Aktualizacja strony została wstrzymana

Chiny, Tybet, Polska, igrzyska – Stanisław Niewiński

Nigdy nie podejrzewałem naszych elit politycznych o nadmiar realizmu w uprawianiu polityki. Zarówno premier Donald Tusk, jak i prezydent Lech Kaczyński, szef PiSu Jarosław Kaczyński oraz wielu innych polityków prześciga się w poparciu dla Tybetu.

I prezydent, i premier postanowili zbojkotować otwarcie igrzysk. Warto tutaj dodać, iż Polska wyszła w tym wypadku przed szereg – nasi „przywódcy” (patrząc na ich działania trudno mi ich tak nazwać) wezwali państwa UE, aby te również zbojkotowały otwarcie Olimpiady. Ponadto nasze elity polityczne pragną zaprosić do Polski Dalajlamę i spotkać się z nim.

W swoim poprzednim artykule napisałem, że o powszechnym bojkocie igrzysk, a nawet ich inauguracji mowy być nie może. Nie pomyliłem się. Według „Rzeczpospolitej” na igrzyskach pojawią się m.in. prezydent USA George W. Bush, kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz premier Wlk. Brytanii Gordon Brown. Przez jakiś czas bojkotem groził prezydent Francji Nicolas Sarkozy, ale tonuje go mocno szef MSZu Bernard Kouchner. Stwierdził on, iż zważywszy na francusko-chińskie interesy handlowe „zbytnio kołysać łódką” nie można. Bojkot ogłosiło kilka mniejszych państw. Są to Estonia, Czechy, Belgia. Do grona tych państw dołączyła, jak wiadomo, Polska.

Mam takie wrażenie, że ani premier Donald Tusk, ani prezydent Lech Kaczyński, ani nikt z pozostałego wianuszka polityków nie zadał sobie sakramentalnego dla polityka, męża stanu (a zarówno premier i prezydent na mężów stanu się kreują) pytania – co będzie miała Polska z tego aktu? Czy coś zyskamy? A może coś stracimy?

Za zaproszenie Dalajlamy do Polski władze chińskie zagroziły naszemu krajowi ochłodzeniem stosunków. Ktoś może oczywiście powiedzieć „A niech sobie ochładzają. Łamią prawa człowieka. Są źli!”. Łamią prawa człowieka, to prawda, ale nie zmienia to faktu, iż ChRL dysponuje trzecią gospodarką świata po Stanach Zjednoczonych oraz Japonii. Jak to słusznie zauważyła „Rzeczpospolita” już dziś trudno nam żyć bez chińskich towarów. Polski eksport do „Państwa Środka” wyniósł w roku 2007 ok. 720 mln euro. Nie jest to może bardzo zawrotna suma, ale ta wartość ciągle rośnie. I mogłaby rosnąć bardziej, gdyby rząd naszym biznesmenom pomagał. Wspomnianymi powyżej działaniami nie pomaga, a szkodzi. Jak zauważa Pan Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club coraz więcej polskich firm zakłada w Chinach swoje przedstawicielstwa oraz sprzedaje towary. Decyzja naszego rządu może nastawić chińskich biurokratów przeciwko naszym przedsiębiorcom. Mam tu na myśli na przykład państwowy zakaz handlu z Polską. Pamiętać też trzeba, że Chińczycy mogą lokować swoją produkcję w Polsce. PAIiIZ rozmawia z pięcioma firmami z Chin (sektor elektroniczny), które mogą utworzyć w naszym kraju ok. 2 000 miejsc pracy. Mamy problem z siłą roboczą mającą wybudować nam np. drogi na Euro 2012. Mogą to zrobić np. robotnicy chińscy. Premier Donald Tusk stwierdził, że Polska zasługuje na cud gospodarczy. Moim zdaniem osiągnięcie dziś cudu gospodarczego bez handlu z Chinami będzie dość trudnym zadaniem…

Podsumowując chcę zwrócić uwagę na to, że Polska nie ma żadnego interesu w psuciu sobie stosunków z Chinami w sytuacji, gdy nie zamierzają tego robić światowe potęgi. Pragnę też zauważyć, że od jakiegoś czasu nasze władze wyróżniają się na tle reszty krajów in minus. Polska, jako pierwszy kraj słowiański uznała niepodległość Kosova. Teraz na forum UE występujemy z propozycją potępienia Chin. Czy to mądre działania?

