Aktualizacja strony została wstrzymana

Ujawniamy wstrząsającą historię (anty)komunistycznego kapusia. Czy ja komunista, czy Polak, czy Żyd?

Co łączy Józefa Mitzenmachera, Mietka Redyko, Józefa Bogusława Kamińskiego, Jana Alfreda Regułę, Jana Berdycha i Jana Roszkowskiego? Bardzo wiele. Wszyscy byli komunistycznymi bojówkarzami, wysokimi działaczami Kominternu, zwerbowanymi następnie przez polski wywiad, a w czasie wojny przez… Gestapo. Wiele podobnych przypadków – zdziwi się ktoś. Tak, bo tych sześciu panów to jedna osoba.

Józef – Josek Mitzenmacher urodził się 18 kwietnia 1903 r. w Mławie w rodzinie ubogiego powroźnika Szlamy Mycenmachera i Małki. Po ukończeniu dwóch klas żydowskiej szkółki wyznaniowej zaczął uczyć się na tapicera. W 1919 r. wstąpił do komunistycznego Związku Zawodowego Przemysłu Drzewnego. W następnym roku był już członkiem Komunistycznej Partii Robotniczej Polski.

W późniejszym rysopisie czytamy: „Średniego wzrostu, raczej niski. Krępy. Krótko ostrzyżony, brunet z łysiną. Odstające uszy, twarz okrągła, starannie wygolona. Silne brwi. Oczy o charakterystycznych, ostrych, nieprzyjemnych błyskach. (…) Typ zdecydowanie żydowski (mający skłonność do tycia żydowski finansista). Brzydki. Sposób mówienia (akcentowanie, zwroty stylistyczne) znamionuje również pochodzenie żydowskie”.

„Rewolucja, dyktatura, komunizm”

Kiedy w czasie wojny polsko-sowieckiej 1920 r. do Mławy weszła Armia Czerwona, został sekretarzem Komitetu Miejskiego KPRP, służąc równocześnie w Czerwonej Milicji Robotniczej. Kiedy Sowieci uciekali po klęsce pod Radzyminem, on uciekał razem z nimi, ale został aresztowany w Ciechanowie. Tu zaliczył pierwszych sześć tygodni więzienia. Po wyjściu znów uciekał – tym razem skutecznie – do Prus Wschodnich, gdzie wstąpił do Związku Komunistycznej Młodzieży Niemieckiej. Za udział w rewolucji 1921 r. aresztowany i osadzony w więzieniu w Królewcu. Te cztery lata walki i cierpień jedynie słuszna partia zaliczyła mu do służby w Armii Czerwonej.

Tym razem – po zwolnieniu – kompartia odesłała Mitzenmachera do ojczyzny proletariatu. W ZSRS zaliczył szkołę partyjną, wojskową, Komsomoł i kurs Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych Zachodu. We wrześniu 1924 r. był już w Polsce, przyjmując pseudonim „Mietek Redyko” (od pierwszych sylab: „rewolucja, dyktatura, komunizm”). Robił karierę w kierownictwie ruchu młodzieżowego, oczywiście tego czerwonego: Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Białorusi, i Zachodniej Ukrainy. Ponownie aresztowany w 1925 r. – w Czechosłowacji, gdy jechał na konferencję międzynarodowych bojówek komunistycznych w Morawskiej Ostrawie.

Połączyła ich Bela

Po wydaleniu z Czechosłowacji znów był w Polsce, działając w sekretariacie KC Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, a równocześnie w kierownictwie młodzieżówki kominternowskiej. W listopadzie 1926 r. ponownie trafił za kraty – najpierw śledztwo na Pawiaku, a po skazaniu go przez sąd na pięć lat, więzienia we Wronkach i Rawiczu. Tym razem był to pobyt przełomowy – prawdopodobnie już w 1928 r. został zwerbowany do współpracy z polską policją.
Dzięki temu – w lutym 1931 r. – wyszedł przedterminowo na wolność „z powodu choroby serca”. Tradycyjnie już ten zasłużony bojowiec i aktywista wrócił na łono partii. Ta – cały czas bezgranicznie ufna – oddelegowała go do kominternowskiej szkoły pod Moskwą. Za kompana miał Józefa Goldberga, późniejszego dyrektora Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, pułkownika Jacka Różańskiego. Obu dżentelmenów połączyła również kobieta. Kochanka Mitzenmachera-Redyki była późniejszą towarzyszką życia Goldberga-Różańskiego. Najpierw nazywała się Bela Frenkiel, potem Izabella Różańska.

