Aktualizacja strony została wstrzymana

Tradycja pierwotna a Tradycja katolicka – Paweł Taufer

Poprzednia część: Tradycja pierwotna a Tradycja katolicka – cz. I

Tradycja pierwotna a Tradycja katolicka – cz. II: Proces wtajemniczenia

Od redakcji: Przedstawiamy naszym czytelnikom drugą część krytycznego studium poglądów Juliusza Evoli autorstwa prof. Pawła Taufera. Studium to zostało pierwotnie opublikowane w kwartalniku „Le Sel de la terre” (‘Sól ziemi’), wydawanym przez związanych z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X tradycyjnych dominikanów z Avrillé. Wydaje się rzeczą bezsporną, że jest to dziś jeden z najpoważniejszych periodyków Tradycji katolickiej na świecie. Nic więc dziwnego, że prezentowany artykuł dowodzi niezwykłej erudycji autora, jego znajomości opisywanego zagadnienia, a także umiejętności dokonania jego właściwej oceny z katolickiego punktu widzenia.

Wielu czytających te słowa może być zdziwionych podejmowaniem krytycznej analizy „idealizmu magicznego” neopogańskich twórców na łamach Zawsze wierni. Inni jednak, lepiej znający różnorakie środowiska identyfikujące się w Polsce z konserwatywnym i tradycyjnym katolicyzmem, odniosą niewątpliwą korzyść, dowiadując się, dokąd może prowadzić zainteresowanie tym niebezpiecznym nurtem, a także jak dalekie od jakichkolwiek związków z katolicyzmem są intelektualne fascynacje pseudomyślicielami w rodzaju Evoli. Zamieszczamy więc to obszerne studium przede wszystkim ku przestrodze, a także w celu dostarczenia tradycyjnym katolikom poważnych argumentów przeciwko propagandzie środowisk tzw. tradycjonalizmu integralnego, która w mniej lub bardziej zawoalowanej formie pojawia się dziś coraz częściej, silnie oddziałując zwłaszcza na katolicką młodzież.


Przy próbie uchwycenia, na czym polega istota inicjacyjnego „spełnienia”, które należy rozumieć jako wewnętrzną przemianę jednostki, mającą na celu dotarcie do „wyższych stanów bytu”, bardzo użyteczna i pouczająca okazuje się lektura dzieł Evoli, takich jak Tajemnica Graala czy Tradycja hermetyczna.

Chodzi tu o dwie wersje tego samego zagadnienia, wzajemnie się uzupełniające i objaśniające, a ponadto przystępniejsze niż inne dzieła podobnego typu, jak Człowiek i jego rozwój według nauk Wedanty [1] Renata Guénona (1926), które sprawiają czytelnikowi trudność w odbiorze i są niełatwe do zrozumieniu ze względu na liczne nawiązania do mglistych i odpychających koncepcji inicjacyjnych, zaczerpniętych z hinduizmu. Swoją drogą, te hinduistyczne elementy nie sprawiały Evoli żadnych trudności, gdyż stale się do nich odwoływał w swej pracy Tradycja hermetyczna, która ukazała się w 1931 r.

Od pierwszych stron tego dzieła autor odwołuje się do „pewnej tajemnej nauki o charakterze mądrościowym, a zarazem praktycznym, to znaczy zawierającej wskazówki postępowania”, do „wiedzy rzeczywistej”, posiadającej „konkretne, ontologiczne znaczenie i zdolnej do udzielania pewnych nadnaturalnych mocy”, do „wiedzy sakralnej”, która powszechnie określana jest terminem ars regia (‘sztuka królewska’) i pozostaje w bezpośrednim i prawomocnym związku z Tradycją pierwotną [2] .

Ars regia, praktykowana przez dawnych alchemików do czasów średniowiecza, ukrywała się pod rozmaitymi nazwami, odwołując się mgliście do wiedzy astrologicznej i elementów chemii. Uciekała się też do pewnych działań o charakterze symbolicznym, w świetle których – w oczach podchodzącego doń z nieufnością Kościoła oraz osób niewtajemniczonych – uchodziła bardziej za eksperymentalną naukę i pierwotną namiastkę współczesnej chemii, niż za praktykę inicjacyjną:

Doktryna hermetyczna, obca duchowi chrześcijańskiemu, właśnie dzięki nieprzeniknionemu charakterowi swego metalurgicznego przebrania, mogła przetrwać w epokach historycznych, zdominowanych przez islam i katolicyzm, (…) nie doznając po drodze żadnych poważniejszych zniekształceń [3] .

Pierwszy etap wtajemniczenia, które powinno doprowadzić do „Wielkiego Dzieła” oraz „Budowy Świątyni” – dwóch alegorii opisujących osiągnięcie najwyższego stanu bytu – według Juliusza Evoli zasadza się na przejściu przez burzliwe, lecz rzeczywiste oddzielenie duszy od ciała (jest to faza odpowiadająca temu, co w tekstach masońskich nazywa się ars spagirica, „sztuką rozdzielenia”), podczas którego wytrwałość wtajemniczanego zostaje poddana ciężkiej próbie, polegającej na zachowaniu rozbudzonej świadomości, w celu „wzmocnienia swego ducha w obliczu wszelkich niebezpieczeństw halucynacji i przerażenia” [4] .

Uwaga powinna być skupiona na dążeniu do osiągnięcia stanu, w którym jest się „absolutnym panem nad powłoką zwierzęcą”, na stałym podsycaniu uczucia absolutnej wyższości nad materią, w taki sposób, aby „oswobodzić wolę z wszelkiego uzależnienia oraz przyzwyczaić ją do panowania”. Uwaga powinna się cechować stałym napięciem w celu osiągnięcia absolutnego i niezachwianego panowania umysłowego. Stałym pragnieniem adepta powinno być rozciągnięcie tego panowania nie tylko na samo ciało, ale również na jego żądze i uczucia, wobec których wtajemniczanemu musi udać się zachować najwyższą obojętność [5] . Pod tym względem stwierdzamy się szerokie podobieństwo do buddyjskiej ascezy, która prowadzi do stanu nirwany, czyli wygaszenia doznań, najdalej idącego oddzielenia od rzeczywistości materialnej.

Dzięki wytrwałym ćwiczeniom, narażając się na poważne niebezpieczeństwa natury psychofizycznej, wtajemniczony dochodzi do ekstatycznego stanu, przypominającego trans. Można wręcz opisać go jako magiczny sen, podczas którego świadomość, utwierdzona w absolutnym wywyższeniu własnej woli, czuwa niczym „władza nad trwającą ekstazą”. W owym stanie wtajemniczanemu adeptowi w pewnym momencie ma przyjść z pomocą tajemnicze „świetlane objawienie”.

Jest to etap „przekroczenia snu”, typowy dla „królewskiej sztuki bohaterów”. Herosem jest ktoś, kto przekroczył duchową granicę – mors triumphalis (‘zwycięskiej śmierci’) – i dzięki temu stał się godzien przywrócenia złotego wieku. To alchemicy

uwolnili ołów od jego „przypadłości”, wyswobadzając go z niedoskonałości i mroku oraz przemieniając w złoto. W ten sposób urzeczywistnili „tajemnicę alchemicznego kamienia”. Złoto i „alchemiczny kamień” są tyleż wyrażeniami symbolicznymi, co odniesieniami do królewskiej Tradycji pierwotnej [6] .

Wtajemniczany adept w tej fazie wewnętrznego „przebudzenia”, ponownego odkrycia i odsłonięcia boskości ukrytej w głębi samego siebie, niejako zostaje porwany „śpiewem ptaków”, językiem istot powietrznych, nieziemskich, który symbolizuje wyższą sferę, zajmowaną przez bogów i aniołów. Jest to język, który pozwala mu zrozumieć tajemniczą mowę natury i ukryte więzi podtrzymujące porządek wszechświata [7] .

Nie możemy przeoczyć, jak dalece Evola nawiązuje do autorów, którzy – posługując się zaszyfrowanym alchemicznym językiem – utożsamiają „okultystycznego ducha świata” [8] ze „światłem”, które znienacka ukazuje się adeptowi, aby objawić mu samą istotę wtajemniczenia. „Światło”, nazywane także „Złotem” lub „Słońcem”, to symbole odnoszące się do Tradycji pierwotnej.

Evola dodaje: „Ktoś, kto wszedł już w posiadanie nici Ariadny, ubezpieczony w ten sposób, może sam puścić się w niebezpieczną drogę” (tzn. drogę interpretacji tego rodzaju). Z pewnością katolikowi, mającemu w pamięci słowa św. Jana Apostoła o duchu tego świata, nie powinno wspomnianej nici zabraknąć.

Logika tego wywodu prowadzi do wniosków, które nie powinny nas dziwić. Czytając podany tutaj zwięźle w ogólnych zarysach opis procesu wtajemniczenia pióra Evoli, można łatwo dostrzec parodię męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Męka i śmierć są przedstawione jako cierpienie wtajemniczanego, który za pomocą sztuk magicznych powinien się oderwać od materialności ciała i od wszelkich ziemskich uczuć. Jest to konieczna faza solvere (‘uwolnienia’) od wszystkich aspektów jego poprzedniego życia jako „zwyczajnej” istoty ludzkiej, w fideistycznym oczekiwaniu „zmartwychwstania” w formie istoty wyższej, o zupełnie odmiennej naturze, wyższej od natury ogółu śmiertelników. Moment ten, zaznaczany przez wtajemniczonych symboliczną obecnością krwi i wody [9] , powinien doprowadzić adepta do „wyrwania miecza ze skały”. Chodzi o wyzwolenie mocy wyższego rzędu, czyli wiedzy ezoterycznej, którą materialność – symbolizowaną przez skałę – skrywa w sobie. Wspomniany miecz należy wznieść ku światłu słońca. Wzór stanowią przygody króla Artura, rycerza Okrągłego Stołu, któremu pod nadzorem czarodzieja Merlina, uosobienia owej transcendującej cząstki samego siebie, udaje się zdobyć nadnaturalną wiedzę i moc.

Śmierć inicjacyjna oraz następujące po niej „zejście do piekieł” zbliżone jest do „zasady horyzontalnej”, symbolu zawieszenia wszelkiej materialności, w oczekiwaniu na odnalezienie wymiaru „wertykalnego”. W sensie wyższym jest to faza następna – coagulare (‘łączyć, sklejać’) – charakteryzująca się duchowym „zmartwychwstaniem” i „wniebowstąpieniem”. Te dwa momenty łączą się ze sobą, tworząc krzyż, w centrum którego znajduje się róża, symbolizującą przebudzenie i zmartwychwstanie do oczekiwanej nieśmiertelności [10] .

