Aktualizacja strony została wstrzymana

Prześwietlanie Bundestagu – co na to polscy wrogowie lustracji? – Piotr Semka

Niemiecka partia FDP złożyła na forum koalicji chadeków wniosek w sprawie lustracji deputowanych wszystkich niemieckich parlamentarzystów z jedenastu kolejnych składów Bundestagu z lat 1949-1990. Nie wiadomo jeszcze czy ustawa przejdzie i w jakiej formie trafi pod głosowanie, choć pierwsze reakcje Angeli Merkel i byłych dysydenckich deputowanych SPD i Zielonych wydają się zachęcające.

Ale możliwe też jest, że na razie nikt nie będzie chciał wystąpić przeciw pomysłowi z otwartą przyłbicą. Cisi wrogowie lustracji mogą grać na zwłokę i w końcu wykastrować projekt lustracji sprowadzając ją do jakiegoś ogólnego raportu o wpływie służb NRD na zachodnioniemiecki parlamentaryzm.

To właśnie taka cicha „koalicja wstydu”, dbającą o ciszę nad agenturalną trumną, skutecznie obalała w Bundestag kolejne projekty lustracyjne w ciągu ostatnich 20 lat. Ale im więcej czasu mija od upadku muru, tym trudniej wyjaśnić dlaczego spora część obywateli NRD, aspirujących po 1990 roku do wielu funkcji publicznych w nowych landach, została poddana lustracji, a Deputowanych Bundestagu, którzy zdradzili swój kraj, okryto kloszem tajemnicy.

Oczywiście potężne partie „Wessich” nie chciały kompromitować się przypadkami współpracy ze Stasti swoich zasłużonych polityków, którzy bywali w swoich ugrupowaniach symbolami odrodzenia niemieckiej demokracji.

Batalia o obecny wniosek lustracyjny może być więc długa i burzliwa. Na dodatek FDP, która występuje z tym pomysłem, przeżywa akurat moment słabości – w niektórych sondażach jej notowania sięgnęły właśnie 4 proc., czyli są poniżej progu wyborczego. Pytanie, jak zachowa się bawarska CSU, która wydaje się mieć niedobre podejrzenia albo wręcz pewną cichą wiedzę, że flirt jej historycznego bohatera Franza Josefa Straussa z bonzami NRD w końcu lat 80. obfitował w wiele wstydliwych szczegółów. Kolejna grupa przeciwników lustracji w Bundestagu to wnuki i prawnuki zdeprawowanych przez STASI polityków RFN, którzy mogą walczyć jak lwy w obronie „nieskalanej” pamięci swoich przodków. Wszystko to znamy z naszego kraju. A jednak fakt, że lustracja Bundestagu wraca na forum niemieckiej polityki jest znamienny także w kontekście naszych debat o zamknięciu rozliczeń z postkomunizmem.

Po pierwsze politycy FDP, którzy chcą dokonać lustracji, wierzą, że obiektywną współpracę ze służbami NRD lub jej brak da się ustalić. Nie padają wygodne dla byłych agentów tezy, że „ubeckim” papierom nie warto dawać wiary, albo że prawdy nie dowiemy się nigdy. Po drugie, autorzy ustawy lustracyjnej z FDP uważają, że lustracja jest naturalnym elementem ładu prawnego w państwie demokratycznym. I wreszcie po trzecie, zwolennicy lustracji Bundestagu uważają, że niemieccy wyborcy mają prawo wiedzieć czy ich posłowie – obecni i byli –  nadużyli ich zaufanie kolaborując z enerdowską bezpieką. Bo tylko o jawność życia publicznego tu chodzi. Nikt już nie zakłada, że wiedza o byłej agenturalności może służyć komuś do szantaży. Teraz idzie tylko o zwykłą historyczną prawdę – kto był kim?

W Polsce takie stawianie sprawy jest atakowane zarzutami, że lustracja to jakiś element domniemanego zamachu stanu prawicy czy wynik chęci politycznej zemsty. Ciekawe jak na wieści o planach lustracji Bundestagu zareaguje „Polityka” lub „Gazeta wyborcza”, stawiająca życie polityczne RFN jako wzór dla Polski?

Głupie pytanie – przeciwnicy lustracji albo uciekną od analogii z Polską, albo pokrętnie wyjaśnią, że w Polsce to zupełnie coś innego. W tej ostatniej kwestii maja akurat nieco racji. Nad Wisłą jest zupełnie inaczej. Oto już niedługo niezlustrowane środowiska akademickie będzie wybierać władze IPN. Coś jak lis zarządzający kurnikiem.

Piotr Semka

Za: Blog Piotra Semki | http://blog.rp.pl/semka/2010/07/09/przeswietlanie-bundestagu-co-na-to-polscy-wrogowie-lustracji/

Skip to content