Aktualizacja strony została wstrzymana

Stryczek na Kościół

Kościół św. Józefa na Rynku Podgórskim w Krakowie przeżywa istne odrodzenie. Ambitny ksiądz po ukończeniu studiów Public Relations zabrał się za reformy mające ułatwić wychowanemu na kulturze obrazkowej społeczeństwu odbiór treści zawartych w kazaniu. Ku uciesze niektórych postępowych wiernych Środa Popielcowa rozpoczęła się popisem gimnastycznym na rowerku ustawionym przed ołtarzem w wykonaniu tegoż księdza. „Nie można wychodzić z założenia, że nic nie możemy, że jesteśmy słabi. W Wielkim Poście trzeba próbować, ćwiczyć” – tłumaczy „Gazecie Krakowskiej”.

Nowa jakość

Nijakość i miałkość Mszy Świętych, wykonywanie wciąż tych samych czynności, gestów, nieustanne klękanie w znanej doskonale kolejności liturgii może się znudzić każdemu. Ksiądz cedzący senne słowa monotonnym głosem – usypia. Kolejka do Komunii irytuje. Pieśni dłużą się w nieskończoność, okraszone zawodzeniem starszych „moherowych” pań. Czas z tym skończyć. Msza powinna być atrakcyjniejsza, przystępniejsza. Czas wyrzucić z niej wszelkie elementy odstraszające i nużące wiernych.

Mamy już gitary i bębenki, mamy Komunię podawaną na dłoń, mamy żartownisiów za ołtarzem, będziemy mieli laptopy, świeckich gości podczas kazań i rekwizyty ułatwiające zrozumienie myśli przewodniej kaznodziei.

Ksiądz-odnowiciel Jacek Stryczek słynie z wykorzystywania takich właśnie środków. Każda niedziela jest dla niego okazją do puszczenia młodym ludziom filmów lub przyszykowanych w Power Poincie prezentacji na tematy poruszane w kazaniu. Zamiast słowa o egoizmie zobaczyć więc możemy film o raku i posłuchać lekarza opowiadającego o rozwoju komórek nowotworowych. „Skoro reklamy robi się dla pieniędzy, to dlaczego ja nie mogę włożyć podobnego wysiłku w przekaz podczas kazania? Ludzie często są znudzeni bezosobowym przekazem podczas homilii.”

Dlatego, żeby było bardziej „osobowo”, ks. Jacek eksperymentuje, wykluczając z kazania osobę i zastępując ją atrakcją. Co, rzecz jasna, skutkuje określonymi postawami wiernych, szukających w Mszy Świętej podobieństwa kina czy telewizji. Targ odbywa się bezpieniężnie, ale nadal: pozostaje targiem. Ja pokażę coś ciekawego, wy przyjdziecie. Nie dla Jezusa Chrystusa, a dla nowatorskiego przekazu zastosowanego przez postępowego księdza.

Rzecznik prasowy kurii krakowskiej, ks. Robert Nęcek, cieszy się z udanego eksperymentu, który udowadnia, że polscy katolicy nie są przesadnie konserwatywni. A właściwie: – „Nigdy tacy nie byli!”

Również entuzjastycznie nastawiony prof. Zbigniew Nęcki (skądinąd psycholog społeczny, przypominający, że obraz trafia głębiej niż słowo), wykazuje się daleko posuniętym niezrozumieniem służby Kościoła. W „Gazecie Krakowskiej” czytamy: „(na) zarzuty o zniżaniu się do poziomu wyznawców kultury obrazkowej” odpowiada: – „Przecież Kościół ma im służyć!”

Moc słowa

Wbrew temu, co niestety coraz częściej sądzą księża postępowi – to SŁOWO ma moc. I to dla niego w warszawskim Kościele św. Anny w każdą niedzielę gromadzą się tłumy wiernych. O godzinie 15 rozpoczyna się msza, w której jedynym narzędziem umożliwiającym wiernym zrozumienie prawd wiary jest ksiądz. Nie rowerek i laptop, a surowo wyglądający, niepospolitego wzrostu ks. Piotr Pawlukiewicz, który słowem czyni cuda w ludzkich duszach.

Więcej: samym słowem potrafi zgromadzić tak wielkie tłumy, że dla spóźnialskich pozostaje stanie przed drzwiami zapchanego Kościoła – i tu ilość nie pomniejsza jakości! Więc jest to jednak możliwe…

Skąd wynika popularność ks. Pawlukiewicza? Wszak nie głosi miłości do człowieka, a miłość do Boga; nie głosi religii infantylnej słabości, a walki. Przypomina, że Chrystus był wojownikiem, i że nasza religia nie jest religią rozpaczy i zamknięcia. Każe nam uważać na wszelkie kółka wzajemnej adoracji. A nade wszystko podkreśla: jeśli przyszliśmy na Mszę dla niego, a nie dla Jezusa – poniósł porażkę duszpasterską. Pasterz nigdy nie może przesłonić Boga. Ma prowadzić do Boga. I to właśnie ludzie w nim kochają: jego dogłębną szczerość i miłość skierowaną ku Bogu. Bo właśnie ta miłość daje człowiekowi siłę. Nie najlepsze sztuczki współczesnej techniki – które są jedynie haczykami mogącymi kogoś przyciągnąć, ale na pewno nie zatrzymać na dłużej.

Kościoła nie przemogą bramy piekielne – to oczywiste; cóż dopiero poczynania jednego księdza. Jednak być może Kościół umrze, aby zmartwychwstać? Bo jeśli nie zmieni się tendencja uwspółcześniania Kościoła, która stawia w miejsce Syna Człowieczego ród ludzki, jeśli nie zmieni się tendencja ściągania mas kosztem obniżenia poziomu wiary, jeśli duża część hierarchii nie przestanie szykanować tradycyjnej liturgii – Kościół upadnie. Upadnie, by powstać, bo – chwała Bogu! – nie brak jeszcze księży budujących swoją posługą duszpasterską arki, na podobieństwo Noego.

Jak przypomina ks. Jacek Stryczek – „nigdy nie słyszał nieprzyjemnych uwag na temat nowatorskich metod od swoich przełożonych”. Nie dziwne. W momencie, gdy od posługi kapłańskiej odsuwani są dwaj niezłomni i wielcy duchem księża: ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski (ma zakaz spowiadania) oraz ksiądz Stanisław Małkowski, gdy obrzydza się wiernym mszę łacińską – akceptacja rozrywkowych wysiłków księdza Stryczka jest jak najbardziej na miejscu. Przecież gdyby Kościół nie zrzucił zatęchłych szat wielowiekowego trwania i nie przywdział tych, krojonych przez Public Relations, mógłby potracić „wiernych czasem praktykujących”. A wiadomo, że do tego nie można dopuścić za wszelką cenę. Choćby zamieniając miejsca w hierarchii: Jezus Chrystus – człowiek. Przecież to oczywiste.. Ale: czy ktoś to rozumie?

Magdalena Żuraw

 

Za: prawica.net

 

Skip to content