Aktualizacja strony została wstrzymana

ZUS, czyli piramida finansowa – Wojciech Jan Rudny

Kto i kogo wsadzi za kratki za ten trwający już dziesiątki lat szwindel, za którym stoją nie jacyś oszuści w rodzaju Karola Ponziego i Bernarda Madoffa, ale nasze kolejne ekipy rządowe i ZUS? W tym kontekście eutanazja, która wciąż budzi tyle kontrowersji, będzie chyba najlepszym rozwiązaniem. Dla tych oczywiście, którzy już dziś nie myślą o innym zabezpieczeniu na starość jak tylko o tym, które obiecuje nam rząd i ZUS.

Rządowe ubezpieczenie nazywane ubezpieczeniem społecznym w przeciwieństwie do ubezpieczeń oferowanych przez prywatne firmy ubezpieczeniowe nie opiera się na skrupulatnych rachunkach matematycznych i statystycznych, szacujących stopień ryzyka oraz wysokość składki ryzyko to pokrywającej. Prowadzony bowiem przez rząd program „ubezpieczenia społecznego” nie ma wystarczającej ilości aktywów niezbędnych do pokrycia ich pasywów. Inaczej mówiąc, wydatki na cele ubezpieczenia społecznego i pokrycia kosztów pracy administracji tej instytucji znacznie przekraczają możliwości finansowe ZUS-u.  Dlatego ZUS musi korzystać z kredytów komercyjnych, by pokrywać istniejące zobowiązania związane z rozrastającą się wciąż biurokracją ZUS-owską i świadczeniami emerytalno-rentowymi. System taki nie jest rentowny. Rentowny nie może być w żaden sposób, a to dlatego, że bazuje na piramidzie finansowej, znanej na całym świecie pod nazwą systemu argentyńskiego. Ciekawe, dlaczego Sejm naszej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, który  zakazał działania firmom oferującym kredyty i inne produkty, jak nieruchomości i samochody w systemie argentyńskim w 2004 r., jednocześnie nie widział potrzeby likwidacji systemu emerytalnego w naszym kraju, który od samego początku był i pozostał także klasyczną piramidą finansową w systemie argentyńskim?

Jak to się zaczęło?

Już w 1899 r. Amerykanin Wilhelm F. Miller wymyślił piramidę finansową pod nazwą Franklin Syndicate. Obiecywał wszystkim uczestnikom jego piramidy 10 procent zysku miesięcznie. Został w końcu aresztowany po tym, jak zdefraudował pieniądze naiwnych „inwestorów”. Jednak najsłynniejszą piramidą był system innego Amerykanina Karola Ponziego. Co ciekawe z wynalazku Ponziego, z zasad jakimi się kierował, korzystają dziś rządy wielu krajów, organizując własne systemy emerytalne, w tym rząd polski. Ponzi obiecywał, że w ciągu 90 dni podwoi wartość inwestycji tym, którzy zdecydują się wejść w jego system. Pierwsi uczestnicy systemu rzeczywiście po 90 dniach otrzymali drugie tyle pieniędzy, ile wpłacili. Oczywiście entuzjazm rósł, bo przecież każdy widział tych szczęśliwców, którzy po upływie zaledwie kwartału otrzymali dwa razy tyle kapitału z systemu, ile weń włożyli – do tego bez żadnego wysiłku! Kiedy liczba nowych „inwestorów” rosła, piramida też się rozrastała. Ponzi również nie narzekał zarządzając swoim systemem, nie robił tego przecież charytatywnie. Do czasu jednak. Bańka mydlana musiała w końcu pęknąć. Zaczęło brakować nowych naiwnych „inwestorów” skłonnych zasilać system swoją gotówką. System z dnia na dzień zbankrutował, a Ponzi znalazł się za kratkami.

