Aktualizacja strony została wstrzymana

Postępaki i handełesy – Stanisław Michalkiewicz

Jaki ideał mają postępaki? Źeby się o tym przekonać wystarczy zajrzeć do „Manifestu komunistycznego” – dzieła spółki autorskiej Marks & Engels, w którym czytamy, że po ostatecznym zwycięstwie komunizmu wszyscy będą mogli korzystać ze wspólnoty żon. No bo jakże inaczej? Komunizm zakładał wspólnotę wszystkiego, więc w takiej sytuacji indywidualne posiadanie żon nie tylko stanowiłoby okropny dysonans, ale również zniechęcało młodych rewolucjonistów do komunizmu. Tymczasem dla wyposzczonych rewolucjonistów, gołodupców, których nie zawsze stać było na wizytę w maison de tolerance, te wspólne żony oznaczały jutrzenkę swobody. Źeby jednakowoż uniknąć oskarżeń ze strony towarzyszek, sprytne handełesy wykombinowały dla nich ideał damski w postaci tzw. „wolnej miłości” – że to niby panie również będą mogły oddawać się, komu tylko zechcą. Ale tak się tylko mówi, bo z drugiej strony przecież wiadomo, że „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz” i kiedy dzisiaj patrzymy na rozpaczliwe wysiłki pani europosłanki Joanny Senyszyn, by zwrócić na siebie czyjąś uwagę, to nie mamy wątpliwości, że „wolna miłość” była tylko sprytną pułapką, jaką handełesy zastawiły na łatwowierne i nie przeczuwające klęski w walce z upływem czasu towarzyszki.

Ale „Manifest komunistyczny” powstał w okresie, kiedy pewne standardy cywilizacyjne jeszcze nie zostały podważone, więc dlatego mówiono wprawdzie o wspólnych, niemniej jednak – o żonach. Ale już w końcówce lat 60-tych ubiegłego wieku o żadnych „żonach” nie było już mowy; ideał postępactwa sprowadzał się do tego, by wszyscy mogli się gzić ze wszystkimi – bez względu na narodowość, rasę i płeć. Jak relacjonuje poeta, „powstała wnet straszliwa wiedza”, którą dzisiaj rozmaite, wprawdzie wyzwolone, ale już pokonane w walce z upływem czasu damy, próbują epatować pierwsze naiwne, domagając się państwowych subwencji na tzw. „gender studies”, czyli bałamucenie się na tle menopauzalnym. Połączenie seksualnych kompleksów z rozpowszechnionymi wśród postępactwa egalitarystycznymi przesądami doprowadziło do lansowania wszelkich możliwych zboczeń z sodomią i gomorią na czele i pojawienia się nowego ideału. Uczestnicząc kiedyś w programie telewizyjnym poświęconym sodomitom, z udziałem panów Biedronia i Poniedziałka dowiedziałem się, że w ichnich klubach znajduje się pakamera, gdzie chętni mogą rżnąć się w kompletnych ciemnościach z kim popadnie – nie odróżniając nawet człowieka od kozy. Jak widzimy, w dążeniu do egalitaryzmu i przeciwdziałania wykluczeniu, postępactwo przekracza już nie tylko bariery płciowe, ale i gatunkowe. W takiej sytuacji nie ma co mówić o jakichś „żonach”, niechby nawet „wspólnych” – to chyba jasne. Tak to ci ewolucja ideału.

Ale żadna formacja, niechby nawet kontrkulturowa, nie może istnieć bez tabu i grzechu. Więc obrotne handełesy, co to, jak wiadomo, z wszystkiego potrafią szmal wydostać, sprytnie zakręciły się koło tabu z postaci holokaustu, przedstawianego jako wydarzenie bez precedensu w dziejach ludzkości. Przy pomocy organizacji wiadomego przemysłu ciągną z tego gruba rentę i czujnie strzegą nie tylko swego monopolu, ale i natychmiast reagują na wszelkie przejawy relatywizowania holokaustu, nawet jeśli przybierają one postać niewinnych porównań. Z kolei do rangi grzechu głównego awansowała dzisiaj pedofilia, wywołująca podobno straszliwe przeżycia traumatyczne. Kiedyś musiało być inaczej, bo na przykład przysłowie ludowe przypominające, na kim to ćwiczy młody ułan, albo piosenka „kochajcie starszych panów, anów, anów młode dziewczyny, będzie wam zapisany, any any dobry uczynek” sugerują raczej, że dysproporcje wieku sprzyjały prawidłowemu wprowadzeniu młodzieży w tak zwane życie. Potwierdza to swoim autorytetem Boy-Źeleński, bądź co bądź lekarz, pisząc, że „młody? Głupie to, płoche… Tylko pobrudzi pończochę”. Ale w dobie dzisiejszego zdziczenia obyczajów zwyciężają te przeciwne naturze, za to sprzyjające rozszerzaniu biurokratycznej kontroli na obszary dotychczas od niej wolne, sprzyjając przy okazji ugruntowaniu ideologii podejrzeń, zapoczątkowanej przez wspomnianą spółkę Marks & Engels.

Ideologia podejrzeń potwierdziła swoją polityczną użyteczność wielokrotnie, również ostatnio. Jak pamiętamy środowiska wpływowych handełesów straszliwie się pogniewały na Benedykta XVI-go, że wydał dekret o heroiczności cnót Piusa XII-go, którego handełesy upatrzyły sobie właśnie na moralnego, a w perspektywie – głównego winowajcę holokaustu. W związku z tym „międzynarodowa prasa” rozpętała niebywałą wrzawę wokół pedofilii, jakiej chyba rzeczywiście dopuścili się obdarzeni temperamentem duchowni, a jakieś amerykańskie kauzyperdy wykombinowały sobie, że gwoli autopromocji zaciągną przed tamtejsze sądy Benedykta XVI-go w charakterze świadka. Przeciwko tym próbom zastosowania odpowiedzialności zbiorowej zaprotestował jakiś żydowski przyjaciel papieskiego kaznodziei Raniera Cantalamessy, porównując ataku na papieża do antysemityzmu – że jedno i drugie ufundowane jest na zasadzie zbiorowej odpowiedzialności. Kiedy ojciec Cantalamessa zacytował tę opinię, handełesy podniosły niebywały klangor, jakby nastąpiła jakaś obraza majestatu. W rezultacie Watykan „odciął się”, chociaż nie bardzo wiadomo – konkretnie od czego, bo ataki na papieża rzeczywiście ufundowane są na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej, chociaż oczywiście główną przyczyną jest Pius XII. Ta skwapliwa małoduszność budzi obawę o finanse Stolicy Apostolskiej – muszą być z niedobrym stanie, skoro tak nadskakują tam handełesom. Tymczasem zamiast kucać, można by zwrócić uwagę, że jeśli nawet miały miejsce takie przypadki, to za sprawa tak zwanych „gejów”, którzy jeśli nawet są gojami, to przecież jednak gejami – i oskarżyć handełesów o szerzenie „homofobii”. Niech by się potem bili i przezywali z sodomitami – o ile oczywiście sodomici ośmieliliby się handełesom podskoczyć. Konfrontacja handełesów z postępakami – czegóż trzeba więcej?

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Nasza Polska”   13 kwietnia 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1584

Skip to content