Na koniec, aby nie posądzono mnie o cynizm oraz makiawelizm pragnę zauważyć, iż sam Dalajlama jest przeciwko bojkotowi. Głośno o takich decyzjach robi się w mediach. Chińskie służby bezpieczeństwa to słyszą i raczej nie stają się od tego bardziej łagodne wobec Tybetańczyków. Chyba nie chcemy, aby tamtejsza ludność cierpiała bardziej?

Stanisław Niewiński
http://stanislao.blog.onet.pl/

Za: konserwatyzm.pl

 

 

Stosunki polsko-chińskie w cieniu wydarzeń w Tybecie – Stanisław Niewiński

Od 10marca jesteśmy świadkami zamieszek na terenie Tybetu. Władze chińskie przystąpiły do tłumienia zamieszek. Liczbę ofiar trudno ustalić. Naturalnie wg władz chińskich jest ona niższa, zaś wg przedstawicieli tybetańskiego rządu na uchodźstwie, wyższa.Kwestia okupowanego przez Chiny Tybetu wywołuje bardzo wiele emocji.Także w Polsce. Z jednej strony nie można się temu dziwić.Chińczycy dopuścili się tam (i dopuszczają) wielu okrucieństw,usiłują wynarodowić ludność tybetańską. Krytyka takich działań władz chińskich jest naturalnym ludzkim odruchem. Z drugiej strony odgłosy płaczliwej krytyki słychać ze strony polityków,również rodzimych. Od polityków zaś należy wymagać bardziej politycznego, realistycznego podejścia.

   Historia Tybetu sięga VII wieku. Wówczas ukształtowało się królestwo, coraz większe wpływy zaczął zdobywać buddyzm.W IX wieku rozpadł się na niezależne księstwa. Państwo zostało ponownie zjednoczone w wieku XIII wieku przez założoną przez Mongołów chińską dynastię Yuan. Był to pierwszy przypadek zwierzchności Chin nad Tybetem. W roku 1358 Tybetańczycy odłączyli się od Cesarstwa. W okresie od XIV do XV wieku rozwinęła się regularna sieć klasztorów buddyjskich. Z czasem zwierzchnikami buddyzmu w Tybecie stali się Dalajlamowie. W XVII wieku V Dalajlama przejął władzę w królestwie oraz wprowadził teokratyczny system rządów. W XVIII wieku Tybet popadł w zależność od Chin. „Państwo Środka”, rządzone wtedy przez dynastię Qing, znajdowało się u szczytu swojej potęgi.Rozciągało się od południowej Syberii po Wietnam, od Kazachstanu po wybrzeża Pacyfiku. Jak wiadomo od połowy XIX wieku postępował stopniowy upadek imperium. Dochodziło do klęsk żywiołowych, buntów i, co bardzo ważne przegranych, wojen z mocarstwami zachodnimi, a także Japonią. Z osłabienia suwerena postanowił skorzystać Tybet. Gdy republikanie pod wodzą Sun Jat-Sena obalali monarchię, na terytorium Tybetu doszło do antychińskiego powstania. Niepodległe państwo stało się z czasem ponownie teokracją. Kraj prowadził politykę izolacjonizmu. Był bardzo zacofany. Niepodległość Tybetu trwała 38 lat. W roku 1949 świeżo powstała Chińska Republika Ludowa zdecydowała się ponownie włączyć ten region w sferę chińskich wpływów. W 1949roku Chińska Armia Narodowo-Wyzwoleńcza licząca ok. 120 000 żołnierzy podbiła Tybet. Armii chińskiej Tybetańczycy mogli przeciwstawić ok. 8 000 – 10 000 ludzi, uzbrojonych w piki, łuki oraz muszkiety skałkowe, stare działa…

 Nie chcę, aby ten tekst został poczytany jako pochwała chińskiego ekspansjonizmu, a już broń Panie Boże Mao Tse-Tunga. Nie mniej spotykam się nie rzadko ze stwierdzeniami, iż agresja Chin na Tybet była wyłącznie ekspansjonistyczną głupotą, przejawem „prężenia muskułów”. Jest to duże uproszczenie. Wystarczy spojrzeć na mapę. Tybet leży w Himalajach, zaś Himalaje to „dach świata”,centrum Azji. Rejon strategicznie ważny. Oparcie zachodniej granicy o masyw Himalajów jest bardzo korzystne. Podczas wojny z Indiami w 1962 umożliwiło to sukces wojskom chińskim. Do tego należy jeszcze dodać kontekst polityczny w jakim doszło do agresji Chin na Tybet. W roku 1947 niepodległość uzyskały Indie. Kraj ogromny, aspirujący (podobnie jak Chiny) do roli regionalnego mocarstwa oraz lidera krajów trzeciego świata. Ponadto Hindusi uważali się za spadkobierców brytyjskich przywilejów , zobowiązań wobec Tybetu oraz innych państw rejonu. Chińczycy nie chcieli aby ten rejon dostał się pod wpływy konkurencyjnego państwa. I dokonali podboju. Głoszą przy tym, iż opanowali odwiecznie swoje ziemie. To oczywiście bardzo naciągane,propagandowe stwierdzenie. Ale bądź co bądź Tybet uznawał zwierzchność Chin przez prawie 200 lat.

