Aktualizacja strony została wstrzymana

Raport MAK nie wiąże polskich śledczych

To prokuratura lub sąd ustalą pełną wersję zdarzeń oraz wskażą ewentualnych winnych. Ustalenia komisji wypadków lotniczych, czy to rosyjskiej, czy polskiej, są istotnym elementem pomocniczym, ale nie wiążącym

Z mecenasem Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem rodziny Bożeny Mamontowicz-Łojek, Grażyny Gęsickiej, Sławomira Skrzypka i Tomasza Merty, rozmawia Zenon Baranowski

Szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Jerzy Parulski jedzie do Moskwy po kolejne akta, premier Donald Tusk rozmawia z Władimirem Putinem. Pojawiają się komentarze, że nie będzie już problemu z przekazywaniem akt.
– Cieszę się, że Rosjanie chcą przekazać jakieś akta, ale co to dokładnie będzie, jaki to będzie miało wpływ na przebieg śledztwa, to będzie można ocenić dopiero po uzyskaniu tych dokumentów. Przekonamy się, czy będą to protokoły oględzin zwłok, oględziny miejsca zdarzenia, protokoły sekcji zwłok. Te ostatnie mogą mieć dużą wartość dla rodzin.

Prokuratorzy podkreślają, że jest pewien zastój w śledztwie. Jakie dokumenty są niezbędne do jego odblokowania?
– Powiedziałbym, że wszystkie. Protokoły oględzin miejsca zdarzenia, protokoły oględzin samolotu, dokumentacja techniczna lotniska, protokoły przesłuchań wielu istotnych świadków…

Tej trzeciej osoby z kontroli lotów?
– Dokładnie. Do tego przesłuchanie pilotów z Ił-a 76. Także dokumenty dotyczące nalotów, które później były robione. Wszystko jest cenne. Rosjanie dysponują de facto wszelkimi dokumentami, które są ważne dla istoty śledztwa. Na razie możemy te elementy badać wyrywkowo.

To znaczy, że dokładnie możemy sprawdzić na razie to, co jest dostępne w Polsce?
– Kwestia organizacji wizyty to jest ten wątek, który możemy mniej więcej we własnym zakresie wyjaśnić. To są dokumenty dostępne.

Ale MSZ też nie przesłało jeszcze wszystkich dokumentów…
– I w kraju mogą być, jak się okazuje, problemy z przekazywaniem dokumentów.

Prokuratorzy podkreślają, że te cztery wersje śledcze są nadal aktualne, chociaż ta ostatnia, związana z zamachem – najmniej.
– Tutaj prokuratura prawidłowo przyjęła kilka wersji śledczych i nadal je podtrzymuje, ale jednocześnie powiedziała, że na dziś nie posiada materiału dowodowego, który by wskazywał, że ta wersja zamachu może być prawdopodobna. Na tym etapie postępowania wykluczenie jakichś wersji jest niemożliwe, ponieważ zgromadzonego materiału dowodowego jest bardzo mało.

Czy po czterech miesiącach można powiedzieć, że ta lub inna wersja jest bardziej prawdopodobna?
– Zgodnie z zasadami sztuki byłoby to nawet błędne. Oczywiście jakieś wersje mogą być wiodące. Ale przyjmowanie na tym etapie postępowania, że był to np. błąd pilotów, jest nie tylko przedwczesne, ale i nieprofesjonalne. I prokuratura tego nie robi. Stara się prowadzić wszystkie wersje równorzędnie.

