Aktualizacja strony została wstrzymana

Wzloty i upadki Ruchu Narodowego – Prof. Anna Raźny

Truizmem jest stwierdzenie, że obecnie w Polsce nie ma ruchu narodowego. Takiego, który jednoczyłby wszystkie formy życia społecznego wokół idei narodu i instytucji, zapewniających mu podmiotowość, harmonijny rozwój, wzrost nie tylko cywilizacyjny, ale również duchowy i moralny. Pewne znamiona ruchu narodowego miała Solidarność w latach 1980-1981 – do momentu podporządkowania jej ludziom KOR-u i ich trockistowsko-internacjonalistycznej ideologii.

Jej ukierunkowanie na interes polskiego narodu, jego tożsamość religijną i kulturową było autentyczne – wyrastało z nauczania Kościoła katolickiego, którego wyrazicielami byli: Prymas Tysiąclecia – ks. Kardynał Stefan Wyszyński i Ojciec Święty Jan Paweł II. To fundamentalne dla Solidarności ukierunkowanie nie zostało przez KOR zakwestionowane, lecz cynicznie wykorzystane dla jego wąskich, partykularnych interesów. Były to interesy rewizjonistycznej lewicy, która nigdy nie była antykomunistyczna. KOR nigdy nie zakwestionował komunistycznej ideologii i komunistycznego systemu – głosił jedynie jego demokratyzację i konieczność obrony praw człowieka. Walka KOR-u z systemem komunistycznym była walką o jego „ludzkie oblicze” poprzez aplikację haseł demokracji i obrony praw człowieka do ateistycznej utopii, która degradowała pojedynczą osobę i całe społeczeństwa, podporządkowując je totalnie wyniszczającej ideologii.

KOR i Solidarność

Nie było żadnego „prawicowego” KOR-u, jak twierdzą byli jego członkowie – Antoni Macierewicz i Piotr Naimski. Wszyscy podpisywali jednakowe apele, rezolucje i oświadczenia, w których nie było nawet próby podważenia komunistycznej ideologii, jak również próby walki o wolność Polski, jej chrześcijańską tradycję i kulturę. Wszyscy byli tego typu rewizjonistami jak Andrzej Sacharow w ZSRR. W rewizjonizmie nie było miejsca na interes narodu polskiego i polską rację stanu, gdyż komunizm z samej swej istoty był antynarodowy. Autentyczną walkę z nim prowadziła AK, NSZ, Polskie Państwo Podziemne, Kościół katolicki. One też broniły żywotnych interesów narodu polskiego.

Zawładnięcie „Solidarności” przez KOR oznaczało stłumienie jej narodowego wymiaru, które przypieczętował okrągły stół. Dlatego też odrodzenie w latach 90. politycznej tradycji narodowej, nade wszystko narodowej demokracji, a także towarzyszących jej różnych stowarzyszeń kulturalno-politycznych graniczyło z cudem. Odrodzeniu temu nie sprzyjały bowiem również zmiany systemowe, zatwierdzone przez okrągły stół – nade wszystko radykalna reforma wolnorynkowa oparta na założeniach skrajnie neoliberalnej szkoły chicagowskiej, do której zaliczany jest m.in. Jeffrey Sachs, reprezentowany w Polsce przez Leszka Balcerowicza. Wymuszała ona nade wszystko niczym nie uzasadnione, gwałtowne tempo zmiany stosunków własnościowych, skutkujące złodziejską wyprzedażą Polski. Uzależnione od KOR-u władze Solidarności poparły tę wyprzedaż, mimo realnej możliwości zróżnicowania zmiany stosunków własnościowych, m.in. poprzez wprowadzenie akcjonariatu pracowniczego, uzasadnionego na gruncie katolickiej nauki społecznej.
Popierając tzw. plan Balcerowicza, Solidarność wystąpiła przeciw polskiemu interesowi narodowemu, co uwydatniło się w prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, przeprowadzanej z jej udziałem. Ten otoczony nimbem patriotyzmu związek zawodowy bronił w niej – wbrew swym pierwotnym założeniom – partykularnych interesów pazernych małych grup i grupek, rozbijając przez to faktyczną solidarność Polski i jej społeczeństwa. Pogrzebał ideę dobra wspólnego, które w każdej koncepcji narodu stanowi jego podstawową zasadę funkcjonowania. Paradoksalnie, Solidarność – wbrew głoszonym przez nią patriotycznym hasłom i odwołaniom do wartości chrześcijańskich – stała się fundamentem społecznym skrajnie liberalnych reform Balcerowicza, które w istocie swej rozbić miały społeczeństwo, zatomizować Polskę. Bez przyzwolenia Solidarności ich powodzenie na początku lat 90. nie miało szans. Społeczeństwo zaś nie miało innego tak silnego reprezentanta w dialogu z władzą. Zapotrzebowanie na nowy ruch narodowy nie zdążyło w porę wniknąć do świadomości Polaków i zablokować wyprzedaży ich majątku narodowego. Zarówno chicagowska wersja wolnego rynku w Polsce, jak i działania dominujących sił politycznych na rzecz jej wejścia do NATO oraz Unii Europejskiej nie tylko hamowały odrodzenie ruchu narodowego i narodowych partii politycznych, ale zakładały ich zniszczenie. Ich programowi politycznemu służyły wszystkie media w Polsce.

