Aktualizacja strony została wstrzymana

„Winę ponoszą konkretni ludzie” – ocenia sytuację Tomasz Hypki z Krajowej Rady Lotnictwa

„Winę ponoszą konkretni ludzie” – mówi Tomasz Hypki, sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa, w wywiadzie dla portalu Onet.tv. Wywiad przeprowadził Jacek Gądek.

JG: Panie Tomaszu, czy ta tragedia spod Smoleńska ma jakieś elementy wspólne z tą, która wydarzyła się na początku 2008 roku. Przypomnijmy – wtedy rozbił się samolot CASA.

TH: Można powiedzieć, że to jest… dokładnie to samo się wydarzyło. Jeżeli odejdziemy do tego, że nie mamy jeszcze pełnej jasności co do szczegółów technicznych tej katastrofy pod Smoleńskiem, to wszystko było bardzo podobne: źle wyposażone lotnisko, źle przygotowani, i  ludzie, którzy naprowadzali, i załoga, która chyba nie zdawała sobie sprawy z tego w jak trudnej sytuacji się znalazła, pogoda fatalna, presja tych, którzy są na pokładzie – wtedy byli wysocy dowódcy sił powietrznych, teraz najwyżsi ludzie w polskim państwie  – to można by mnożyć. Przebieg wydarzeń, nawet te podejścia dwa do lądowania też były. Samo nawet uderzenie z przechyleniem w lewo, też chyba było w Mirosławcu. Oznacza to, że z tamtej katastrofy nie wyciągnięto żadnych wniosków, nie zmieniono procedur, nic nie zrobiono żeby coś takiego się nie powtórzyło, i jeszcze w takiej nieprawdopodobnej skali.

JG. Pan powiedział o kiepskim lotnisku. Czyli, skoro w Polsce są takie kiepskie lotniska jak w Mirosławcu, to polscy piloci powinni umieć też wylądować na tym, które było pod Smoleńskiem?

TH: Otóż nie. Dlatego, że polscy piloci od dłuższego czasu nie uczą się już latać na kiepsko wyposażonych lotniskach. Poza tym na takich kiepsko wyposażonych lotniskach ląduje się przy dobrej pogodzie, przy dobrej widoczności – taka jest prawda i to jest na całym świecie. A już wioząc takich ludzi, których wieźli ci ludzie, ta załoga, która leciała Tu-154, tym bardziej nie wolno ryzykować. W Polsce jest kilka lotnisk nieźle wyposażonych, tylko że to są lotniska w większości cywilne (…), które mają wyposażenie ułatwiające, wspomagające lądowanie. W Rosji jest też podobnie, tam jest sporo nieźle wyposażonych lotnisk, ale akurat to pod Smoleńskiem, to było byłe lotnisko wojskowe, to jest byłe lotnisko wojskowe, gdzie już od dłuższego czasu właściwie się nie lata, ono jest uruchamiane od czasu do czasu. Ono jest wykorzystywane przez lotnisko sportowe, przez taką mała wytwórnię, która jest tam w pobliżu. Natomiast dla Polski zrobiono wyjątek i robiono go wielokrotnie wcześniej dla polskich samolotów dlatego, że no właśnie tam w pobliżu jest Katyń i polskie delegacje często tam przylatywały.

JG: Właśnie: wyjątek. Czy takie wyjątki powinny się zdarzać?

TH: To jest pytanie dla tych, którzy organizowali ten lot. I to nie po stronie rosyjskiej, tylko po stronie polskiej, bo to polska strona zdecydowała, że ma być lądowanie w Smoleńsku, a nie na przykład w Witebsku, w Mińsku, czy na przykład w Moskwie. Tutaj było wiele możliwości. To Polska sama zdecydowała, że ze względu na to, że to jest blisko Katynia, będziemy, będzie ten samolot lądować właśnie tam. Wiele razy się udało i zakładano, że i tym razem się uda.

JG: To już kolejny taki tragiczny wypadek polskiej maszyny. Czy to może być początek jakiejś czarnej serii?