Po powrocie z Moskwy partia skierowała go na nowy odcinek – Zagłębie Dąbrowskie. Awansował też w centrali – podczas VI Zjazdu KPP w 1932 r. został wybrany zastępcą członka KC. Kiedy po donosach Mitzenmachera-Redyki władze aresztowały czołowych działaczy komunistycznych – przede wszystkim Alfreda Lampego, a sam donosiciel uniknął aresztowania, mocodawcy sfingowali jego zabójstwo. „Express Poranny” donosił, że w gliniance w Szczęśliwicach pod Warszawą znaleziono „pogrążone w wodzie zwłoki mężczyzny, lat około 40, dobrej tuszy, łysego, odzianego w ciemnobrązowy garnitur, przy czym tylna kieszeń była wyrwana, a w bocznej kieszeni marynarki znaleziono 5 gazet niemieckich i jedno pisemko w języku żydowskim. (…) Twarz denata była zupełnie zmasakrowana i nie do rozpoznania”. Prasa sugerowała, że zginął wskutek komuszych walk frakcyjnych. Źona (Anna Redyko, wcześniej Chana Rachela Rozensztajn, ps. Florka, działaczka KPP, po wojnie funkcjonariuszka MBP), rozpoznała ciało męża. Te trzy informacje sprawiły, że kompartia uwierzyła w śmierć swojego funkcjonariusza – ba, uznawanego za jednego z najzdolniejszych i najinteligentniejszych – z rąk polskiej policji. Mitzenmacher został bohaterem, a jego pogrzeb stał się polityczną manifestacją komunistów, pepesowców, bundowców i innych lewaków.

Mitzenmacher jak Fleischfarb

Martwy komunista, ale żywy agent został tymczasem wybitnym ekspertem do spraw ruchu… komunistycznego w Polsce. Ukryty w Bydgoszczy, przyjął nowe nazwisko – „Józef Bogusław Kamiński” i wziął ślub. W 1934 r. wydał – pod kolejnym pseudonimem „Jana Alfreda Reguły” – „Historię Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów”, która stała się bestsellerem. Ale trudno się dziwić, autor książki świetnie znał temat i bez problemu potrafił udowodnić całkowitą podległość KPP od Moskwy. W środowisku komunistów „Historia KPP” okazała się bombą podobną do późniejszych rewelacji Józefa Światło (Izaaka Fleischfarba) po jego ucieczce na Zachód w 1953 r. W wydanej dwa lata później książce „Za kulisami bezpieki i partii” Światło obszernie opisywał zresztą Mitzenmachera: „Książka Reguły stała się szybko źródłowym i klasycznym niemal materiałem do nauki o komunizmie w Polsce. Do dziś mówi się między towarzyszami, że jest to jedyna prawdziwa książka o Komunistycznej Partii Polski…”.

Komuniści wyczuli prowokację, ale do końca II RP nie wpadli na to, że Reguła to Mitzenmacher. Dzięki temu, w latach 1934 – 1939, mógł znacznie rozszerzyć zakres swojej eksperckiej działalności. Pracował Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, oczywiście na odcinku komunistycznym. Żyd-komunista stał się Polakiem-katolikiem (niektórzy twierdzą, że obrzezanym neofitą): współpracował z Katolickim Stowarzyszeniem Mężów, a przede wszystkim antykomunistycznymi pismami, m.in.: „Mały Dziennik”, „Rycerz Niepokalanej” i „Bój z Bolszewizmem”, gdzie demaskował obcą, czerwoną agenturę. Aby nie zostać rozpoznanym, zapuścił bródkę, ciemne wąsy i zaczął nosić okulary.

Truciciel pomidorami

Mitzenmacher współpracował też z Instytutem Naukowym Badania Komunizmu i niemieckim „Antikomintern’em”. Współpraca z Niemcami nabrała nowych rumieńców po 1940 r., kiedy zbiory INKB zostały przez nich przejęte i oddane pod opiekę… Mitzenmachera.