Szansa

Jedynie rozczarowanie Polaków aspołecznymi i antynarodowymi reformami, a co za tym idzie, elitami politycznymi, stwarzało dobrą atmosferę dla rozwoju nurtu narodowego. Wzięły to pod uwagę partie tzw. prawicowe (UD, później UW, ZChN, PC, AWS, PiS, PO), odpowiadające za fatalne skutki reform Balcerowicza – wielkie bezrobocie, wzrost zadłużenia państwa polskiego, zubożenie społeczeństwa, katastrofę demograficzną, skokowo rosnącą emigrację. Włączyły do repertuaru swoich programowych sloganów hasła patriotyczne oraz odwołanie do wartości chrześcijańskich, próbując w ten sposób odpowiedzieć na oczekiwania sfrustrowanych Polaków i nie dopuścić do zaistnienia na scenie politycznej partii narodowej. Owa prawica mogła rozmawiać z lewicą, a nawet realizować z nią niektóre swoje cele, nie mogła natomiast tolerować partii narodowej. Nie pozwalały jej na to nie tylko zasady politycznej poprawności, które przyjęła za swoją normę postępowania, ale również działania na rzecz wcielenia Polski do NATO oraz Unii Europejskiej.

Obydwie instytucje kierowały się bowiem ideologią globalizmu, który, podobnie jak komunizm z istoty swej jest antynarodowy. Jest programem integracji światowej, stworzonym w interesie ponadnarodowych instytucji, korporacji, koncernów i związanych z nimi tajnych służb oraz równie tajnych grup ekspertów. Znosi nie tylko granice państw w handlu międzynarodowym, ujednolica rynki i gospodarki, pobudza migrację, ale również homogenizuje (makdonaldyzuje) społeczeństwa, komercjalizuje dobra o charakterze duchowym, rozpowszechnia ideologię konsumeryzmu. Procesy te, kontrolowane przez Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Światową Organizację Handlu, kształtują nowy ład planetarny, którego celem jest utworzenie jednolitego organizmu kierującego światem (rządu) i ponadnarodowego, multikulturowego społeczeństwa. Każdy naród i państwo narodowe stanowią dla nich przeszkodę, którą należy pokonać. Dlatego zachodni globalizm, zarówno amerykański, jak i europejski, negują ideę narodu i państwa narodowego.

