Aktualizacja strony została wstrzymana

Czekając na Fajgę Danielak – Stanisław Michalkiewicz

Jeszcześmy nie ochłonęli po festiwalu, jaki razwiedkowe media urządziły z okazji 100 dni rządu Donalda Tuska, a tu już czekają nas kolejne przeżycia. Ale – incipiam. Ponieważ minęło 100 dni od powołania i zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska, razwiedka postanowiła nadać temu jubileuszowi pogodny, a nawet radosny charakter, kładąc akcenty raczej na radość „Polaków” ze stylu sprawowania władzy przez rząd PO-PSL, niż na konkretne osiągnięcia, przede wszystkim z uwagi na to, że jeszcze nie wynaleziono aparatu fotograficznego, który byłby w stanie je utrwalić. Tedy przodownicy wyszkolenia bojowego i politycznego w kontrolowanych przez razwiedkę telewizjach, radiach i gazetach przeprowadzali wywiady, pijąc z dzióbków poszczególnym ministrom, a zwłaszcza minister zdrowia pani Ewie Kopacz. Znajdowała się ona w szczególnie kłopotliwej sytuacji, bo akurat trwały strajki szpitali połączone z odchodzeniem pielęgniarek od łóżek pacjentów. Jednak przodująca w wyszkoleniu bojowym i politycznym funkcjonariuszka Tadla potrafiła tak poprowadzić rozmowę, że nawet sama pani minister wydawała się zaskoczona własnymi zdolnościami i zasługami dla Polski, a ochrony zdrowia – w szczególności. Na tym tle pretensje lekarzy i pielęgniarek, brak pieniędzy i zadłużenie szpitali wydawały się tak odległe, błahe i nieistotne, że nie warto w ogóle zaprzątać sobie nimi uwagi. Dopiero na pierwszej linii konfrontacji można było przekonać się, że jest akurat odwrotnie, co miałem możność stwierdzić osobiście. Leżąc na stole operacyjnym w Pracowni Hemodynamiki Instytutu Kardiologii w Aninie mimowolnie słyszałem rozmowy, jakie prowadziły między sobą pielęgniarki na temat odbywających się tam dramatycznych negocjacji płacowych.

Potrzebę nadania festiwalowi z okazji studniówki rządu Donalda Tuska pogodnego i radosnego charakteru zrozumiała nawet antagonistyczna opozycja. PiS wyprodukowało z tej okazji animowany film o babci, czerwonym kapturku i złym wilku, a ponadto jakiś skecz o „matrixie”. Ale w matrixie to my przecież żyjemy od 1944 roku i innej rzeczywistości poza podstawioną nie znamy, więc nie bardzo mogłem zrozumieć, na czym właściwie miałaby polegać ta rewelacja akurat w związku z Donaldem Tuskiem.

Zresztą Donald Tusk, jak się okazało, też przygotował z tej okazji tradycyjne makagigi, przypominając, że tym razem to już na pewno wprowadzi podatek liniowy, a nawet tak się rozochocił, że zapowiedział podjęcie próby zastąpienia finansowania partii politycznych z budżetu państwa dobrowolnymi odpisami 1 procenta podatku przy składaniu zeznań podatkowych. Nikt się jednak tym specjalnie nie przejął, bo wiadomo, że PSL nie pozwoli premieru Tusku na żadne podatki liniowe, podobnie jak nikt nie zrezygnuje z pewnej budżetowej forsy na rzecz lotnych piasków podatniczych sympatii. Wiadomo, że jak partia mówi, że da – to mówi, więc nic nie zakłócało pogodnego nastroju, dzięki czemu festiwal zakończył się wesołym oberkiem. Wprawdzie PiS urządziło konwencję, podczas której Jarosław Kaczyński strasznie się odgrażał, czego to on nie zrobi, jak na białym koniu powróci do władzy i w ogóle, ale publiczność zdawała sobie sprawę, że to tylko tak, żeby było ładniej, bo zasadniczo między Platformą Obywatelską a PiS-em wielkiej różnicy przecież nie ma.

Potwierdziło się to już we czwartek 28 lutego o godzinie 9.07, kiedy to w Sejmie odbyło się głosowanie nad uchwałą, że nie będzie referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Głosowało za nią 192 posłów Platformy, ale także 89 posłów PiS, w tej liczbie również sam Jarosław Kaczyński i jego faworyci: posłowie Brudziński, Cymański, Gosiewski, Kamiński (ten z CBA), Kuchciński, Kurski, Lipiński, Putra, Szczygło i Szczypińska. Przeciw byli m.in. posłowie Górski, Kozak, Libicki, Macierewicz, Masłowska, Sobecka, Sośnierz i Zając. 45 posłów LiD było oczywiście „za”, podobnie jak 26 posłów sojuszniczego PSL. O ile zatem można by powiedzieć, że cała Platforma Obywatelska należy do stronnictwa pruskiego, to PiS – tylko w większości.

Toteż zdominowane przez razwiedkę media nie zatrzymywały się specjalnie nad tym głosowaniem, chociaż być może do tej daty przyszłe pokolenia Polaków będą przywiązywały taką samą wagę, jak do daty III rozbioru Polski, wybuchu II wojny światowej, konferencji w Jałcie, czy wprowadzenia stanu wojennego. Tymczasem jednak przodownicy wyszkolenia bojowego i politycznego otrzymali nowe zadanie, które odtąd będzie z dnia na dzień coraz bardziej zaprzątać naszą uwagę. Chodzi oczywiście o 40 rocznicę wydarzeń marcowych, a nawet nie tyle o nią samą, co o przywrócenie Żydom, nazywanych już „ofiarami Marca 1968”, polskiego obywatelstwa. Wicemarszałek Niesiołowski stwierdził nawet, że dla Polski jest to „sprawa honoru”, a skoro Niesiołowski z tego klucza już śpiewa, to nie jest wykluczone, że nad tym wątkiem operacji upokarzania Polski na arenie międzynarodowej najwyższy protektorat objął sam sanhedryn. Ach, jaka szkoda, że Jakub Berman, Roman Romkowski (Natan Grynszpan-Kinkiel), Mietkowski (Mojżesz Bobrowicki), Różański (Goldberg), Fejgin, Brystygierowa, Andrzejewski (Lejba Ajzen), Światło (Izaak Fleischfarb), Alster (Nahum Alster), Wacław Komar (Mendel Kossoj) – że wymienię tylko ubowców najbardziej zasłużonych w krzewieniu w Polsce tolerancji i praw człowieka – tego nie dożyli! Mogliby dzisiaj albo powrócić do Polski w glorii „ofiar Marca 1968”, albo też – o ile nie stracili polskiego obywatelstwa – otrzymać Order Orła Białego od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który pewnie już nie może się doczekać upoważnienia i do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego i do zadośćuczynienia „ofiarom Marca”. Czy Fajga Danielak (Helena Wolińska) już się pakuje?



 Stanisław Michalkiewicz
Komentarz  ·  tygodnik „Goniec” (Toronto)  ·  2008-03-02  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Skip to content