W dniu 16 listopada br. tzw. nieznani sprawcy – występujący w świecie cyberprzestrzeni jako „niezidentyfikowani hakerzy” – opanowali stronę internetową brytyjskiego historyka Davida Irvinga, który przebywa obecnie z wizytą w Stanach Zjednoczonych, objeżdżając z prelekcjami liczne miasta i spotykając się ze swoimi sympatykami oraz rzeszą osób zainteresowanych historią II Wojny Światowej. Strona internetowa znajduje się obecnie w przebudowie i jej nowa wersja stworzona będzie w oparciu o doskonalsze zabezpieczenia przeciwko włamaniom.
Działalność Davida Irvinga i jego osoba stały się celem ataków różnych organizacji i aktywistów, określających się jako „demokratyczne” i nawołujące do „tolerancji” oraz „wolności wypowiedzi” [sic!]. Te najczęściej żydowskie oraz o filosemickich konotacjach organizacje, zarzucają Davidowi Irvingowi tzw. negowanie Holokaustu, jakkolwiek nigdy i nigdzie nie zaprzeczył on faktowi brutalnego traktowania Żydów przez hitlerowski reżim. Irving, tak jak i wielu innych niezależnych badaczy, wyraża jedynie wątpliwości co do trzech podstawowych filarów żydowskiego ruchu roszczeniowego określanego mianem „Przemysłu Holokaustu”:
- Liczby ofiar żydowskich
- Przyczyn śmierci oraz sposobów, często masowego, mordowania Żydów
- Braku decyzji Hitlera co do tzw. rozwiązania kwestii żydowskiej, czyli określenia interpretowanego jako zagładę Żydów.
David Irving, autor wielu monumentalnych dzieł historycznych z zakresu II Wojny Światowej, uważany był powszechnie – również przez media głównego nurtu – jako jeden z najwybitniejszych historyków. Ta zasłużona opinia przestała obowiązywać w mediach, gdy głębiej zainteresował się on problematyką tzw. Holokaustu, wyrażając wątpliwości co do ludobójczego wykorzystania tzw. komór gazowych. Od tego czasu, z dnia na dzień, Irving przestał być cytowany w mediach, a poważne domy wydawnicze zerwały z nim kontrakty. Stał się też obiektem zmasowanej nagonki i oszczerstw.
Problem komór gazowych
Na obecnym etapie interpretacji historii (czytaj: manipulacji historią), po powojennych kilkunastoletnich wahaniach, zrezygnowano z mitu ludobójczego wykorzystania komór gazowych w niemieckich obozach koncentracyjnych położonych na terenie III Rzeszy w granicach przedwojennych, lecz pozostawiono je jedynie na terenie niemieckich obozów położonych na terenie Polski. Należy być naiwnym aby ten ruch nie traktować jako produktu propagandy sowieckiej, sprzęgniętej z propagandą syjonistyczną, oraz wykorzystywanego przez tzw. Przemysł Holokaustu elementu szantażu.
Jednym z obozów koncentracyjnych gdzie uparcie twierdzono przez lata o ludobójczym wykorzystaniu komór gazowych, był obóz KL Dachau. Dziś jedynie dla celów czysto propagandowych powtarza się nieprawdziwe informacje o ludobójczym wykorzystaniu komór gazowych w tymże obozie. W propagandzie lewicowo-syjonistycznej celuje internetowa encyklopedia Wikipediia która pod hasłem „Dachau (KL)” jedynie w wydaniu polskojęzycznym pisze o ludobójczym wykorzystaniu komór gazowych, lecz w wydaniu angielskim, nie istnieje już żadna na ten temat wzmianka, poza nie związanym z KL Dachau przypisem. W polskojęzycznym haśle zilustrowano też obóz dezorientującym czytelnika zdjęciem „komór gazowych” – w ujęciu z daleka. Z bliska jednak, każda wizytująca ten obóz osoba jest w stanie osobiście przeczytać wielojęzyczny napis umieszczony przed „komorami gazowymi”. Napis przed komorami gazowymi w KL Dachau głosi: ”Komora gazowa – zakamuflowana jako ‘pomieszczenie z natryskami’. Nigdy nie była używana jako komora gazowa.” Napis ten (sam w sobie wewnętrznie sprzeczny) poparty został oficjalnym listem przesłanym przez Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie panu Erichowi Brudehl, który zwrócił się z prośbą o wyjaśnienie zastosownia „komór gazowych” w obozie KL Dachau. W liście z Muzeum Holokaustu, datowanym na 28 stycznia 1998 roku czytamy, że „[Obóz w] Dachau nigdy nie był planowany jako obóz śmierci [„extermination camp„]. […] Po decyzji Ostatecznego Rozwiązania, zbudowano w 1942 roku krematorium oraz komorę gazową, której użycie jednak nie może być potwierdzone. […] Jest to zgodne z innymi badaczami obozu Dachau. Jakkolwiek amerykańscy żołnierze twierdzili, że ludzie byli tam gazowani, lecz po procesach [sądowych sprawców] Dachau i studiach historycznych, zgodne twierdzenie wydaje się stanowić, że ludzie byli tam rutynowo zabijani na wiele brutalnych sposobów, lecz nie gazowani.”
