Miliony złotych wydają samorządy na systemy monitoringu, za pomocą którego będzie można jeszcze łatwiej obserwować mieszkańców miast. Przykładowo władze Gdyni wydały w ostatnim czasie 13 mln złotych na instalację systemu 117 kamer połączonych z centralnym punktem dowodzenia drogą radiową. W Tychach z kolei straż miejska dostałą od włodarzy miasta kosztowny prezent w postaci samochodu z mobilnym centrum monitoringu, do obserwacji parków miejskich, stadionu czy dyskotek.

Osobnym tematem jest coraz większa ingerencja strażników miejskich w prywatność Polaków. Przy okazji wystawiania mandatów często pojawia się chęć uzyskania danych dotyczących spraw majątkowych, np. wysokości zarobków osoby dopuszczającej się wykroczenia.

To już niemal Zachód pełną gębą, chciałoby się powiedzieć. Władze każdą krytykę podobnych rozwiązań kosztujących grube pieniądze zawsze ucinają dobrze znaną mantrą o potrzebie zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa. A obiektów, gdzie człowiek znajduje się pod czujnym okiem kamer, np. korzystając z toalety w dużych sklepach czy na stadionach wciąż przybywa. Oczywiście, wszystko w trosce o bezpieczeństwo.