Płać na ZUS – nawet jak nie masz dochodów!
Afera finansowa sprzed dwóch lat związana z Bernardem Madoffem, który specjalizował się w naciąganiu bogatych nowojorskich Żydów, jest echem wyczynu Ponziego sprzed 90 lat. Ponzi i Madoff za oszukiwanie ludzi, które wyszło dopiero po pewnym czasie, trafili w końcu za kratki. Każdy jednak, kto przyjrzy się zasadom, na jakich opiera się nasz system emerytalny łatwo zauważy, że wszyscy płatnicy składek na ubezpieczenie społeczne w ZUS są bezczelnie nabijani w butelkę, zupełnie jak „inwestorzy” z owych piramid finansowych słynnych oszustów. W przeciwieństwie do ofiar Ponziego i Madoffa my nie mamy wyboru, bo jesteśmy zmuszani przez państwo i rząd do opłacania składek ubezpieczeniowych – i jak ostatnio powiedział w jednym z programów TVN CNBC przedstawiciel ZUS „składki trzeba płacić, nawet jak nie mamy dochodów” (tak!). ZUS-owskiej piramidy finansowo-ubezpieczeniowej nie można w Polsce w żaden sposób uniknąć. Zwłaszcza jak pracujemy na etacie. Bywa, że samozatrudnieni przedsiębiorcy decydują się na tzw. optymalizację ZUS, która polega na fikcyjnym zatrudnieniu za granicą przez firmę organizującą taki bądź co bądź nieuczciwy proceder, i pobierającą za tę usługę comiesięczną opłatę, niższą oczywiście niż składka na ZUS.
Przestarzały system
Warto zauważyć, że na systemie Ponziego oparty był także bismarckowski systemu emerytalny, powstały w Niemczech w XIX wieku. System ten działał dość sprawnie, jak każda piramida finansowa, ale tylko do pewnego czasu, i przede wszystkim dlatego, że średnia długość życia była wówczas niemal o połowę krótsza niż obecnie. Ponadto wielu przyszłych niemieckich emerytów zginęło podczas I wojny światowej.

Na tym samym już przestarzałym, bismarckowskim systemie emerytalnym bazuje także obecny – polski system emerytalny. Jest on przestarzały przede wszystkim z tego powodu, że we współczesnych czasach ludzie żyją o wiele dłużej niż dwa stulecia temu; jak już wspomniałem: prawie dwa razy tyle wynosi obecnie średnia długość życia. Źyjemy stanowczo za długo, żeby system ten w końcu nie zbankrutował. Przybywa emerytów, ale jest coraz mniej osób czynnych zawodowo (roczniki z niżów demograficznych), które mogłyby finansować cały ten system i jego administrację. Poza tym, jak uczy nas historia, każda piramida finansowa w systemie argentyńskim w końcu bankrutuje, jeśli nie jest zasilana nowymi zastrzykami kapitału. Dzisiejsi emeryci przypominają pierwszych uczestników piramid finansowych: tej sprzed 90 lat – Ponziego i tej sprzed dwóch lat – Madoffa. To jest tych szczęśliwców, którzy mieli to szczęście, że weszli w ten oparty na zwykłym szwindlu system na samym jego początku, kiedy nowi – naiwni „inwestorzy” swoim kapitałem finansowali pokaźne zyski będących już wcześniej w systemie.

Wszystko wskazuje na to, że obecni płatnicy „składek ubezpieczeniowych” na ZUS za kilkadziesiąt lat odejdą z kwitkiem. System bowiem do tego czasu całkowicie zbankrutuje: któż będzie płacił odsetki z odsetek z kredytów komercyjnych, którymi już od lat wspomaga się ZUS? Inaczej mówiąc, czy ZUS będzie brał bez końca nowe kredyty i to przede wszystkim na spłacenie kredytów, których dotąd nie udało mu się spłacić? ZUS już teraz jest zadłużony na ponad 1,5 mld złotych w bankach komercyjnych.

