie było.

W dniu 12 września 1939 odbyła się w Abbeville brytyjsko-francuska konferencja, na której zdecydowano o wstrzymaniu ofensywy na Niemcy. Historycy polscy na ogół jednoznacznie oceniają, że sojusznicy tym samym zdradzili Polskę. Po zapoznaniu się ze stenogramami konferencji można jednak wyciągnąć odmienne wnioski. Gen. Gamelin zaproponował, aby planowaną ofensywę wstrzymać na kilka dni. Nie było mowo o zaniechaniu działań. Francuski wojskowy wskazywał, że istnieje konieczność zgromadzenia większej ilości ciężkiej artylerii. Zapewnił, że siły francuskie będą gotowe do ofensywy 21 września. Zaakceptowano propozycje gen. Gamelina. Szef Sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacław Stachiewicz wspomina: „W dn. 16 września szef francuskiej misji, gen. Faury oświadczył mi, że wysłał do swych władz raport, w którym stwierdził że sytuacja na froncie naszym ulega poprawie i że o ile będziemy mieli kilka dni czasu na przeprowadzenie wydanych zarządzeń to potrafimy się utrzymać w Małopolscy wschodniej i skupić tam znaczniejsze siły, co stworzy nam nowe możliwości działania. Równocześnie jednak podał mi do wiadomości, że otrzymał zawiadomienie, iż rozpoczęcie ofensywy na zachodzie ulegnie kilkudniowej zwłoce (na 20 dzień mobilizacji tj. 21 września) gdyż przygotowania nie zostały jeszcze zakończone.” (W. Stachiewicz, „Pisma. Tom II, Rok 1939”, Instytut Literacki Paryż 1979, s. 193.)

W dniu 17 września 1939 sytuacja uległa radykalnej zmianie. Do Hitlera dołączył Stalin i wojska sowieckie zalały wschodnie tereny Polski uniemożliwiając Polakom walkę z Niemcami. Nie ustalimy, czy 21 września Polska doczekałby się ofensywy sojuszników na zachodzie. Można jednak zastanawiać się, co należało zrobić, aby wypadki potoczyły się inaczej.

Stalin dążył do wybuchu wojny w Europie. Miała to jednak być wojna między „imperialistami”. Związek Sowiecki zamierzał wkroczyć do działań dopiero po wykrwawieniu się walczących stron, aby skomunizować jak największą część spustoszonego wojną kontynentu. Stalin był bardzo nieufny podejrzewając Zachód, że chce wciągnąć go do wojny i zniszczyć ZSRR. Ale chciał też likwidacji Polski i liczył na zdobycze terytorialne dzięki sojuszowi z Hitlerem. Obawiał się jednak, że w razie szybkiej przegranej Hitlera spadnie na Sowiety odwetowe uderzenie z zachodu. Obserwował uważnie bieg wypadków. Charakterystyczne, że nie zdecydował się na uruchomienie działań przeciwko Polsce w pierwszym ustalonym terminie, w nocy z 12 na 13 września 1939.  Nie był pewien, czy Hitler wygrywa.

Gdyby więc polskie dowództwo przyjęło wariant obrony stacjonarny (tzw. obozy warowne), a nie manewrowy (oddawać teren zyskując czas), to być może efekt byłby lepszy. Taki wariant obrony wymagał jednak innej struktury armii. Powinien był w niej dominować komponent terytorialny (Obrona Narodowa), a nie uderzeniowe wojska operacyjne. W starciu z niemieckimi wojskami pancernymi i motorowymi można było bronić się skutecznie w rejonach zurbanizowanych i trudno dostępnych (lasy, wzniesienia, rzeki). Dobrze przygotowana obrona miast sprawiłaby, że Niemcy nie mogliby ich zająć przez wiele dni (Warszawa broniła się od 8 do 28 września). Tę obronę mogłyby wesprzeć zorganizowane wcześniej i podjęte na szeroką skalę działania nieregularne (partyzanckie) na terenach zajętych przez Niemców. Siły niemieckie ugrzęzłyby w walkach i nie miałyby spektakularnych sukcesów w zajmowaniu polskiego terytorium. A Stalin czekałby na oznaki wyraźnego niemieckiego zwycięstwa. To dawałoby Polsce szanse dotrwania do 21 września.

W latach dwudziestych Paryż uważał, że utrzyma Niemcy w ryzach wojskami operacyjnymi. Dlatego oczekiwano od sojuszniczej Polski, że będzie miała przydatne Francji wojska operacyjne. Władze polskie zdając sobie sprawę z wagi sojuszu z Francją w razie konfliktu z Niemcami dały sobie narzucić potrzebny Francuzom model armii. Później Francja zmieniła politykę wobec Niemiec, a Polska pozostała z armią z dominującym komponentem operacyjnym. W efekcie dysponując takimi wojskami polskie dowództwo przygotowało plan działań manewrowych. Tymczasem manewr wykonywany nogami piechurów i koni musiał zawieść w starciu z przeciwnikiem dysponującym silnym lotnictwem i czołgami.

To doświadczenie trzeba odnieść do współczesności. Ponownie w Polsce stworzono siły zbrojne pod oczekiwania sojuszników. Znowu uważa się, że sojusznicy zagwarantują Polsce bezpieczeństwo. Ponownie zakłada się, że w obronie Polski wezmą udział wojska sojusznicze. Zanim jednak one dotrą do Polski znowu trzeba będzie samotnie wytrwać w obronie. Na szczęście nie grozi dziś Polsce „nóż w plecy” – sąsiad na zachodzie jest członkiem NATO.  Biorąc jednak pod uwagę mizerny polski „potencjał własny” można założyć, że pierwszą linią obrony NATO od strony wschodniej może być rzeka Odra.

Czy bezbronność Polski może sprawić, że natowskie gwarancje bezpieczeństwa będą równie egzotyczne jak sojusze z 1939 ?

Romuald Szeremietiew

Za: Blog Romualda Szeremietiewa | http://szeremietiew.blox.pl/2010/12/Sojusz-egzotyczny.html

Skip to content