Nie uznają nawet tych popularnych w ostatnim czasie w sferze nauki koncepcji modernistycznych: socjologiczno-ekonomicznej, prezentowanej m.in. przez Toma Narina i Michaela Hechtera; socjologiczno-kulturowej, eksponowanej w pracach Ernesta Gellnera; politycznej, widocznej w osiągnięciach Johna Breuilly, Anthony’ego Giddensa, Michaela Manna; ideologicznej, uprawianej przez Elie Kedourie’go; konstrukcjonistycznej, podkreślanej w badaniach Erica Hobsbawma, Benedicta Andersona. Wszystkie te odmiany modernistycznej teorii i metodologii zakładają, iż naród jest wytworem pierwotnej wobec niego ideologii nacjonalistycznej, będącej rezultatem modernizacji społecznej i industrializacji, jakie zaistniały w epoce nowożytnej, utożsamianej z nowoczesnością. Początek tej epoki łączą moderniści z rewolucją francuską, która dała początek nie tylko nowej ideologii – rewolucyjnej – ale również nowej polityce, nowemu społeczeństwu – odwołującemu się do umowy społecznej i nowej zbiorowej tożsamości – zsekularyzowanej. Jak podkreśla reprezentujący tę koncepcję Anthony Smith, idea autonomii narodu, jego jedności i tożsamości oraz leżący u jej podłoża nacjonalizm określiły charakter nowoczesnego świata.

W jeszcze większym stopniu negowana jest przez ideologów globalizmu etnosymboliczna koncepcja, stanowiąca paradygmat badań historyczno-kulturowych, antropologiczno-kulturowych i historyczno-socjologicznych. Etnosymbolizm nie odrzuca uwarunkowań ekonomicznych, politycznych czy geopolitycznych narodu, jednakże eksponuje jego antropologiczno-kulturowe i antropologiczno-religijne czynniki oraz subiektywne, symboliczne aspekty. Przybliża „ducha” nacjonalizmu nowożytnego choć się z nim nie utożsamia. W Polsce jest reprezentowany m.in. przez ks. prof. Czesława Bartnika i prof. Jacka Bartyzela. W Rosji z etnosymbolicznej koncepcji narodu korzystają współcześni eurazjaci – Aleksander Dugin, Aleksander Panarin – łącząc ją z ideą imperium eurazjatyckiego. Etnosymbolizm podkreśla rolę religii i kultury oraz kształtowanej przez nie aksjologii, a w ich ramach – symbolu, mitu, pamięci, tradycji. Te właśnie czynniki mają fundamentalne znaczenie dla współczesnego nurtu narodowego w Polsce, wpisującego je w tradycję Romana Dmowskiego i Zygmunta Balickiego.

Przypadek LPR

Na bazie tej koncepcji dokonywało się scalanie ruchu narodowego w Polsce w drugiej połowie lat 90. Zaowocowało ono powstaniem w 2001 roku Ligii Polskich Rodzin, której trzonem stały się dwie partie narodowe: Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne i Stronnictwo Narodowe. Wejście LPR do parlamentu było uznane przez establishment polityczny w Polsce i na Zachodzie za klęskę demokracji, która dopuściła „nacjonalistyczne” i faszystowskie grupy do udziału w decyzjach dotyczących Polski. Manipulacja, która została uruchomiona w mediach polegała na tym, żeby pojęciu nie tylko nacjonalizmu, ale również narodu nadać znaczenie wyłącznie negatywne, zaś osoby, które je popierają odsądzić od czci i wiary. Niestety, ta manipulacja odniosła spory sukces. Jednakże nie był on stuprocentowy, gdyż LPR-owi udało się wejść do parlamentu również w 2005 roku. Widząc z strony tego ugrupowania zagrożenie swych partykularnych interesów, uzależnionych od interesów ponadnarodowych ośrodków politycznych – amerykańskiego i unijnego – tzw. prawica połączyła siły w walce z nim.

Walka trwała dwa lata, osiągając swe apogeum w 2007 roku, kiedy LPR jako współrządząca partia podjął zadanie zmiany Ustawy Zasadniczej w celu zapewnienia w Polsce konstytucyjnej obrony życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Nie doszło do tego, gdyż przeciwko samej idei a zarazem jej reprezentantowi wystąpiła nie tylko lewica, ale również prawicowy PiS i PO, które odsłoniły swe nie tylko antynarodowe, ale również antychrześcijańskie oblicze. Zaskakujące i niezrozumiałe do dziś było to, że w walce tej PiS uzyskał poparcie Radia Maryja i związanych z nim: „Naszego Dziennika” i Telewizji Trwam, głoszących „złożenie LPR-u na katafalku”. To poparcie dla PiS-u w jego walce z ideą konstytucyjnej obrony życia poczętego w Polsce zaważyło na odejściu poważnej części elektoratu narodowego od LPR.

