Aktualizacja strony została wstrzymana

Żydowski autor komentuje swastyki na synagogach: Sądzę, że są dziełem „kogoś ze środowiska żydowskiego”

Gazety amerykańskie podały w wydaniach z 14 września br. o „kolejnych antysemickich incydentach”, za jakie uznano znalezione na drzwiach dwóch synagog w Seattle malowidła swastyk i towarzyszące im, dosyć dziwne napisy. Na domiar złego, pojawiły się one w szczególnym momencie, czyli w tygodniu przygotowań do rozpoczęcia świąt Rosz Haszana, otwierających  Nowy Rok według żydowskiego kalendarza.

Dla członków synagogi napisy tego rodzaju to nic innego tylko kolejny przykład wrogich sił „antysemickich” i działających w ukryciu „prawicowych ekstremistów”. – Czy mamy odebrać to jako kolejny atak na nas i powinniśmy czuć się jako ofiary, czy też ma to być dla nas duchowym wyzwaniem do przebudzenia się – pyta Rivka, członkini synagogi Bikur Cholim-Machzikay Hadath. Ten punk widzenia prezentowany jest i serwowany szerszej opinii publicznej.

I choć prawdziwi sprawcy nadal pozostają „nieznani”, przynajmniej dla policji, to nieco światła na potencjalnych sprawców oraz ich intencje rzuca żydowski ortodoksyjny dziennikarz i autor kilku książek, David Klinghoffer.

Klinghoffer pisze, że na wieść o incydencie ze swastykami: „Oczywiście wszyscy byli tutaj z tego powodu zbulwersowani, co jest zrozumiałe, ale pierwsza reakcja mojej żony po usłyszeniu tej wiadomości była: Wygląda na to, że albo sprawcą był jakiś rozkapryszony żydowski nastolatek albo zrobiła to jakaś inna rozdrażniona osoba z naszej społeczności.”

„To co rzuciło mi się w oczy” – kontynuuje Klinghofer – „to fakt, że swastyki, słowo „Nazi” oraz niertograficznie napisane: „Czwarta Źesza” (org. „Fourth Riech”), pojawiły się w sobotni wieczór w czasie gdy Żydzi zaczynają cykl modlitw przed świętami Rosz Haszana. […] Właśnie wybór tego wieczora Selichot zwrócił na mnie szczególną uwagę, gdyż nikt poza wewnętrzą społecznością nie wie, że trwają specjalne dla Żydów dni. Uwagę zwrócił również niegramatyczny napis: czy jakiś prawdziwy neo-nazista napisałby ten wyraz błędnie?”

Synagogi położone są wśród żydowskiej i murzyńskiej społeczności i – według Klinghofera – „jakoś nie widzę aby czarna młodzież zajmowała się malowaniem nazistowskiej ikonografii. Ponadto, synagogi znajdują się w geograficznie odizolowanym rejonie Seattle, dosyć trudne do znalezienia.”

W tym momencie Klinghofer próbuje sam wskazać na prawdziwego sprawcę „antysemickich napisów”. Pisze on: „Przewiduję, że jeśli znajdzie się jakaś poszlaka, to okaże się, że będzie prowadziła ona do środowiska żydowskiego. ” Wspiera on swoje przypuszczenia doświadczeniami z przeszłości. „Przypominam sobie swoje własne przeżycia w czasie gdy dorastałem. Na lekcjach w naszej Hebrajskiej Szkole Reformowanej, chłopcy cały czas malowali swastyki i insygnia nazistowskie na swoich zeszytach, a kiedy jakiś nie mający autorytetu nauczyciel odwracał się od nas plecami, chłopcy zaczynali skakać i wyciągali ręce w pozdrowieniu hitlerowskim.

„Zobaczymy czy moje podejrzenia sprawdzą się.” – kończy Klinghofer, z pewnością zdając sobie doskonale sprawę, że wiele z tego typu „antysemickich” incydentów mających stwarzać w środowisku żydowskim nieustanne poczucie ofiary i prześladowania oraz wykorzystywanych jako narzędzie propagowania eksklusywizmu w obliczu „wrogiej”, otaczającej z zewnątrz społeczności chrześcijańskiej, było dziełem żydowskich sprawców.

ZOB. RÓWNIEŻ:

.