Aktualizacja strony została wstrzymana

Z SB do Klewek

Działalność Aleksandra Makowskiego, funkcjonariusza wywiadu PRL, a później tajnego współpracownika UOP jest klasycznym przykładem opanowywania biznesu przez komunistyczne służby specjalne. Przez blisko dwadzieścia lat działał on na styku służb i niejasnych interesów, z których większość dotyczyła handlu bronią.

Makowski jako jeden z nielicznych wysokich rangą funkcjonariuszy wywiadu PRL został w 1990 r. negatywnie zweryfikowany. Jako szeregowy funkcjonariusz SB, a później szef XI Wydziału I Departamentu prowadził i nadzorował działania wymierzone w opozycję demokratyczną, jednak najważniejszy powód jego negatywnej weryfikacji stanowiła praca w rezydenturze rzymskiej w latach 1988-1990, gdzie posługując się pseudonimem „IRT” prowadził agentów uplasowanych w najbliższym otoczeniu Jana Pawła II. 

Mimo że nie został przyjęty do Urzędu Ochrony Państwa jako funkcjonariusz, dawni koledzy w wywiadu nie pozostawili go samego. Szybko znalazł pracę w biznesie, będąc jednocześnie niejawnym współpracownikiem UOP. Jak to było możliwe? Według samego Makowskiego, miał to zaakceptować Gromosław Czempiński, kierujący najpierw wywiadem UOP, a później całym Urzędem.

Broń dla IRA


Oficjalnie Aleksander Makowski przez całe lata uchodził za biznesmena, doktora nauk prawnych, zasiadającego m.in. we władzach firmy Konsalnet. Nieoficjalnie uczestniczył w dziwnych operacjach służb specjalnych, na czym zarabiał ogromne pieniądze. Jedna z nich polegała m.in. na współpracy z Leszkiem Cichockim, znajomym Makowskiego z czasów pracy w I Departamencie MSW. Cichocki był prezesem założonej w 1990 r. firmy NAT Import-Export, która zajmowała się materiałami biurowymi. Szybko jednak ten rodzaj działalności przestał satysfakcjonować prezesa Cichockiego i jako jeden z nielicznych w kraju prywatnych przedsiębiorców dostał w 1991 r. zgodę na obrót specjalny, czyli na handel bronią. 

Według byłych funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa, to właśnie firma NAT na początku lat 90. miała razem z UOP uczestniczyć w operacji specjalnej polegającej na sprzedaży broni IRA. W sprawę był też zaangażowany Aleksander Makowski, który blisko dwadzieścia lat później w TVN stwierdził, że za akcję dotyczącą irlandzkich terrorystów otrzymał podziękowania „od brytyjskiego wywiadu, ministra Andrzeja Milczanowskiego i premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher”. Nie powiedział jednak, że uczestnicząc w operacji, zarobił ogromne pieniądze, a całą sprawę zainicjował UOP. Ówczesna prasa opisując akcję, nie pozostawiła na niej suchej nitki. 

Jak donosił brytyjski „Sunday Times”, w sierpniu 1992 r. brytyjscy agenci MI-5 przyjechali do Polski po tym, jak przedstawiciele polskich służb specjalnych przekazali Brytyjczykom, że udało im się dotrzeć do grupy Irlandczyków, którzy byli zainteresowani zakupem broni. Kilka miesięcy później w 1993 r., bez żadnej kontroli, z magazynów UOP załadowano broń na płynący ze Szczecina do Anglii statek „Inowrocław”. Ostatecznie kontener z bronią został zatrzymany w Anglii i nigdy nie dotarł do Belfastu. Mimo że przedstawiciele UOP podawali tylko szczątkowe informacje, „Źycie Warszawy” ustaliło, iż firma pośrednicząca w sprzedaży broni IRA posługiwała się telefonem należącym do polskiego MSW, a broń, która miała być sprzedana terrorystom, pochodziła z MSW. Na dodatek wyszło na jaw, że polscy pośrednicy, którzy rzekomo mieli oferować broń terrorystom, to w rzeczywistości polskie służby i ich agenci.

Okazało się również, że akcja UOP była niezgodna z prawem. „[…] sfałszowano dokumenty nieistniejącej firmy, wprowadzono w błąd kilka instytucji, dokonano przemytu, spowodowano zagrożenie życia załogi statku, wywieziono bez zezwolenia broń […]” – grzmiała 26 listopada 1993 r. „Gazeta Wyborcza”.

Nie wiadomo, co stało się z bronią, która trafiła do Wielkiej Brytanii – na statku było 300 kałasznikowów, broń ręczna, dwie tony materiałów wybuchowych, detonatory, granaty i kilka tysięcy sztuk amunicji. 

Biznesowi partnerzy

Plejada nazwisk, która pojawia się w kontekście biznesowych powiązań Aleksandra Makowskiego, może przyprawić o zawrót głowy. To, że wśród nich są dawni znajomi z wywiadu i służb PRL jak np. Wiesław Bednarz (kolega z XI Wydziału) czy Jerzy Konieczny (przed 1990 r. pracownik MSW, a później wiceszef i szef UOP), nie powinno nikogo dziwić. Zaskoczenie budzi natomiast fakt, że we wspólnych przedsięwzięciach z byłym szpiegiem działali Jacek Merkel (którego Makowski rozpracowywał w latach 90.) czy mecenas Robert Smoktunowicz, późniejszy senator Platformy Obywatelskiej, obecnie działacz Stronnictwa Demokratycznego Pawła Piskorskiego. 

