Aktualizacja strony została wstrzymana

Zabić Polskę – Piotr Szubarczyk

W Światowym Dniu Pamięci Ofiar Katynia warto się zamyślić nie tylko nad okrucieństwem zbrodni popełnionej na tysiącach bezbronnych polskich oficerów, lecz także nad jej złowrogim sensem. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji, gdy Rosja próbuje „utopić” tragedię katyńską i polską Golgotę Wschodu w ogóle, w bezmiarze innych zbrodni państwa bolszewickiego. Wszystkich wtedy mordowano, więc dlaczego Polacy mają być traktowani wyjątkowo? Moskwa nie chce uznać ludobójczego charakteru tej sowieckiej odmiany Sonderaktion, traktując ją jako „oszibkę” (pomyłkę) lub zwykły czyn „kryminalny”, który mógł się wydarzyć „w tych dramatycznych czasach”.

Nie tylko my, Polacy, jesteśmy w taki sposób traktowani. W odpowiedzi na proklamowanie przez parlament ukraiński dnia pamięci o ofiarach wielkiego głodu z lat 30. (szacowanych na 7-9 mln ludzi!) Rosjanie oświadczają, że głód w tamtych czasach wynikał… z trudności aprowizacyjnych w ogóle! Mamy tu do czynienia z iście diabelską dialektyką: ludzie zamordowani przez totalitarną bolszewię stają się ofiarami przeciwników tej bolszewi! Przecież, gdyby nie międzynarodowa izolacja Sowietów, nie byłoby głodu! Nasi rodacy, zamordowani głodem, ponadludzką pracą lub wprost eksterminowani przez policyjne państwo sowieckie, sojusznika Hitlera, dopisani są do rachunku strat wojennych Związku Sowieckiego! Byli wszak od jesieni 1939 r. obywatelami ZSRS, na mocy „wyborów”, które wcieliły połowę Rzeczypospolitej do państwa Stalina! Sowieckie „ofiary wojny” to także m.in. uczestnicy agresji na Finów i inne narody z czasów realizacji tajnych protokołów berlińskich z sierpnia 1939 roku. Po wojnie Związek Sowiecki mógł wreszcie „wyczyścić” fałszowane przez lata statystyki ludnościowe. Można było dopisać miliony ofiar wielkich czystek i innych zbrodni do rachunku wojennego, żeby się zbilansowało! Dziś różni historycy w Ameryce i w „wolnym świecie” w ogóle prawią o ponad 20 mln ofiar agresji Hitlera na Związek Sowiecki! Sowieckie „dane” to dla nich „źródło historyczne”! Nie mają pojęcia o istocie i metodach działania państwa realnego komunizmu, albo dla potrzeb poprawności politycznej lub z powodu zwykłego lenistwa intelektualnego nie chcą w to wnikać. Nie widzą też związku między wybuchem największej w dziejach ludzkości wojny a współpracą sowiecko-niemiecką. Więc dlaczego, niewdzięczni Polacy, mówicie ciągle o Katyniu i Sybirze, skoro dzięki „narodowi radzieckiemu” został pokonany, za cenę 20 mln ofiar, faszyzm?

Wytępić!
W filmie „Katyń” Andrzej Wajda postanowił pokazać niemiecką akcję przeciwko profesorom Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie jesienią 1939 roku. To była tzw. Sonderaktion Krakau, po której wielu wybitnych przedstawicieli polskiej nauki straciło życie w obozie koncentracyjnym. Ta akcja nie była czymś wyjątkowym. Już od września 1939 r. Niemcy mordowali w masowych egzekucjach przedstawicieli polskiej inteligencji z Pomorza, Wielkopolski i innych „ziem wcielonych” do Rzeszy. Tylko na Pomorzu – według niemieckiego historyka Dietera Schenka – straciło życie około 55 tysięcy Polaków. Pół roku później, w ramach akcji AB („nadzwyczajna akcja pacyfikacyjna”), Niemcy rozpoczną podobne zbrodnie na polskiej inteligencji także na terenie tzw. Generalnej Guberni. Symbolem tych zbrodni staną się Palmiry.
Niektórzy widzowie „Katynia” uznali, że dramatyczne sceny z Krakowa nie mają związku z głównym tematem, jakim jest zbrodnia katyńska. Moim zdaniem, mają związek zasadniczy i dobrze, że je pokazano. Zarówno Niemcy, jak i Sowieci prowadzili bowiem akcję eksterminacyjną, swego rodzaju „rozwiązanie kwestii polskiej”, niszcząc nasze elity społeczne, nazywane przez Niemców „elementami przywódczymi”, a przez sowieciarzy – „elementami obcymi klasowo”. Po niemiecku nazywało się to vertreten (wytępić), po rosyjsku – obezhołowić (pozbawić głowy). Pierwsza rzecz, jaką zrobili Sowieci po zajęciu połowy Polski (51 proc. obszaru) we wrześniu 1939 r., to była wymiana administracji i elit w ogóle. Doskonale wykorzystywali przy tym różnice narodowościowe. Doktor Krzysztof Jasiewicz w książce „Pierwsi po diable. Elity sowieckie w okupowanej Polsce 1939-1941” zamieścił ciekawe zestawienia, z których wynika, że polska administracja w sowieckiej zonie okupacyjnej została zastąpiona (niemal w całości!) przez komunizującą inteligencję żydowską. Dla polskiego urzędnika już wówczas zaplanowano łagier lub zesłanie, a jeśli był do tego oficerem, nawet tylko oficerem rezerwy – śmierć…