Kilka ekspertyz już przeprowadzono, jakie są jeszcze konieczne?
– Jeżeli chodzi o opinie biegłych, to podejrzewam, że jest to dopiero początek. Na pewno cała pula ekspertyz może być konieczna po przekazaniu materiałów przez MAK, ponieważ dopiero wtedy będziemy wiedzieli, w jakim zakresie odtworzono przebieg tego zdarzenia. Wówczas będzie można tak naprawdę opracować drugi rzut wniosków dowodowych z udziałem biegłych. Niezależnie od tego kilka czynności powinno być wykonywanych, np. oględziny miejsca zdarzenia.
Patrząc na to, co jest w posiadaniu prokuratury, to faktycznie ma ona niewiele, jeśli chodzi o samo tragiczne zdarzenie. Ważnym elementem są badania wraku. Państwo w „Naszym Dzienniku” informowaliście na temat silników tupolewa. Jeżeli otrzymamy te silniki, to wówczas będzie można zlecić ekspertyzę odpowiedniemu biegłemu, w jaki sposób taki silnik przestał pracować. I czy te uszkodzenia są typowe dla odcięcia dopływu paliwa. Niestety, nie dysponujemy zbyt wielką liczbą dowodów rzeczowych.

Według zapowiedzi raport MAK mamy poznać za kilka tygodni, więc będzie szansa na odblokowanie materiałów, przekazanie ich do prokuratury rosyjskiej, a potem polskiej…
– Załóżmy, że MAK przygotuje raport końcowy w ciągu półtora miesiąca, w co nie wierzę. Zanim przekaże materiały prokuraturze rosyjskiej, a ta polskiej, tak żeby mogły być wykorzystane procesowo, to wszystko potrwa co najmniej do końca roku. Niewykluczone, że MAK publicznie ujawni jakieś dokumenty, ale nie będzie to dokumentacja procesowa.

Jerzy Miller powiedział, że komisja wypadków lotniczych do końca roku przygotuje swój raport.
– Chciałbym, aby tak się stało, ale z doświadczenia tych ostatnich czterech miesięcy można wnioskować, że będzie to bardzo trudne.

Wówczas polska prokuratura będzie pracowała w pewnym kontekście, w tych raportach pojawią się bowiem określone wnioski.
– To prawda, ale raport MAK nie wiąże polskich śledczych. Możemy nie zgadzać się z tymi ustaleniami bądź pogłębiać pewne wątki, np. zweryfikować czynności, które MAK przeprowadzał.

Nie będzie pewnej presji, np. ze strony mediów?
– Mam nadzieję, że unikniemy sytuacji, w której to, co MAK stwierdzi, będzie niepodważalne, ponieważ byłoby to podejście nieprofesjonalne. To prokuratura lub sąd ustalą pełną wersję zdarzeń oraz wskażą ewentualnych winnych. Ustalenia komisji wypadków lotniczych, czy to rosyjskiej, czy polskiej, są istotnym elementem pomocniczym, ale nie powinny w sposób wiążący narzucać swoich ustaleń. One uzupełniają materiał dowodowy, jednak polska prokuratura ma prawo sformułować zupełnie inne wnioski, inaczej ocenić materiał dowodowy.

Prokuratorzy informowali o zamiarze wystąpienia o przykrycie wraku samolotu. Jak się okazuje, Rosjanie już to zrobili. Jednak czy nie należy tych szczątków przed sezonem jesienno-zimowym przenieść do hangaru?
– Na pewno wrak musi być zabezpieczony w taki sposób, żeby ten dowód rzeczowy nie uległ zniszczeniu. Tak naprawdę mamy tylko część tego wraku. Pozostałe szczątki znajdują się nadal na miejscu tragedii. Nie może być tak, żeby zostały zebrane największe części, a resztę pozostawiono. Równie pilną sprawą jak dokonanie zabezpieczenia tego wraku jest przeprowadzenie powtórnych oględzin miejsca zdarzenia. Czy rosyjscy śledczy to zrobili? Jeżeli nie, to my powinniśmy podjąć odpowiednie kroki. W tym miejscu jest ogromna ilość materiału dowodowego.

To już ostatni moment, jak spadną deszcze, będzie to niemożliwe ze względu na podmokły teren.
– No właśnie. Tam czynności powinni podejmować specjaliści z zakresu kryminalistyki, a archeolodzy działać tylko pomocniczo. Specjaliści w inny sposób zabezpieczają dowody, a archeolodzy w inny.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 14-15 sierpnia 2010, Nr 189 (3815) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100814&typ=po&id=po51.txt

Skip to content