Aktualizacja strony została wstrzymana

Wygrana Andrzeja Filipczyka, działacza opozycji antykomunistycznej, walczącego o ujawnienie nazwisk funkcjonariuszy SB

Korespondencja z Rzeszowa.

Prawda zwyciężyła

Sąd Rejonowy w Rzeszowie uniewinnił Andrzeja Filipczyka, zasłużonego działacza opozycji antykomunistycznej, od zarzutu popełnienia przestępstwa poprzez upublicznienie nazwiska tajnego współpracownika SB, co rzekomo miało go poniżyć w oczach opinii publicznej.

Andrzej Filipczyk, po wprowadzeniu stanu wojennego działacz „Solidarności Walczącej” (więziony i represjonowany) a obecnie wiceprzewodniczący Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidarność”, był jednym z głównych założycieli rzeszowskiej grupy „Ujawnić Prawdę”. Grupa ta, utworzona przez działaczy dawnej opozycji antykomunistycznej, jako pierwsza w Polsce opublikowała w 2005 roku w internecie (na stronie: www.opcja.pop.pl) nazwiska osób działających w komunistycznym aparacie represji, w tym funkcjonariuszy SB i ich tajnych współpracowników (TW). Ich nazwiska członkowie grupy poznali z udostępnionych im przez IPN dokumentów, dotyczących działań, jakie przeciwko nim prowadziła SB. Wśród TW znalazł się Tadeusz Lisowicz, zarejestrowany przez SB pod pseudonimem „Okoń”. Materiały, w których występował przekazało do opublikowania pięciu członków grupy.

Lisowicz poczuł się tym znieważony i wniósł przeciwko Filipczykowi, jako pełnomocnikowi grupy „Ujawnić Prawdę”, pozew do sądu o naruszenie dóbr osobistych, żądając przeprosin, usunięcia nazwiska z listy i wpłacenia 50 tys. zł na cele społeczne.

Sprawa toczyła się przez cztery lata. Pierwszy proces rozpoczął się 6 września 2006 roku. Lisowicz początkowo utrzymywał, że nie był TW i nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy z SB. Później, po okazaniu mu przez sąd dokumentów z jego własnoręcznymi podpisami, przyznał się do ich podpisania utrzymując, że zrobił to pod wpływem gróźb ze strony SB ale na nikogo nie donosił. Twierdził, że  jego współpraca z SB ograniczyła się do przekazania nazwisk dwóch przedstawicieli delegacji rzeszowskiej „S”, uczestniczących w pogrzebie ks. Jerzego Popiełuszki, które rzekomo wymienił publicznie kardynał Józef Glemp.

6 grudnia 2006 roku sąd przerwał proces i zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego z zapytaniem, czy art. 213 par. 2 kodeksu karnego, w części uzależniającej brak popełnienia przestępstwa podnoszenia lub rozgłaszania prawdziwego zarzutu od ustalenia, że zarzut ten służy obronie społecznie uzasadnionego interesu jest zgodny z konstytucją. TK zajął się rozpatrywaniem tej kwestii dopiero 16 marca 2010 roku, lecz postępowanie umorzył, uzasadniając to m.in. tym, że sąd może rozpatrzeć sprawę w oparciu o dotychczasowe orzecznictwo polskich sądów.

Z uwagi na ponad trzyletnią przerwę w procesie, sąd zobowiązany był rozpatrywać sprawę od początku. Na wznowionej 12 maja 2010 roku rozprawie, Lisowicz znów najpierw zaprzeczył, że podpisał zobowiązanie do współpracy z SB, a po pokazaniu mu dokumentów przyznał się do ich podpisania.

W ogłoszonym 28 września 2010 roku wyroku sąd uniewinnił Filipczyka od zarzutu pomówienia Lisowicza. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia powiedział m.in., że w świetle zgromadzonych materiałów i zeznań świadków, jak również zeznań samego Lisowicza, nie ma najmniejszej wątpliwości, że był on tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Okoń”. Przy czym nie była to współpraca pozorowana, tylko świadoma i rzeczywista (spełniająca wszystkie pięć warunków wyznaczonych przez Sąd Najwyższy).

Sąd nie miał także wątpliwości, że Filipczyk, zamieszczając nazwisko Lisowicza, jako TW „Okonia” na internetowej liście grupy „Ujawnić Prawdę” i ujawniając je mediom, nie kierował się chęcią zemsty, tylko działał w uzasadnionym interesie społecznym. W interesie społecznym działała także grupa „Ujawnić prawdę”, która postawiła sobie za cel ujawnianie prawdy o minionym okresie i wskazywanie kto służył demokratycznej Polsce, a kto „w tym działaniu przeszkadzał”.

– Najnowsza historia Polski to ciąg wielu zdarzeń, ludzkich wyborów, trudnych decyzji, postaw heroicznych i bardzo mrocznych – mówił sędzia. Sprawa ujawniania tych mrocznych postaw budzi wiele sporów i emocji. Ale – zdaniem sądu – nie budzi wątpliwości prawo ludzi, których postawę z tamtych lat oceniamy jako bohaterską, do mówienia wszędzie, gdzie tylko zechcą, o tym co przeżyli i przeciwko czemu się sprzeciwiali. O tym, kto im pomagał, a kto występował przeciwko nim. To jest ich niezbywalne prawo, które dał im ustawodawca, dając im dostępu do archiwów IPN. Ujawnianie tych faktów, to nie tylko lekcja historii dla młodego pokolenia. To nie tylko zadośćuczynienie dla pokrzywdzonych po latach represji w czasach słusznie minionych, po często wieloletnim zapomnieniu i spychaniu ich na margines demokratycznej Polski. Ale jest to również, a może przede wszystkim, szansa na odrodzenie tych, którzy kiedyś krzywdzili innych, a sami nie mają odwagi się ujawnić. To szansa na wyjaśnienie wielu niejasności i niedomówień. Na zapisanie białych i szarych plam naszej historii… Kończąc uzasadnienie wyroku, sędzia przytoczył słowa Andrzeja Filipczyka: „aby dzień dzisiejszy był wolny od kłamstwa dnia wczorajszego”.

Wyrok nie jest prawomocny.

Jerzy Klus

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=3448 | Wygrana Andrzeja Filipczyka z Podkarpacia

Skip to content