W waszyngtońskim szpitalu zmarł w wieku 69 lat Richard Holbrook, który „przez ponad 50 lat pracował w amerykańskiej dyplomacji. Był głównym architektem układu z Dayton, który w 1995 roku zakończył wojnę w Bośni. Był przedstawicielem USA przy ONZ oraz ambasadorem w Berlinie. Jako zastępca sekretarza stanu nadzorował proces rozszerzania NATO. Barack Obama mianował go swoim wysłannikiem do Afganistanu i Pakistanu.”
Te i inne fakty podawane są dzisiaj w światowych serwisach informacyjnych, a powtarzane bezkrytycznie – niekiedy słowo w słowo – przez polskie publikatory (jak informacja zacytowania powyżej, zaczerpnięta z Polskiego Radia). Jednak podczas całej działalności Holbrooka jako „amerykańskiego dyplomaty” ani razu nie padały słowa prawdy o jego pochodzeniu ergo wiążącym się z tym duchowym przywiązaniu do swojego dziedzictwa. A o szczegółach dowiadujemy się dopiero w chwili śmierci, i tylko z najbardziej koszernych źródeł. Oto jak pisze izraelski portal ArutzSheva-Israel National News [1]: Richard Holbrook „urodził się z matki pochodzącej z rodziny żydowskiej”, oraz że Holbrook „dorastał jako ateista, ale jako idealista” – cokolwiek ma ta, niby wykluczająca się zbitka, znaczyć. Oczywiście o pochodzeniu tego „amerykańskiego dyplomaty”, który już jako 19-latek rozpoczął „pracę w amerykańskiej dyplomacji”, a później wsławił się również i tym, że publicznie oskarżał amerykański Departament Stanu o „antysemityzm” oraz wspierał w wielu inicjatywach państwo Izrael – zarówno „niezależna” encyklopedia internetowaWikipedia, jak i inne źródła nie wspominają.
Ciekawe spostrzeżenie o Holbrooku przywołuje w dniu śmierci na swoim blogu Leszek Miller, b. premier RP. Pisze on, że Richard Holbrook
„w początkach lutego 1996 roku jako specjalny przedstawiciel prezydenta Clintona przyleciał do Warszawy na czele niewielkiej grupy, w której był m.in. późniejszy ambasador USA w RP Daniel Freed. Przyjazd Amerykanów był spowodowany „aferą Olina”, która poza fatalnym wpływem na politykę wewnętrzną podważała przekonanie o przydatności Polski w euroatlantyckiej wspólnocie. Przeciwnicy polskiego członkostwa w USA nie zamierzali tracić takiej okazji. Natychmiast rozległy się głosy, o zagrożeniu infiltracją KGB we wschodniej Europie. To robiło wrażenie i administracja Clintona musiała mieć pewność, z kim i z czym ma do czynienia.
Przez kilka dni grupa Holbrooka odbywała rozmowy z przedstawicielami polskiego rządu i opozycji, służb specjalnych, a także personelem ambasady Stanów Zjednoczonych. Korzystała także z ocen wypracowanych przez olbrzymi potencjał polityczno – wywiadowczy USA.
7 lutego 1996 roku odbyło się w rezydencji ambasadora Reya pożegnalne przyjęcie. Między jednym toastem, a drugim zwróciłem się do głównego gościa.
– Z jakimi wrażeniami pan wyjeżdża? Czy to, co się dzieje w Polsce może mieć wpływ na nasze dwustronne stosunki i przyjęcie do NATO?
– Panie Miller ta cała afera to jest bullshit – odpowiedział pogodnie Holbrook.
Amerykanie wyjeżdżali z Polski uspokojeni. Oskarżenia premiera Oleksego o szpiegostwo były dęte, a mechanizmy młodej demokracji działały sprawnie i nie były zagrożone. Polska mogła kontynuować swoje starania o wejście do NATO.” [2]
Chciałoby się zapytać: ilu jeszcze takich „amerykańskich dyplomatów” i różnego rodzaju oficjeli najwyższego szczebla kryją w sobie amerykańskie – bądźmy szczerzy: nie tylko amerykańskie – urzędy? Jak długo jeszcze społeczeństawa mają żyć w nieświadomości o korzeniach etnicznych, duchowym przywiązaniu i innych elementach wpływających na całą działalność polityczno-społeczną, osób sprawujących najwyższe funkcje?
1. Holbrooke Dies at 69, Exposed State Dept. Anti-Semitism – IsraelNationalNews
2. Blog Leszka Millera