TH: Nie, to jest kontynuacja czarnej serii. Pan mówił o Mirosławcu. Mirosławiec był pierwszą taką katastrofą. Potem wydarzyła się katastrofa w Babich Dołach, gdzie zginęło kilku lotników w samolocie Bryza. Potem wydarzyła się katastrofa w Toruniu, pod Toruniem, gdzie zginął jeden z członków załogi Mi-24. A teraz wydarzyła się kolejna katastrofa, i to oznacza, że w polskim systemie szkolenia lotniczego dzieją się rzeczy bardzo niedobre i to dzieją się od wielu lat i nikt nie wyciąga z tego wniosków. Prawda jest taka, że w Ministerstwie Obrony Narodowej, w siłach powietrznych, z tej katastrofy pod Mirosławcem nie wyciągnięto żadnych wniosków.

JG: A czy na Zachodzie zdarzają się również takie serie?

TH: W zasadzie nie. To znaczy… my mówimy tutaj.. ja oczywiście wiem, że nie powinno się tutaj jeszcze na tym etapie mówić o tym, że tego nie powinno być, i że tutaj nie jest kwestia techniczna tylko kwestia jednak załogi, że podjęła zbyt ryzykowną decyzję – ale tak jest. Te załogi powinny być zupełnie inaczej szkolone. Załogom nie wolno podejmować ryzyka nadmiernego, a właściwie żadnego, trzeba je minimalizować, jeżeli wiezie się tak ważnych ludzi na pokładzie. W czasie wojny ryzyko jest wpisane w zawód żołnierza, natomiast w czasie pokoju tego być nie powinno. I ja od wielu lat apeluję żeby zmienić system szkolenia, żeby piloci, ci wojskowi i ci prawdziwi, którzy latają na myśliwcach, żeby rzeczywiście byli szkoleni z dużą dozą ryzyka, ale cała reszta musi uwzględniać to, że latamy w czasach pokoju przede wszystkim i ryzyko powinno być miminalizowane.

JG: Czyli w tej tragedii pod Smoleńskiem element ludzki mógł być decydujący?

TH:  Według mnie był decydujący. I według mnie niestety nie była to wina… oczywiście, że bezpośrednio była to wina pilotów, załogi, natomiast pośrednio to byli dowódcy i to był minister Klich. W normalnym kraju następnego dnia po takiej katastrofie minister powinien się podać do dymisji. Powinien… Nie wiem, no przed wojną pewnie by sobie w łeb strzelił. A tutaj minister Klich wychodzi i poucza innych co mają robić. Minister Klich mówi, że w MON super jest to wszystko zorganizowane, bo Prezydent zginął zgodnie z procedurami. I mówi to samo zastępujący szefa sztabu generał Stachowiak: „Procedury zostały zachowane”. (…) Polski MON jest po prostu koszmarnie zarządzany, niestety polskie państwo w związku z tym można powiedzieć jest źle zarządzane –  i to są konsekwencje. Ja wiem, że dla cywilów, dla ludzi, którzy na co dzień się tym nie interesują, mogą być to rzeczy niezupełnie zrozumiałe i może to co ja mówię zbyt radykalne – jesteśmy w okresie żałoby. Ale trzeba z tego wyciągnąć daleko idące wnioski. No co jeszcze trzeba?! Zginął Prezydent, zginęła Prezydentowa, zginęło bardzo wiele ważnych osób w Państwie, całe prawie dowództwo sił zbrojnych, i nie ma żadnych na razie wniosków – ani personalnych ani strukturalnych, nic się nie dzieje. (…) W lotnictwie jest tak, że na bazie tego co się stało, różnych tragedii, wyciaga się wnioski.

JG: A jakie konkretnie zmiany powinno się wprowadzić?