Nie zostało ono cofnięte również wtedy, gdy PiS jako partia rządząca zdecydował się jesienią 2007 roku na akceptację tekstu Traktatu Lizbońskiego, pozbawionego odwołania do Boga i odrzucającego chrześcijańskie dziedzictwo Europy. LPR na Traktat nie wyrażał zgody i stanowił poważną przeszkodę w jego przyjęciu przez Polskę. Dlatego beneficjenci okrągłego stołu – PiS, PO, SLD – połączyli siły i rozwiązali parlament, ogłaszając przedterminowe wybory. Mieli za sobą poparcie nie tylko mediów, ale również elit intelektualnych i środowisk opiniotwórczych. PiS miał dodatkowo poparcie Radia Maryja, które zapewniało głosy wprowadzonego w błąd elektoratu narodowego. LPR był skazany na przegraną, nie miał bowiem mediów, które ukazałyby różnice między partią narodową a liberalno-prawicową (PO) czy konserwatywno- i neokonserwatywno-prawicową (PiS). Do przegranej przyczyniły się także błędy kierownictwa partii, która z woli Romana Giertycha nabrała wodzowskiego charakteru.

Największym błędem był brak transparentności w podejmowaniu decyzji, eksponowanie ludzi młodych, wywodzących się z Młodzieży Wszechpolskiej, kosztem zasłużonych działaczy narodowych. Pajdokracja w ówczesnej Lidze miała dodatkowy ujemny wpływ na jej losy: nauczyła wielu młodych ludzi arogancji i tupetu. Zdemoralizowała ich, pokazując drogę ekspresowego awansu politycznego. Wielu uwierzyło, że jest czymś normalnym zdobycie pierwszej posady w sejmie czy spółce Skarbu Państwa, a nawet posady ministra – w trakcie studiów bądź w momencie ich ukończenia. Roman Giertych powtórzył ten błąd, stawiając na tych samych ludzi w „telewizji Piotra Farfała”. Nie zyskała na tym ani Liga Polskich Rodzin, ani Polska – TVP nie stała się bowiem pod rządami byłego Wszechpolska ani polska, ani publiczna. Kolejnym błędem była rezygnacja z szyldu LPR w wyborach europarlamentarnych 2009r. i start z list „Libertas”, skazanej na klęskę, gdyż elektorat narodowy nie mógł zaakceptować niepolskiego programu tej ponadnarodowej partii i obcego mu przywódcy – Declana Ganleya. Klęska LPR była klęską ruchu narodowego. Przewidywany w październiku 2009 roku kongres LPR winien przynieść jego ożywienie i zmiany w polityce wewnętrznej tej nadal największej partii narodowej w Polsce.

Przykład LPR jest odzwierciedleniem meandrów ruchu narodowego na polskiej scenie politycznej lat 90. ubiegłego wieku i pierwszej dekady XXI. Jego załamanie ma przyczyny nade wszystko zewnętrzne. Przyczyny wewnętrzne sprzyjały natomiast walce jego wrogów z narodem polskim i polskim państwem.

Co dalej?

Obecna potrzeba ruchu narodowego jest potwierdzana przez rosnące oczekiwania polskiego społeczeństwa na patriotyczne elity broniące interesu Polski. Oczekiwania te są dodatkowo inspirowane przez doświadczenie obecnego kryzysu światowego, który zmobilizował silne państwa Unii – nade wszystko Niemcy i Francję – do obrony własnych interesów – wbrew unijnym standardom i zapewnieniom o unijnej solidarności. PO i PiS udowodniły, że nie chcą i nie potrafią walczyć o interesy Polaków. Odrodzeniu ruchu narodowego i narodowej partii sprzyja również kryzys polityczny i strukturalny Unii, która jest obecnie hybrydą wielkiego superpaństwa, pozbawioną odpowiednich podstaw prawnych i idei jednoczącej, skazana na rozpad wobec braku uniwersalnego fundamentu aksjologicznego, jaki dało starej Europie chrześcijaństwo.