Absurdalne pomysły

Stąd, kiedy widmo bankructwa ZUS powoli dociera do naszej świadomości, pojawiają się różne pomysły, niestety – bardziej głupie niż mądre. Jeden z nich to zaludnienie Polski imigrantami, zwłaszcza ze Wschodu, którzy mieliby ciężko pracować na nasze emerytury. To chyba dość naiwny pomysł. Bo, o ile mi się zdaje, imigranci zdecydowanie wolą od ciężkiej pracy socjale, tak przecież hojnie wypłacane im przez współczesne bogate państwa socjalnej, demokratycznej i zjednoczonej Europy. I czy będzie to Wielka Brytania, Francja, Niemcy czy Szwecja, wszędzie jest tak samo. Wielu moich znajomych z Zachodniej i Północnej Europy mówi mi, że imigranci wolą raczej płodzić dzieci, pobierać zasiłki dla bezrobotnych, nawet kraść, niż pracować. Każdy też widzi, że imigranci traktują Polskę jak kraj tranzytowy, pewnie tylko dlatego, że państwa polskiego nie stać jest na takie świadczenia socjalne jak gdzie indziej.

Inny absurdalny pomysł naszych polityków to praca… do końca życia. Tego nie wymyśliłby chyba Hitler i Stalin razem nawet wzięci! Źaden totalitarysta nie wpadł na tak nieludzki pomysł. Ale niestety wymyślili go nasi demokratyczni politycy. Nie dostrzegają nawet, że taka propozycja łamie podstawowe prawo człowieka do spokojnej starości. Nasi rządzący rodacy są nawet gorsi niż obcy okupanci, ponieważ chcą zmusić nas do pracy aż do późnej starości przy jednoczesnym ciągłym i przymusowym płaceniu składek emerytalnych na ZUS –  także do końca życia – i na emerytury, których przecież możemy nawet nigdy na oczy nie oglądać!

Najbardziej racjonalny wydaje się pomysł ekonomisty Roberta Gwiazdowskiego, który twierdzi, że najlepszym zabezpieczeniem na starość będzie nasze liczne potomstwo. Cóż jednak mają począć ci z nas, którzy nie mogą mieć własnych dzieci? Poza tym w kraju, jak nasz, gdzie kobiety przede wszystkim ze względów ekonomicznych są zmuszone do pracy zarobkowej poza domem, a większość mężczyzn zarabia tak śmiesznie mało, że nie jest w stanie utrzymać nawet dwuosobowej rodziny, pomysł ten, najłagodniej mówiąc, chyba także nie jest trafiony.

Rzeczywistość na miarę Kafki i Orwella

Bez wątpienia przymusowe składki na ZUS łamią nasze podstawowe prawa ludzkie. Łamią nie tylko prawa człowieka, ale i postanowienia naszej Konstytucji. Zmusza się nas bowiem do takiego stanu, kiedy to nie możemy dobrowolnie decydować o naszym życiu i majątku. Robi to za nas rząd i państwo. W miejsce dobrowolności, wolnego wyboru, wkracza przymus państwa i jego administracji. Czy wśród nas nie ma takich, którzy woleliby wpłacać ponad 500 zł (mniej więcej tyle płacimy na nasze przyszłe emerytury – „ubezpieczenie społeczne”; samozatrudniony płaci obecnie 559 zł i 49 groszy) na konto oszczędnościowe, lokaty, niż oddawać co rok państwu ponad 6000 zł na emeryturę, której najprawdopodobniej nigdy w życiu nie zobaczą? Biorąc pod uwagę odsetki składane (bez podatku Belki, którego zadaniem jest chyba tylko zniechęcać nas do oszczędzania) przy minimalnym oprocentowaniu naszej lokaty – tylko 4% w skali roku po 18 latach oszczędzania mielibyśmy 216 000 zł, a po kolejnych 18 latach – 648 000 zł. Po 36 latach oszczędzania bylibyśmy posiadaczami takiego właśnie kapitału. Gdybyśmy zaczęli oszczędzać w wieku 24 lat, to już przy naszych 60 urodzinach mielibyśmy na koncie 648 tysięcy złotych. Przez następne lata nadal moglibyśmy oszczędzać przynajmniej większą część tego kapitału, a nawet jeśli nie, to przez następne 20 lat moglibyśmy wypłacać sobie z tych pieniędzy 2700 zł miesięcznie na rękę! Czy to nie dużo więcej niż oferowane… 400 zł emerytury po ukończeniu 65 roku życia (takim dobrodziejstwem finansowym czarował mnie ZUS w jednym ze swoich urzędowych pism)? Krótkodystansowcy tylko do 70 r.ż. wypłacaliby sobie co miesiąc złotych 5400 – też na rękę! Może to i nie dużo, mniej więcej połowa obecnej emerytury brutto generała Wojska Polskiego. Takiego szczęśliwca, który nie tylko przeżył wojenne zawieruchy, ale i znalazł się w tym piramidalno-argentyńskim systemie finansowym przed jego ostatecznym bankructwem, i na tyle wcześnie, że wyszedł z niego jeszcze finansowo zabezpieczony, a nie całkiem goły jak przyszli emeryci (czyżby naszym kosztem kochani „inwestorzy”?).

