Aktualizacja strony została wstrzymana

Prezydenci – pomazańcy tajnych stowarzyszeń – Olgierd Domino

Do wyborów prezydenckich w USA pozostał już niecały rok. Choć zgłosiło się kilkunastu pretendentów, a największe partie polityczne nie dokonały jeszcze nominacji, znaleźli się spekulanci, którzy utrzymują, że rozgrywka o Biały Dom jest dawno rozstrzygnięta, a wybory to zabawa dla naiwnych. Jedynego właściwego kandydata wyznacza bowiem nieformalne trio: Rada Spraw Zagranicznych, Komisja Trójstronna i Grupa Bilderberg.

Tak jest przynajmniej od 1952 roku. Od tego czasu prawie każda osoba wybrana na prezydenta USA oraz prawie każdy jej główny przeciwnik był członkiem tajnej, wszechświatowej organizacji, znanej jako Rada Spraw Zagranicznych. Wszyscy zaś pozostali zostali namaszczeni przez inne niecne siły skupione w kosmopolitycznych towarzystwach Bilderberg Group czy też Komisji Trójstronnej. Wpływ, jaki te grupy wywierają na polityczne życie, jest niepodważalny. A jedyną kwestią sporną ich dotyczącą jest to, czy – jak twierdzą ich członkowie i zwolennicy – grupy te li tylko stanowią niewinne forum dyskusyjne zajmujące się analizowaniem posunięć, ruchów i zwrotów w światowej polityce, czy też – jak podejrzewają ich krytycy – są wielce podejrzanymi tajnymi towarzystwami, zza kurtyny manipulującymi wszystkimi ważnymi decyzjami polityki światowej. I przynajmniej w jednym trzeba przyznać rację krytykom: wszystkie te grupy działają bardzo dyskretnie.

Ultratajna grupa

Rada Spraw Zagranicznych towarzyszy amerykańskiej polityce niemal codziennie – i to od dziesięcioleci. Działa, tak jakby jej członkowie wstydzili się swej aktywności. A ponoć nic nie knują, nie czynią nic złego. Natomiast na pomysł założenia Komisji Trójstronnej (Trilateral Commission) wpadł w latach 70. ubiegłego wieku szef Wydziału Studiów Rosyjskich na Uniwersytecie Columbia, Zbigniew Brzeziński. Dążył on do zacieśnienia współpracy państw Europy, Ameryki Północnej i Azji. – Potrzebne jest szersze podejście i stworzenie społeczności rozwiniętych narodów, która może efektywnie ustosunkować się do większych zagrożeń konfrontujących ludzkość. Rada reprezentująca Stany Zjednoczone, Europę Zachodnią i Japonię, z regularnymi spotkaniami głów rządów, jak i pomniejszymi mechanizmami konsultacji, byłaby dobrym początkiem – prorokował w 1970 roku. Swym pomysłem podzielił się z Davidem Rockefellerem i przedstawił mu wizję przyszłego globalnego społeczeństwa, „które można kształtować kulturalnie, psychologicznie, socjalnie i ekonomicznie dzięki technologii elektronicznej, szczególnie dzięki komputerom i komunikacji. Skuszony Rockefeller ochoczo wyłożył pieniądze.

Plan Brzezińskiego – utworzenie komisji trójstronnej narodów – zaprezentowano podczas zebrania ultratajnej Grupy Bilderberg w kwietniu 1972 roku w małym belgijskim mieście Knokke-Heist. Propozycję przyjęto owacyjnie. Trilateral Commisssion powstała 23-24 lipca 1972 roku na 3500-akrowej posiadłości Rockefellera przy Pontico Hills, w podrzędnej dzielnicy miasta Tarrytown w stanie Nowy Jork.

Prawdziwa historia

Grupa Bilderberg to nieformalne międzynarodowe stowarzyszenie wpływowych osób ze świata polityki, biznesu i przemysłu, głównie z krajów członkowskich NATO. Raz w roku odbywają się jej spotkania. Podczas tych spotkań mają być omawiane najważniejsze w danym czasie dla tego obszaru geopolitycznego sprawy dotyczące polityki i ekonomii. Pierwsze spotkanie miało miejsce w Hotelu Bilderberga w Holandii w maju 1954 roku. Brak zainteresowania mediów spotkaniami, w których uczestniczą takie osoby jak m.in. były prezes Banku Światowego James Wolfensohn, były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, żona Billa Gatesa – Melinda Gates – czy Andrzej Olechowski, dał podstawy do różnego rodzaju teorii spiskowych, przypisujących członkom Grupy zamiary wprowadzania rozwiązań ekonomiczno-politycznych sprzecznych z wolą społeczeństwa.
Niezależnie jednak od tego, czym w rzeczywistości są owe grupy – fakt, że miały one przemożny, decydujący wpływ na wybór wszystkich prezydentów, sprowokował dyskusję, czy elekcja w 2008 roku sprowadzi się właściwie do wewnętrznej rywalizacji pomiędzy tymi trzema tajnymi stowarzyszeniami. Najnowsze spekulacje ogłosił niedawno Daniel Estulin w książce „The True Story of the Bilderberg Group”.

