Aktualizacja strony została wstrzymana

Mecenas Olewników o Smoleńsku i morderstwie Krzysztofa

„Śledztwo w sprawie katastrofy z 10 kwietnia, tak samo jak śledztwo w sprawie porwania Olewnika, pokazują słabość i wszystkie wady naszego państwa.” Z mecenasem Bogdanem Borkowskim, pełnomocnikiem rodziny Olewników, rozmawia Tomasz Zdunek z portalu Niezależna.pl.

Sprawa porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika znalazła się ostatnio w cieniu innych wydarzeń. Czy w ostatnich miesiącach przybliżyliśmy się do wyjaśnienia tej tragedii?

Już dwa lata trwa postępowanie prokuratorskie w dwóch wątkach. Pierwszy to udział innych nieznanych dotąd osób, które mogły uczestniczyć w porwaniu Krzysztofa jako zleceniodawcy. Natomiast drugi wątek to nieprawidłowości w śledztwie prowadzonym poprzednio, w którym zarzuty mają trzej policjanci Remigiusz M. i Maciej L. i Henryk S. Śledztwo w obu tych wątkach zostało przedłużone do końca roku i do tego czasu zostaną przeprowadzone konieczne czynności. Te czynności wiążą się z konfrontacją siostry Krzysztofa Olewnika – Danuty – z policjantami, którzy zabezpieczali okup, a także czynności związane ze śladami biologicznymi, które zostały zabezpieczone w domu Krzysztofa, a które dotąd nie były znane w śledztwie.
Wydaje nam się, że sprawcy nie powiedzieli nam całej prawdy. Mamy przypuszczenia, że ktoś tym porwaniem kierował. Ten ktoś mógł wydać decyzję zamordowania Krzysztofa Olewnika, a także wpłynąć również na rzekome samobójstwa sprawców tej zbrodni. Wydaje nam się, że bezpośredni sprawcy przez cały czas kogoś kryli. Ci, którzy zginęli, mieli na ten temat największą wiedzę. Ostatni ze sprawców, Pazik, ten który przez cały proces nie powiedział ani jednego słowa, na koniec procesu wypowiedział tylko jedno zdanie: „Ale to nie było tak”. I później odebrał sobie życie? To nasuwa podejrzenie, że wersja zdarzeń, jaką znamy, nie jest do końca prawdziwa.

Poza prokuraturą sprawą zajmuje się również sejmowa komisja śledcza. Jak pan ocenia jej pracę?
Powiem tak: bardzo dobrze, że ona jest, ale często zapominamy, po co została powołana. Zadaniem komisji jest ocena funkcjonowania organów państwa w trakcie śledztwa po uprowadzeniu Krzysztofa Olewnika. I taki cel jest pożądany. Nie powinniśmy traktować komisji jako superprokuratury. Choć muszę przyznać, że praca komisji działa stymulująco na działania prokuratury. Ja oczekuję od komisji śledczej porażającego raportu, który pokaże nam faktyczny stan państwa: złe funkcjonowanie instytucji ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Mam również nadzieję, że komisja wskaże, że osoby politycznie i moralnie odpowiedzialne za złe funkcjonowanie podległych instytucji nie poniosły żadnej odpowiedzialności.


A jaką odpowiedzialność powinny ponieść?

W Polsce przed wojną obowiązywał kodeks honorowy, ludzie na poważnych stanowiskach brali odpowiedzialność za swoje decyzje i decyzje swoich podwładnych. Nie do pomyślenia było, aby minister nie podał się do dymisji po rażących zaniedbaniach resortu, za który odpowiadał.
Przypomnijmy, że w rządzie Donalda Tuska był tylko jeden przypadek dymisji i to właśnie związany ze sprawą Olewnika – minister Ćwiąkalski podał się do dymisji po „rzekomym” samobójstwie jednego ze sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa. Chodzi o przypadek Roberta Pazika, który powiesił się w celi. Było to trzecie samobójstwo sprawcy porwania Krzysztofa. My w trakcie śledztwa skierowaliśmy listę zarzutów wobec konkretnych ministrów i prokuratorów i muszę powiedzieć, że poza trzema funkcjonariuszami, którym postawiono zarzuty niewypełnienia obowiązków nic się nie zmieniło, nikt nie poniósł i nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Te same osoby funkcjonują nadal w polityce, są ministrami, zajmują różne wysokie stanowiska.
Dla mnie ta sprawa ogniskuje wszystkie wady naszego państwa i to nie tylko wymiaru sprawiedliwości. Dlatego pani Danuta wykrzyczała, że nie wierzy w takie państwo. I proszę zauważyć, że takich spraw są tysiące, a sprawa porwania Krzysztofa jest akurat jedną z nich, która nabrała na znaczeniu, bo zainteresowały się nią media. W każdej z tych tysięcy podobnych spraw osoby pokrzywdzone tak jak rodzina Olewników pozostają bez pomocy ze strony państwa, a niekiedy bez uzasadnienia stają się nawet głównymi podejrzanymi – tylko dlatego, że taka teza jest łatwiejsza dla śledczych. Rodzina Olewników jest niejako wyrazicielem opinii wielu Polaków, którzy zetknęli się z wymiarem sprawiedliwości. Dlatego mam nadzieję, że sprawa Krzysztofa Olewnika będzie początkiem zmian, jakie muszą dokonać się w naszym państwie.