W ten sposób inicjacyjne „spełnienie”, wyzwalająca palingeneza (odrodzenie), obejmująca fazę „świetlanego objawienia”, osiąga punkt kulminacyjny, uwalniając cały potencjał absolutnego „charakteru rzeczywistości” [11] . Konsekwencje tego są bardzo poważne. Przede wszystkim człowiek odnowiony w „Wielkim Dziele”, „zjednoczony ze światłem” adept, nazywany inaczej jeszcze „Białym Złotem”, „Białym Kamieniem”, „Siarką” lub „Źyjącym”, zostaje oderwany od natury człowieka śmiertelnego i przechodzi do nowego sposobu istnienia, nieograniczonego naturalnymi więzami, całkowicie obcego „tłumowi niewtajemniczonych”, na których spogląda ze wyżyn empireum, na które się wzniósł jak „miażdżą się nawzajem i popychają w błoto lub ciemności” [12] .

Od tej pory człowiek „wyróżniony” – to inny zwrot oznaczający tę wyższą osobowość – zostaje poddany „duchowym wpływom”, za przyczyną których nie tylko „zdobywa pewną wiedzę”, ale także pewną „moc”. Wpływy te wyjaśniają działalność, która „nawet jeśli nie zawsze jest przejrzysta, przekracza jednak niewspółmiernie wszystko, co leży w mocy człowieka” [13] .

Ten, kto się „odrodził”, nie pozostaje już „pod wpływem śmierci”. Jego ciało zostało przemienione w „ciało chwalebne”, w którym „Duch i Ciało stały się jednym i tym samym”. Przemiana ma charakter trwały. Ciało stało się jednością z „siłą życiową”, która je podtrzymuje, dlatego „jest rzeczą naturalną, że niewielu może zostać dotkniętych zniszczeniem i zginąć wraz z ciałem” [14] .

Kiedy zechce umrzeć, czyli opuścić ludzką kondycję (znów parodia Pana Jezusa – przyp. aut.), wybiera osobę zdolną go zastąpić, to znaczy wziąć na siebie odpowiedzialność za jego funkcję, która w ten sposób trwa nadal w niezmienionej postaci [15] .

„Oświecenie i wywyższenie wszystkich ludzkich zdolności” [16] sprawiają, że ars regia [17] nie ma przed adeptem żadnych tajemnic i może się nią posługiwać w przysługującym mu panowaniu nad nieprzebranym tłumem niewtajemniczonych. „On troszczy się wyłącznie o to, aby pewne rzeczy miały miejsce: zapewnia dokładnie określone środki oraz warunki, podejmuje działanie – i to wszystko” [18] . Chodzi tu zatem o pewną „wiedzę proroczą”, która wyraża się „poprzez status «Ja» zjednoczonego z pewnymi potęgami, decydującymi o wydarzeniach w świecie zewnętrznym” [19] .

Chodzi tu o potęgi, którym przyzwolono rządzić na ziemi, a które niezwykle jasno opisuje w swoim Pierwszym Liście św. Jan Apostoł…

Magia i jej skutki

Skoro dotarliśmy do tego punktu, nie możemy się uchylić od następującego pytania: czy magia istotnie może dostarczyć jakiejś rzeczywistej władzy, czy też raczej daje się sprowadzić do bezładnej gmatwaniny zaklęć, to znaczy do prawdziwej szarlatanerii? A może po prostu jest owocem chorej lub wybujałej wyobraźni?

Oto nasza argumentacja: jest rzeczą dowiedzioną, że dzisiejsze masonerie wysokiego stopnia, najwyższe tajemne kręgi, zamknięte wyższe stowarzyszenia, które szukają wpływu wszędzie tam, gdzie skupiona jest największa władza, czego wyrazem są ciała o charakterze międzynarodowym, jak Organizacja Narodów Zjednoczonych [20] , są w rzeczywistości prawdziwymi zarządcami narodów, realizującymi swoją wolę według coraz mniej spójnych planów. Ponieważ liczba zarządców jest mocno ograniczona, wynika stąd, że wyłącznie od tej wielkiej władzy, która została przyznana tej nielicznej grupie, może pochodzić nieodzowne i całkowite posłuszeństwo o wiele liczniejszej grupy kierowniczej, zajmującej niższe stopnie wykonawcze. Władza z natury swojej nie może pochodzić od ludu, w przeciwieństwie do tego, co głosi zwodniczy, świecki i demokratyczny dogmat. Jakie jest więc jej źródło?

Oddajmy głos Renatowi Guénonowi. Jego autorytet w tej kwestii nie ulega żadnej wątpliwości, podobnie jak głęboka i bezpośrednia znajomość tajników magii:

Magia jest właściwie wiedzą eksperymentalną. (…) Jeśli rozpatruje się ją w sposób uproszczony jako mniej lub bardziej „tajemną wiedzę”, zastrzeżoną wyłącznie dla mniejszości, to tylko z powodu poważnych zagrożeń, jakie ze sobą niesie. Z tego punktu widzenia istnieje ważna różnica pomiędzy ludźmi, którzy zachowując wszystkie konieczne środki ostrożności, świadomie wywołują zjawiska w zgodzie z prawami, które wcześniej zbadali, a tymi którzy – przeciwnie – są nawet nieświadomi istnienia owych praw i zdają się przez to na łaskę nieznanych sił [21] .

Niebezpieczeństwa te zostały zaznaczone także przez Evolę, który z pewnością również w tej dziedzinie nie odznaczał się naiwnością:

Sądzimy – mówi Evola – że nie można prowadzić poważnych badań nad historią tajnych stowarzyszeń ostatnich stuleci, z masonerią włącznie, nie biorąc pod uwagę możliwości, że w pewnym momencie ciemne siły oddziaływały na osoby, które weszły w sferę ponadzmysłową bez koniecznych kwalifikacji, pozwalających stać się naprawdę „oświeconymi” i zapobiec pułapkom właściwym takiej mocy [22] .

I dalej:

Zważywszy na „kierowniczą skuteczność” organizacji [współczesnej masonerii], rodzi się wyraźne odczucie, że ma się do czynienia (…) z ciemną mocą. Dlatego jest całkiem możliwe, że jej rytuały są bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się wydawać, albowiem w wielu wypadkach ich uczestnicy, nie zdając sobie z tego sprawy, nawiązują kontakt z siłą nieuchwytną dla przeciętnej świadomości [23] .

Dlatego Guénon zauważa:

Z drugiej strony trzeba koniecznie zwrócić uwagę na to, że ludzie, którzy mają pełną i głęboką znajomość tych spraw, bezwzględnie powstrzymują się od praktyk magicznych, z wyjątkiem kilku specjalnych przypadków, w których zresztą postępują w sposób całkowicie odmienny od przeciętnego maga, (…) który nie zna prawdziwych przyczyn wszystkich swoich zabiegów.

Guénon wprowadza jeszcze jedno rozróżnienie. Odróżnia magię, która wykorzystuje jedynie siły natury, od teurgii, czyli magii sakralnej, której rytuały służą do nawiązania kontaktu z bóstwem i posłużenia się nim wedle własnej woli. Skutki teurgii,

nawet gdy przypominają rezultaty magii, różnią się całkowicie co do przyczyny, a to właśnie przyczyna – a nie zjawisko przez nią wywołane – pochodzi w tym przypadku ze sfery transcendentnej.

W związku z tą kwestią odwołuje się, być może jeden jedyny raz w całej swej twórczości, do pewnej analogii z nauczaniem katolickim:

Istnieją zjawiska, na zewnątrz całkowicie podobne, które stwierdzono u świętych i czarowników [24] . Jest sprawą oczywistą, że tylko w pierwszym przypadku można im przypisać charakter „cudowny” albo dosłownie „nadprzyrodzony”. W drugim przypadku mogą być one co najwyżej „pozaprzyrodzone” [25] . Jeżeli więc zjawiska są takie same, różnica nie zawiera się w ich naturze, a wyłącznie w przyczynie [26] .

Istnieje pewien sposób postępowania – podsumowuje Guénon –

który polega na skupieniu w sobie wpływów („błądzących”, według nadanej im przez niego definicji, przynależnych pozaludzkim bytom „w stanie subtelnym” – przyp. aut.) w sposób pozwalający posługiwać się nimi do woli i posiadać dzięki temu stałą możliwość wywoływania określonych zjawisk [27] .

Jeśli wierzyć Guénonowi, należy przyjąć istnienie zależności przyczynowo­skutkowych między praktykami magicznymi a niemal nieograniczonymi mocami, jakie stają się udziałem maga. Dlatego pewne wypowiedzi, jak poniższa, znaleziona w książce Jakuba Ponce’a, masona 33. stopnia rytu szkockiego, członka Najwyższej Rady Meksyku, nabierają wartości równej z dowodową:

Jest naprawdę konieczne, aby zdać sobie sprawę, że nauki tajemne nie są czymś wyimaginowanym, jak to przedstawiają zwykłe encyklopedie. One są absolutnie prawdziwe i bardzo ważne. Budzą szczególny niepokój i zagrożenie w rękach ludzi, którzy nie potrafią ich dobrze wykorzystać. (…) Kto tylko chciałby przyłączyć się do okultyzmu bez głębszej znajomości filozoficznego uzasadnienia mocy, o których mowa, jest podobny do pocisku z głowicą nuklearną, wystrzelonego bez określonego celu. Przypomnijmy sobie Hitlera i II wojnę światową! [28] .

Podsumowując: o jakie moce chodzi? Według Evoli są to m.in.: (…) możliwość zawładnięcia „formą” lub „ciałem subtelnym” oddzielonym od ciała fizycznego poprzez zjawisko bilokacji; możliwość przybrania odmiennych form cielesnych; możliwość natychmiastowego przeniesienia się do jakiegokolwiek innego punktu w przestrzeni; niewidzialność; panowanie nad siłami natury [29] .

Oto dyskretnie ujawniony powód dla którego wiodące korporacje amerykańskie za dziesięć lat zamierzają wydawać 4 mld dolarów rocznie na konsultacje u mistrzów New Age w celu „podniesienia świadomości” ich personelu kierowniczego za pomocą praktyk magicznych [30] .

