Aktualizacja strony została wstrzymana

Ten Żyd kogo Partia wskaże (rzecz o początkach kariery tow. gen. LWP Wojciecha Jaruzelskiego) – Antoni Zambrowski

„Rzekł ktoś mądrze kiedyś w rządzie o piątej kolumnie, lecz Polacy w Żydów ślipią, bo jak zwykle durnie” – pisał ubecki wierszokleta w marcu 1968 roku. O tym jak było z tą syjonistyczną V-tą kolumną opowiedział w swych wspomnieniach tow. Piotr Kostikow – w swoim czasie szef sektora polskiego w wydziale zagranicznym KC KPZR.

Był on świadkiem rozmowy Leonida Brieżniewa z Władysławem Gomułką w gabinecie tego pierwszego w Moskwie. Leonid Brieżniew miał żal do Władysława Gomułki o to, że w PRL towarzysze żydowscy otwarcie krytykują politykę Kraju Rad wobec państwa Izrael po zwycięskiej dla Żydów wojnie sześciodniowej z Arabami w czerwcu 1967 roku. Zagniewany tow. Wiesław zadeklarował, że nie dopuści w Polsce żydowskiej V-tej kolumny. Te słowa o V-tej kolumnie powtórzył on w transmitowanym przez TVP oraz Polskie Radio przemówieniu na Kongresie Związków Zawodowych. W wydrukowanych następnego dnia gazetach tych słów już nie było, ale jak powiadają Rosjanie „słowo – to nie wróbel, jak wyleci, to nie pochwycisz”. W tej samej rozmowie przytoczonej przez tow. Kostikowa Leonid Brieżniew radził Wiesławowi, by zwalniał z odpowiedzialnych stanowisk partyjnych i państwowych niewdzięcznych towarzyszy żydowskich i obsadzał zwolnione w ten sposób stanowiska młodą kadrą o słowiańskich korzeniach. Stąd geneza antysemickiej czystki w latach 1967-68.
Trzeba przyznać, że informacje tow. Briezniewa były nieco zmanipulowane. Sympatie do Izraela w owym czasie manifestowali w Polsce nie tylko Żydzi. Zwyczajni Polacy bez żadnej krępacji masowo demonstrowali swą radość, że prozachodni Żydzi dokopali prosowieckim Arabom. Młodzi mężczyźni zapuszczali na znak solidarności z Żydami brody. Nawet ks. Prymas kardynał Stefan Wyszyński – mimo smutnych doświadczeń partyjnej nagonki za list do niemieckich biskupów – otwarcie modlił się w Warszawie o powodzenie oręża izraelskiego. Trudno było wezwać ks. Prymasa do Komisji Kontroli Partyjnej, więc postanowiono podjąć działania selektywne: zabrać się do osób o żydowskich korzeniach.