Ale sama zmiana na stanowisku niewiele zmieni, jeżeli nie pójdą za tym konkretne zmiany choćby w przepisach prawa.
Owszem, nie wiem, czy zmiana ministra Ćwiąkalskiego na ministra Czumę była najlepsza, ale chodzi tutaj o pewien honorowy zwyczaj politycznej odpowiedzialności, o którym dawno zapomniano. Należę również do krytyków tego, co dzieje się w śledztwie dotyczącym katastrofy w Smoleńsku. I również w tym przypadku osoby odpowiedzialne politycznie i moralnie powinny odejść ze stanowisk. Mam tutaj na myśli ministra obrony narodowej i szefa kancelarii premiera – te osoby, które były odpowiedzialne za przygotowanie tej wizyty. Dziwi mnie również, że strona polska nie zadbała o prowadzenie śledztwa.
Nie mówię, że to by się udało, ale fakt, że tego nie było, obciąża polityków. Myślę, że nawet Rosjanie zdziwili się, że nie domagamy się prowadzenia śledztwa, ani powołania międzynarodowej komisji badającej przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Dlatego śledztwo w sprawie katastrofy z 10 kwietnia, tak samo jak śledztwo w sprawie porwania Olewnika, pokazują słabość i wszystkie wady naszego państwa. Obawiam się, że śledztwa w obu tych sprawach nie przyniosą efektu, na jaki wszyscy czekamy, czyli wyjaśnienia całej prawdy.  
W „Misji specjalnej” zobaczyłem np. niszczenie wraku samolotu poprzez cięcie jego elementów na kawałki już 10 kwietnia kilka godzin po katastrofie. Dziwi mnie, że prokuratura nie zajęła się tą sprawą, bo w mojej ocenie było to działanie mogące mieć na na celu zatarcie śladów – a przez to utrudnienie śledztwa. Dziwi również wypowiedź rzecznika rządu, który przyznał, że wrak samolotu nie jest w jego ocenie dowodem w sprawie. Tak jak sprawa Olewnika, również śledztwo smoleńskie pokazuje słabość organów naszego państwa. Te dwie sprawy dają takie same możliwości zmian, które musimy wykorzystać.

Jak istotne jest, Pana zdaniem, dla demokracji w Polsce wyjaśnienie morderstwa Krzysztofa Olewnika?
Ogromne. Mówiąc nieładnie, z tej sprawy trzeba „wycisnąć” jak najwięcej dla innych spraw, czyli przede wszystkim kwestię uregulowań prawnych. Nowe przepisy powinny wzmocnić prawa pokrzywdzonego, bo – jak wspomniałem – nie zawsze w sposób uzasadniony pokrzywdzony jest traktowany jako podejrzany. Ponadto w sprawach, w których oskarżony obligatoryjnie posiada obrońcę, także pokrzywdzony przed sądem powinien mieć pełnomocnika z urzędu. I koszty takiego pełnomocnika byłyby znacznie niższe niż koszty społeczne niewyjaśnienia poważnych spraw. Mam również nadzieję, że sprawa Krzysztofa Olewnika zmieni przepisy dotyczące pracy prokuratorów. Jest ich znacznie za mało, a do tego powinny powstać przepisy obligatoryjnego przypisania sprawy do zespołu prokuratorów. Często jest tak, że śledztwo jest już na ukończeniu i w tym momencie prokurator awansuje albo odchodzi do innej sprawy.
Kolejna osoba, która zajmie się tą samą sprawą, potrzebuje czasu, aby na nowo poznać wszystkie dokumenty i wątki sprawy. W sprawie Olewnika mieliśmy do czynienia z różnymi prokuratorami. Niektórzy faktycznie chcieli wyjaśnić sprawę, ale z różnych powodów byli „odciągani” od śledztwa. Być może powinna powstać instytucja sędziego śledczego, aby zapewnić sprawność i obiektywność śledztwa.

