Aktualizacja strony została wstrzymana

Gimnastyka dla „trenera” – Stanisław Michalkiewicz

Mimo protestów europejskich rządów w Chinach stracono 53-letniego Akmala Shaikha, poddanego brytyjskiego, który szmuglował do Chin narkotyki. Niektórzy komentatorzy podkreślali, że jest to pierwsza od kilkudziesięciu lat egzekucja białego człowieka w Chinach, podczas gdy inni kładli nacisk raczej na wątpliwości co do poczytalności skazanego. Warto zwrócić uwagę, że kara śmierci za przemyt i handel narkotykami grozi nie tylko w Chinach, ale również – w Tajlandii, a zwłaszcza – w Singapurze, gdzie jest karą jedyną. Kiedy pociąg, którym z Bangkoku przyjechałem do Singapuru zatrzymał się na stacji, wszyscy pasażerowie musieli wystawić bagaże na peron, po czym oddalić się od nich na czas kontroli, którą przeprowadzała ekipa celników ze specjalnie szkolonymi psami. Gdyby tak u kogoś coś znaleźli, pewnie nie przeżyłby tego eksperymentu. Ale też wszyscy wiedzą, że w Singapurze za narkotyki przewidziana jest wyłącznie czapa, więc podjęcie się w tych warunkach przemytu można uznać za wyjątkowo wyrafinowany sposób popełnienia samobójstwa.

Samobójstwa zaś – jak wiadomo, nikomu zabronić nie można, a tylko patrzeć, jak największe postępaki uznają je za podstawowe prawo człowieka. Trochę więcej kryzysu, bardziej spektakularne objawy bankructwa systemu ubezpieczeń społecznych i płomienni bojownicy o prawa człowieka dostaną forsę na propagandę eutanazji. Eutanazja to wprawdzie nie samobójstwo, ale prawie, bo formalnie inicjatywa musi wyjść od ofiary, a nie od otoczenia, jak to ma miejsce przy aborcji. Bo jużci, dla ubezpieczalni znacznie taniej jest wynająć sobie garść pożytecznych, ale cwanych idiotów, którzy będą lobować za legalizacją eutanazji, najlepiej bez wysłuchiwania ofiary, niż pakować forsę w starego trupa, zwłaszcza w ciągu ostatnich 6 miesięcy życia. Jak bowiem obliczył przed laty pracujący we Francji prof. Lucjan Israel, koszty opieki nad chorym człowiekiem w ostatnich 6 miesiącach jego życia są równe kosztom, jakie ubezpieczalnia ponosi na opiekę nad tym człowiekiem przez cały wcześniejszy okres jego życia. Tego oczywiście nie wypada głośno mówić, natomiast można dać parę złotych płomiennym bojownikom o prawa człowieka, a oni będą już „bić na alarm” i w ogóle.

Jednym z takich płomiennych bojowników jest pan Wojciech Makowski z polskiej sekcji Amnesty International, a poza tym – „trener praw człowieka”, tresujący tubylców do politycznej poprawności. Kto mu za to płaci i dlaczego – tego nie wiem, ale to nieważne, bo ciekawsza jest opinia, jaką pan Makowski wygłosił z okazji stracenia w Chinach brytyjskiego poddanego. „Kara śmierci jest okrutna, nieludzka i poniżająca. Jako taka nigdy nie może być uznana za sprawiedliwą” – powiedział. Jak widzimy – co słowo, to nieprawda. Kara śmierci jest z pewnością surowa, ale przecież wcale nie musi być okrutna. Polega ona bowiem wyłącznie na pozbawieniu skazańca życia. Może się to łączyć z d o d a t k o w y m udręczeniem, czyli zadawaniem skazańcowi zupełnie niepotrzebnych cierpień, a więc – okrucieństwem – ale przecież nie musi. Podobnie nieprawdą jest, jakoby kara śmierci była „nieludzka”. Przeciwnie – skazując kogoś na karę śmierci traktujemy skazańca jako istotę odpowiedzialną za własne czyny, a taką istotą jest przecież tylko człowiek. Nikt bowiem nie urządzi procesu koniowi, który kopnięciem zabił furmana i nie nakaże jego egzekucji. Człowiek – to co innego. Dlatego też kara śmierci jest „ludzka” i to nawet bardziej, niż kara pozbawienia wolności.

Czy kara śmierci jest „poniżająca”? Tego rodzaju opinia urąga wszystkim, którzy zostali straceni, między innymi – świętym męczennikom Kościoła katolickiego. Np. wykwintna rzymska elegantka, św. Perpetua nie dopuściła do tego, by na arenie „poniżyła” ją nawet wściekła krowa, którą na nią wypuszczono. Pan Makowski pewnie o tym nie słyszał, bo i skąd? Ale opinia pana Makowskiego jest niemądra również z innego powodu. Oto skazańcowi podczas egzekucji towarzyszy nie tylko kat, ale i duchowny. Kat personifikuje sprawiedliwość, a więc – „niezłomną i stałą wolę oddawania każdemu tego, co mu się należy”, podczas gdy obecność duchownego podkreśla, że skazańcowi współczujemy, że mimo jego fatalnego położenia nadal go szanujemy. I ta równowaga jest bardzo dobra, bo sprawiedliwość bez współczucia mogłaby popaść w okrucieństwo, ale współczucie bez sprawiedliwości rychło okazałoby się pobłażliwością. To bardzo smutne, że takie rzeczy trzeba tłumaczyć „trenerom praw człowieka”, ale cóż począć – takie czasy.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   „Dziennik Polski” (Kraków)   30 grudnia 2009

Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1074

Skip to content