Bijcie oficerów!
Ta tendencja ujawniła się już wcześniej, podczas agresji wrześniowej. Sowieckie ulotki propagandowe zachęcały polskiego żołnierza, by odmawiał posłuszeństwa oficerom, którzy „pędzą was na bezskuteczną rzeź”. Samoloty z ulotkami krążyły nad polskimi oddziałami już 17 września. Poza treściami propagandowymi ulotki zawierały też różne łgarstwa, na przykład na temat rozstrzelania „delegacji” żołnierzy, którzy przyszli do polskiego dowództwa z propozycją poddania się! Dowódca frontu ukraińskiego, „komandarm I rangi” Siemion Timoszenko, pisał w jednej z tych podłych ulotek: „Żołnierze! W ciągu ostatnich dni armia polska została ostatecznie rozgromiona. Żołnierze miast Tarnopol, Galicz, Równo, Dubno, w ilości przeszło 60.000, przeszli na naszą stronę [naturalnie, kłamstwo – przyp. P.Sz.]. Co pozostało wam? O co i z kim walczycie? Dla czego narażacie życie? Opór wasz jest bezskuteczny. Oficerowie pędzą was na bezskuteczną rzeź. Oni nienawidzą was i wasze rodziny […]. Nie wierzcie swym oficerom. Oficerowie i generałowie są waszymi wrogami, chcą oni waszej śmierci. Żołnierze! Bijcie oficerów i generałów! Nie podporządkowujcie się rozkazom waszych oficerów. Pędźcie ich z waszej ziemi. Przechodźcie śmiało do nas, do waszych braci, do Armii Czerwonej. Tu znajdziecie uwagę i troskliwość”. Krótko mówiąc, polski oficer to „wróg klasowy”, a brat kryje się pod szynelem sowieckiego agresora. Już raz polski żołnierz popędził tych „braci”, w roku 1920, ze swojego kraju. Teraz nie miał już, niestety, takich możliwości. Tym razem agresorów było dwóch. Zjednoczy ich jeden cel: raz jeszcze podzielić Polskę i wytępić polską inteligencję, by ostatecznie rozwiązać „kwestię polską”.

Przyjaciele
Sowiecko-niemiecka współpraca, temat zarówno w Sowietach, jak i w dzisiejszej Rosji wstydliwy, poddawany różnym kłamstwom i przeinaczeniom (musieli wkroczyć do Polski, by „chronić” ludność!), rozkwitała aż do czerwca 1941 r., gdy Hitler ruszył na wschód. Już pod koniec roku 1939 odbyła się w Zakopanem wspólna narada NKWD i gestapo „w kwestii polskiej”. Nie znamy jej „programu”, ale można się domyślać, że zaplanowano tam wspólne zbrodnicze przedsięwzięcia przeciwko Polakom, m.in. deportacje z Kresów od lutego 1940 r. oraz akcję AB. Wydawana w Krakowie hitlerowska gadzinówka „Goniec Krakowski” obwieszczała 9 grudnia 1939 r. na pierwszej kolumnie, tuż pod winietą tytułową, gdzie zamieszcza się najważniejsze wiadomości: „Delegacja sowiecka u Generalnego Gubernatora. Uroczyste powitanie w Przemyślu i w Krakowie. Przemówienie Generalnego Gubernatora i przewodniczącego delegacji sowieckiej”… Były to miodowe miesiące zbrodniczego aliansu. Nieco wcześniej sowiecki minister, jeden ze zbrodniarzy podpisanych potem pod rozkazem mordu katyńskiego, Wiaczesław Mołotow, zapewniał chełpliwie, że już nigdy nie odrodzi się „bękart traktatu wersalskiego”. Wtórował mu sam „führer”, który oświadczył w październiku, że „Polska traktatu wersalskiego nigdy się nie odrodzi”. Miały to zagwarantować „dwa najpotężniejsze państwa tej ziemi”. Pan Bóg pomieszał jednak Hitlerowi rozum i w czerwcu 1941 r. skończyła się sielska współpraca. Niech nikt nie mówi, że Opatrzność opuściła Polaków w czasie tamtej wojny. Gdyby nie wojna niemiecko-sowiecka, gdyby jeszcze rok potrwała ta złowroga przyjaźń między Hitlerem i Stalinem, wywiezieni w głąb Związku Sowieckiego Polacy „padochliby”, tak jak im to przepowiadało NKWD. Nie byłoby generała Andersa i tułaczej armii, nie byłoby „polskiego Londynu”, przyczółka wolnej Polski, nadziei wielu Polaków.
Mord na oficerach polskich, zadekretowany przez Stalina i jego krwawych kamratów z Biura Politycznego WKP(b), nie był wspólnym planem gestapo i NKWD, wynikał raczej z „tradycji” i doświadczeń realnego bolszewizmu i jego licznych zbrodni, „czystek”. Mieścił się jednak doskonale we wspólnym sowiecko-niemieckim celu, jakim było „obezhołowienie” Polski. W takim kontekście trzeba widzieć tragedię katyńską, inaczej jej zbrodniczy sens jest zupełnie niezrozumiały.

