Aktualizacja strony została wstrzymana

Niemcy chcą zatrzymać nas na redzie

Zarząd Morskich Portów Szczecin – Świnoujście będzie przekonywał Niemców do wkopania Gazociągu Północnego w dno Bałtyku

Na początku marca w Berlinie zarządzający polskimi portami spotkają się z przedstawicielami konsorcjum Nord Stream budującego Gazociąg Północny. Rozmowy będą dotyczyć uzasadnienia odwołania Warszawy od decyzji Federalnego Urzędu Źeglugi i Hydrografii w Hamburgu, który zaaprobował inwestycję, bez zastrzeżenia wkopania rury w dno Bałtyku, w miejscu, gdzie przecina ona tor wodny prowadzący do zespołu portów Szczecin – Świnoujście.

– Nie jesteśmy przeciwnikami Nord Stream, ale chodzi nam jedynie o to, aby ten rurociąg został zakopany w miejscach skrzyżowania ze szlakami morskimi, gdyż musi być możliwy w późniejszych latach rozwój polskich portów – powiedział w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Wojciech Sobecki, rzecznik prasowy Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA. – Przecież port projektuje się z wyprzedzeniem kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat, dlatego nawet jeżeli dzisiaj wymagana jest jakaś tam głębokość, to nie oznacza, że w przyszłości nie będzie wymagana dużo większa – dodaje. Sobecki ma nadzieję, że działania dyrekcji portów, jak również polskiego rządu poprzez Urząd Morski doprowadzą do tego, że rura jednak zostanie wkopana. Rzecznik potwierdza, że jest dość duża różnica zdań między Polską a Niemcami w kwestii gazociągu, a nawet sposobu jego budowania.
– Teraz potrzebne są wspólne rozmowy, w których będziemy musieli przekonać stronę niemiecką do naszych racji i wypracować wspólną koncepcję – twierdzi.
Zarówno Sobecki, jak i dyrektor Urzędu Morskiego w Szczecinie Andrzej Borowiec potwierdzają, że wysłali już do Hamburga dwie skargi na decyzje BSH. Pismo jest tylko wstępnym dokumentem zapowiadającym wniesienie konkretnych uzasadnień w związku z zastrzeżeniami do zgody na ułożenie części gazociągu na dnie Bałtyku.
W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Borowiec potwierdza, że niewkopanie rury w przyszłości znacznie ograniczy rozwój portów. – Nawet jeżeli założymy, że – tak jak zapewnia niemiecka strona – rura będzie leżała na głębokości 16,5 m, to dzisiaj być może nawet te większe statki spokojnie wpłyną do polskich portów – tłumaczy. – Nam zależy jednak na tym, aby również w przyszłości, za około dwadzieścia, a może więcej lat, do Świnoujścia wpływały także dużo większe statki o maksymalnym zanurzeniu dla Bałtyku. To jednak będzie już niemożliwe po położeniu rury na dnie, bo wtedy będziemy potrzebowali minimum 17 m głębokości – dodaje. Borowiec jednoznacznie potwierdza, że gazociąg – wbrew temu, co twierdzą Niemcy – ograniczy dostęp do portów. Dziś do Świnoujścia wpływają statki o zanurzeniu do 13,2 metra. Mają one do dyspozycji dwie drogi morskie: północną i zachodnią. Obie zostaną na niemieckich wodach terytorialnych przecięte przez rurę gazociągu. Północny tor jest głębszy, jak twierdzą Niemcy, ma około 18,5 m głębokości, i nawet po położeniu rury pozwoli na zanurzenie większych statków. Drugi tor z kolei jest płytszy, zatem po położeniu rury głębokość będzie za mała dla większych jednostek, nawet takich, które dzisiaj wpływają do Świnoujścia. Niemcy nie widzą problemu. Uznali, że przecież statki udające się do polskich portów mogą korzystać z północnej drogi. Jak dowiedzieliśmy się od Andrzeja Borowca, będzie to jednak niemożliwe – jednostki, które korzystają z północnej drogi dalej musiałyby pokonać (już na naszych wodach terytorialnych) zbyt płytką dla nich redę Świnoujścia. Natomiast tor zachodni (bez konieczności wpływania na płytsze wody świnoujskiej redy), którym obecnie wpływają większe jednostki, po położeniu rury skutecznie zablokuje statki.
Od początku istnieją zasadnicze różnice w podawaniu głębokości Bałtyku w okolicach krzyżowania się rur ze szlakiem morskim prowadzącym do naszych portów przez polską i niemiecką stronę. Niemcy podają większe głębokości niż Polacy. Skąd ta rozbieżność? Otóż, jak wyjaśnia Wojciech Sobecki, rzecznik prasowy Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA, wszelkie pomiary tych głębokości robili Niemcy. – To jest na wodach terytorialnych Niemiec i dlatego dane o głębokości otrzymaliśmy od niemieckiej strony – powiedział „Naszemu Dziennikowi” Sobecki, dodając, że nasze urzędy w tym zakresie opierają się na danych, które otrzymają od Federalnego Urzędu Źeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu. – Oczywiście pojawiają się propozycje, abyśmy sami własnym specjalistycznym statkiem zmierzyli dokładnie głębokość w tych miejscach, ale to nie jest takie proste, gdyż na to potrzeba wiele zezwoleń – tłumaczy rzecznik. – Istnieje oczywiście techniczna możliwość, aby takie pomiary wykonać samemu, gdyż Urząd Morski w Szczecinie posiada taki sprzęt. Jesteśmy do tego przygotowani i nawet była rozważana taka opcja, ale musimy pamiętać, że te obszary są w Niemczech, i to Niemcy musieliby się na to zgodzić – powiedział nam Borowiec, zaznaczając, że na razie nikt nie zamierza występować z taką prośbą. – Dane, jakie otrzymaliśmy od Niemców, wyglądają wiarygodnie – dodał.