Problem „6 milionów ofiar żydowskich”
Według historyków i badaczy nieoficjalnego nurtu, liczba „6 milionów ofiar żydowskich” nie ma żadnego pokrycia w faktach, jest natomiast symboliczną reprezentacją cierpienia Żydów. Po raz pierwszy liczba „6 milionów ofiar żydowskich” pojawiła się już w 1919 roku (np. na łamach żydowskiego dziennika The New York Times), gdy mowa była o liczbie ofiar żydowskich podczas I wojny światowej. Potem była systematycznie powtarzana w latach 1930., 40. i późniejszych. Nienaruszalna liczba „6 milionów ofiar żydowskich” odrodziła się na dobre w czasie Trybunału Norymberskiego, kiedy to sędziemu Jacksonowi grupka Żydów zaprezentowała odręcznie zapisane „podliczenie ofiar”. Wiemy jednak, że w tym czasie obowiązywały nierealne, wytworzone przez propagandę sowiecką i syjonistyczną liczby ofiar obozów koncentracyjnych. Na przykład, twierdziło się powszechnie, że w Majdanku zginęło półtora miliona ludzi (co miało stnowić efekt „dogłębnych badań komisji naukowców radzieckich”), w KL Auschwitz – nawet 10 milionów, w Treblince – 3 miliony, w Sobiborze – 350 tysięcy , itd, itp.
Dziś wiemy, że w Majdanku zginęło kilkanaście do kilkudziesiąt tysięcy więźniów (oficjalnie: 50-80 tysięcy), wiemy że w KL Auschwitz po obowiązywaniu przez kilkudziesiąt lat wyrytych na kamieniach „4 milionach ofiar”, liczba ta stopniała do „miliona”, a żydowscy badacze już obniżają ją nawet do 600 tysięcy, przy czym niezależni historycy od wielu lat twierdzą niezmiennie to samo: że w KL Auschwitz zginęło 120-150 tysięcy osób, w tym Żydów. Z „3 milionów” w Treblince, pisze się dzisiaj (J.C. Pressac) o „poniżej 250 tysięcy”, choć w rzeczywistości może się okazać, że mamy do czynienia z liczbą w granicach 80 tysięcy. W Sobiborze dane wskazują na 15 tysięcy ofiar. Itd, itp.
W związku z tym, że liczba „6 milionów” – wpojona w świadomość społeczną metodą manipulacji medialnej oraz nacisków prawnych – zaczyna stanowić pewien ciężar w przypadku konieczności jej udowodnienia, czyni się próby uwolnienia jej od tego typu nacisków. Przykładem jest artykuł wydrukowany przez baltimorski dziennik The Examiner , w którym autor na bezpośrednio postawione pytanie: „Czy liczba pomordowanych rzeczywiście ma znaczenie?”, odpowiada:
„Moja odpowiedź to jest bardzo głośne wypowiedzenie: NIE! Liczba nie ma żadnego znaczenia. Czy mamy do czynienia z 60 Żydami czy 6 milionami Żydów, było to wydarzenie [tzn. „Holocaust”], który nie może być pozbawione szczególnego podkreślania.”
Liczbę „6 milionów”, stanowiącą kabalistyczną symbolikę cierpienia narodu żydowskiego, należy tak jak każdą inną historyczną tezę zweryfikować w procesie skrupulatnych, niezależnych, otwartych, pozbawionych nacisków ideologicznych badań naukowych. Tylko wtedy będzie mogła stanowić podstawę do włączenia jej w nurt historycznych faktów.