Aktualizacja strony została wstrzymana

Nie idźcie tą drogą! – Tomasz Terlikowski

Scena polityczna została już na trwale podzielona. Udało się zepchnąć część Polaków do narożnika „oszołomstwa”, Polski B, faszyzmu. A teraz próbuje się – przy pomocy niekiedy bardzo zasłużonych księży – dokonać podobnego podziału w Kościele. Na to zaś nie może być zgody.

Zaczyna się robić naprawdę niebezpiecznie. Polaków podzielono już na trwale wedle kryteriów politycznych. Jesteś za konserwatywną prawicą, bronisz (nie zawsze, ale od czasu do czasu) Prawa i Sprawiedliwości, bliskie ci były ideały IV RP – znaczy należysz do tej gorszej Polski, od której trzeba się odciąć, za którą trzeba się wstydzić. Teraz zaś próbuje się dokonać podobnego podziału w Kościele, wskazując, kto i na jakie tematy ma prawo głosić kazania, a kto powinien zostać zepchnięty do podziemia, komu głos powinien zostać odebrany. Jakie poglądy polityczne są w Kościele nie tylko dopuszczalne, ale i wspierane, a które powinny zostać natychmiast zakazane i potępione.

Tym razem nie chodzi tylko o wypchnięcie Radia Maryja poza nawias, ale o coś jeszcze groźniejszego. Próbuje się doprowadzić do trwałego sojuszu Kościoła z platformerską władzą. To, co opłacalne dla PO ma być zatem dopuszczalne dla Kościoła, a co Platformie się nie opłaca powinno być w Kościele zakazane. I nie jest to przesada. Ksiądz Sławomir Źarski nie został biskupem i przeniesiono go do rezerwy kadrowej,  bo wygłosił normalne, wcale nie polityczne, a moralne kazanie, które jednak dotknęło prezydenckiego sumienia. Prezydent poczuł wyrzuty sumienia, więc żeby je zagłuszyć usunął niewygodnego kaznodzieję. Gdy inny kapłan przypomniał o zasadach, wziął w obronę prześladowanych za wolność słowa, natychmiast inny kapłan (zasłużony) przerwał mu kazanie. A arcybiskup zdecydował się bronić tego, które zakłócił normalny przebieg Mszy świętej.

I niestety wiele wskazuje na to, że będzie tylko gorzej. „Liberalna” część duchowieństwa (trzeba mieć świadomość, że zdecydowanie mniejsza) zdecydowała się bowiem na przejście do kontrataku. A wiedząc, że nie ma poparcia ani wśród większości duchownych (w tym biskupów), ani wśród najbardziej zaangażowanych wiernych – postanowiła wykorzystać do walki o „swoje” liberalne media. Metodą tej walki ma być uznanie poglądów części (większej) wiernych i duchownych za niechrześcijańskie, pogańskie, nieodpowiednie. I tak się jakoś będzie przypadkowo składać, że to, co pogańskie, zawsze będzie utożsamiane z tym, co nieplatformerskie, niewystarczająco oddane władzy, budzące wyrzuty sumienia prezydenta, premiera czy innych polityków.

Jeśli ten proces im się uda, to – i trzeba mieć tego pełną świadomość – wcale nie przyciągnie to „otwartych” do Kościoła. Im Kościół nie jest potrzebny, oni mają swoich medialnych „papieży”, a księża są im potrzebni wyłącznie po to, by potwierdzali ich zachowania. Nie pozyskując jednak nowych straci się zaangażowanie innych. A do tego Kościół (w znaczeniu instytucjonalnym) stanie się solą, która utraciła smak. A przecież katolicyzm tym zawsze odróżniał się od prawosławia i protestantyzmu, że miał odwagę napominać władców. W Polsce św. Stanisław oddał za to życie. Teraz współczesnym św. Stanisławom usta zamykają już nie władcy, ale inni duchowni. A to może prowadzić tylko do upadku autorytetu Kościoła. Ten bowiem buduje się na prawdzie, a nie na pochwałach polityków czy dziennikarzy.

Tomasz P. Terlikowski

Za: Fronda.pl | http://www.fronda.pl/news/czytaj/terlikowski_nie_idzcie_ta_droga | Terlikowski: Nie idźcie tÄ… drogÄ…!

Skip to content