Cel: Jaruzelski na ministra

Za personalny symbol antysemickiej czystki owych lat uchodzi gen. Mieczysław Moczar (wł. Nikołaj Tichonowicz Diomko), agent sowieckich służb specjalnych i minister spraw wewnętrznych PRL w jednej osobie. Tymczasem czystka antysemicka rozpoczęła się pierwotnie w Ludowym Wojsku Polskim za sprawą gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Jej celem było opanowanie stanowiska ministra obrony narodowej PRL przez cieszącego się zaufaniem Moskwy gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Jak wiadomo, przed wydarzeniami październikowymi 1956 roku ministrem obrony PRL był sowiecki marszałek narodowości polskiej Konstanty Rokossowski. Pod naciskiem zrewoltowanych tłumów został on zdymisjonowany przez nowe kierownictwo partyjne i odesłany wraz z liczną grupą sowieckich generałów i oficerów do Kraju Rad. Jego miejsce zajął inż. Marian Spychalski, mianowany wkrótce marszałkiem. Nie cieszył się on jednak względami sowieckich generałów i ich agentury w LWP. Jego starszy brat byt wysokim oficerem Armii Krajowej. W okresie stalinowskim był długo więziony i w Moskwie sądzono, że nie ma dymu bez ognia. Pokpiwano w dodatku z jego kwalifikacji zawodowych (Spychalski z wykształcenia był architektem) i przezywano „harcerzem”. Na domiar złego nie mówił dobrze po rosyjsku. W Moskwie od lat czekano na okazję, by zastąpić Spychalskiego gen. Jaruzelskim.
Są dwa fakty świadczące, że sowieckie służby szykowały od wielu lat zmiany kadrowe w Polsce. Pierwszy z nich – to sprawa Witolda Jedlickiego, byłego agenta UB, następnie wybitnego działacza proreformatorskiego Klubu Krzywego Koła w Warszawie. Wyjechał on na mocy decyzji gen. Moczara z Polski do Izraela i w roku 1962 zamieścił w „Kulturze” paryskiej paszkwil na polskie zwycięstwo w Październiku 1956 roku pod wymownym tytułem „Chamy i Żydy”. Opisywał on w niej toczoną w 1956 roku zakulisową walkę na szczytach władz partyjnych koterii konserwatywnej (cieszącej się poparciem sowieckiej ambasady) zwanej „natolińczykami” oraz proreformatorskiej zwanej „puławianami”. Zgodnie z zamówieniem społecznym gen. Moczara, Jedlicki jego zwolenników określał jako „chamów”, czyli przedstawicieli polskiego ludu, zaś zwycięskich w 1956 roku „puławian” jako „Żydów”. Była to korzystna dla gen. Moczara manipulacja propagandowa, gdyż jego przeciwnicy określeni zostali jako „Żydy”. Publikacja Jedlickiego zapowiadała przyszłą czystkę partyjnych liberałów, eliminowanych wszelako jako Żydzi (Odpowiedź Antoniego Zambrowskiego na publikację Jedlickiego – w naszym serwisie ASME – przyp. Redakcja).
O wieloletnich przygotowaniach w MON świadczyła z kolei afera gen. Zygmunta Duszyńskiego. Był to w odróżnieniu od marszałka Spychalskiego wojskowy fachowiec, nie lubiany wszelako w Moskwie, gdyż jako stary komunista i partyzant AL nie widział powodów, by się kłaniać w pas sowieckim marszałkom i generałom.
Stanowił on w dodatku przeszkodę w awansie gen. Jaruzelskiego, gdyż po ewentualnym usunięciu marszałka Spychalskiego zastąpił by go na jego stanowisku. Utrącono więc zawczasu gen. Duszyńskiego, organizując wokół niego aferę seksualną. Obie te sprawy świadczą, że w Moskwie do operacji kadrowej przygotowywano się solidnie i zawczasu.

Pierwszym celem marszałek Spychalski

Istotnie czystka elementów żydowskich prowadzona była po wojnie sześciodniowej z rozmachem. Eliminowano autentycznych Żydów w wojsku, Polaków o żydowskich przodkach, Polaków ożenionych z Żydówkami oraz rdzennych Polaków pomawianych o żydowskie pochodzenie. Jak to określił mój kolega w celi więziennej na Mokotowie Piotr Źebruń: „nie ten Żyd – kto Żyd, lecz ten kogo Partia wskaże”. Zgodnie z wieloletnimi planami Moskwy jedną z pierwszych ofiar czystki antysemickiej stał się marszałek Marian Spychalski.
W komórce do dezinformacji ułożono o nim wymowny dowcip. Do jego mieszkania dzwoni ktoś i prosi do telefonu Mońka. Odbierający telefon informuje, że tu nie ma żadnego Mońka, lecz Maniek.
– W takim razie poproszę Mańka.
– Moniek, do telefonu.
Na zebraniach partyjnych oficerowie LWP krzyczeli, że nie będą służyć pod Mońkiem. Takie sceny odbywały się w obecności gen. Józefa Kuropieski – oficera skazanego na karę śmierci w okresie stalinowskim, później zrehabilitowanego. Za przeciwstawianie się postawom antysemickim został on później usunięty z wojska przez gen. Jaruzelskiego, mimo że gen. Jaruzelski wiele mu w swej karierze zawdzięczał.
Gdy Józef Kuropieska siedział w czasie II wojny w niemieckim oflagu, jego żona przechowywała w swym mieszkaniu wraz z własnymi dziećmi gromadkę żydowskich dzieci. W nagrodę została zaproszona w 1968 roku do Izraela, by odebrać medal instytutu Yad Vashem „Sprawiedliwy wśród narodów świata” i zasadzić własne drzewko. Ubecka propaganda wmawiała ludziom, że to marszałkowa Spychalska pojechała do Izraela, by odwiedzić tam swą rodzinę (Na ubeckie łgarstwa o rzekomym żydowskim pochodzeniu Mariana Spychalskiego i jego żony dali się nabrać nawet niektórzy historycy w III RP. Znałem dobrze rodzinę Spychalskich, stąd wiem, że to ubeckie banialuki).
Presja agentury sowieckiej była tak silna, że Władysław Gomułka był zmuszony do wycofania go z jego stanowiska ministerialnego. W proteście przeciwko antysemickiej kampanii podał się do dymisji Edward Ochab – dotychczasowy przewodniczący Rady Państwa. Na jego miejsce mianowano marszałka Spychalskiego, zaś jego następcą w MON został gen. Wojciech Jaruzelski.
Wraz z gen. Jaruzelskim karierę zrobił gen. Józef Urbanowicz – Polak z Łotwy, politruk z Armii Sowieckiej, czynny „odżydzacz” szeregów LWP. Został wiceministrem obrony narodowej. Z szeregów LWP generałowie Jaruzelski i Urbanowicz wyrzucili setki oficerów. „Odżydzanie” szeregów nie oznaczało usuwanie jedynie sympatyków państwa Izrael. Zasady czystki były znacznie szersze: na pierwszy ogień szli oficerowie narodowości żydowskiej, ale obok nich usuwano Polaków o żydowskich przodkach (w myśl ustaw norymberskich), ponadto Polaków ożenionych z Żydówkami. Tym czasami dawano szansę za cenę rozwodu z „osobami nieczystymi rasowo”. Działo się to w kraju, na czele którego stał Władysław Gomułka ożeniony od lat z Żydówką Liwą Szoken. Być może okolicznością łagodzącą było dlań to, że przez wiele lat żył nie z żoną, lecz z swoją sekretarką.

