Aktualizacja strony została wstrzymana

Dlaczego tupolewy spadały

Od czasu wypuszczenia pierwszych Tu-154 na rynek z około tysiąca wyprodukowanych maszyn kilkadziesiąt uległo katastrofie

Przyczyny katastrof lotniczych Tu-154 bywały różne, jednak niektóre z nich są podobne do tej spod Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Warto wspomnieć, że polskie lotnictwo cierpiało już z powodu usterek rosyjskich maszyn – w latach 80. rozbiły się dwa iły-62, ale zawiodły wówczas silniki – takie same jak te montowane w tutkach.

Niespełna rok temu, w lipcu, w katastrofie Tu-154 należącego do linii Caspian Airlines zginęło 168 osób. Samolot miał lecieć z Teheranu do Armenii, ale rozbił się kilkanaście minut po starcie. Kapitan samolotu przed wypadkiem zgłaszał problemy techniczne.
Tu-154 znajdował się na wysokości ok. 34 tys. stóp, kiedy nagle zmienił tor lotu i gwałtownie zaczął się zniżać. W ciągu 1,5 min maszyna osiągnęła pułap 14 tys. stóp. Samolot miał się zapalić w powietrzu i rozbić o ziemię, drążąc w niej 10-metrowy krater. Jego szczątki zostały rozrzucone w promieniu kilkuset metrów. Nie udało się odzyskać zapisu czarnych skrzynek, które uległy całkowitemu zniszczeniu. Wśród przyczyn katastrofy wymieniono wady techniczne maszyny, wykluczono błąd pilota. Samolot był wyprodukowany w 1987 roku, w liniach latał od roku 1998. Miesiąc przed katastrofą przechodził w Rosji badania techniczne. Stwierdzono wówczas, że jest sprawny i przedłużono jego resurs do 2010 roku.
Podobnie stało się 10 kwietnia z prezydenckim samolotem, jednak w tym przypadku maszyna zaczęła zachowywać się nienaturalnie na wysokości zaledwie 200 m nad ziemią. Wiemy, że piloci nie zgłaszali problemów technicznych, ale być może niewielka odległość od ziemi nie dała im na to czasu. Co więcej, wśród pojawiających się hipotez dotyczących przyczyn tragedii wymieniana jest awaria drugiego silnika – mogło dojść do jego rozsadzenia i zniszczenia przewodów układu hydraulicznego odpowiedzialnego za stery. Prezydencki samolot, podobnie jak maszyna Caspian Airlines, na krótko przed tragedią przechodził remont w rosyjskim zakładzie producenta.
W podobnych okolicznościach w sierpniu 2004 r. rozbiły się w Rosji
Tu-154 i Tu-134. Zginęło 89 osób. Do katastrof doszło niemal w tym samym czasie. Tu-154 prawdopodobnie wybuchł w powietrzu, a Tu-134 roztrzaskał się o ziemię. Oficjalnie za przyczynę obu tragedii przyjęto atak terrorystyczny, gdyż na szczątkach maszyn znaleziono ślady materiałów wybuchowych. Jednak fakt odnotowania wybuchu z pewnością jest zastanawiający.

