Aktualizacja strony została wstrzymana

Refleksje po Mszy Świętej Wszechczasów w Szczecinie

15 października br. nad Odrę i Bałtyk powrócił ponadczasowy ryt Mszy Świętej, przekazany Kościołowi przez Jego Ojców; wypielęgnowany i jak najwartościowszy depozyt szanowany przez dziesiątki kolejnych następców św. Piotra; szlachetne dziedzictwo kilkunastu wieków pielgrzymującego Kościoła; misterium, które zrodziło całe zastępy świętych, które wykształciło wszystkich Doktorów jednego, świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła. Oto, po prawie 40 latach odepchnięcia, skazania na zapomnienie, Msza Wszechczasów wyjrzała na chwilę z wewnątrzkościelnych katakumb, aby dać się odkryć na nowo tym, którzy już pamiętać jej nie mogą. Mała, ok. 60-osobowa sala 101 Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie mogła zajaśnieć splendorem tej nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego – jak ją określił Benedykt XVI w Summorum Pontificum. Sala była pełna, ale nie znalazł się chyba nikt, kto nie doświadczyłby owej nadzwyczajności na sobie samym, nikt, kto nie uległby wrażeniu, że już nie powietrze wypełnia tę salę, ale wszechogarniająca wszystko i wszystkich adoracja.

Rodzi się pytanie: czy ten nieśmiertelny ryt wyszedł wreszcie na dobre z owych katakumb chroniących nienaruszoną katolicką ortodoksję przed zmieniającym wszystko aggiornamento Kościoła po Vaticanum II? Na pewno jeszcze nie teraz! Ks. Karol Stehlin FSSPX sprawujący Najświętszą Ofiarę w tym szlachetnym rycie, bezradnie powtarzał pytania wszystkich obecnych: Dlaczego tutaj? Dlaczego nie w świątyni? Właśnie, czy brak katolickich świątyń w tej diecezji, czy brak kapłanów? W roku 1984 Jan Paweł II  przepraszał wiernych katolickiej tradycji za tę niefortunną dyskryminację (wierzył, że nieświadomą). Wskazał wtedy na możliwość tzw. indultu, dającego wiernym dostęp do owego rąbka Nieba na ziemi. Niestety, nie w tej diecezji. Ani w diecezjach sąsiednich. Nie pomogło motu proprio Ecclesia Dei z 1988 roku, gdzie ten sam papież oświadczył, iż życzy sobie, żeby wszędzie biskupi chętnie zezwalali na sprawowanie Mszy św. wg Mszału Rzymskiego sprzed 1969r. Do dziś dnia – w ponad rok od Summorum Pontificum, gdzie Benedykt XVI przyznaje, że nigdy ten uświęcony wiekami tradycji ryt-dar-depozyt, skodyfikowany na wieczne czasy przez św. Piusa V, nie mógł zostać legalnie zabroniony – na całym Pomorzu Zachodnim jest on jakąś zakazaną, niedostępną perłą, zakopaną gdzieś głęboko pod warstwami pseudoteologicznych mitów rodem z lat 60 i 70 poprzedniego wieku. Uczestnicy tej pierwszej po latach Mszy Trydenckiej w Szczecinie mieli okazję zrozumieć fałszywość argumentacji, które miały usprawiedliwiać rewolucję w Kościele dokonaną po Soborze Watykańskim II. Okazało się, że wszystkie te, jakże już dziś liczne tomy współczesnych liturgistów bijących na alarm oraz chyba dziesiątki pism i wypowiedzi kard. J. Ratzingera, można skrótowo przestudiować i zrozumieć w ciągu zaledwie jednej godziny. Wystarczy być, zobaczyć na własne oczy, przekonać się: to nie jest dzieło ludzkie, to Opus Dei nie do podrobienia, nie do poprawienia, nie do sfabrykowania – to dar, który można przyjąć lub odrzucić, przeżyć i zrozumieć wieczność. Wieki wzrastania i dojrzewania nie dają się wyprzeć produktom wydumanym przez komisje choćby najwybitniejszych ekspertów. Bo przyrodzoność pozostanie zawsze tylko formą zwyczajną, niezdolną do konkurowania z zawsze nadzwyczajną nadprzyrodzonością. Właśnie dlatego, że owo nad ma wymiar nieskończony, aż do niezmierzonej doskonałości Boga.

Taka też była wymowa wykładu poprzedzającego Mszę Świętą w rycie klasycznym: Kryzys w Kościele – środki zaradcze. Czy kryzys jest? Czy może dotknąć Kościół święty? W jakim wymiarze? Ks. K. Stehlin na pytanie, czy to możliwe, odpowiedział fragmentami Pisma Świętego Nowego Testamentu. Czego kryzys dotyczy? Prelegent wskazał na czynniki godzące w istotę, cel i środki właściwe dla misji Kościoła. Trudno było dyskutować z faktami, których już nie da się ukryć. Któż z nas nie widział, nawet w Polsce, Komunii Świętej na rękę, ministrantek w prezbiterium, czy pomniejszych aberracji i ich rozpaczliwych skutków? Tu nie było o czym dyskutować, słuchacze czekali na część drugą wykładu – środki zaradcze. I tu, rozbrajająca prostota odpowiedzi mogła zaskakiwać: Sięgnijcie po dzieła dowolnego Ojca Kościoła, dowolnego Doktora Kościoła, sięgnijcie po encykliki różnych papieży sprzed Vat. II, czytajcie żywoty świętych. Poznacie prawdę! – mówił prelegent. Przekonywał, że jedynym skutecznym środkiem, metodą, tajemnicą niezniszczalności – jest przekazywanie tego, co otrzymaliśmy. Bez zawężeń, uproszczeń, przeinaczeń, bez własnych twórczych dodatków, pozornych ubogaceń, wygodnych dostosowań. Tak, jak właśnie postąpił abp Marcel Lefebvre. Tylko tyle, ale też i aż tyle. Oto odpowiedź: sięgnijcie po tradycję, sięgnijcie i przekonajcie się. Prelegent poprosił o pytania i zrobiło się jeszcze ciekawiej. Stan dialogu między Bractwem św. Piusa X i Stolicą Apostolską, najbliższe przedsięwzięcia, stosunki Bractwa z polskimi biskupami itp. Warto było być, warto było zejść choć na chwilę do owych katakumb kościelnej tradycji, żeby przekonać się jak, pomimo bolesnego sponiewierania, katolicka ortodoksja powstaje z fazy obumarcia, zwiastując prawdziwą wiosnę Kościoła.

Nie wiem jak wcisnę się do sali 21 grudnia, nie wiem czy tym razem starczy miejsc na jakimś parapecie – wiem za to, że tam będę, jeśli Bóg pozwoli. Może znowu będzie brakowało powietrza, brakowało tchu w piersiach, ale na pewno nie zabraknie ożywiającej wszystko adoracji, którą można będzie czerpać pełną piersią i nią oddychać. Bo dla człowieka wiary żyć, to chwalić Boga całym sobą aż do głębin własnej istoty.


Za:  Tradycja w Zachodniopomorskiem
„Refleksje po Mszy Świętej Wszechczasów”


.