Prawdziwy cel kamuflażu

Był to jednak kamuflaż, czyli zasłona dymna, gdyż ofiarami czystki antysemickiej padali raz po raz rdzenni Polacy, źle notowani w Moskwie jako dawni uczestnicy wydarzeń październikowych 1956 roku. Tak wylecieli z wojska gen. Jan Frey-Bielecki oraz jego bliski współpracownik, płk Wincenty Heinrich. Klasycznym tego przykładem były też losy gen. Tadeusza Bończa-Pióry – usuniętego z szeregów PZPR decyzją Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej pod pretekstem ukrycia przed Partią prawdziwego (żydowskiego) nazwiska Feder. Rzecz w tym, że gen. Pióro pochodził – podobnie jak Jaruzelski – ze sfer ziemiańskich i w okresie stalinowskim był za to represjonowany przez Informację Wojskową. Gen. Jaruzelski skorzystał ze sposobności i usunął go z wojska.
Takie są kulisy kariery politycznej gen. Jaruzelskiego. Wiele z mojej wiedzy o tym co się działo wtedy w LWP, zawdzięczam mej przyjaźni z rodziną gen. Adama Uziembły – więźnia stalinowskiego, w czasie „marcowej” czystki usuniętego z wojska. Gen. Uziembło również nie miał żydowskich przodków, ale czymś podpadł sowieckiej agenturze. Opowiadał mi godzinami o koszmarnej atmosferze donosów i prowokacji w prowadzonej przez generałów Jaruzelskiego i Urbanowicza kampanii czystek. Nie pozwalał notować swych opowieści, tym bardziej je nagrywać, gdyż potwornie bał się mściwości Jaruzelskiego. Chciał umrzeć spokojnie, a jednocześnie na mój widok nie mógł powstrzymać się od kolejnych opowieści. Darzył mnie zaufaniem, gdyż właśnie wróciłem do domu z obozu internowania w więzieniu w Białołęce.
Zważmy, że to są tylko początki ministerialnej kariery gen. Jaruzelskiego. Później był najazd na bratnią Czechosłowację, strzelanie do polskich robotników na Wybrzeżu, stan wojenny i kolejne ofiary. Ktoś inny leżałby godzinami krzyżem za pokutę. Ale gen. Jaruzelski ma sumienie komunisty. Nic nie zakłóca mu spokoju ducha. Centrolewica broni dziś gen. Jaruzelskiego jako swego bohatera. Jednocześnie zarzuca Polakom tradycyjny antysemityzm. To są szczyty dialektycznej logiki.

Antoni Zambrowski

Za: Antysocjalistyczne Mazowsze | http://www.asme.pl/126839191790420.shtml

Skip to content