Evola i tantryzm. Grupa Ur

Moglibyśmy w ogólnym zarysie stwierdzić, nie obawiając się popełnienia błędu, że celem każdego wysoko wtajemniczonego jest zastąpienie Boga przez „Ja” lub – zdaniem Evoli – przekształcenie się „w ten byt, którym chcieliśmy być” [31] .

Staje się to na drodze – powtórzmy – „metafizycznego spełnienia”, polegającego, według samych wtajemniczonych, na progresywnej ascezie, opartej na intuicyjnym sposobie działania i na użyciu technik magicznych. Na tej drodze rozum musi zostać bezwzględnie wyeliminowany, ponieważ jest władzą niższą, zupełnie nieprzystosowaną do rozpoznania „przestrzeni” ponadludzkich. Jest to zjawisko – jak zapewniają – które łączy wzloty mistyków chrześcijańskich, praktykujących ascezę pod wpływem łaski, ze ścieżką faustowską, to znaczy sposobem samozbawienia w procesie kierowanym przez siły, których pochodzenie nosi wyraźne znamiona piekielne.

Można założyć, że Evola przeżył tę fazę u schyłku lat 20. w kręgach, które przekształciły się w Grupę Ur (Ur jest określane jako „straszny ogień inicjacji magicznych” [32] , ogień, który odwołuje się do źródeł), którą zorganizował w 1927 r. wspólnie z Arturem Reghinim. Kierował nią do 1929 r. Grupa Ur była zwieńczeniem drogi, którą zapoczątkował badaniem doktryn orientalnych, a zwłaszcza tantr starożytnych Indii [33] .

Tantry doskonale odpowiadały elitarnej i arystokratycznej wizji Evoli. Ich doktryna jest w rzeczywistości skupiona na pojęciu mocy i nadczłowieka, który negując wszelki dualizm między światem a Bogiem, dochodzi do stwierdzenia, że świat i wszechświat są jego własnym stworzeniem. Utożsamia się w ten sposób z absolutną zasadą świata: Brahmą.

Człowiek przedstawiony w tantrach jest człowiekiem heroicznym, wiira, który „przekraczając każdą granicę, każdy dualizm dobra i zła, cnoty i winyhonoru i wstydu dochodzi do absolutnej anomii” (bezprawia), stając się indywiduum, „które ma za jedyne prawo swoją własną siłę” [34] . Nie można nie zauważyć wspólnoty poglądów Evoli z koncepcjami filozoficznymi, które Nietzsche zaczerpnął ze Wschodu.

Na podstawie uzyskanych wiadomości Evola napisał pracę Człowiek jako moc, w której obok nauczania na temat mocy rozpatrywał różne formy jogi oraz inne techniki pozwalające zdobyć tę moc, a dzięki niej dotrzeć do sfery transcendentnej. W głównej mierze rozwodzi się nad pogłębianiem kilku szczególnych form jogi, mniej kontemplacyjnych od pozostałych i zdolnych wyzwolić za pomocą rytuałów inicjacyjnych moc ukrytą w człowieku, aby wynieść go na wyższy poziom i uczynić panem rzeczywistości [35] .

Dodajmy, że tantry są kanonicznymi tekstami kultu Durgi lub Kali, bądź też Parwati (żony Śiwy), a ich treści nie są wolne od elementów obscenicznych i orgiastycznych. Tantryczny mistycyzm erotyczny usprawiedliwia się zasadą, w myśl której nawet zazwyczaj potępiane akty niemoralne, uwolnione od relatywności świata materialnego, stają się środkiem do osiągnięcia pewnych form oświecenia, podczas gdy dosłowna egzaltacja rozmyślnie rozbudzonymi siłami seksualnymi wystawia na próbę nieskazitelną doskonałość jogina (siddha) w zetknięciu z nieczystością moralną.

Chodzi o ścieżkę wtajemniczenia, której Evola poświęcił rozmaite dzieła, a wśród nich Metafizykę płci, wydaną po raz pierwszy w 1958 r. W pracy tej bada tantryczną magię seksu jako możliwe narzędzie dostępu do „Ja absolutnego” [36] . Kładzie w niej nacisk na „Ścieżkę Lewej Ręki” [37] , zarezerwowaną

dla tych, których kwalifikacja (…) jest «męska» lub «bohaterska» (…); zatem posiadają odpowiednią kwalifikację, aby nie brać pod uwagę dwoistości przeciwieństw: dobra i zła, zasługi i winy oraz każdej innej analogicznej opozycji ludzkich wartości [38] .

W swej niszczycielskiej wersji „Ścieżka Lewej Ręki” prowadzi przez praktyki tantryczne do „wzgardy dla każdego prawa i normy”, z czego wynika, że mistrz (siddha) albo adept może czynić to, co chce [39] , negując „wszelki prawdziwy dystans między Stwórcą a stworzeniem, poprzez urzeczywistnienie głoszonej anomii, to znaczy pogardy dla praw ludzkich i ­boskich” [40] .

Zatem, ujmując tę sprawę w ogólnym zarysie, ciężko grzesząc, stajemy się de facto bogami. Rzeczywiście, zdaniem gnostyków, tylko ciężko grzesząc, możemy osiągnąć wolność od „prawa” Demiurga. Evola zamierzał ją osiągnąć poprzez uczestnictwo w perwersyjnych „związkach mis­tycz­nych”. Ich celem jest odtworzenie „Pierwotnego Hermafrodyty”, „Wiecznej Boskiej Pary” Tradycji pierwotnej, dzięki procesowi „przeistoczenia” – jak go nazywa Evola, zapożyczając termin z katolicyzmu – który sprawia, że rozkwitają „rze­czywiste obecności” [41] , oraz sprzyja zaszczepieniu w naszej duszy sił przemieniających. Z całkowitym spokojem sumienia nie wahamy się określić tych sił mianem diabolicznych. Ω

Paweł Taufer

Tekst za „Le Sel de la terre”, nr 42 i 43. Dalszy ciąg w kolejnych numerach Zawsze wierni. Przełożyła z języka francuskiego Ilona Azevedo.

Przypisy:

