Aktualizacja strony została wstrzymana

Słyszeliśmy strzały – zeznali w prokuraturze milicjanci rosyjscy

Z zeznań rosyjskich milicjantów, którzy przybyli na miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku wynika, że słyszeli oni dźwięki przypominające wystrzały. W protokołach z przesłuchań jest mowa o hukach i odgłosach przypominających wystrzały – informuje Radio Zet. Zeznania te, o ile są prawdziwe wykluczają zatem najbardziej popularną dotąd tezę, że strzały słyszane na krążącym w internecie od dnia katastrofy, amatorskim filmiku, są strzałam oddawanymi właśnie przez milicjantów próbujących odstraszyć szabrowników. Pozostaje zatem już tylko jedna wersja, wykluczająca świadome użycie broni, a mianowicie, samozapłon amunicji w wyniku nagrzania magazynków od płonącego paliwa lotniczego. Jak na ostatnią „deskę ratunku” przed tropicielami spisku, hipoteza to dość wątła. Z dostępnych filmów z miejsca katastrofy wyraźnie widać, że skala pożaru nie była nawet umiarkowana, były tylko 2 niewielkie ogniska ognia i ewentualność że właśnie w nich znalazła się broń BOR-owców, graniczy z nieprawdopodobnym przypadkiem.

Jeszcze słabiej w tej teorii wypada sam odgłos „strzału”. Dla osób które oglądały film, a teraz okazuje się, że także dla przybywających na miejsce milicjantów, są to ewidentne strzały nie eksplozje.
Tymczasem w przypadku samozapłonu amunicji w magazynku mielibyśmy do czynienia z całkiem innym odgłosem eksplozji.

Jedyna możliwość, by dźwięki eksplodującej w wyniku samozapłonu amunicji przypominały to co słyszymy na filmie, mogła zaistnieć tylko wówczas, jeśli pocisk znajdowałby się w komorze, ale i wówczas odgłos strzału zlałby się zapewne z odgłosem eksplozji pozostałych naboi. W końcu temperatura działająca na pocisk w komorze, oddziaływałaby także na magazynek. Kwestia strzałów musi zatem być nadal wyjaśniana. Pozostaje jeszcze druga kwestia, co do której prokuratura milczy a która jest równie niepokojąca. W wyniku dotychczasowych analiz stwierdzono że kamera zarejestrowała głosy kobiet i mężczyzn mówiących po rosyjsku i wypowiedzi mężczyzn po polsku.

Mimo powszechnie stawianych pytań, kto na miejscu tragedii, w kilkanaście minut po niej, mógł mówić po polsku, prokuratorzy starannie unikają wypowiadania się w tym temacie.
Jak wiadomo na miejscu tragedii, w okolicach godziny 8:56-9:00 było przynajmniej dwóch Polaków. Jednym z nich był ambasador RP w Rosji, Jerzy Bahr i z pewnością nie jego głos słychać na nagraniu. Drugim był polski reporter TVP, który także nakręcił film. Jednak pobieżna analiza wykazuje że działo się to już po powstaniu pierwszego filmu, a po drugie, dzięki nagraniu słyszymy dokładnie każde wypowiadane przez niego słowo. Nie ma wśród nich znanych z filmu fraz „Uspokój się!”, czy „Patrz mu w oczy”.

Kto zatem mówi po polsku, tuż po katastrofie pod Smoleńskiem? Wciąż czekamy na odpowiedź na to pytanie.

Za: KonserVat | http://www.konservat.cba.pl/art.php?art=0761&path=arty2010#ha | To jednak były strzały

Skip to content