Zawinił kontroler lotów?
Tupolewy spadały nie tylko z przyczyn technicznych. 15 grudnia 1997 r. Tu-154 należący do linii lotniczych Tajikistan Airlines rozbił się w trakcie podchodzenia do lądowania. Zginęło 85 osób. Samolot lądował z wykorzystaniem systemu ILS. Piloci otrzymali od kontrolera lotów instrukcję zniżenia lotu do 1500 stóp. Samolot uderzył w ziemię. Za przyczynę tragedii uznano zejście samolotu poniżej wyznaczonego pułapu. Po jego przekroczeniu maszyna wpadła w turbulencje, a pilotom nie udało się już jej opanować.
Wprawdzie wiemy, że prezydencki samolot przy lądowaniu nie korzystał z ILS, ale pojawiły się fałszywe oskarżenia wobec polskich pilotów, że ci nie władali dobrze językiem rosyjskim. Informację tę szybko sprostowano, jednak jej pojawianie się budzi pytania o powód takich oskarżeń. Czy mogły być one próbą ukrycia błędów kontrolerów ze smoleńskiego lotniska? Faktem jest, że prezydencki Tu-154 znalazł się zbyt blisko ziemi, piloci byli o tym przestrzegani przez system, ale nie byli w stanie uratować maszyny…
W ten kontekst wpisuje się także tragedia z sierpnia 1996 roku, kiedy Tu-154 straciły Vnukovo Airlines. Zginęło 141 osób. Do tragedii doszło podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Longyearbyen. W tym czasie panowały tam złe warunki pogodowe, wiał silny wiatr. Norwescy śledczy badający wypadek uznali, że główną przyczyną wypadku był błąd kontrolera lotów, który nie znał dobrze języka angielskiego, był przepracowany i w efekcie błędnie nakazał obniżyć pilotom wysokość lotu. Chwilę później w kokpicie włączył się system ostrzegający przed zbytnim zbliżeniem do ziemi, ale piloci nie zdążyli już zareagować i samolot uderzył o zbocze góry.

Silniki zawodziły w Locie
Przykłady tragicznego w skutkach zapalenia drugiego silnika znane są także polskiemu przewoźnikowi. Doszło do nich w samolotach Ił-62 14 marca 1980 roku oraz 9 maja 1987 roku. W maszynach tych stosowane były silniki takie jak w Tu-154. W pierwszym przypadku problemy pilotów zaczęły się przy podchodzeniu do lądowania. Pilot miał wykonać dodatkowe okrążenie nad lotniskiem, gdy pękł wał turbiny niskiego ciśnienia środkowego silnika. Następnie doszło do wybuchowego rozerwania rozpędzonej turbiny i całkowitego zniszczenia tego silnika. Jego odłamki uszkodziły pierwszy silnik, przebiły kadłub i zniszczyły m.in. układy sterownicze oraz uszkodziły silnik trzeci. Samolot stracił sterowność. Pilot ratował maszynę, próbując manewrować za pomocą lotek. Samolot uderzył w zamarzniętą taflę fosy 950 m przed lotniskiem Okęcie. Zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie – w sumie 87 osób. W drugiej katastrofie tym razem zmodernizowanego iła-62, także nieopodal Okęcia, zginęły 183 osoby. Przyczyny tragedii były niemal identyczne. Konstruktorzy próbowali jednak dowodzić, że zniszczenie silnika było skutkiem, a nie przyczyną dramatu.
Z lat 80. znany jest także podobny incydent, do którego doszło na Tu-154, jednak w tym przypadku załodze udało się na czas wyłączyć feralną jednostkę, co uchroniło silnik przed rozerwaniem, a w konsekwencji prawdopodobnie także samolot przed tragedią. Co ciekawe, w iłach-62 sterowanie samolotem przenoszone było w sposób mechaniczny. Podobne rozwiązanie stosowano też w starszych wersjach tupolewów. Jednak siła wybuchu środkowego silnika niszczyła te elementy. Nowsza wersja Tu-154 znajdująca się w dyspozycji specpułku posiadała już sterowanie oparte na układzie hydraulicznym, a pod silnikiem zamiast mechanicznych cięgien znalazły się gumowe rurki. Wprawdzie do samolotów rządowych wybierane były najlepsze silniki schodzące z taśmy produkcyjnej, to jednak faktem jest, że w przypadku tych maszyn stosunkowo często do wypadków doprowadzały usterki techniczne (w tym właśnie silników), podczas gdy w katastrofach konkurencyjnych marek o losie maszyny częściej decydował czynnik ludzki.

Marcin Austyn

Za: Nasz Dziennik, Środa, 5 maja 2010, Nr 103 (3729) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100505&typ=po&id=po41.txt