  1. R. Guénon, L’homme et son devenir selon Vêdânta, Mediolan 1997.
  2. J. Evola, La tradizione ermetica (‘Tradycja hermetyczna’), Rzym 1988, s. 7-9.
  3. J. Evola, Il mistero del Graal (‘Tajemnica Graala’), Rzym 1972, s. 170.
  4. J. Evola, La tradizione ermetica, s. 136. Evola ostrzega przed zaburzeniami, które mogłyby wyniknąć z tych doświadczeń, wymieniając między innymi: „niedowład, amnezję, oszołomienie, zwiotczenie mięśni, epilepsję” (ibid., s. 124), typowe zaburzenia wynikające z urazów psychicznych. Z drugiej strony Evola kładzie nacisk na kluczowy charakter tej części inicjacji. Utrzymuje, że ten, kto zamierza przez nią przejść, musi zwyciężyć władający nim strach, narażając się w razie porażki przy tej próbie na zemstę „wściekłej siły o charakterze diabolicznym, która w różnych tekstach inicjacyjnych jest opisana jako burza, grzmot, ulewa, ekstazy, niepokoje, utraty świadomości. Zob. J. Evola, Il mistero del Graal, Rzym 1972, s. 124. Zob. też opowiadanie G. de Turrisy, Testimonianze su Evola (‘Wspomnienia o Evoli’), Rzym 1985.
  5. J. Evola, La tradizione ermetica, s. 116.
  6. J. Evola, Il mistero del Graal, s. 110, 118. Kamień w ezoteryzmie jest symbolem stabilności, na równi z opoką czy wyspą otoczoną wodami, które z kolei przedstawiają chaos.
  7. R. Guénon, Simboli della scienza sacra (‘Symbole świętej wiedzy’), Mediolan 1994, s. 56-59.
  8. J. Evola, La tradizione ermetica, s. 160. Evola precyzuje, że magiczny sen można także osiągnąć drogą orgiastyczną „uwalniającą ciała”, s. 150-151.
  9. Krew u alchemików była symbolem ducha, zasady życia, odrodzenia, kolor krwi był zastrzeżony dla monarchii inicjacyjnej, podczas gdy wody symbolizowały rozpad, chaos świata. Należało przekroczyć jedno i drugie w dziele alchemicznym, by dostąpić do „realizacji”. „Królewska krew” reprezentuje wysoko wtajemniczonych Tradycji pierwotnej, a termin hiperborejski „pamięć krwi” wyznacza konieczną „kwalifikację”, posiadaną przez wybrańca, który nie musi zdobywać jej dodatkowo, gdyż ona istnieje już w nim naturalnie.
  10. J. Evola, La tradizione ermetica, s. 99.
  11. Ibid., s. 109.
  12. Ibid., s. 11 i 15.
  13. J. Evola, L’arco e la clava (‘Łuk i maczuga’), Rzym 1995, s. 207-208.
  14. Ibid., s. 179. Człowiek „wyróżniony” – jak Evola określa „zrealizowanego w życiu” – byłby do tego stopnia panem i władcą swojej egzystencji, tej „podróży w nocy, która nie pozwala mu prawie nic dostrzec na drodze, którą przebywa”, że nawet samobójstwo staje się „najwyższą instancją, która przypieczętowuje jego suwerenność, (…) nie osoby, ale nad osobą”. Mógłby więc ustanowić „ostateczny powód i znaczenie wyboru ze strony „istoty”, która poprzez tę drogę chciała się zmierzyć według trudnej miary: właśnie żyjąc w świecie przeciwstawnym temu, co jest odpowiednie jego naturze, to znaczy przeciwne światu Tradycji”(zob. Cavalcare la tigre (‘Ujeżdżanie tygrysa’), Mediolan 1978, s. 217-225). Evola porusza także temat „chwalebnego ciała literatury gnostycko­chrześcijańskiej”, lecz w rzeczywistości punktem odniesienia pozostaje nadal Guénon, który stwierdza: „Nie jest to wcale ciało w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz «przemienienie» (lub «przeistoczenie»), to znaczy przestawienie go na zewnątrz formy i innych warunków egzystencji indywidualnej; innymi słowy to «realizacja» tej ciągłej i niezmiennej możliwości, której ciało jest tylko przejściowym wyrazem objawionym” (R. Guénon, L’uomo e il suo devenire secondo il Vêdânta, Mediolan 1997, s. 97).
  15. J. Evola, Il mistero del Graal, s. 181.
  16. Ibid., s. 206.
  17. Jest to sama „sztuka królewska” masonerii, którą rzekomo zapoczątkowały siły więcej niż inteligentne, doskonale wiedzące, czego chcą, i dysponujące najodpowiedniejszymi środkami. Wyraża się ona w kontroli „sugestywnych potencjałów, którymi są przesiąknięte różnorodne idee, [w sposobie] ich dozowania, łączenia, stosowania (…). To jest właśnie sztuka dominacji, niewidzialna i straszliwa, która stając się świadoma, jednoczy się (…) z magią” (J. Evola, Imperialismo pagano (‘Imperializm pogański’), Padwa 1978, s. 44). Domeną jej działania jest dominacja nad tłumami, ich zniewolenie poprzez wpływy tak dobrze przedstawione przez Guénona, gdy opisuje „wyższych zwierzchników”, którzy „z jakiego by nie byli zakonu i jakakolwiek byłaby domena ich działania, nie chcą tworzyć «ruchów». (…) Tworzą jedynie stany ducha, co okazuje się o wiele skuteczniejsze, lecz zarazem może mniej dostępne dla kogoś przeciętnego. Nie można zaprzeczyć, że mentalność osobników i zbiorowości może być modyfikowana przez zespół odpowiednich sugestii; w gruncie rzeczy sama edukacja nie jest niczym innym i nie ma tu żadnego «okultyzmu». (…) Aby się utrwalić, określony stan ducha wymaga przychylnych warunków, dlatego należy albo skorzystać z tych warunków, które już istnieją, albo je stworzyć” („Le Sphinx”, La France chretienne anti­maconnique (‘Chrześcijańska Francja antymasońska’), 11 czerwca 1914, s. 277-280). Martynistyczny mag i „biskup” gnostycki Papus, sławny okultysta początku XX w. i przez jakiś czas mistrz Guénona, określał „sztukę królewską” jako „starą naukę o organizacji społecznej, wywodzącą się ze starożytnych sanktuariów egipskich i pieczołowicie przechowywaną w pewnych środowiskach określanych mianem hermetycznych” („Mysteria”, kwiecień 1914, P. Virion, Bientôt un gouvernement mondial? (‘Wkrótce rząd światowy?’), Rennes 1967).
  18. J. Evola, La tradizione ermetica, s. 231.
  19. Ibid., s. 206.
  20. Po zakończonej wojnie w Kosowie wprost nie można oprzeć się wrażeniu, że „bomby NATO uderzyły z prawdziwie milimetrową precyzją w cel nie znajdujący się w Belgradzie, ale w Nowym Jorku: «Szklany Pałac» – i nie był to błąd w celowaniu”, jak opisywał to G. Chiesa, korespondent „La Stampa” w Moskwie, w artykule opublikowanym w numerze z maja w 1999 r. w periodyku misjonarzy kombonianów „Nigrizia”. Bomby te przyniosły efekt zbliżony do silnych środków wzmacniających, podnosząc i pobudzając do działania bezsilne Narody Zjednoczone wraz z ich głównymi i rozprzestrzeniającymi się we wszystkich kierunkach instytucjami, jak Bank światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
  21. R. Guénon, Errore dello spiritismo (‘Błędy spirytyzmu’), Mediolan 1998, s. 58-59.
  22. Według artykułu Evoli opublikowanego w „Il regime Fascista” z 18 stycznia 1939 r., cytowanego w „Cosiderazioni sulla guerra occulta”, 4 Quaderno Evola (4. Zeszyt Evoli), Gênes 1977. Zob. także Cavalcare la tigre (‘Ujeżdżanie tygrysa’), Mediolan 1978, gdzie powołując się na Guénona, czyni aluzję do działania „rzeczywistych ciemnych mocy ukrytych za fasadą świata zmysłów”, s. 207 i 212.
  23. J. Evola, Il mistero del Graal, Rzym 1972, s. 194-195.
  24. „Czary i świętość – oto jedyne rzeczywistości” – zapewniała postać z powieści wysoko wtajemniczonego A. Machena, który uważał całą resztę ludzkości za „bez znaczenia” (cytowany u Pauwelsa i Bergiera, Le matin des magiciens (‘Poranek magików’), Mediolan 1986, s. 281. Machen był wybitnym przedstawicielem zamkniętego stowarzyszenia Róży i Krzyża Zakonu Złotego Brzasku (jeszcze jedno nawiązanie do złotego wieku), gdzie praktykowano magię obrzędową, formę magii stosowaną jedynie do zdobywania nadludzkich mocy. Ważne postaci nazizmu należały do Złotego Brzasku, np. Rudolf Hess i Karol Haushofer, tajemny mistrz Hitlera (obaj byli członkami germańskiej Thule Gesellschaft), nie mówiąc o magach, jak Aleister Crowley, Liddell Mathers; pisarzach i poetach, jak Herbert Wells, Algernon Blackwood lub William Butler Yeats.
  25. Dary pozaprzyrodzone są rozumiane w ten sam sposób przez teologię katolicką. Wyznaczają one dary posiadane przez naszych pierwszych rodziców przed upadkiem; różnica między tym, co nadprzyrodzone i pozaprzyrodzone, jest tutaj dosyć subtelna. Zob. J. Mausbach, Teologia morale (‘Teologia moralna’), Alba 1958, tom I, s. 150.
  26. R. Guénon, Errore dello spiritismo, s. 97.
  27. R. Guénon, Errore dello spiritismo, s. 124.
  28. J. A. Ponce, Introducción a la francmasoneria (‘Wprowadzenie do masonerii’), San Lorenzo 1985, cz. 2, s. 49.
  29. J. Evola, La tradizione ermetica, s. 209-210.
  30. „Badania 500 największych przedsiębiorstw wykazują, że ponad 50% spośród nich odwoływało się do technik «podnoszenia świadomości». Procter&Gamble, TRN, Ford Motor, AT&T, IBM i General Motors zatrudnili instruktorów New Age. (…) Jeśli niektórzy wątpią, że sposób myślenia New Age osiągnął najwyższe bastiony instytucji amerykańskiego biznesu, niech nie zapominają, że w skład programu Graduate School Busines ze Standford University wchodzą zajęcia „kreatywność businesu”, prowadzone przez Michała Raya, w ramach których studenci zapoznają się z medytacją, chanting (śpiewem, recytacją przy muzyce) i analizą snów. Joga, zen i tarot również są zawarte w programach nauczania”. Cytat za: Jan Naisbitt i Patrycja Aburdene, Megatrends (‘Megatrendy’), Mediolan 2000, s. 320.
  31. J. Evola, Cavalcare la tigre, s. 222.
  32. J. Evola, Imperialismo pagano, s. 126.
  33. Dla pełniejszego obrazu zaznaczmy, że tybetańska tradycja buddyjska, którą przyjęli lamowie (kapłani buddyjscy), przewiduje trzy drogi inicjacji pasywnej: 1° hinajana: życie w czystości, blokada wszystkich pragnień; 2° mahayana: posługiwanie się namiętnościami z „ostrożnością”; 3° wadżrajana: sekretna droga, która posługuje się każdą pasją, każdym ludzkim aktem. Depozytariuszem tych inicjacji jest dalajlama. Zob. J. M. Riviere, Kalachakra, 1985; autor to wysoko wtajemniczony członek masonerii, urodzony w Paryżu w 1903 r., profesor uniwersytecki indologii, autor Histoire des doctrines ésoteriques (‘Historia doktryn ezoterycznych’) i Amulettes, talismans i pentacles (‘Amulety, talizmany i gwiazdy pięcioramienne’). Evola w innej pracy zatytułowanej Lo yoga della potenza (‘Joga mocy’), 1988, s. 168., wyjaśnia, że wajrayana jest drogą ascezy wiira, dosłownie „bohatera”, „mającego upodobanie w śmiałych rytuałach dionizyjskich” (ibid., s. 282). Wadżrajana, mówi Evola, jest tantryzmem lamaicko­buddyjskim (ibid.). Kobiety, precyzuje ze swej strony Riviere (Kalachakra, s. 139), są źródłem pradżnia (intuicyjnej mądrości) w rytualnym zjednoczeniu orgiastycznym (Evola, ibid., s. 171); należy zauważyć, że u Evoli (s. 162) symbol orgii jest złożony z dwóch przenikających się trójkątów, tworzących heksagram.
  34. M. Fraquelli, Il filosofo proibito (‘Zakazany filozof’), Mediolan 1994, s. 51. W celu pogłębienia znajomości Evoli i jego dzieła można sięgnąć do jego bibliografii i referencji.
  35. O realności nabytych tą drogą mocy – zob. J. Evola, Lo yoga della potenza, s. 106.
  36. J. Evola, Metafisica del sesso (‘Metafizyka płci’), Rzym 1976, s. 99.
  37. W przeciwieństwie do „ścieżki Prawej Ręki”. W orientalnej wizji inicjacyjnej bóstwo, Zasada absolutna (Brahman) przedstawia trzy aspekty: moc, która tworzy (Brahma), która zachowuje (Wisznu) i która przemienia (Śiwa). Potwierdzenie faktycznego stanu, pozytywnych praw i zasad prowadzących do Tradycji pierwotnej stanowi „ścieżkę Prawej Ręki”, natomiast porządek „ścieżki Lewej Ręki” zagłębia się w „śiwaickim” aspekcie zniszczenia, postrzeganego jednak jako manifestacja wyższości w stosunku do każdej skończonej i uwarunkowanej formy, ścieżka zarezerwowana wyłącznie dla ascetów, czystych, bohaterów.
  38. J. Evola, Metafisica del sesso, s. 335.
  39. Ibid., s. 163-164.
  40. Ibid., s. 70; zob. też L’arco e la clava, op. cit., s. 196. Aspekt uchwycony po mistrzowsku przez B. Giacoppo w eseju o Evoli i katolicyzmie, zatytułowanym Il superomismo, anima composita del mistero d’iniquità: saggio su Evola; mowa wygłoszona w marcu 1984 r. na zjeździe Civitella del Tronto.
  41. Ibid., s. 268-271.




Tradycja pierwotna a Tradycja katolicka. cz. III: Artur Reghini. Rasizm Evoli

Evola oczekiwał ostatecznego zerwania z chrześcijaństwem i usilnie ku niemu dążył, będąc zwolennikiem «śmiałego wyboru tradycji, pragnienia obrania nowego, odrębnego kierunku».