Musimy zatem płacić składki na ZUS obligatoryjnie, przymusowo, nawet jak nie osiągamy dochodów, a jak nie płacimy, ZUS z przyjemnością naliczy nam odsetki od tych niezapłaconych składek, wyśle swojego windykatora, zajmie nasz majątek… Musimy płacić składki na ZUS (swoją drogą jak się to ładnie nazywa, choć jest to kolejny – po akcyzie, vacie i dochodowym – podatek) jak podatki – do końca naszego życia, kiedy i do tego końca de facto będziemy także musieli pracować. Przeciętna długość życia w Polsce dla mężczyzn  to 71 lat  (kobiety żyją zwykle kilka lat dłużej), czyli przeciętnemu Polakowi po prawie 40 latach płacenia składek na ZUS zostaje tylko… 6 lat życia na głodowej emeryturze, która nie tylko nie pozwala mu na wykupienie wszystkich lekarstw przepisanych przez lekarza (dlatego pewnie ta średnia długość życia w Polsce wciąż jest krótsza niż u zamożniejszych od naszego społeczeństw), ale i nie starcza na opłacenie czynszu, rachunków za prąd i gaz. Dlatego wdowcy i wdowy są chyba w najgorszym położeniu. Mimo to ci dzisiejsi emeryci wychodzą z tej ZUS-owskiej piramidy finansowej z marnymi co prawda pieniędzmi, ale jednak. Kolejni płatnicy składek na ZUS nie dostaną nawet tego, choć wpompują, każdy z osobna,  w ten system setki tysięcy ciężko zarobionych złotych!

ZUS właściwie już zbankrutował, choć oczywiście zachowuje wszelkie pozory, i udaje, że wszystko jest w najlepszym porządku. Zupełnie jak ów kredytobiorca robiący dobrą minę do złej gry, kiedy bierze kolejny kredyt na spłacenie starego kredytu, którego nie udało mu się dotąd spłacić o własnych siłach. Brałby tak pewnie kredyty w nieskończoność, ale w końcu trafia do Biura Informacji Kredytowej, co powoduje, że zostaje odcięty od kolejnych zastrzyków bankowej gotówki… Czy podobny los czeka ZUS w niedalekiej przyszłości?

Gdyby żył Kafka i Orwell mieliby świetny temat do swoich książek. Co prawda wygląda to jak jakaś ponura fantazja literacka niczym „Proces” i „Rok 1984”, ale nią niestety nie jest. To po prostu nasza polska rzeczywistość.

Wojciech Jan Rudny

Artykuł ukazał się piśmie ’Opcja na Prawo’, Nr 9/105, wrzesień 2010

Za: Wojciech Jan Rudny blog | http://wojciech-jan-rudny.blogspot.com/2010/07/zus-czyli-piramida-finansowa.html

Skip to content