Aktualizacja strony została wstrzymana

Pokolenie „Summorum Pontificum” – Arkadiusz Robaczewski

Właśnie skończyłem ogarniac mieszkanie i pichcić jakieś piątkowo-postne smakołyki. Będziemy je spożywać z mym serdecznym druchem, klerykiem Tomaszem z Instytutu Dobrego Pasterza. Za kilka godzin odbieram go z lotniska – przylatuje z Francji.

A jutro, z x. diakonem Grzegorzem i x. klerykiem Sergiuszem, którzy razem z Tomaszem przyotowują się do kapłaństwa w Instyucie Dobrego Pasterza, jedziemy  do Mogilna – na I Spotkania Pokolenia Summorum Pontificum, które zorganizował Krzysztof Zagozda (obecny m.in. na Salonie)

W „Tygodniku Powszechnym” na pierwszej stronie zdjęcie kapłana sprawującego Tridentinę i informacja – „stara Msza powróci do każdej parafii”. To następstwo enuncjacji Dario Kard. Castrillo, że jest wolą Ojca św. by ryt trydencki nie był czymś wyjątkowym, ale by był odprawiany powszechnie.

Enuncjacja ta jest pośrednio spowodowana reakcjami biskupów i kleru na ogłoszone przed rokiem paieskie motu proprio „Summorum Pontificum”. Pisano o tym, pisał Krzysztof Zagozda, pisał Paweł Milcarek, równeż sam wspominałem o tym we wcześniejszych tekstach – że dokument papieski spotkał się z całkowitym niezrozumieniem instytucjonalnego Kościoła, którego reprezentantem jest większość kleru.

Nie można tego nie pwiedzieć – uzasadniając swoją obojętność, albo wręcz niechęć wobec woli Ojca św., rzadko albo raczej w ogóle nie posługują się papiescy oponenci, duchowni i świeccy, argumentami, powiedzmy, ewangelicznymi, albo pastoralnymi.

Mówią bowiem tak: po co zmiany, skoro ludzie się przyzwyczili, skoro nikt nie rozumie po łacinie, skoro nowa Msza jest łatwiejsza, bardziej atrakcyjna? A stara Msza używa języka imperium rzymskiego, co ma wymiar polityczny, jest ukłonem dla konstantyńskiej wizji Kościoła ten osotani argument to ci bardziej niby uczeni)

Nie mówią, o zgrozo! tak: nie będziemy wprowadzać zmian, które ten dziwny Papież wymyśla, bo i po co, skoro dzięki nowej Mszy możemy więcej dusz prowadzić do zbawienia, skoro nowa skuteczniej niż ta stara broni przed wpływem świata, skoro wzrosła pobożność i głebia religijnego życia. Dzięki nowej mszy pewną ręką prowadzimy powierzonych naszej pieczy wiernych do Nieba.

Już sam ten sposób argumentacji każe ów opór wobec woli Ojca św., albo obojętny, wręcz pogardliwy wobec niej stosunek, traktować jako nieeklezjalny – u jego źródeł jest duch buntu wobec Mistycznego Ciała, który prowadzi do zguby dusz.

Wierzymy, że łaska Boga, Jego Miłosierdzie, będzie ów bunt gasić.

Póki co cieszymy się tym, co czyni Ojciec św. I że Jego współpracownicy zapowiadają, że Msza wraca – a dzieje się to na naszych oczach.

Wrócę jeszcze do Tygodnika Powszechnego.  Mniej ięcej w połowie lat 90 ubiegłego wieku, naiwnie i zawzięcie, wespół z Arturem Zawiszą, dyskutowałem na jego łamach z ks. J. Tischnerem – właśnie o Tradycji. W tym – między innymi – o liturgii. Głosiłem śmiałą na owe czasy tezę, że Msza powróci a ten jej powrót zacznie się za kiladziesiąt lat. Ks. Tischer szydził, że nie rozumiemy ducha czasu. Nie spodziewałem się wówczas, że za niespełna lat piętnaście zobaczę taką okładkę Tygodnika Powszechnego (nie byłby jednakże tygodnik tygodnikiem, gdyby nie zamieścił też obok tego zdjęcia niedorzecznego, głupkowatego pytania: odwrót od soboru?”), a wewnątrz znajdę, całkiem, jak na to pismo przyzwoite, teksty o tradycyjnej liturgii.

Świat się zmienia. Deo gratias!

Arkadiusz Robaczewski

Skip to content