Osobą, która w istotny sposób wpłynęła na ukształtowanie się poglądów Juliusza Evoli, był neopoganin Artur Reghini (1878-1946), lider włoskiego pitagoreizmu [1] . Reghini trudnił się magią, osiągnął też 33. stopień wtajemniczenia w loży masońskiej rytu szkockiego, mieszczącej się w Rzymie przy Piazza del Gesu [2] . To on zainicjował w 1924 roku wydawanie periodyków „Ignis” i „Atanòr” [3] , które podejmowały tematy związane z procesem wtajemniczenia. Redagowanie obydwu czasopism Reghini powierzył Evoli.

Właśnie Reghiniemu Evola zawdzięczał zgłębienie inicjacyjnych tradycji starożytnego Rzymu. Z początku był Reghini adeptem egipskiego rytu Memphis Misraim oraz włoskiego rytu filozoficznego. Do tego ostatniego przyjął 20 października 1913 r. jako członka honorowego Aleistera Crowleya, zajmującego się czarną magią. Później został martynistą, a następnie przeszedł na pozycje przeciwstawne względem tego nurtu wolnomularstwa. Jego nazwisko jako członka Ordo Templi Orientis – grupy, w której udzielał się Crowley i która oddawała się czerwonej magii, polegającej na praktykach seksualnych [4] – pojawia się również wśród założycieli włoskiego Towarzystwa Teozoficznego.

Evolianista Sebastian Fusco, opowiadając o kręgu ludzi praktykujących w owym czasie magię oraz ryty inicjacyjne, napisał, że „jednym z najbardziej nawiedzonych jego reprezentantów był wielki Artur Reghini, którego rozległe więzi z Aleisterem Crowleyem odnośnie do praktyk inicjacyjnych są dobrze znane” [5] .

Źywiąc bezlitośnie antychrześcijańskie i antydemokratyczne przekonania, Artur Reghini od samych początków popierał faszyzm. To on wskazał mu jako symbol rózgi liktorskie [6] – pęk dwunastu witek związanych wokół topora [7] – których używali liktorzy w starożytnym Rzymie do wykonywania wyroków na osobach skazanych na śmierć. Samo słowo „faszyzm” prowadzi więc do jedności i surowości prawa rzymskiego, symbolizowanego przez rózgi liktorskie. Dziennikarz Maurycy Blondet, baczny obserwator światowego wrzenia wypływającego ze źródeł ezoterycznych, pisze, że Reghini miał w zwyczaju „przechwalać się, że to on «stworzył» faszyzm za pomocą magii, odwołując się do pogańskiego rytu przebłagalnego, w którym używany był – jak się wydaje – topór o podwójnym ostrzu” [8] .

Wspomina się również o „tajemniczej akcji, zainicjowanej odkryciem w rzymskim grobowcu w 1913 r. berła i opaski, na których wyryte były znaki jakiegoś rytu. Zwieńczeniem akcji – po marszu na Rzym w 1923 r. – był hołd złożony szefowi rządu. W dzienniku «Il Piccolo» z 24 maja 1923 r. czytamy, że wręczono wówczas Mussoliniemu fasco, złożone z topora wykonanego z brązu – pochodzącego z etruskiego grobowca sprzed dwóch tysięcy lat – i dwunastu brzozowych witek, powiązanych paskami z czerwonej skóry” [9] .

Poparcie Reghiniego dla faszyzmu trwało jednak dopóty, dopóki mógł on żywić uzasadnioną nadzieję, że Benito Mussolini stanie się odnowicielem pogaństwa. Bardzo szybko jednak podpisanie paktów laterańskich pozwoliło mu pozbyć się złudzeń i przekonało go, że oczekiwane zerwanie z chrześcijaństwem nigdy nie nadejdzie. Tego zerwania oczekiwał także Evola i usilnie ku niemu dążył, będąc zwolennikiem „śmiałego wyboru tradycji, pragnienia obrania nowego, odrębnego kierunku, całkowicie innego, który stałby się uprawomocnieniem odniesienia do Rzymu jako symbolu politycznego” [10] . Rozgniewany Reghini ostentacyjnie zerwał kontakty.

Jeden z wtajemniczonych, Elemire Zolla, wielki oskarżyciel Evoli, zauważa:

Reghini pisywał pod pseudonimem w periodyku „Ur”, redagowanym przez Evolę. Wszelako Evola zniekształcał koncepcje Reghiniego, czerpiąc równocześnie od niego mnóstwo elementów i nie powołując się na autora. Wydawało się, że nie będąc masonem [11] , zdolny jest jednak redagować czasopismo hermetyczne zgodnie z wolnomularskimi oczekiwaniami, ale (…) porozumienie z nim spaliło na panewce. Rozgoryczony Reghini pozostał osamotniony. Rzucając oskarżenia na Evolę (…) wycofał się z życia publicznego i jako nauczyciel matematyki w szkole średniej osiadł w regionie Emilia, gdzie zmarł w 1946 r. [12] .

Deklarowanym celem Grupy Ur – która korzystała również ze współpracy psychologów, np. Emiliana Servadio, jednego z ojców włoskiej psychoanalizy – było rozpatrzenie dyscyplin ezoterycznych i inicjacyjnych oraz „uwydatnienie korzyści, płynących z ich strony praktycznej i doświadczalnej dla osiągnięcia panowania technicznego nad ezoteryzmem” [13] . W ostatecznym rozrachunku jest to próba praktycznego osiągnięcia – przy użyciu magii – nadludzkich mocy, które wtajemniczeni uznają za niezbędne, aby możliwe stało się dotarcie do „Ja absolutnego”, czyli do bóstwa. W istocie magia – jak powiada Evola – „tak czy owak implikuje zawieszenie bariery pomiędzy «ja» i «nie-ja», implikuje odsunięcie ograniczeń wypływających z powszechnej indywidualizacji” [14] .

Dokumentacja tych doświadczeń – ściśle anonimowa – została zamieszczona w monografiach, które się ukazywały w regularnych odstępach czasu. Następnie została zebrana w trzech tomach pod wspólnym tytułem Introduction à la magie (‘Wprowadzenie do magii’), które po raz pierwszy zostały opublikowane w 1955 r. przez wydawcę o nazwisku Bocca. W latach 60. XX w. miała miejsce reedycja w Rzymie w postaci jednego zbioru liczącego ponad 1300 stron. Dokonało jej wydawnictwo Méditeranné, widzące w osobie Juliusza Evoli wybitny autorytet w dziedzinie kultury. Jak się wydaje, pod pseudonimami Agarda i Iagla, które pojawiły się pod niektórymi artykułami z periodyków „Ur” i „Krur”, ukrywał się Evola [15] . Wart wzmianki jest fakt przywołany przez samego Evolę, że w pewnym momencie w łonie Grupy Ur usiłowano stworzyć magiczny „łańcuch”, o dwóch ogniwach „obdarzonych rzeczywistą władzą”, aby z góry – działając zza kulis – wywrzeć wpływ na faszyzm w celu popchnięcia go w kierunku antychrześcijańskim [16] .

Od tej pory Evola cieszył się ugruntowaną reputacją wybitnego znawcy ezoteryzmu, do tego stopnia, że został zaproszony do opracowania hasła atanòr (oraz innych, jak można sądzić) dla sławnej Encyklopedii włoskiej Jana Treccaniego.

W 1929 r. Grupa Ur przyjęła tajemnicze miano Krur, w następstwie – jak się wydaje – uformowania się opozycji wewnętrznej [17] . Evola nie usiłował już potem zgromadzić swych zwolenników we własnym ruchu o charakterze inicjacyjnym, za wyjątkiem wspartej przez tych samych wyznawców próby utworzenia związku przeznaczonego wyłącznie dla mężczyzn, o trzech stopniach wewnętrznych, któremu chciał nadać miano Związku Korony Źelaznej, czerpiąc natchnienie z duchowości o charakterze sakralnym i hierarchicznym [18] .

Czasopismo «La Torre». Rasizm Evoli

Środowisko Krur zaprzestało więc w grudniu 1929 r. wydawania publikacji, po czym – 1 lutego 1930 r. – ponownie zwróciło się do czytelników, przedkładając im nową propozycję wydawniczą w postaci dwumiesięcznika o arystokratycznym wydźwięku, noszącego tytuł „La Torre – Foglio di espressioni varie e di tradizione una” (‘Wieża – biuletyn rozmaitych opinii i jedynej tradycji’).

Zadanie, które Evola chciał postawić przed tym periodykiem, polegało na przeniesieniu ezoterycznych treści, którymi zajmowała się Grupa Ur, na plan polityczny, aby w ten sposób spróbować wpłynąć – zajmując otwarcie pogańskie i antychrześcijańskie stanowisko – na oficjalny program kulturalny reżimu faszystowskiego. Wydawnictwo miało jednak krótkotrwały żywot. 15 czerwca 1930 r. ukazał się dziesiąty [19] i ostatni numer czasopisma. Po tej dacie pismo przestało się ukazywać. Główną przyczyną tego stanu rzeczy było to, że biuletyn przeszkadzał kilku wysoko postawionym funkcjonariuszom reżimu. Należał do nich wolnomularz z Piaza del Gesù, Robert Farinacci – wpływowy członek loży z Cremony [20] , w latach 1925-1926 [21] pełniący funkcję sekretarza generalnego Narodowej Partii Faszystowskiej, który nie tolerował wpływu wywieranego przez Evolę na Mussoliniego.

Czasopismo odzwierciedlało aktywność grupy pisarzy skupionych wokół Evoli [22] . W razie konieczności posługiwali się oni zwłaszcza sarkastyczną z ducha rubryką, noszącą tytuł „Łuk i maczuga” [23] , która obfitowała polemicznym wigorem o antychrześcijańskim i antyburżuazyjnym obliczu i służyła zwalczaniu wszelkiej działalności o charakterze progresistowskim.

Spory, jakie prowadzili autorzy pisujący do tej rubryki, były bardzo bezpośrednie i twarde. Regularnie sytuowały krąg „Łuku i maczugi” w opozycji względem środowisk kultury faszystowskiej. Manifestacyjnie okazywano przy tym całkowitą obojętność wobec atmosfery zagrażającej ścisłym i powszechnym nadzorem. W rzeczywistości prawdziwym powodem, dla którego Evola potrafił przeciwstawić się faszystowskim funkcjonariuszom, którzy byli mu przeciwni, było nie tyle okazjonalne poparcie ze strony Benedykta Crocego, Jana Preziosego, Jana Gentilego czy Leandra Arpinatiego, ile poparcie samego Benita Mussoliniego. Poparcia duce nigdy mu nie zabrakło. W istocie Benito Mussolini, honorowy wolnomularz 33. stopnia [24] , żywił jawny podziw dla bezkompromisowej natury Evoli oraz jego zaangażowania kulturalnego. Nie bez znaczenia były również perspektywy, jakie oferowała jego doktryna o zbawieniu Zachodu czy przemyślenia na temat rasy. Mussolini sądził, że twierdzenia te mogłyby nadać faszyzmowi niezbędną oryginalność i odrębność, których od dłuższego czasu poszukiwano, z uwagi na radykalne tezy kłopotliwego niemieckiego sojusznika. Były one nie do przyjęcia dla łacińskiej duchowości Włochów.

