Aktualizacja strony została wstrzymana

Kalkulacja niemiecka jest prosta – Mirosław Orzechowski

Wiceminister edukacji Krzysztof Stanowski powiedział niedawno dla „Deutsche Welle”: – Polski rząd z zadowoleniem przyjął propozycję pisania wspólnego podręcznika [polsko-niemieckiego] i jest jednoznaczna wola polityczna, współpraca MSZ i MEN, w sprawę osobiście jest zaangażowany prof. Bartoszewski, jest jednoznaczna wola polityczna po stronie polskiej, jak i niemieckiej.

Chodzi o podręcznik, w którym w niemieckiej wersji być może uda się napisać, że w 1944 roku wybuchło w Warszawie powstanie. Idę o zakład, że funkcjonariusze niemieccy nie dopuszczą do opublikowania informacji, że czyn zbrojny warszawiaków Niemcy utopili we krwi 200 tys. cywilnych mieszkańców stolicy.  www.odwolachallowa.pl


Ruszyły prace nad polsko-niemieckim podręcznikiem historii. Radość niemiecka jest szczera – państwowe służby realizują bowiem idący dotąd z trudem program „pisania na nowo historii Europy”. Po stronie polskiej jest to kolejna „radość karpia z nadchodzących świąt Bożego Narodzenia”.

       Pisanie „wspólnego” podręcznika nie było możliwe, kiedy MEN kierował Roman Giertych. Sam pilnowałem, aby z polskim udziałem nie powstała fałszywka historyczna, zasłaniająca niemieckie zbrodnie wojenne. Teraz otworzono drogę podobnym przedsięwzięciom.

       Kalkulacja niemiecka jest prosta: skoro Polacy dają się bez oporów wprowadzać przez parlament i prezydenta we wnyki UE, to należy przystąpić do działania. Jednak do odzyskiwania niemieckich wpływów w granicach z 1937 roku, które wciąż są konstytucyjnymi granicami Niemiec, potrzebna jest zmiana świadomości Polaków. A więc, po niemal całkowitym przejęciu mediów w Polsce, Niemcy sięgają do podręczników historii, po to, żeby polskie dzieci uczyły się kłamstw i przemilczeń, żeby nasiąkały atmosferą dyspozycyjności wobec żądań niemieckich. Po to, m.in. potrzebne jest zbudowanie poczucia winy w Polakach, jako współodpowiedzialnych za wypędzenia Niemców z Warmii i Mazur, Pomorza, Lubuskiego i Śląska.

       Temu ma służyć nowy podręcznik niemiecko-polski. Pisany będzie przez służalczych wobec niemieckich interesów, płatnych „specjalistów” i polityków polskich. Są tacy, niestety.

       Kiedy rok temu Roman Giertych przemawiał w Stambule na 22. Sesji Stałej Konferencji Ministrów Edukacji Rady Europy, powiedział że polska delegacja „nie wyraża zgody na znajdujący się w deklaracji zapis o promowaniu w krajach członkowskich Rady Europy wspólnego podręcznika do historii”.

       – Nie możemy zgodzić się na rozszerzanie działań Rady Europy na tematy, które do tej pory były wewnętrzną sprawą krajów należących do niej. Nie możemy się zgodzić na mieszanie się w sprawy nauczania historii i religii – wyjaśnił wicepremier, minister edukacji, Roman Giertych, dając przykład postawy, jakiej należy oczekiwać od przedstawiciela rządu Rzeczypospolitej Polskiej.

       W podręczniku prezentowanym i zalecanym rządom państw tworzących UE zaprezentowano pięć przełomowych momentów w historii Europy uznano: rok 1848 i Wiosnę Ludów, lata 1912-1913 i wojny bałkańskie rozszerzające wpływy niemieckie w tej części Europy, rok 1919 i konferencję wersalską – z reparacjami, jakie wyniszczały biedne Niemcy po I wojnie światowej, rok 1945, wraz z konferencjami w Jałcie i Poczdamie – zmiana granic w Europie i przesiedlenia Niemców oraz rok 1989 r – upadek Muru Berlińskiego. Oto Europa nauczana po niemiecku.

       Nie było agresji niemieckiej i kaźni zadawanych przez Niemców w I i II wojnie światowej Polakom i innym narodom, nie było Westerplatte, obozów zagłady i morderstw na ludności cywilnej. Nie było polskich zrywów w 1956, 1970, 1976 i 1980 roku, nie było stanu wojennego, dzieła Ojca Świętego Jana Pawła II, powstania „Solidarności” i upadku komunizmu. Były: wypędzenia Niemców po II wojnie światowej i upadek Muru Berlińskiego.

       Teraz do pisania niemiecko-polskiego podręcznika biorą się „specjaliści” Katarzyny Hall i Donalda Tuska. Tym ludziom nie przeszkadzają fakty. Jak pisałem, z pierwszych ustaleń wiadomo, że Polacy wypędzeni po wojnie z Kresów Wschodnich nazwani będą przesiedleńcami, a Niemcy przesiedleni na mocy paktów z Jałty i Poczdamu – wypędzonymi. I na to jest zgoda Ministerstwa Edukacji Narodowej!!! Przy tym poziomie troski minister Hall i jej kompanii, wkrótce okazać się może, że wypędzeni ze swoich domostw na Kresach Polacy, są emigrantami zarobkowymi.

       Już możemy zacząć się bać. Dlatego trzeba jak najszybciej doprowadzić do odwołania Katarzyny Hall z funkcji ministra edukacji   (www.odwolachallowa.pl).

Mirosław Orzechowski

Skip to content