Nauczyciel, inżynier, urzędnik…
Zadałem sobie sporo trudu, dla potrzeb tego artykułu, by pokazać Czytelnikowi „Naszego Dziennika” bardziej precyzyjną informację na temat tego, kogo nam Sowieci zamordowali w dołach katyńskich. Przejrzałem starannie jedną z list katyńskich, opublikowaną przez warszawski Ośrodek „Karta” w roku 1995 (I tom tzw. Indeksu represjonowanych – „Rozstrzelani w Katyniu”). Są tam nazwiska, daty urodzenia, stopnie wojskowe oraz informacje o wykształceniu i zawodach w cywilu (nie przy wszystkich nazwiskach, lecz przy większości). W cywilu, ponieważ przeważająca część zamordowanych Polaków to byli oficerowie rezerwy! Zmobilizowano ich na czas wojny, bo obrona kraju to obywatelski obowiązek wobec Ojczyzny. Zabito ich nie dlatego, że byli wojskowymi. Zabito ich za to, że byli wykształceni i mogliby, puszczeni wolno, działać na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego! Zabito ich w ramach akcji pozbawiania polskiego społeczeństwa głowy!
Wśród 4410 oficerów (tylko z Katynia – byłych więźniów Kozielska), których nazwiska opublikowano w tomie z roku 1995, na pierwszy plan wysuwają się nauczyciele. Jest ich 535! Gdyby dodać listy zamordowanych w Twerze i Charkowie, doliczylibyśmy się pewnie około 2 tysięcy polskich nauczycieli! Czy obecne związki zawodowe nauczycieli nie powinny się zainteresować tym faktem? Mord na oficerach polskich nie na wszystkich robi odpowiednie wrażenie. Wielu uważa, że to ludzie wojskowi, więc liczący się ze śmiercią w czasie wojny… Mord na 2 tysiącach polskich nauczycieli to coś znacznie więcej. Gdzie jest nauczycielska lista katyńska? Gdzie są nauczycielskie memoriały i tablice starszych kolegów dzisiejszych pedagogów, tak haniebnie zamordowanych? Dużo do zrobienia miałby zwłaszcza organ Związku Nauczycielstwa Polskiego „Głos Nauczycielski”, który wysługiwał się przez lata propagandzie komunistycznej. Kiedyś zamieszczał scenariusze akademii z okazji kolejnych rocznic zbrodniczej rewolucji bolszewickiej. Teraz czekamy, w ramach rehabilitacji, na listę zamordowanych przez NKWD nauczycieli i ciepłe o nich wspomnienia. Czy to zbyt wiele?
Drugą, ogromną grupę zamordowanych stanowią inżynierowie. Tylko na liście katyńskiej, mimo niepełnych danych, naliczyłem ich 265! Razem z Charkowem i Twerem było ich pewnie około tysiąca. Jak bardzo byli po wojnie potrzebni Polsce! Czy Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Polskich pamięta o nich? Poza inżynierami w dołach Katynia zamordowano 65 techników (chemików, drogowców, mechaników, rolników i innych specjalności).
Katyń, Charków i Twer to także mord na polskim korpusie urzędniczym, w tym na wielu wysoko kwalifikowanych urzędnikach szczebla państwowego, burmistrzach, wójtach i innych. W sumie w samym Katyniu można się ich doliczyć 399, więc pewnie we wszystkich trzech najważniejszych miejscach zbrodni było ich około 1500!