Nie zapominajmy, że rasizm niemiecki ma swe źródło w książce Der Mythus des 20. Jahrhunderts (‘Mit XX wieku’) Alfreda Rosenberga. To rasizm o konotacjach fizycznych i biologicznych, który Evola określał mianem „rasizmu cielesnego”, kładącego nacisk na różnice – dla niego wyraźnie nie do przyjęcia – natury genetycznej, antropologicznej i dziedzicznej między rozmaitymi rasami. Doktryna ta w logiczny sposób prowadziła do koncepcji hierarchii ras. Dominującą rolę odgrywała w niej rasa nordycko-aryjska pochodzenia indoeuropejskiego, traktowana jako bezpośrednia następczyni hiperborejsko-solarnej rasy starożytnych Germanów. Stąd „prawa” ludzi rasy nordyckiej do supremacji nad pozostałymi ludami, ze wszystkimi powszechnie znanymi aberracjami i występkami, o jakich opowiada nam historia. Ω

Paweł Taufer

Tekst za: „Le Sel de la terre”, nr 42, s. 113-122. Z języka francuskiego przełożył Jarosław Zoppa.

Przypisy:

  1. Mowa o doktrynie Pitagorasa, greckiego filozofa z VI wieku przed Chrystusem. Pitagoras spędził 22 lata w Egipcie, gdzie przyswoił sobie tamtejszą wiedzę, nie wyłączając magii i związanych z nią tajemnic. Później przebywał 12 lat w Babilonie. W dojrzałym wieku (prawdopodobnie miał wówczas 56 lat) udał się do Wielkiej Grecji. Osiadł w Krotonie, gdzie założył ośrodek wtajemniczenia, swego rodzaju szkołę misteryjno-mistyczną, opartą na trzech stopniach: „słuchacza”, „mówcy” oraz „matematyka”. Jego inicjacyjna doktryna głosiła, że zasadą wszystkich zjawisk i rzeczy jest liczba. Odkrycie zależności pomiędzy liczbami spowodowało przypisanie im przymiotów o charakterze magicznym, zwłaszcza w odniesieniu do cyfry cztery (tzw. tetraktys, która w masonerii kojarzona jest z symbolem delta). Tetraktys bowiem, rozważana jako suma „piramidy o podstawie i bokach 4” (od podstawy: 4+3+2+1) daje liczbę 10, uznawaną przez pitagorejczyków za liczbę doskonałą, będącą syntezą jedynki (przedstawianej w geometrii jako punkt i uznawanej za element tworzący liczby, a w konsekwencji również materię i całą rzeczywistość) oraz nieskończoności. Dziesiątka jest zatem liczbą oznaczającą boskość. Wolnomularstwo od samych swoich początków zajęło się pitagoreizmem. We Włoszech mógł on się rozprzestrzenić dzięki takim postaciom jak Reghini. Włoski pitagoreizm istnieje i aktywnie funkcjonuje do dzisiaj, przede wszystkim za sprawą Associazione Pitagorica. Trzeba wspomnieć, że stowarzyszenie to żywi wobec katolicyzmu dogłębną niechęć. Maksym Introvigne przytacza wypowiedź jednego z przedstawicieli tego stowarzyszenia, który w 1986 r. określił chrześcijaństwo mianem „diabolicznego i wrogiego Duchowi”, wspomniał o „słusznych i nazbyt skromnych «prześladowaniach» ze strony cesarzy rzymskich i zapowiedział na przyszłość nawrót pogaństwa spod znaku „Orła, który wykorzeni szubieniczny symbol chrześcijan” Por. M. Introvigne, Il capello del Mago (‘Kapelusz Maga’) Mediolan 1990, s. 180.
  2. Zob. G. Vannoni, Massoneria, fascismo e Chiesa cattolica (‘Masoneria, faszyzm a Kościół katolicki’), Bari 1980, s. 122. Jest to znakomicie udokumentowana książka, wprost nieodzowna dla właściwego zrozumienia okultystycznych aspektów faszyzmu włoskiego.
  3. Atanòr to żydowskie słowo oznaczające duży piec. Dla praktykujących magię oznaczało ono piec rozpalony na stałe, gdzie substancje przeznaczone do roztopienia umieszczone były w naczyniu o kształcie jaja, w którym wtajemniczony usiłował uzyskać kamień filozoficzny. Substancje zawarte w tym jaju symbolizują człowieka przed palingenezą (bądź odrodzeniem) do stanu boskiego, a samo jajo jest hermetycznym zamknięciem przed materialnym światem. Końcowy produkt wysiłków alchemika – kamień filozoficzny – przedstawiany był profanom jako środek umożliwiający poprzez dotknięcie nim przemianę wszystkiego w złoto, w rzeczywistości natomiast przedstawia eliksir wiecznej młodości – symbol tego, co odrodzone poprzez uzyskanie wyższej, boskiej natury.
  4. Spośród innych przedstawicieli tego mrocznego kręgu można wymienić Rudolfa Steinera, tajemniczą postać pierwszego okresu rządu nazistów – Żyda Trebitscha Lincolna, który poparł Haushofera, a ponadto Rudolfa Hessa oraz Seana Mac Bride’a, założyciela Amnesty International.
  5. Zob. „Daimon” – kwartalnik poświęcony kulturze pogańskiej, telemicznej, gnostyckiej i lucyferiańskiej, wydany przez Ordo Templi Orientis, Perugia, 21 marca 1990 r., numer zerowy, s. 40. Redaktorem periodyku był wówczas Sebastian Fusco. Mowa o „czasopiśmie dogłębnie i integralnie neopogańskim”, które wyrażało chęć kontynuowania i krzewienia doktryn podobnych do tych, jakie szerzyła Grupa z Ur.
  6. Informacja zaczerpnięta z pracy jednego z wtajemniczonych – Elemira Zolli; z rozdziału poświęconego Reghiniemu. Zob. E. Zolla, Uscite dal mondo (‘Wyjścia ze świata’), Mediolan 1992, s. 447.
  7. Topór był symbolem zdobywców z Dalekiej Północy. Towarzyszył mu orzeł – jeden z aryjskich symboli chwały. Zostały one przejęte – jak sądził Evola – przez legiony rzymskie. Liczba dwanaście „jest liczbą solarną, która (…) występowała zawsze wszędzie tam, gdzie zorganizowano bądź usiłowano zorganizować ośrodek tradycjonalistyczny”. Por. J. Évola, Il mistero del Graal (‘Tajemnica Graala’), Rzym 1972, s. 38.
  8. M. Blondet, Gli „Adelphi” della Dissoluzione (‘Adelfici rozkładu’), Mediolan 1994, s. 132.
  9. Cytat przytoczony w książce: G. Galli, La politica e i maghi, Mediolan 1995, s. 202.
  10. J. Évola, Gli uomini e le rovine (‘Ludzie i ruiny’), Rzym 1990, s. 123.
  11. Zwolennicy Évoli utrzymują, że nie był on masonem, kładąc zarazem nacisk na przebiegłość kręgów, które się za jego osobą ukrywały i starały się go wykorzystać. W każdym razie Évola – jak sam przyznaje – bardzo szybko doprowadził do zerwania. Zob. opisującą jego wtajemniczenie autobiografię Il cammino del Cinabro (‘Droga cynobrowa’). Książka ta została napisana w 1963 r. Cytujemy według wydania Vanni Scheiwiller, Mediolan 1972, s. 85.
  12. E. Zolla, dz. cyt., s. 447.
  13. J. Evola, L’arco e la clava, dz. cyt., s. 231.
  14. G. De Turris, Testimonianze su Evola (‘Świadectwa na temat Evoli’), Rzym 1985, s. 344.
  15. W: Julius Evola, «Ur et Krur 1927-1928-1929», 1986, tom IV (420 stron, indeks).
  16. J. Evola, Il cammino del Cinabro, dz. cyt., s. 88.
  17. Pod koniec 1928 r. wybuchł konflikt pomiędzy Evolą z jednej strony a Arturem Reghinim i Julianem Parisem z drugiej. Starcie pomiędzy osobami, wspólnie kierującymi do tej pory pracami Grupy Ur, przybrało gwałtowny i wulgarny charakter, wywołując skandal opisywany w artykułach na łamach prasowych. Spór przeniósł się następnie do sali sądowej, gdzie ciągnął się do 1930 r. Zarzewiem konfliktu było – jak się wydaje – dążenie Reghiniego do odrodzenia wokół Grupy Ur masonerii, która w 1925 r. została we Włoszech wyjęta spod prawa. Evola zwalczał tę inicjatywę wszelkimi środkami.
  18. M. Introvigne wspomina o tym w swej książce Il capello del Mago, dz. cyt., s. 346. Introvigne zwraca uwagę, że zamiar został ogłoszony w czasopiśmie „Arthos” (to jeden z pseudonimów Evoli) ze stycznia””kwietnia 1973 r. na życzenie kilku uczniów Evoli.
  19. Zawartość rubryki «Łuk i maczuga» z dziesięciu wydanych numerów dwumiesięcznika „La Torre” w całości znajduje się w książce L’arco e la clava, dz. cyt., s. 241-185.
  20. Na marginesie zwracamy uwagę na ten nowy dowód rozległych powiązań pomiędzy faszyzmem a masonerią: „Pierwsi towarzysze [Farinacciego] pochodzili z Kręgu Giordana Bruna w Cremonie”. Cyt. w: G. Vannoni, Massoneria, fascismo e Chiesa cattolica, dz. cyt., s. 251.
  21. Według poufnych informacji od doktora Wolfganga Steinackera (analityka publikacji włoskich i szwajcarskich na rzecz Auswärtiges Amt w Berlinie, centralnego urzędu odpowiadającego za wszystkie sprawy zagraniczne Rzeszy, któremu podlegał cały korpus dyplomatyczny) wiadomość skierowana do radcy ambasady Rademachera, należącego do tego samego Auswärtiges Amt, głosiła, że Farinacci został zdymisjonowany ze stanowiska sekretarza partii ponieważ „groził kardynałowi Gasparriemu «upublicznieniem pewnych treści»” (dokument został opublikowany w pracy Julius Evola nei documenti segreti del Terzo Reich (‘Juliusz Evola w świetle tajnych dokumentów Trzeciej Rzeszy’) autorstwa M. Cospito i W. Neulena, Rzym 1986, s. 112). Owe treści dotyczyły prawdopodobnie przynależności kard. Gasparriego, sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej za panowania Benedykta XV i Piusa XI, do masonerii. Zob. G. Vannoni, Massoneria, fascismo e Chiesa cattolica, dz. cyt. s. 168, 171, 188, przypis 35).
  22. W pierwszym numerze „La Torre”, w przedmowie do czytelników, Evola zapowiadał: „Czasopismo niniejsze łączy kilku autorów, dla których ostateczne zanegowanie współczesnej «cywilizacji» jest podstawowym i nieodzownym warunkiem wiodącym do prawdziwie twórczej działalności (w przyszłości)”.
  23. Jak wyjaśniał Evola: łuk, aby razić z daleka, maczuga, aby powalać przeciwnika z bliska.
  24. Por. G. Vannoni, Massoneria, fascismo e Chiesa cattolica, dz. cyt., s. 150, przyp. 113; M. Rygier, La Franc-Maçonnerie italienne devant la guerre et devant le fascisme (‘Włoska masoneria wobec wojny i faszyzmu’), przedruk, Sala Bolognese, 1990, s. 152-154. W pracach tych cytowany jest numer wolnomularskiego przeglądu wydawanego w Chicago, „The Universal Free Mason” z lutego 1924 r., który w kategorycznym tonie utrzymuje, że „Mussolini, król Wiktor Emanuel i generał Diaz byli masonami najwyższego, 33. stopnia”.




