Aktualizacja strony została wstrzymana

Archeologia śmierci – wywiad z Piotrem Pałysem o pracach archelogów w miejscu katastrofy w Smoleńsku

Z Piotrem Pałysem, z Mazowieckiego Stowarzyszenia Historycznego „Exploratorzy.pl„, rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

Członkowie Mazowieckiego Stowarzyszenia Historycznego „Exploratorzy.pl” to nie tylko pasjonaci, ale także specjaliści od poszukiwań za pomocą wykrywaczy metali. Jak Pan ocenia efekty prac polskiej misji archeologicznej w Smoleńsku?


Archeologii smoleńskiej nie można nazwać przedsięwzięciem polskim. Przecież prace naszych archeologów i wolontariuszy prowadzone były na potrzeby rosyjskiej, a nie polskiej prokuratury, czyli każde znalezisko będące nie tylko pewnego rodzaju relikwią narodową, ale także dowodem w śledztwie mającym ustalić przyczyny katastrofy, było od razu oddawane Rosjanom. A jak wygląda rzetelność i chęć wyjaśnienia przyczyn katastrofy przez Rosjan, wszyscy widzieliśmy chociażby wtedy, gdy pocięto na części samolot. Dobrze, że archeolodzy pracowali pod wodzą bardzo doświadczonego prof. Andrzeja Buko. Ta formuła działania była na pewno lepsza niż nic. Ostatecznie trzeba pamiętać, że zachodni naukowcy badali kiedyś mózg Lenina na zlecenie sowieckiego instytutu i wykradli przy okazji parę plastrów tej mózgownicy, co pozwoliło na udokumentowanie zniszczenia organizmu przez kiłę i następnie przemycili te dowody na Zachód. Może teraz okruchy prawdy również do nas dotrą… Niemniej rola archeologów została zniwelowana przez Rosjan. Prof. Buko przyznał, że na miejscu katastrofy warstwy zostały przemieszczone podczas usuwania samolotu, a więc obecna lokalizacja przedmiotów jest już przypadkowa. Pozostaje pytanie, czy ślady zatarto przez głupotę, czy celowo?

Media jednak z dużym entuzjazmem odnosiły się do pracy polskich archeologów na miejscu katastrofy Tu-154M.

To bezrefleksyjna euforia. Uznano za sukces to, że archeolodzy odnaleźli najprawdopodobniej ludzkie kości. Co z tego, skoro jeszcze 23 września uczestnicy X Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego również przywieźli z miejsca katastrofy ludzkie szczątki. Znaleźli je bez żadnych przyrządów, eksploracji, poszukiwań. Tam po prostu po katastrofie nie tylko nie wyzbierano większości części samolotu, ale także pozostawiono kawałki ciał ofiar. Pani minister zdrowia Ewa Kopacz najwyraźniej mijała się z prawdą, informując Polaków o tym, że przesiano każde ziarnko piasku. Wszystkie przedmioty, o których piszą media, to znaleziska powierzchniowe. Przez ponad pół roku nikt się tym nie interesował! Zbierano tylko to, co było widoczne gołym okiem. Teraz wystarczy wyobrazić sobie, jakie znaczenie dla bezpieczeństwa państwa może mieć odnalezienie np. karty SIM czy kości pamięci z pen drive’a którejś z ofiar. Takie obiekty jak łuski, elementy elektroniczne czy różnego rodzaju nośniki pamięci nawet przy założeniu złej woli i tuszowania śledztwa ze strony Rosjan nadal mogą leżeć w smoleńskiej ziemi, a polskie władze nie robią nic, aby wejść w ich posiadanie. Przypomnę raz jeszcze, że przy obecnej formule prawnej np. takie dane na nośniku elektronicznym, jeżeli zostały odnalezione przez archeologów, to trafiły od razu w ręce Rosjan, czyli FSB. Ciekawe, co na to polskie służby specjalne?

Czemu misja archeologiczna, chociaż wpisana w śledztwo rosyjskie, doszła do skutku dopiero teraz?


Kiedy w maju pojawiła się informacja o pomyśle rządu na wysłanie misji archeologicznej rzecznik prasowy UMCS, pani Katarzyna Mieczkowska-Czernik poinformowała, zresztą właśnie „Naszą Polskę”, że z uczelni pojedzie tylko jeden pracownik naukowy pracujący dla PAN i że pomysł zabezpieczenia i zbadania miejsca katastrofy został zgłoszony przez archeologów tuż po katastrofie. Tak, podkreślam, tuż po katastrofie. A więc strona polska przez dokładnie miesiąc nic nie zrobiła z propozycją zabezpieczenia miejsca przez specjalistów. Następnie przez pół roku wejście polskich naukowców blokowała strona rosyjska. Obecnie pracowali oni na rzecz śledztwa rosyjskiego, a panowie Tusk i Komorowski dalej z uporem maniaka przekonują, że współpraca polsko-rosyjska jest bardzo serdeczna i efektywna (co więcej, Rosjanie zostali nagrodzeni przez polskie władze za swą pomoc i to dwukrotnie).

Wasze Stowarzyszenie zajmuje się upamiętnianiem miejsc tragedii narodowych, jednak zupełnie innych niż to w Smoleńsku.


Pasjonuje nas historia. Zainteresowaliśmy właśnie red. Adama Sikorskiego z programu „Było… nie minęło”, aby przejrzał unikatową dokumentacją przygotowaną przez Mazowieckie Stowarzyszenie Historyczne „Exploratorzy.pl”, dotyczącą masowych pochowków polskich powstańców listopadowych poległych w lutym 1831 r. w Olszynce Grochowskiej. Mamy nadzieję, że powstanie tam ścieżka pamięci i zostanie przeprowadzona ekshumacja. Nota bene, według naszych ustaleń jedyny pomnik w Olszynce Grochowskiej ustawiony jest na mogile carskich żołnierzy, a nie – jak dotąd myślano – polskich.

Czy jest wola polityczna, by zrealizować ten projekt?

W PRL Olszynka była celowo zapomniana i marginalizowana, a dziś Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, honoruje zabitych pod Ossowem bolszewików, a kierowana przez niego instytucja, skompromitowała się przy sprawie odkrytej właśnie masowej mogiły 56 powstańców listopadowych w Kopnej Górze, stwierdzając, że pojedyncze pochówki powstańców byłyby za drogie, a poza tym kości są przemieszane. Jednak archeolodzy i patomorfolodzy oddzielili ponad 50 szkieletów, a więc Rada kłamie albo brak jej kompetencji.

Wywiad ukazał się w tygodniku 'Nasza Polska’ nr 49 (788) z 7 grudnia 2010r.

Za: Nasza Polska | http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/42-gowne/1796-qnpq-nr-49-wywiad-z-piotrem-paysem-z-mshe-qarcheologia-mierciq | "NP" nr 49 Wywiad z Piotrem Pałysem z MSHE: "Archeologia śmierci"

Skip to content