Ale patrząc na rażące zaniedbanie w śledztwie dotyczącym Krzysztofa Olewnika, można powątpiewać, czy te zmiany kiedykolwiek nastąpią.
Nawet jeżeli te dwie sprawy nie przyniosą widocznych zmian, to będą one wciąż przypominały i nakazywały, aby o nie walczyć. Moją powinnością zawodową jest ciągłe staranie o poprawę tej sytuacji. Podobnie i powinnością polityków jest tworzenie takich przepisów prawa, aby do kolejnych podobnych spraw jak „sprawa Olewnika” czy „generała Papały” już nigdy nie doszło. Jestem przekonany, że gdyby nie tak wielkie zainteresowanie sprawą Olewnika oraz powołanie Sejmowej Komisji Śledczej, obecnie w wymiarze sprawiedliwości byłoby znacznie gorzej.
Dlatego w tej konkretnej sprawie tak ważny jest raport komisji śledczej, który pokaże stan naszego państwa i będzie wytyczał kierunek koniecznych zmian. Myślę, że będzie on krytyczny wobec stanu państwa i zgodny z wypowiedzianą w Sejmie przez panią Danutę Olewnik oceny, a także opiniami innych obywateli na temat standardów panujących w państwie.  

Niestety, sprawa Krzysztofa Olewnika nie była jedyną tego typu w III RP. Pomocy ofiarom porwań służy Fundacji na Rzecz Pomocy Ofiarom Porwań im. Krzysztofa Olewnika.
W fundacji chcieliśmy zajmować się pomocą osobom pokrzywdzonym w sprawach o porwania, jak również pokrzywdzonymi przez wymiar sprawiedliwości. Są różnego rodzaju fundacje, ale ta ma zajmować się osobami, które podobnie jak rodzina Olewników przeżywają trudy związane z kontaktem z instytucjami, które prowadzą ich sprawy. Wymiar sprawiedliwości jest trudną materią do zmian z powodu niechęci samych funkcjonariuszy policji i prokuratury. Kiedyś, kilka lat temu, poszedłem na rozmowę do prokuratora prowadzącego śledztwo porwania Krzysztofa Olewnika. Poprosiłem go, aby w miarę możliwości czasowych mógł porozmawiać z rodziną Olewników jako pokrzywdzonymi. Prokurator odpowiedział mi na to, że skoro biorę pieniądze za pracę, to mogę sobie rozmawiać z rodziną, o czym tylko chcę, bo on nie ma takiego zamiaru.
Przyznam szczerze, że jeżeli taki był stosunek do osoby pokrzywdzonej, jeżeli tak państwo traktuje swojego obywatela, to nie dziwię się słowom pani Danuty, że nie wierzy w takie państwo. I są to słowa , które można odnieść do wielu spraw. Bo również i ofiary katastrofy smoleńskiej przekonały się jak nasze państwo źle funkcjonuje. Zazwyczaj wyobrażamy sobie, że to dla nas, dla naszego bezpieczeństwa funkcjonuje prokuratura i policja, ale weryfikacja tego przekonania bywa bardzo brutalna.

Czy wyjaśniła się sprawa prób zastraszania wobec bliskich Krzysztofa Olewnika?
Została umorzona. Tutaj w istocie chodziło o zastraszenie rodziny Danuty Olewnik poprzez włamanie do domu, lecz nie w celu rabunkowym. Z domu Olewników nic nie zginęło poza pudełkiem cygar, mimo że na wierzchu leżały inne wartościowe przedmioty jak np. aparat, telefon, itp. Powynoszono jedynie ubranka dziecięce do piwnicy – miało to oczywiście służyć zastraszeniu rodziny. Nieznani dotąd sprawcy pokazali, że mogą dostać się do domu i zademonstrować swoją bezkarność.

Za: http://www.niezalezna.pl/artykul/mecenas_olewnikow_o_smolensku_i_morderstwie_krzysztofa/40562/1 | MECENAS OLEWNIKÓW O SMOLEŃSKU I MORDERSTWIE KRZYSZTOFA

Skip to content