Tradycja pierwotna a Tradycja katolicka. cz. IV: Rasizm Evoli (dokończenie)

Evoliański rasizm zmierza wyłącznie do wyodrębnienia i odseparowania wtajemniczonych, to jest – według jego własnego określenia – «rasy ducha» od pozostałych ludzi.

Evola odrzucał koncepcję rasizmu ograniczającą się wyłącznie do „rasy cielesnej”. Jeszcze bardziej energicznie odpierał każdą próbę nadania jej charakteru absolutnego. W ścisłym powiązaniu ze swą drogą inicjacyjną chciał zastąpić tę koncepcję doktryną zgodną z jego własnymi ideami, wzbudzając tym samym ideologiczne zapatrywania całkowicie obce narodowo­socjalistycznym koncepcjom rasowym.

Berlin – świadomy, że kwestia rasowa w przeszłości budziła znikome zainteresowanie na Półwyspie Apenińskim [1] – wywierał na Włochy naciski, aby zwróciły większą uwagę na ten problem. Na tym tle rychło pojawiły się rozdźwięki pomiędzy dwoma państwami. Dla Evoli skończyło się to ochłodzeniem kontaktów z Niemcami – do tej pory raczej owocnych – czemu towarzyszyła atmosfera podejrzeń oraz dyskretnego nadzoru. W każdym razie jego publikacje w Niemczech nie zostały poddane jakiejś szczególnej cenzurze, aczkolwiek niemieckie upodobanie w kwestii rasowej – jeśli chodzi o Włochy – stopniowo zaczęło skupiać się na innej osobie, o wiele bardziej skłonnej do współpracy na polu ideologicznym, to znaczy na byłym księdzu Janie Preziosim [2] , który żywił tak dalece bezlitosne antyżydowskie i antymasońskie uczucia, że można mówić o obsesji.

Evola postrzegał rasę jako rzeczywistość fizyczno-duchową opierającą się na trzech składnikach: „rasie ciała” (rasa somatyczna), „rasie duszy” (rodzaj kolektywnego i dziedzicznego charakteru, wypływającego z doświadczenia i pozycji środowiskowej oraz społecznej) oraz „rasie ducha” (sposób zachowywania się wobec rzeczywistości ponadzmysłowej i boskiej, rodzaj skłonności o charakterze duchowym) [3] .

Przykładowo – na podstawie tych kryteriów – Żydzi nie byli postrzegani przez niego na sposób narodowosocjalistyczny jako rasa zdegenerowana biologicznie, ale raczej jako naród reprezentujący „rasową jedność duszy” w znaczeniu wyłożonym powyżej bądź też jako grupa o określonym sposobie bycia. Chodzi o sposób bycia nacechowany właściwą sobie – jak przyznawał Evola – siłą wewnętrzną. Wszelako on sam nadawał tej sile znaczenie negatywne z uwagi na związane z nią wartości, które ukazywał jako czynniki rozkładające i kalające każdą inną rasę, wchodzącą w kontakt z rasą żydowską. Czyniąc na zakończenie wyraźne odniesienie do rasy aryjsko-rzymskiej, Evola dał wyraz swym obawom co do umniejszenia się jej wewnętrznej prężności i osłabienia jej własnej tradycji. Stąd wypływa – konkludował pisarz – „absolutna konieczność uzdrowienia elementów wewnętrznie zhebraizowanych” [4] .

Odwołując się do harmonijnego połączenia wspomnianych powyżej trzech składników rasowych, Evola dążył do osiągnięcia czystości rasowej sui generis – pojmowanej jako rasa „wewnętrzna”, to znaczy rodzaj „wyższego człowieka”. Jego ujęcie problemu rasy jest zatem zasadniczo odmienne od koncepcji trywialnie biologicznej – bo opierającej się na cechach zewnętrznych i dotyczącej „ciała” – podtrzymywanej przez Niemców. Evola rozwinął swoje koncepcje w książce Il mito del sangue (‘Mit krwi’), opublikowanej w 1937 r. Jej uzupełnieniem była praca Synthèse de la doctrine de la race (‘Synteza doktryny rasowej’), wydana pięć lat później. Oba dzieła ukazały się nakładem mediolańskiego wydawnictwa „Hoepli”.

Z uwagi na to, co zostało powiedziane do tej pory, uprawnione jest twierdzenie, że evoliański rasizm zmierza wyłącznie do wyodrębnienia i odseparowania wtajemniczonych, to jest – według jego własnego określenia – „rasy ducha” od pozostałych ludzi. Według niego, gdyby jakaś rasa miała narzucać swoją wolę, to mogłaby to być wyłącznie rasa aryjska, hiperborejska, ponieważ właśnie tę rasę reprezentowali wysoko wtajemniczeni bezpośredni spadkobiercy „Tradycji pierwotnej”. Te kategorie skłoniły Evolę do podjęcia badań nad rzeczywistością etniczną Italii i wysnucia wniosku o przewadze wizji świata rasy „duchowej”, aryjsko-rzymskiej. Na podstawie roczników Imperium Rzymskiego przedstawiał ją jako wywodzącą się w prostej linii z ery Złotego Wieku.

Każdy, kto do tej pory uchwycił istotę owej „Tradycji” z nieprawego łoża, inspirującej zasady wtajemniczonych oraz architekturę ich konstrukcji myślowych, bez większego trudu pojmie również autentyczne znaczenie rasizmu, jakiego nabiera on w oczach wysoko wtajemniczonych. Już głoszona przez nich wyższość, pojmowana jako nieskończone wyniesienie wtajemniczonych ponad resztę ludzkości, powoduje nieusuwalne zerwanie z innymi ludźmi. W ich pojęciu ta pozostała część ludzkości nie jest niczym więcej jak bezkształtnym wyrazem infernalnych sił chaosu i rozkładu. Całkiem naturalne jest zatem, że wprowadzają oni dyskryminację pomiędzy ludźmi i narodami raczej na podstawie przebytej jedynej drogi – w inicjacyjnym sensie tego słowa – niż na podstawie kryteriów biologicznych czy fizycznych, jak na przykład kolor skóry. Nie należy zapominać, co twierdził jeden z liderów szkoły współczesnego ezoteryzmu, Renat Guénon: „Odnosimy się (…) wyłącznie do inicjacyjnego punktu widzenia, zatem cała reszta w naszych oczach jest zupełnie pozbawiona znaczenia” [5] .

Evola oczywiście nie pozostaje w tyle i otwarcie stwierdza: „Dla «zdrowego rasizmu» przesąd «białej skóry» nie ma żadnego znaczenia; w istocie chodzi o hierarchię wartości, na podstawie której mówimy «nie» Murzynom i wszystkiemu, co murzyńskie oraz skażone murzyńskimi wpływami (w tej hierarchii rasy czarne są zaledwie nieco wyżej od pierwotnych ludów Australii; według znanej morfologii odpowiadają one przede wszystkim typowi ras «nocnych», «tellurycznych», w przeciwieństwie do pozostałych, określanych jako «dzienne» [6] ). Wyższość «białych» za to bylibyśmy szczerze skłonni przyznać wyższym warstwom indyjskim, chińskim, japońskim oraz pewnym szczepom arabskim, mimo iż nie mają białej skóry, ze względu na to, czego rasa biała została pozbawiona w dobie handlowej ekspansji kolonialnej” [7] .

Rasizm wysoko wtajemniczonych i współczesny neorasizm globalny

Tak przedstawia się głęboki rasizm wysoko wtajemniczonych względem pozostałych ludzi, rasizm podsycony stosunkiem nieuleczalnej pogardy, obecnej już w społeczeństwie indyjskim – będącym wszak wzorcem społeczeństwa idealnego dla wszystkich „myślicieli” pokroju Guénona czy Evoli – która każe braminowi drżeć ze strachu na samą myśl o możliwym kontakcie z pariasami, czyli najbiedniejszymi przedstawicielami ludu, czego konsekwencją byłoby skalanie.

Niech nam wolno będzie zatrzymać się mimochodem przy trującym owocu tej metafizycznej nienawiści wtajemniczonych do społeczeństwa zachodniego w jej najbardziej autentycznych przejawach, które są wciąż żywotne. Dzisiaj ta nienawiść generuje zmianę oblicza Europy, przedstawiając obraz regresu co najmniej równorzędnego do ścisłego podziału kastowego, z jakim mieliśmy do czynienia w poprzednim stuleciu w Indiach.