TH: Ja myślę, że w MON powinno nastąpić trzęsienie ziemi. Trzeba zmienić wszystkich, którzy tym resortem zarządzają, którzy od 2 lat, wcześniej nawet, ale nie chciałbym sięgać dalej niż katastrofa w Mirosławca, właściwie nic nie zrobili. Którzy pozwolili na to, że powtórzyło się prawie 1:1 to co się wydarzyło 2 lata temu, tylko jeszcze gorzej. Trzeba znaleźć ludzi, którzy potrafią to zmienić, tu trzeba bardzo radykalnych kroków, zarówno co do struktur, jak i co do ludzi. Ja się wczoraj pytałem ile w lotnictwie transportowym lata samolotów – „skrzydło mamy”, taka struktura nazywa się skrzydło, na czele jest generał, bardzo ważny człowiek – lata jeden samolot, jeden Hercules, nota bene uziemniony. Mamy rozdęte struktury, mamy bardzo dużo ludzi, którzy biorą pieniądze bardzo duże, natomiast nie potrafią stworzyć systemu szkolenia, uczenia ludzi odpowiedzialności za to co się robi. Bo przecież… Kiedyś było niewyobrażalne, żeby z Prezydentem nie leciał dowódca pułku, albo przynajmniej jego zastępca. Teraz wysłano trzydziesto paro latka, który owszem miał spory nalot, ale jak na to zadanie zdecydowanie za mały. Jego wiek był taki, że on niestety nie miał doświadczenia życiowego, które pozwoliłoby mu oprzeć się –  ja nie mówię, że presji bezpośredniej, ale takiej psychologicznej. To muszą być ludzie bardzo zrównoważeni. W Stanach Zjednoczonych pilotami takich samolotów są pięćdziesięciolatkowie. To wszystko trzeba uwzględnić.

Procedura. Dawniej przygotowywano co najmniej dwa lotniska, na których ten samolot mógł równorzędnie wylądować, taki lecący z Prezydentem. Tutaj wydaje się, że było tylko jedno lotnisko.

JG: Ten samolot zupełnie powinien ominąć to lotnisko i polecieć na przykład do Mińska?

TH: Być może nawet wrócić do Warszawy. Powinien być tak zatankowany, żeby mógł wiele godzin jeszcze spędzić w powietrzu i szukać bezpiecznego miejsca dla tych wszystkich, którzy byli na pokładzie.

JG: W przypadku wcześniejszego lotu pilot zdecydował, że jednak będzie lądował na innym lotnisku niż chciał tego prezydent Lech Kaczyński. I on, ten pilot naraził się na wiele nieprzyjemności, nawet jeden z posłów złożył zawiadomienie do Prokuratury.

TH: Poseł Karski! Powiedzmy po nazwisku! Przecież ten poseł w tej chwili w czarnym garniturze opowiada różne rzeczy, wspomina Prezydenta, wspomina przyjaciół. Poseł Bielan – był na  pokładzie i nazywał tych ludzi tchórzami. Jeden z ludzi, którzy zginęli na pokładzie, też nazywał ich tchórzami. (zob. Niezdrowa atmosfera, presja na pilotów… – BIBUŁA, 2010-04-11) To są ludzie, którzy przyczynili się do rozpadu normalnego funkcjonowania wojsk lotniczych. Taka jest prawda i to trzeba jasno powiedzieć. Tutaj oczywiście pod przykryciem tej żałoby narodowej nie możemy pozwolić na to żeby nie wyciągnięto z tego wniosków. I żeby ludzie, którzy w dużym stopniu przyczynili się do tego wydarzenia dalej odgrywali swoją polityczną rolę. (…)

JG: A jakie decyzje teraz powinien podjąć minister Bogdan Klich i polskie wojsko, żeby do takich tragedii już nie doszło?

TH: Bogdan Klich powinien się podać do dymisji! To jest pierwsza podstawowa decyzja, którą powinien podjąć. Potem dopiero trzeba znaleźć kandydata na ministra obrony narodowej, który powinien podjąć dalsze decyzje dotyczące przeprowadzenia przetargów na samoloty do przewozu ważnych osób w państwie, doprowadzić te przetargi do końca. W przetargach powinien być warunek, że dostawca powinien przed przekazaniem docelowych samolotów – bo to trochę trwa – przekazać samoloty zastępcze, podobnego typu. W międzyczasie trzeba poszukać lotów czarterowych. (…)

Całość wywiadu można wysłuchać tutaj.

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: Onet.tv | http://www.onet.tv/wine-ponosza-konkretni-ludzie,6599651,1,klip.html#m=6599651,c=1

Skip to content