Aktualizacja strony została wstrzymana

Ograbieni „dla własnego dobra” – Stanisław Michalkiewicz

Szanowni Państwo!

Trudno o lepszą ilustrację imperialnego obłędu, jaki ogarnia Europę, niż decyzja ministrów finansów krajów członkowskich Unii Europejskiej o ustanowieniu funduszu w wysokości 750 miliardów euro, który umożliwi Europejskiemu Bankowi Centralnemu we Frankfurcie wykupywanie obligacji państw, które utracą zdolność obsługiwania swoich długów publicznych. Zdolność tę utraciła właśnie Grecja, która nie była w stanie wykupić obligacji w wyznaczonym terminie 19 maja. Ponieważ, według wszelkiego prawdopodobieństwa, greckie obligacje stanowią znaczną cześć aktywów różnych banków i innych instytucji finansowych, mogłoby to pociągnąć za sobą bankructwo tych banków i instytucji, ze wszystkimi konsekwencjami i dla ich właścicieli, klientów i dla europejskiej gospodarki. Toteż Grecja dostała zastrzyk w wysokości ponad 100 miliardów euro, ale ponieważ w podobnej co i Grecja sytuacji znalazłaby się wkrótce Portugalia i Hiszpania, ministrowie finansów na wszelki wypadek przygotowali kolejny złoty plaster. Tym plastrem zakleją gangrenę i znowu będą udawali, że wszystko jest w jak najlepszym porządku – aż do następnego razu.

Tymczasem nic nie jest w porządku, bo konieczność zalepiania gangreny złotymi plastrami pokazuje nie tylko, że Unia Europejska żyje ponad stan, ale również – że koszty podtrzymywania tej rozrzutności coraz bardziej będą obciążały obywateli Eurokołchozu, jakimi również i my staliśmy się od 1 grudnia ubiegłego roku. Co gorsza – remedium w postaci złotego plastra ma charakter doraźny, bo gangrena rozwija się pod nim w najlepsze, podgryzając siły żywotne Europy.

W przeliczeniu na złote dług publiczny Grecji w momencie ogłoszenia bankructwa wynosił około biliona czterystu miliardów złotych, a więc był prawie dwukrotnie większy od długu publicznego Polski. Ale dług publiczny Polski powiększa się obecnie już z szybkością co najmniej trzech tysięcy złotych na sekundę, toteż nie możemy się uspokajać, że do Grecji nam jeszcze daleko. Nie możemy się uspokajać tym bardziej, że podobnie jak władze Grecji, również władze naszego państwa wydają się wobec tego zjawiska bezradne.

W jaki sposób powstaje i narasta dług publiczny? Jego przyczyną jest życie ponad stan. Jeśli państwo ma większe wydatki niż dochody, to ta różnica nazywa się deficytem budżetowym. W obecnym roku deficyt budżetowy ma wynieść co najmniej 52 miliardy złotych. Oznacza to, że wydatki rządu są o 52 miliardy złotych wyższe od dochodów z podatków i wpływów ze sprzedaży majątku państwowego. Tę różnicę rząd musi jakoś pokryć, a ponieważ konstytucja zabrania pokrywania deficytu budżetowego kredytem Narodowego Banku Polskiego, czyli drukowaniem, czy też kreowaniem w inny sposób dodatkowych pieniędzy, więc rząd emituje i sprzedaje obligacje. Obligacje są to papiery wartościowe, obejmujące zobowiązanie rządu, że w określonym terminie wykupi od nabywcy obligację, płacąc mu nie tylko kwotę, na jaką ona opiewa, ale również – ustalony procent. Ponieważ rząd w następnym roku budżetowym też ma deficyt, to dla jego pokrycia musi wypuścić więcej obligacji. W następnym roku – jeszcze więcej – i tak dalej. W ten sposób deficyty budżetowe z poszczególnych lat kumulują się właśnie w postaci narastającego długu publicznego.

Rząd premiera Tuska nie tylko sam wypuszcza obligacje, ale dla ukrycia rzeczywistego poziomu długu publicznego, upoważnił do sprzedaży własnych obligacji również Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz niektóre inne instytucje publiczne. Dzięki temu w papierach dług publiczny wydaje się mniejszy, ale ponieważ gwarantem wszystkich obligacji jest budżet państwa, to ważne jest to, co w rzeczywistości, a nie to, co w papierach.

Ten narastający dług publiczny trzeba obsługiwać, to znaczy – płacić procenty. Obecnie na obsługę długu publicznego rząd wydaje co najmniej 30 miliardów złotych rocznie. W przeliczeniu na mieszkańca wynosi to około 800 złotych rocznie. Statystyczna, pięcioosobowa rodzina, tylko z tego tytułu musi oddać w podatkach co najmniej 4 tysiące złotych. A przecież nie są to jedyne koszty funkcjonowania państwa. Są również inne, jeszcze większe i dlatego z roku na rok obciążenia podatkowe nie maleją, tylko rosną. Już w 1995 roku państwo konfiskowało rodzinie pracowników najemnych zatrudnionych poza rolnictwem 83 procent jej dochodu, a od tamtej pory, jeśli coś się zmieniło, to tylko na gorsze.

Tylko na gorsze dlatego, że w budżecie państwa coraz więcej wydatków ma charakter sztywny, a w tej sytuacji rząd niewiele może zrobić, nawet gdyby chciał. Nawet gdyby chciał – ale nie chce, bo ma zakazane. Jak już wielokrotnie mówiłem, w 1989 roku komunistyczny wywiad wojskowy ustalił ze swoimi konfidentami oraz dobranym dla niepoznaki gronem pożytecznych idiotów, ekonomiczny model państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego. Ten model – w odróżnieniu od kapitalizmu zwyczajnego, w którym o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania na rynku decydują umiejętności ludzkie – uzależnia i dostęp do rynku i możliwości funkcjonowania na nim, od przynależności do sitwy, której najtwardszym jądrem są tajne służby z komunistycznym rodowodem. Okupują one państwo polskie, podporządkowując jego gospodarkę własnemu interesowi. W rezultacie narodowy potencjał ekonomiczny wykorzystany jest tylko częściowo, wskutek czego państwo nasze nie jest w stanie stworzyć żadnej siły, a na domiar złego, z roku na rok pogrąża się w coraz większym uzależnieniu od lichwiarskiej międzynarodówki. Władze naszego państwa, podobnie jak władze innych, tak samo uzależnionych państw, w pierwszej kolejności muszą wywiązywać się wobec swoich prawdziwych zwierzchników, toteż nie cofają się przez bezlitosną grabieżą własnych podatników, których też się boją i których, na ich zresztą koszt, przekupują podczas kampanii wyborczych, żeby tylko na nich głosowali.

Właśnie ministrowie finansów krajów członkowskich Unii Europejskiej dali swoją zgodę na ograbienie swoich podatników na 750 miliardów euro – bo przecież skądś te pieniądze będą musieli zdobyć. W ten oto sposób wąż zaczyna pożerać własny ogon. Jeszcze imperium europejskie na dobre nie okrzepło, a już jego władcy, nie mogąc obrabować obywateli innych imperiów, rabują obywateli własnych, wmawiając im przy pomocy całych zastępów utytułowanych kłamców, że to wszystko dla ich dobra i szczęścia.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   Radio Maryja   13 maja 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.

Tu znajdziesz komentarze w plikach mp3 – do wysłuchania lub ściągnięcia.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1621

Skip to content