Aktualizacja strony została wstrzymana

Nie milczeć o Wołyniu

Dziś [26 sierpnia 2010] o 22.50 w TVP Polonia wyemitowany zostanie doskonały film krakowskiego rezysera Macieja Wojciechowskiego pt.”Zapomniane zbrodnie na Wołyniu”  

Zapowiedź filmu:

„Ofiary na Wołyniu zostały zabite dwa razy: pierwszy raz od siekier Ukraińców, drugi przez wymazanie z pamięci” tak mówi ks. Isakowicz-Zaleski, którego rodzina została wymordowana na Kresach.  Lucyna Kulińska działa na rzecz ocalenia pamięci poprzez zbieranie relacji świadków zbrodni, którzy cudem uszli z życiem.

Leon Popek,  główny bohater filmu, potomek ofiar zbrodni w Ostrówkach nad Bugiem od lat organizuje pielgrzymki do miejsca kaźni swoich bliskich. Czy Polacy pamiętają o zbrodniach na Wołyniu? Jak rodziny ofiar radzą sobie z traumą tamtych strasznych zbrodni?

Przypominam przy okazji wywiad reżysera z lipca br.


Nie milczeć o Wołyniu

Piotr Zychowicz 11-07-2009, ostatnia aktualizacja 11-07-2009 06:56

Ukraińcy ostrzeliwali świątynię, przez okna wrzucali granaty, wreszcie ją podpalili – mówi Maciej Wojciechowski, filmowiec dokumentalista

Współautor filmu „Było sobie miasteczko”


Rz: Co się stało 11 lipca 1943 roku w Kisielinie?

Maciej Wojciechowski: To samo co w około 100 innych miejscach na Wołyniu. Tego dnia doszło do apogeum masowych morderstw Polaków popełnionych przez nacjonalistów ukraińskich. W Kisielinie UPA zaatakowała kościół w czasie mszy. Wierni podjęli desperacką obronę i budynek zamienił się w oblężoną twierdzę. Ukraińcy ostrzeliwali świątynię, przez okna wrzucali granaty, wreszcie ją podpalili. Zginęło 99 osób, w tym dzieci.

O tej tragedii w pańskim filmie „Było sobie miasteczko” opowiada jedna z osób, które brały udział w obronie.

To pani Aniela Dębska. W filmie występują również inni członkowie rodziny Dębskich (m.in. znany kompozytor Krzesimir), która mieszkała w miasteczku od lat i padła ofiarą zbrodni. Ci jej członkowie, którzy przeżyli, musieli opuścić rodzinne strony, zresztą tak jak wszyscy mieszkający w Kisielinie Polacy.

Pojechał pan do Kisielina i rozmawiał z jego mieszkańcami. Spotkał się pan z wrogością?

Wprost przeciwnie. Ludzie chętnie opowiadali i z nostalgią wspominali „polskie czasy”, gdy żyło się im lepiej niż teraz. W Kisielinie współżycie między Polakami a Ukraińcami układało się znakomicie. Ci ludzie odwiedzali się nawzajem, pożyczali sobie różne rzeczy, użyczali sobie studni.

Skoro na Wołyniu panowała taka sielanka, to dlaczego w 1943 roku ukraińscy sąsiedzi wymordowali polskich?

Część Ukraińców była zapewne zastraszona przez UPA, która w drobiazgowy sposób zaplanowała zbrodnię. Przypominam, że ludzie, którzy pomagali Polakom, byli mordowani. Część zabójców chciała wejść w posiadanie należących do sąsiadów przedmiotów. Część była zaślepiona hasłami nacjonalistycznymi.

To nie tłumaczy straszliwego okrucieństwa.

Rzeczywiście. Znam na przykład relację o tym, jak na oczach matki upowcy obcięli chłopakowi genitalia i wepchnęli je w usta kobiety. Takich historii są tysiące. Tego się nie da wytłumaczyć.

Czy ofiary i ich potomkowie są usatysfakcjonowani stanowiskiem, jakie w sprawie ludobójstwa na Wołyniu zajmuje państwo polskie?

Nie. Są rozgoryczeni i mają poczucie, że ta sprawa jest przemilczana. Ci ludzie wciąż czekają na jasne potępienie tego ludobójstwa. Na to, aż zło zostanie nazwane po imieniu. Tej sprawy nie można poświęcać na ołtarzu dobrych relacji z Ukrainą. Relacje te będą bowiem dobre tylko wtedy, gdy będą oparte na prawdzie.

Dokumentalny film „Było sobie miasteczko” został wyemitowany w sobotę, 11 lipca o 12.00 w TVP 1

Rzeczpospolita

Link do rozmowy z Rzeczpospolitej, która ukazała się w dniu premiery telewizyjnej.
http://www.rp.pl/artykul/2,332530.html


Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=3331 | Film Macieja Wojciechowskiego o Wołyniu

Skip to content