Lekarz prowadzony na śmierć
Najbardziej absurdalna i przerażająca jest zbrodnia popełniona na lekarzach różnych specjalności. Przeznaczeniem lekarza jest ratowanie ludzkiego życia i przynoszenie ludziom ulgi. O czym myślało 243 polskich lekarzy i 50 farmaceutów, prowadzonych nad katyński dół? Ilu ich było razem z tymi z Charkowa i Tweru? Pewnie ponad tysiąc! Mogli służyć także zbrodniarzom, przecież cierpienie nie rozróżnia narodowości. Mogli i nie mogli. Przecież byli Polakami… Czy współcześni nam lekarze mają poczucie zawodowej solidarności na tyle silne, by objąć nim także swych starszych kolegów sprzed lat? „Przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej” – napisał poeta…

Ludobójstwo
Lista katyńska to wykaz niemal wszystkich stanów (wśród zamordowanych było ponad 100 kapłanów) i zawodów, jakie człowiek wykształcony mógł zdobyć w międzywojennej Polsce. Jest tu cały legion prawników – sędziów, adwokatów, prokuratorów, radców prawnych, notariuszy – razem 197! Są pracownicy naukowi, architekci, weterynarze, handlowcy, księgowi, mierniczy, agronomowie, bankowcy, chemicy, ekonomiści, przemysłowcy, leśniczy, filologowie, dziennikarze, literaci, artyści malarze, rzeźbiarze, aktorzy, historycy, filozofowie, fizycy, kreślarze, kapelmistrzowie, drukarze, bibliotekarze, meteorolodzy, agronomowie, geometrzy, geodeci, muzycy, przedsiębiorcy, technologowie, kartografowie, księgarze, leśniczy i inni. Każda z tych grup zawodowych, działających w dzisiejszej Polsce, powinna się upomnieć o swych starszych kolegów. Zbrodni katyńskiej nie wolno nam postrzegać tylko w kontekście zła, które niesie wojna. To było ludobójstwo popełnione na elitach polskiego społeczeństwa.

Tylko w Polsce
Wśród licznych zapisków znalezionych w Katyniu są też notatki Zbigniewa Przystasza. Był młodym prawnikiem, interesował się historią i polityką. Planował po wojnie założenie pisma poświęconego geopolityce i „problemom narodowościowo-historycznym”. Pod datą 3 kwietnia 1940 r., kilka dni przed wywiezieniem na kaźń, napisał: „Pragnąłbym, ażeby Bóg umożliwił mi powrót, wraz ze wszystkimi, do Polski, do normalnych warunków pracy. Ażebym mógł realizować zamierzenia swoje odnośnie rodziny, a potem pracować naukowo. A przy tym życie moje tak ułożyć, ażebym mógł rozwijać swój charakter, swój umysł, swe ciało, żebym się ożenił z piękną, dobrą i kochaną kobietą, żebym miał z nią dzieci – takie, o jakich nieraz marzyłem. Proszę Cię, Boże, i o to, bym miał kawałek ziemi swojej z zagrodą, gdzieś w swoich kochanych stronach sanockich. Ażebym ten dom swój i jego otoczenie miał według swego wypieszczonego ideału, żeby w nim była piękna, duża biblioteka. Boże, proszę Cię o to, by Rodzice moi, Brat mój i Siostra również kontynuowali swe życie według swych najpiękniejszych zamierzeń, według swych zamysłów i woli. Lecz przede wszystkim proszę Cię, by to się działo tylko – jeśli to jest możliwe, Boże – w ramach Wielkiej, Nowej i Potężnej Polski”…
Tyle pięknych marzeń i pragnień, ale nie tylko dla siebie przecież. Niech wrócą wszyscy, dobry Boże. Niech się spełnią pragnienia nie tylko moje, ale i moich rodziców i rodzeństwa. Nade wszystko jednak: niech to się spełni w Polsce… Czy ktoś jeszcze dziś potrafi się tak modlić? Przez tę modlitwę młodego, szlachetnego Polaka, zamordowanego w Katyniu, zachowaj nas, Panie Boże, od niepamięci.

Straszne!
Z zachowanej w dole, przedśmiertnej notatki Adama Solskiego: „Dziewiąty kwietnia. Paręnaście minut przed piątą rano pobudka w więziennych wagonach i przygotowywanie się do wychodzenia. Gdzieś mamy jechać samochodami. I co dalej? Piąta rano. Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach. Straszne. Przywieziono nas gdzieś do lasu, coś w rodzaju letniska… Zabrano mi zegarek, na którym była godzina 6.30″…

Piotr Szubarczyk
IPN Gdańsk

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 12-13 kwietnia 2008, Nr 87 (3104)


Skip to content