Aktualności nabierają podstawowe tezy narodowej demokracji – Romana Dmowskiego i Zygmunta Balickiego. Przede wszystkim ta, którą wyraził Dmowski w słynnym dziele Niemcy, Rosja i kwestia polska, pisząc, że „naród ma przede wszystkim obowiązek dbać o swoje interesy, o swoją przyszłość i o obudzenie energii w tych, którzy zadowalają się skargą na krzywdy” (Lwów 1938, s. 235.). Owa dbałość o interesy Polski musi być – jak to podkreślał Dmowski – próbą połączenia tradycji z nowoczesnością, wartości duchowych z wartościami materialnymi współczesnej cywilizacji: „Trzeba tylko pamiętać, że siłą moralną narodu nie jest jego bezbronność, jego niewinność, jak to często dziś u nas słyszymy, ale żądza szerokiego życia, chęć pomnażania narodowego dorobku i wpływu na gotowość do poświęceń dla urzeczywistnienia narodowych celów. Ubogie i nieliczne narody tą siłą moralna zdobywały nieraz przewagę i wpływały potężnie na bieg dziejów świata„ (Myśli nowoczesnego Polaka, Lwów 1904, s. 10-11.).

Wobec zagrożeń niesionych przez globalizm konieczne jest określenie na nowo polskiej racji stanu, która jest racją istnienia nie tylko narodu, ale również polskiego państwa. Zgodnie z tradycją narodową jej fundamentem winna być arystotelesowsko-tomistyczna koncepcja dobra wspólnego, połączona z wywodzącymi się z nowożytnej racji stanu ideami suwerenności. Tak ukształtowana polska racja stanu w modernizacyjnych propozycjach teoretyków narodowej demokracji – Dmowskiego i Balickiego – wymaga pilnej aktualizacji. Wynika z niej konieczność dokonania poważnej korekty naszej polityki międzynarodowej – uniezależnienia od dyktatu nie tylko neokonserwatystów amerykańskich, ale również ideologii amerykańskiego globalizmu, sformułowanego m.in. przez Zbigniewa Brzezińskiego. Korekta ta wymaga m. in. rozliczenia naszego udziału w okupacji Iraku i Afganistanu oraz wycofania z tego drugiego naszych żołnierzy. Wymaga także rozliczenia poparcia polskich władz dla awanturniczej polityki gruzińskiego prezydenta Michaela Saakaszwilego w interesie Ameryki i Izraela. Odrzucić należy amerykańską opcję w polskiej polityce nie tylko wobec Rosji, ale również Ukrainy i Białorusi. Próba osłabiania polskimi rękami pozycji Moskwy w świecie oraz rugowania jej wpływów na obszarach byłych republik radzieckich, nade wszystko na Ukrainie i Białorusi, nie leży w naszym interesie. Naraża nas bowiem na wrogość ze strony Rosji oraz jej atak militarny w razie konfliktu zbrojnego ze Stanami Zjednoczonymi.

Polsce potrzeba polityki pokoju z Rosją, aczkolwiek nie za wszelką cenę, tj. cenę godności narodowej i narodowych interesów. Obecna słaba pozycja Polski zarówno w UE, jak i w relacjach z Moskwą wynika nade wszystko z podporządkowania naszego państwa amerykańskiej opcji transatlantyckiej, która jest antynomiczna wobec rosyjskiej, a także niemieckiej, geopolityki, skoncentrowanej na przestrzeni kontynentalnej Europy. Przyjęcie opcji transatlantyckiej sprawiło, że Polska, będąc najdalej na Wschód wysuniętym obszarem wpływów amerykańskich, znalazła się w krytycznym punkcie jej konfliktu z imperialną geopolityką Rosji. Ideologowie nowej rosyjskiej geopolityki – Dugin i Panarin – położenie nasz ujmują krótko: Polska ma wątpliwego protektora za oceanem, zaś wroga za swoją granicą.