W owej „Prawdziwej historii…”, powołując się na różne źródła, autor dowodzi, że członkami tych niecnych stowarzyszeń lub osobami co najmniej silnie z nimi powiązanymi są na pewno wszyscy najpoważniejsi uczestnicy wyścigu do Białego Domu: Hillary Rodham Clinton, Rudy Giuliani, Mitt Romney, Barack Obama, John McCain, John Edwards, Fred Thompson, Joe Biden, Chris Dodd i Bill Richardson.

Mike Huckabee, choć formalnie nie jest członkiem Rady Spraw Zagranicznych, przemawiał na jej zebraniu we wrześniu. I dziwnym trafem, jak za dotknięciem różdżki, od czasu owego wystąpienia jego notowania szybko poszły w górę, tak że błyskawicznie doszlusował do czołówki.

I w historii amerykańskich wyborów nie jest to jakiś ewenement. Od czasu gdy demokrata Adlai Stevenson stanął w szranki z republikańskim kandydatem Dwightem D. Eisenhowerem w 1952 i 1956 roku, szanse zwycięstwa znacząco zwiększało członkostwo w owych elitarnych towarzystwach. W 1960 roku zarówno John F. Kennedy, jak i Richard M. Nixon należeli do tych organizacji. W 1964 roku prezydent Lyndon B. Johnson pozostawał poza nimi – podobnie zresztą jak i jego kontrkandydat Barry Goldwater. Ale Johnson miał przewagę: w porę wyczuł pismo nosem i nafaszerował swoją administrację mrowiem członków owych stowarzyszeń. W 1968 roku Nixon rywalizował z członkiem Klubu Hubertem H. Humphreyem. Cztery lata później Nixon stawił czoła także aktywiście CFR, George’owi McGovernowi.

W 1980 roku Ronald Reagan nie był członkiem żadnych tajnych stowarzyszeń, ale kandydat na wiceprezydenta George H. W. Bush – już tak. Należeli do nich także ich kontrkandydaci: Jimmy Carter i John Anderson. Obejmując urząd, Reagan naprawił swój błąd – 313 członków Rady Spraw Zagranicznych zasiliło jego team. Między innymi dlatego w 1984 roku z łatwością uporał się z demokratycznym członkiem tego stowarzyszenia Walterem Mondale’em.

Cztery lata później, w 1988 roku, członek CFR Bush-senior pokonał innego przedstawiciela organizacji, Demokratę Michaela Dukakisa. Ale potem już nie było łatwo. W 1992 roku wyzwanie Bushowi rzucił Wiluś Clinton. Ten mało znany saksofonista i gubernator Arkansas doskonale zabezpieczył sobie tyły: był członkiem zarówno CFR, jak i Komisji Trójstronnej oraz Grupy Bilderberg. W 1996 roku Clinton zmiótł więc członka CFR Boba Dole’a. Jednak w 2000 roku „bezpłciowy” członek Rady, Al Gore, nie poradził sobie z niestowarzyszonym ekspijaczkiem George’em W. Bushem. Ale tego ostatniego wspierał zaprzysiężony kandydat na wiceprezydenta Dick Cheney. Pomoc była niebagatelna, bo w 2004 roku temu duetowi nie dał rady John Kerry, także należący do CFR.

Wielki kreator

Kto namaści kolejnego prezydenta USA? Estulin nie ma żadnych złudzeń. Głównym kreatorem niewątpliwie będzie David Rockefeller, którego rodzina finansowo i personalnie wspiera zarówno Radę Spraw Zagranicznych, jak i Komisję Trójstronną oraz Grupę Bilderberg – pisze w swej książce. Ci, którzy kwestionują rewelacje Estulina, powinni jednak przypomnieć sobie słowa samego Davida Rockefellera: „Wielu wierzy, że jestem częścią tajemnej sieci knującej przeciwko najlepszym interesom Stanów Zjednoczonych. Charakteryzują moją rodzinę i mnie jako internacjonalistów, konspirujących z innymi na całym świecie, by zbudować bardziej zintegrowaną polityczną i gospodarczą strukturę. Jeśli to ma być zarzut, to jestem winny i jestem z tego dumny” – wyznał w swoich „Wspomnieniach”.

Olgierd Domino


Za: Najwyższy Czas! Pismo konserwatywno-liberalne, 13 listopada 2007


Skip to content