Grupa wysoko wtajemniczonych, posiadająca władzę i kierująca osobami ze sfer rządowych, zorganizowała masowe przeniesienie ludów z południa globu. Zostały one wykorzenione z ojczystej ziemi i przetransplantowane na żywą tkankę Starego Kontynentu. Drakońskie ustawy, niemal niespodziewanie przyjęte w ciągu ostatnich dziesięciu lat w rozmaitych krajach Zachodu, siłą dławią wszelką próbę obrony – nawet uprawnioną – własnej tożsamości przez ich mieszkańców. Równolegle towarzyszy temu mnożenie innych przepisów, układanych w szyku bojowym, który ma na celu promowanie (albo raczej narzucenie) sztucznego zlepku rozmaitych kultur z całym ładunkiem wybuchowym, jaki operacja tego rodzaju nieuchronnie za sobą pociąga. Chodzi, oczywiście, o olbrzymie problemy we współżyciu społecznym pomiędzy grupami ludności o tak dalece odmiennych obyczajach [8] , począwszy od bezpieczeństwa publicznego, poprzez zatrudnienie, aż po kwestie natury zdrowotnej.

Zaczynają o sobie dawać znać zjawiska dotychczas nieznane we Włoszech, jak choćby rasowa nietolerancja. Wydarzenia o ściśle określonym charakterze i ograniczonym zasięgu są – w miarę potrzeby – wyolbrzymiane i stymulowane przez uzgodnione współdziałanie środków przekazu, którego celem jest wpojenie idei nieuniknionej integracji rasowej. Jako straszne przestępstwo przedstawia się każdy przejaw oporu wobec „postępowego” ucisku, każdy przejaw obrony własnej tożsamości, religii i kultury. Na nic zdaje się przywoływanie nieszczęsnego eksperymentu z rozmaitymi wspólnotami etnicznymi w Stanach Zjednoczonych, które od półtora stulecia demonstrują swój sprzeciw wobec idei koegzystencji ludzi różnych kultur. W wielkich amerykańskich miastach ludność murzyńska i latynoamerykańska żyje de facto w gettach, w poczuciu całkowitego zmarginalizowania. Supremacja tzw. WASP-ów (White Anglo-Saxon Protestant, ‘biały anglosaski protestant’) nie podlega dyskusji. Ale zadanie zniszczenia tego, co pozostało po Civitas Christiana jest nazbyt śmiałe, aby mogło zostać zniweczone przez takie drobnostki.

Aby osiągnąć ten cel, sternicy Wielkiego Dzieła (czytaj: sternicy rządu światowego) wprowadzają zamieszanie wśród religii i tradycji poprzez tak znaczne migracje, że w porównaniu z nimi zalew barbarzyńców, który pociągnął za sobą upadek Cesarstwa rzymskiego na Zachodzie, sprawia wrażenie umiarkowanego. Poprzez rozkład narodów, czy też – by ściśle posłużyć się słowami National Commitee for Furtherance of Jewish Education – poprzez „narodowe samobójstwo”, wtajemniczeni zamierzają doprowadzić do wyłonienia się synkretycznej mieszanki, oficjalnie określanej mianem New Age lub Erą Wodnika, odpowiedniej dla procesu wykuwania nowego człowieka.

W tym kontekście zadanie połączenia ras staje się pewnym alibi. W rzeczywistości cel, który zamierzają osiągnąć wysoko wtajemniczeni, nie polega na zniknięciu ras jako takich, lecz na zniknięciu rozmaitych tradycji, które w jakiś sposób są nie do pogodzenia z ich doktryną i planami. Pośród nich pierwsze miejsce zajmuje Tradycja katolicka [9] .

Chcąc nadać „diaboliczny” charakter nieuchronnym przejawom opozycji wobec swych działań, wysoko wtajemniczeni zastosowali środek polegający na odwołaniu się – wysoce dwuznacznym i uproszczonym – do słowa „rasizm”, które ze względu na świeże wspomnienie okrucieństw hitleryzmu, obarczone zostało konotacją budzącą powszechną odrazę. Utożsamienie rasizmu – pojmowanego w podstępnie rozszerzonym sensie – z nazizmem staje się w ten sposób w rękach wysoko wtajemniczonych narzędziem służącym do uderzania w każdego, kto sprzeciwia się temu straszliwemu alchemicznemu procesowi transformacji – w znaczeniu laicyzacji i trywialnej redukcji do sfery wyłącznie materialnej – całego rodzaju ludzkiego.

Zresztą oczywiste jest, że wprowadzanie antagonizmu rasowego – jakiegoś rasizmu à la Hitler – pomiędzy światem chrześcijańskiego Zachodu a narodami, w większości muzułmańskimi, których przedstawiciele osiedlają się w naszych krajach, stanowi dziwaczną mistyfikację.

Baczny obserwator dostrzeże w tym raczej bezsporny dowód wielkiej władzy skupionej w rękach wysoko wtajemniczonych, skoro mogą głosić, wspierać i szerzyć dzięki własnej sieci informacyjnej każdą opinię i każde kłamstwo, pod warunkiem, że służą one ich własnym, dalekosiężnym celom. Ω

Paweł Taufer

Tekst za: „Le Sel de la terre”, nr 42, s. 113-122. Z języka francuskiego przełożył Jarosław Zoppa.

Przypisy:

  1. Interesująca jest deklaracja, jaką Mussolini w 1932 r. złożył niemieckiemu pisarzowi żydowskiego pochodzenia Emilowi Ludwigowi: „Naturalnie nie istnieje już rasa w czystej postaci, nawet rasa żydowska. Więcej nawet: ze szczęśliwego zmieszania wypływa często siła i piękno jakiegoś narodu. Rasa to wrażliwość, a nie rzeczywistość. W 95% to wrażliwość. Nigdy nie sądziłem, aby można było biologicznie wykazać, że jakaś rasa jest mniej lub bardziej czysta…. We Włoszech antysemityzm nie istnieje. Włoscy żydzi zawsze zachowywali się dobrze jako obywatele i dzielnie walczyli jako żołnierze”. Por. E. Ludwig, Colloqui con Mussolini (‘Rozmowy z Mussolinim’), Mediolan,1970, s. 87, cyt. w: Julius Evola nei documenti segreti del Terzo Reich, dz. cyt., s. 26. Trzeba przypomnieć, że po uchwaleniu w Niemczech w 1933 r. praw rasowych tysiące żydowskich intelektualistów i uciekinierów opuściło ten kraj w obawie przed prześladowaniami i znalazło schronienie we Włoszech. Znamienne są stanowcze słowa gen. Rotty, komendanta okręgu Mostar w Jugosławii, który w 1942 r. odmówił Niemcom, domagającym się podjęcia działań przeciwko Żydom, ponieważ: „Atak na Żydów przy użyciu specjalnych środków kłóci się z honorem włoskiej armii” (ibidem, s. 27).

  2. [Dziennikarz specjalizujący się w polityce zagranicznej, założyciel i redaktor naczelny dziennika „La vita italiane all’estero”. W kwietniu 1945 r. popełnił samobójstwo.
  3. [Wyjaśnienia w nawiasach są autorstwa samego Evoli. Zostały zaczerpnięte z dokumentu, który Evola osobiście przedłożył Mussoliniemu i który przez tego ostatniego został zaaprobowany. Dokument w całości został przytoczony w cytowanym już dziele Julius Evola nei documenti segreti del Terzo Reich, s. 93-100.
  4. [Ibidem, s. 96.
  5. [R. Guénon, Forme tradizionali e cicli cosmici (‘Tradycyjna forma i cykle kosmiczne’), Rzym, 1981, s. 33.
  6. [Nawet w tym przypadku nie chodzi o rasizm biologiczny, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, albowiem powraca tutaj zagadnienie oceny człowieka według jego zdolności do podjęcia drogi wtajemniczenia. Evola w swej szkaradnej koncepcji tych zdolności czarnej rasie odmówił.
  7. [J. Evola, L’arco e la clava, dz. cyt., s. 41, przyp. 2.
  8. [Wystarczy pomyśleć, przykładowo, o poligamii, niewolnictwie i innych barbarzyńskich praktykach i obyczajach, radykalnie sprzecznych z duchem chrześcijańskim.
  9. [W tej kwestii Kościół – przynajmniej Kościół hierarchiczny – wydaje się w rzeczywistości w pełni podzielać ten program, wypierając się swej chlubnej rzymskiej przeszłości, która obecnie jest dlań źródłem wstydu i z powodu której zwraca się do świata z prośbą o przebaczenie. Z chwilą, kiedy Kościół przyjął masońskie i globalistyczne koncepcje, kiedy odrzucił prymat wiary nad sumieniem i godność Boga zastąpił „wzniosłą” godnością człowieka, wydawać się może, że pragnie on wymazać ze swej pamięci ten niewątpliwy fakt, że w przeszłości rasizm był zjawiskiem w świecie zachodnim całkowicie nieznanym. Chrześcijaństwo nie miało żadnego problemu z uznaniem świętości mieszkańca Numidii, a więc przedstawiciela rasy czarnej – Augustyna z Hippony, największego Doktora Kościoła do czasów św. Tomasza, jak też z przyznaniem, że Kościół i cała cywilizacja Zachodu powstały za sprawą nauczania i pod kierownictwem izraelskich i azjatyckich pasterzy, jak św. Epifaniusz, biskup Salaminy, czy św. Ireneusz. Rasizm pojawił się natomiast w atmosferze ideowych zawirowań i rozruchów, jakie wywołała nieszczęsna rewolucja francuska, urzeczywistniająca masoński (i talmudyczny) plan zeświecczenia Civitas Christiana. „Masoneria, bardziej niż jakakolwiek inna organizacja, przyczyniła się do zagwarantowania świeckiego charakteru państwa – napisał słynny „brat” Ernest Nys. – Ona ustawicznie walczyła o usunięcie ze wszystkich norm prawa oraz wszystkich oświadczeń prawnych pierwiastka religijnego” (por. E. Nys, Massoneria e societa moderna (‘Masoneria i nowoczesne społeczeństwo’), Foggia, 1988, s. 6. Powód jest oczywisty: o ile wcześniej spójność społeczeństwa zapewniona była przez czynnik duchowy o charakterze religijnym, o tyle teraz – w następstwie rozpowszechnienia się idei propagowanych przez „braci”: Fichtego, Bercheta, Kossutha et consortes – trzeba było uznać czynnik jednoczący w języku i we krwi, budząc w ten sposób do życia nacjonalizmy, będące zwiastunem rasizmu, jak pokazuje wzorcowy (i zgubny) przypadek niemieckiego narodowego socjalizmu o antychrześcijańskim obliczu.

Za: Zawsze wierni nr 3/2010 (130) | http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1406

Skip to content