Jednakowo ważnym priorytetem polskiej polityki międzynarodowej jest zapewnienie bezpieczeństwa Polski ze strony Niemiec – poprzez rozwiązanie na forum Unii Europejskiej problemu roszczeń tzw. wypędzonych, gwarantujące nienaruszalność ziem polskich. Charakter narodowego priorytetu ma również zastopowanie wyprzedaży resztek majątku narodowego Niemcom. Podobnie należy potraktować uzasadnioną odmowę dla roszczeń żydowskich.
Bez oparcia na katolicyzmie i Kościele katolickim nie uda się dokonać ani odrodzenia ruchu narodowego, ani wykonać podstawowych jego zadań. Konieczny jest nie tylko sojusz Narodu z Kościołem, ale również oparta na tym sojuszu odnowa moralna Polaków. Ważne będzie otwarcie Radia Maryja na ruch narodowy i narodową partię, co jest realne w obliczu rozpadu PiS-u. Odnowa moralna pociągnąć powinna za sobą odnowę świadomości nie tylko narodowej, ale również społecznej i stanowić podstawę wychowania i kształcenia młodzieży.

Odrodzenie ruchu narodowego winno obejmować kulturę narodową, która egzystuje obecnie w cieniu bezwartościowego, demoralizującego postmodernizmu, lansującego wolność negatywną, liberalną – od wszystkiego i od wszystkich. Rozwój gospodarczy Polski musi być oparty na harmonii zasad wolnego rynku z zasadami etyki chrześcijańskiej, co oznacza harmonijny rozwój całego narodu, nie zaś tylko jego najbogatszych kilku procent. Fundamentalna dla istnienia narodu i jego suwerennego państwa idea dobra wspólnego połączona z zasadą suwerenności oznacza konieczność odrzucenia przez prezydenta RP Traktatu Lizbońskiego i wywalczenia przez polskie władze na forum unijnym nade wszystko prawa do obrony życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci oraz konstytucyjnej obrony tradycyjnej rodziny.

Odbudujmy Ruch Narodowy

Ruch narodowy stanowi całokształt działań na rzecz narodu i jego suwerennego państwa, podejmowanych przez różne podmioty: społeczne, polityczne, kulturalne. Partia, zgodnie ze swoją nazwą stanowi ściśle określoną strukturę polityczną, realizującą program narodowy w sferze polityki, w której z zasady reprezentuje idee innych podmiotów narodowych. One zaś umacniają siłę partii we właściwych sobie sferach. Jeśli ruch narodowy ma duży zasięg społeczny, partia może i powinna być masowa, co nie wyklucza istnienia w jej obrębie środowiska kadrowego. Takie ukształtowanie zapewnia jej większą skuteczność. Partia kadrowa jest z zasady elitarna i jej taktyka musi być długodystansowa, co nie przysparza jej poparcia społecznego.

Dlatego walczy najpierw o władzę, później o „rząd dusz”. Natomiast partia masowa stawia na „rząd dusz”, dzięki któremu może zdobyć władzę. Obecna sytuacja Polski wymaga od partii narodowej ukierunkowania na masowość, która umożliwi jej realizację dobra wspólnego i obronę zasady suwerenności. Jednocześnie wymaga kształtowania w jej obrębie elit intelektualnych, które winny stanowić bazę dla jej programu. Taką partię powinny współtworzyć wraz z LPR wszystkie pozaparlamentarne ugrupowania o narodowym programie oraz te osoby, które taki program popierają, choć znajdują się nadal w PiS-ie bądź PO. Masowość nie wymaga wielkich pieniędzy, specjalnej reklamy ani też specjalistów od wizerunku, co jest jej atutem na scenie politycznej

Prof. Anna Raźny

Notka biograficzna:
Prof. Anna Raźny, politolog i polityk, dyrektor Instytutu Rosji i Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się naukowo literaturą rosyjską XIX i początku XX wieku, stosunkiem inteligencji rosyjskiej wobec utopii społecznych oraz chrześcijańskiej wizji świata, totalitaryzmem w literaturze rosyjskiej i literaturą obozową. Od 1976 jest członkiem Komisji Słowianoznawstwa PAN, zasiada również w Komisji Kultury Słowian PAU (od 2002). Od 1986 do 2002 należała do International Dostoevsky Society. Od października 2008 jest przewodniczącą Rady Politycznej LPR.


Za: Myśl Polska, Nr 38 (13.09.2009) | http://www.myslpolska.pl/node/10288

Skip to content