Ale nie tylko on kolaborował z okupantem, tropiąc swoich dawnych towarzyszy. Na polecenie Niemców 16 stycznia 1941 r. został przyjęty do pracy w Bibliotece Publicznej w Warszawie niejaki Jan Berdych. Pracownicy czuli pismo nosem i nie ufali mu, dlatego – aby pozyskać ich przychylność – ożenił się z bibliotekarką Danielą Stopczańską (nie był to zresztą jego pierwszy związek, Berdych był znanym kobieciarzem). Środowisko nie dało się zwieść i w niecały rok po ślubie, na jesieni 1943 r., Daniela Stopczańska najadła się pomidorów i zmarła. Kto mógł być trucicielem, jeśli nie jej mąż Jan Berdych, czyli… Józef Mitzenmacher (nazwisko Berdych przejął po jednej ze swoich żon). Wcześniej z Biblioteki zwolniono ponad połowę personelu… Ale to znowu nie mogło być winą Berdycha-Mitzenmachera. Bo przecież i po niego przyszło do Biblioteki Gestapo. Tym razem po prostu zniknął, bo w okupacyjnych warunkach fingowanie samobójstwa najwyraźniej nie było konieczne.
Jako niemiecki agent Berdych-Mitzenmacher rozpracowywał nie tylko komunistów, ale też polskie podziemie. Prócz pracy w Bibliotece był również zatrudniony – pod pseudonimem „Doktor” – w sekcji antykomunistycznej Delegatury Rządu na Kraj. W dokumencie kontrwywiadu AK, który rozpracowywał go i w końcu rozpracował, czytamy: „Wybitna inteligencja, jak można wnosić wyjątkowy spryt. Najlżejsza aluzja chwytana momentalnie i rozumiana właściwie. Fenomenalna pamięć. Zasób wiadomości olbrzymi. (…) Ma się wrażenie, że nie ma na terenie Polski, Rosji, Niemiec, Anglii, czy Francji człowieka, odgrywającego jakąkolwiek rolę polityczną, o którym Berdych nie posiadałby wyczerpujących wiadomości. Literaturę dotyczącą wszelkich ruchów społecznych, szczególnie radykalnych, zna świetnie. Pozornie fanatyczny wróg komunizmu, którego jedyną namiętnością i celem życia jest walka z tą doktryną (jak twierdzą osoby mające z nim bliższy kontakt – boi się bolszewików). Wrażenie jednak, jakie wywiera, jest tego rodzaju, że większość jego kolegów przyjęłaby bez zdziwienia wiadomość, że B. jest bolszewickim komisarzem. Równie małe zdziwienie wywołałoby odkrycie w nim agenta Gestapo…”.

Niektóre relacje mówią o wyroku śmierci wydanym na Berdychu-Mitzenmacherze przez AK-owskie podziemie. Dlatego Niemcy „aresztowali” go i przenieśli do Białegostoku, a potem do Krakowa. Został Janem Roszkowskim (od nazwiska jego ówczesnej żony – Jadwigi), a przykrywką dla agenturalnej roboty stała się praca na kolei.

W PPR i… Izraelu

Tak Józef Mitzenmacher, polski Żyd z pochodzenia, a internacjonał z przekonania, przeżył Holokaust. Mimo że w Polsce nastał ukochany przez niego ustrój, musiał się ukrywać – jako agent Gestapo, a przede wszystkim od wielu lat komunista-trup. Jego koledzy z Kominternu utrwalali ludową władzę, a on biedaczyna uciekł do Wrocławia, gdzie zatrudnił się jako kierownik wydziału personalnego w Dyrekcji Kolei (widać zamiłowanie do kolejnictwa nie opuszczało go). Ale ciągnęło go do komuny, a może bardziej do wygodnego życia? Znowu chciał być z władzą, płynąć z prądem? Wstąpił do PPR, gdzie za aktywną działalność aktyw przyznał mu złoty krzyża zasługi.

Józef Mitzenmacher zmarł w szpitalu w Łodzi 30 grudnia 1947 r. na raka (Światło-Fleischfarb twierdzi, że na gruźlicę). W nekrologu czytamy: „organizacja zawodowa [Związek Zawodowy Kolejarzy – TMP] i przedsiębiorstwo PKP straciły człowieka o nieprzeciętnych wartościach moralnych, a szeregi dolnośląskich kolejarzy straciły w zmarłym jednego z najbardziej oddanych bojowników idei demokracji”.
Miał 44 lata, ale życie jakże ciekawe – zdążył zaliczyć wszystkie możliwe tajne służby, może z wyjątkiem bezpieki. Sześć tygodni po jego śmierci Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zakończyło śledztwo, uznając, że Berdych – Kamiński – Reguła to… Mitzenmacher. Jego pierwsza żona (Chana Rachela Rozensztajn – Redyko – Rajska) początkowo nie chciała wierzyć w ponowną śmierć męża, ale w końcu rozpoznała jego zwłoki, po czym… wyrzucono ją z MBP. Szok musiał przeżyć również dawny kolega Józef Goldberg – Różański.

Dwa lata po śmierci Mitzenmachera, Bolesław Bierut na III Plenum KC PZPR powiedział łamaną polszczyzną: „Mamy w dziejach KPP wstrząsające swą istnie zbrodniczą i machiawelską perfidią przykłady prowokatorów, którzy na przestrzeni kilkunastu lat wyrządzali niepowetowane szkody ruchowi rewolucyjnemu. Ostatnio zdołaliśmy odkryć nowe wątki tych prowokacyjnych nici”. Nić Mitzenmachera – ze strachu przed kolejnymi prowokatorami – poznało tylko kilku zaufanych Bieruta, co wykorzystali zresztą do oskarżenia Gomułki i innych „krajowych” komunistów o „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”, ale przed podbitym narodem sprawę ukryto. Józef – Josek Mitzenmacher przestał być tematem tabu właściwie dopiero po obaleniu w Polsce komunizmu. A jego samego – po ponownej śmierci – widziano w Izraelu.

Tadeusz M. Płużański

Za: Antysocjalistyczne Mazowsze | http://www.asme.pl/128804666033642.shtml

Skip to content