Jak powiedział „Naszemu Dziennikowi” Christian Dahlke, szef jednego z działów Federalnego Urzędu Źeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu, który bezpośrednio zajmował się pozwoleniem, nie wiadomo, kiedy urząd odpowie polskiej stronie, bo nieznane jest jeszcze dokładne uzasadnienie odwołania. Nie ma też ustalonego konkretnego terminu wydania takiej decyzji. – Czas wydawania decyzji jest uzależniony od złożoności zagadnienia, którego dotyczy, i wielu innych czynników, dlatego nie mogę podać konkretnego terminu, kiedy nastąpi wydanie jakiejkolwiek odpowiedzi ani tym bardziej treści tej odpowiedzi – tłumaczy Dahlke. Andrzej Borowiec, dyrektor Urzędu Morskiego w Szczecinie, sugeruje jednak, że niemieckie dokumenty zezwalające na położenie GP mogą jeszcze ulec zmianom. Chodzi o zapis w hamburskim dokumencie wystawionym dla Nord Streamu w brzmieniu: „Zastrzega się prawo do prowadzenia w przyszłości postępowania w celu wydania decyzji dotyczącej wymaganych zmian i uzupełnień decyzji w zakresie ułożenia rurociągów – np. ułożenie rurociągów na większej głębokości na długości 2,8 mil morskich”.
To jednak słaby argument, bo w innej części, i to dużo ważniejszej, tego samego dokumentu jest klauzula natychmiastowej wykonalności: „Na wniosek spółki Nord Stream AG z 12 grudnia 2008 r., zgodnie z par. 80 ust. 2 nr 4 ustawy o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, niniejszemu zezwoleniu nadaje się tryb natychmiastowej wykonalności”. To z kolei oznacza, że bez względu na jakiekolwiek decyzje na obecnym etapie administracyjnym Nord Stream może bez przeszkód rozpoczynać prace budowlane. Jak i czy w ogóle polskie protesty wpłyną na dalsze losy budowy? Nie wiadomo.
Tymczasem radni Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego i miasta Świnoujścia zamierzają wszelkimi możliwymi sposobami domagać się wkopania Gazociągu Północnego w dno Bałtyku w miejscu, gdzie będzie się krzyżował z torem wodnym prowadzącym do zespołu portów Szczecin – Świnoujście.
W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” radny Świnoujścia Andrzej Mrozek (PiS) potwierdził, że w zasadzie wszyscy radni są zdecydowanie przeciwni budowie rosyjsko-niemieckiego gazociągu, ale zdając sobie sprawę, że ich zdanie nie ma wpływu na zahamowanie inwestycji, chcą, by w miejscu przyszłego przecięcia rury ze szlakami do polskich portów została ona wkopana w dno. Takiego samego zdania jest Lewica, a nawet PO.
– W tej sprawie działamy wyjątkowo solidarnie – powiedział Mrozek. Jeszcze w grudniu radni wystosowali list do premiera Donalda Tuska i do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka, w którym żądali interwencji w tej sprawie. – Jesteśmy do tego stopnia zdeterminowani, nie wykluczamy bardziej restrykcyjnych form protestu z zablokowaniem żeglugi w tym rejonie Bałtyku włącznie – zapowiada Mrozek. Radny pochwalił co prawda fakt złożenia przez Zespół Portów Szczecin – Świnoujście oraz Urząd Morski w Szczecinie odwołania od decyzji wydanej przez Federalny Urząd Źeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu, ale jednocześnie przyznał, że było ono spóźnione.
Radni obawiają się powolnego zamierania polskich portów. Sejmik zwrócił się do rządu o podjęcie zdecydowanych działań w celu ochrony interesów Polski i całego regionu bałtyckiego. Zdaniem radnych, niemiecko-rosyjska inwestycja stwarza zagrożenie ekologiczne i gospodarcze dla ich regionu, gdyż rura gazociągu na dnie Bałtyku może utrudnić statkom wejście do świnoujskiego portu, co uniemożliwi jego rozwój.
Gazociąg Północny mają tworzyć dwie nitki położone na dnie Bałtyku o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld m sześc. gazu rocznie. Rury mają się zaczynać w okolicy rosyjskiego Wyborga, a kończyć w pobliżu niemieckiego Greiswaldu. Według planów pierwsza nitka powinna być oddana do eksploatacji w końcu 2011 roku, a druga w 2012 roku. Koszt projektu jest szacowany na prawie 7,5 mld euro. Akcjonariuszami budującego rurę konsorcjum Nord Stream są: rosyjski Gazprom (51 proc.), niemieckie E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall (po 20 proc.) oraz holenderski Gasunie (9 proc.).

Waldemar Maszewski, Hamburg

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 19 lutego 2010, Nr 42 (3668) |

Skip to content