W aktach Krajowego Rejestru Sądowego można wyczytać, że Makowski zasiadał w jednej firmie m.in. razem z Beatą Tyszkiewicz (ekspert TVN), Zbigniewem Grycanem (jak pisaliśmy, zarejestrowanym przez SB jako TW „Zbyszek) czy też związanym z lewicą Januarym Gościmskim. I chociaż wśród biznesowych partnerów pojawiają się takie nazwiska, jak Grzegorz Źemek (FOZZ) czy Edward Mazur (według polskiej prokuratury zleceniodawca zabójstwa b. szefa policji gen. Marka Papały), to najciekawszym partnerem biznesowym był jednak Rudolf Skowroński, z którym w 1997 r. pojechał do Afganistanu. 

Rudolf Skowroński kilka lat temu zniknął w tajemniczych okolicznościach – aktualnie jest poszukiwany przez polski wymiar sprawiedliwości m.in. za korupcję. Według jednej z hipotez może się on ukrywać w Afganistanie, tam, gdzie jeździł razem z Aleksandrem Makowskim i Robertem Smoktunowiczem robić interesy z Ahmedem Szahem Massudem. 

Kneblowanie dziennikarki

O Rudolfie Skowrońskim zrobiło się głośno po słynnym wystąpieniu Andrzeja Leppera w Sejmie 29 listopada 2001 r. Zapytał on wtedy o łapówki dawane politykom, mówił też o lądowaniu talibów w Klewkach, gdzie Skowroński miał posiadłość. 

Talibowie wywołali powszechna wesołość, a „Gazeta Wyborcza” publikowała „satyryczny” cykl „Wieści z Klewek”. Bogdan Gasiński, jeden z głównych informatorów Leppera, został wszechstronnie opisany przez media jako malwersant i pospolity przestępca. 

Niemal w tym samym czasie, bo w lutym 2002 r., Aleksander Makowski razem z Wiesławem Bednarzem współwłaścicielem i założycielem Konsalnetu – i z ministrem obrony narodowej Jerzym Szmajdzińskim pojechał do Afganistanu. Makowski – współpracownik Wojskowych Służb Informacyjnych – obiecywał m.in. wskazanie kryjówek czołowych szefów al Kaidy w tym Bin Ladena (za swoje usługi dla WSI wziął w sumie kilkaset tysięcy dolarów).

Wytwórnia Papierów Wartościowych wydrukowała afgańskie pieniądze, które trafiły do Masuda. Makowski zauroczył Marka Dukaczewskiego, szefa WSI, i Jerzego Szmajdzińskiego, szefa MON (dla sprawiedliwości trzeba dodać, że Makowskim był też oczarowany Radosław Sikorski, minister obrony narodowej w rządzie PiS, który o byłym funkcjonariuszu SB wyrażała się w samych superlatywach).

I gdy wydawało się, że wszystko jest już załatwione: Klewki i talibowie wyśmiani, Gasiński niewiarygodny, Lepper uziemiony, to nagle pojawiła się nieoczekiwana przeszkoda. Była nią Maria Wiernikowska, dziennikarka TVP, która postanowiła sprawdzić, jak z tymi Klewkami było naprawdę.

Wzięła kamerę i pojechała na Mazury, do gospodarstwa Skowrońskiego. Okazało się, że Afgańczycy rzeczywiście lądowali, a Skowroński przywiózł tam szmaragdy. I że biznesowym partnerem Skowrońskiego jest były funkcjonariusz służb specjalnych PRL Aleksander Makowski. Na horyzoncie pojawiły się różne firmy, nazwiska ludzi z komunistycznych służb specjalnych i znanych biznesmenów. Okazało się także, że usługi prawnicze dla Skowrońskiego świadczył Robert Smoktunowicz. 

Film zapowiadał się na prawdziwy hit, na jedno z największych wydarzeń minionych lat, tylko… nikt go nie chciał. Maria Wiernikowska bezskutecznie wydeptywała ścieżki do gabinetów kolejnych decydentów na Woronicza. Szybko doszło do tego, że w TVP nie ma właściwie nic do roboty, a ona jako czołowa gwiazda telewizji publicznej nagle przestała istnieć. Źadna gazeta nie chciała także jej reportażu na temat sprawy – wszyscy ją zbywali. Mimo że płacono jej kilkaset złotych miesięcznie, za własne pieniądze dokończyła film. I napisała fantastyczną książkę pt. Zwariowałam

Przedstawiła w niej m.in. mętne powiązania biznesu i służb specjalnych, wizyty Afgańczyków w Klewkach, zmowę milczenia wokół całej sprawy. Książka została wydana w 2005 r. W 2006 r., gdy prezesem TVP został Bronisław Wildstein, telewizja publiczna wyemitowała film Marii Wiernikowskiej. W „Misji specjalnej” ukazały się dwa odcinki dotyczące Aleksandra Makowskiego. W lutym 2007 r. został opublikowany raport Komisji Weryfikacyjnej WSI, w którym opisano udział Makowskiego w operacji ZEN, organizowanej przez polskie służby specjalne w Afganistanie. 

Dorota Kania

Za: niezalezna.pl | http://www.niezalezna.pl/article/show/id/25590

Skip to content