   Co na to Polska, nasi politycy? No cóż, jak nie trudno się domyślić geniuszem politycznym na miarę Bismarcka się nie popisali. Wszystkie ugrupowania w sejmie i senacie pieją to samo. Po pierwsze, że należy zbojkotować Olimpiadę w Pekinie, po drugie,że powinno się przyjąć w polskim parlamencie Dalajlamę. Zadam takie retoryczne pytanie – czy z tego powodu, że Polska zbojkotuje Olimpiadę w Pekinie, albo polski premier oraz prezydent przyjmą Dalajlamę los Tybetańczyków się zmieni? Czy z tego powodu wystąpi publicznie prezydent ChRL Hu Jintao szlochając i powie„Jest mi tak przykro, iż Polska bojkotuje Olimpiadę, że daję Tybetowi niepodległość”? Szczerze wątpię w taki rozwój wypadków. Gdyby postanowiły zbojkotować olimpiadę USA,Rosja, Wlk. Brytania, Francja i tym podobne kraje, wtedy można się zastanowić nad taką decyzją. Osobiście nie sądzę, aby wyżej wymienione państwa zdecydowały się na bojkot igrzysk. Przykład?Proszę bardzo – wg „Dziennika” z 16 marca (działo się to wtedy, gdy chińskie siły porządkowe rozpędzały demonstracje)Departament Stanu USA postanowił wykreślić Chiny z grona państw najbardziej łamiących prawa człowieka. Chyba to bardzo wymownie świadczy o tym, że USA nie zamierza robić gwałtownego zwrotu w stosunkach z Chinami. Nie sądzę, aby robiły to inne kraje. Powód jest bardzo prosty. Chiny to raj dla inwestorów, kraj o niskich podatkach o bardzo taniej (czytaj niewolniczej) sile roboczej. I przedsiębiorcy z różnych krajów z tego korzystają. Mogliby korzystać i polscy, gdybyśmy mieli mądrzejszy rząd. Warto zastanowić się też nad jeszcze jedną rzeczą. Mam wrażenie, że spora część naszych elit politycznych nie ma zielonego pojęcia o geopolityce. Nie rozumieją roli, jaką w przyszłości mogą odegrać Chiny. Niektórzy politolodzy twierdzą, iż to wschodzące supermocarstwo. Supermocarstwo mogące w przyszłości zdeklasować USA. Nie wiem, czy ten scenariusz się spełni. Nie mniej jest to możliwe. Idąc dalej tym tropem nie można wykluczyć, iż Chiny mogą stać się dla Polski sojusznikiem. Obawiamy się Rosji – Rosjan przeraża fakt chińskiej kolonizacji Syberii…

   Jeszcze raz powtarzam, że nie chcę tu usprawiedliwiać zbrodni Chin w Tybecie oraz wielu innych bardzo negatywnych zjawisk jakie występują w ChRL. Polityka jednak jest jaka jest. Często nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością i moralnością. Takiego państwa, jak Tybet,nie ma. Nie wiem, czy kiedyś odzyska niepodległość. Natomiast Chiny są i są co więcej krajem liczącym się w świecie.Krytykując Chiny, bojkotując igrzyska Polska nie pomoże Tybetańczykom. Sami nic nie zyskamy, a możemy stracić. Nie mamy interesu w tym, aby psuć sobie stosunki z Chinami. Polscy inwestorzy mogą zarobić tam dobre pieniądze, a rząd może im w tym pomóc nie podejmując lekkomyślnych i nie mądrych decyzji. Dodając na koniec dziwi mnie sprzeciw naszych władz wobec brutalności Chińczyków, bardzo daleko od nas, gdy te same władze zgodziły się na gwałt wobec Serbii. Niesmacznym było szczycenie się, iż jest się pierwszym słowiańskim krajem który uznał Kosowo.

Stanisław Niewiński
Za: Historia, polityka, terroryzm, geopolityka, wojskowość – blog studenta politologii

Skip to content