Aktualizacja strony została wstrzymana

Wywiad z prof. Jackiem Bartyzelem

Czy podjąłby się Pan tłumaczenia dzieł klasyków kontrrewolucji (de Maistre, de Bonald, Donoso Cortés)? Czy możemy spodziewać się w najbliższym czasie wydania tego typu pozycji?

Tłumaczenie dzieł obszerniejszych przekracza moje kompetencje translatorskie; niemniej, mam w planach m.in. dokończenie rozpoczętego przekładu pracy Fredericka Wilhelmsena o filozofii i teologii politycznej oraz ostatniego dzieła Donoso Cortésa – List do kardynała Fornari, stanowiącego zwieńczenie jego myśli politycznej.

Jakie ma Pan zdanie na temat postaci Léona Degrelle’a oraz Ante Pavelića? Czy są to osoby, których działania można dziś w pewnym stopniu usprawiedliwiać, oraz zaliczyć do dorobku Prawicy?

Najkrócej mówiąc – ambiwalentny. Zasadniczo należy ich działalność oceniać w kontekście i kategoriach dramatu małych narodów (oraz ich przywódców) znajdujących się w sytuacjach bez dobrego wyjścia. Doceniając zwłaszcza heroizm osobisty Degrelle’a, trudno jednak akceptować i zrozumieć jego autentyczną hitlerofilię, w wypadku zaś Pavelića niewątpliwe okrucieństwo jego „ustaszów”, zwłaszcza, że obaj byli katolikami. W jakiś sposób są to oczywiście postaci z historii prawicy, ale akurat nie te, które winniśmy czcić.

Jaki jest Pański stosunek do konserwatyzmu rewolucyjnego Ernsta Jüngera?

Jüngera cenię a nawet podziwiam przede wszystkim jako pisarza – moim zdaniem największego mistrza stylu w XX-wiecznej prozie niemieckiej. Co się tyczy jego poglądów, to radykalizm jego wczesnej – a więc właśnie „rewolucyjno-konserwatywnej” – twórczości jest mi (wyjąwszy ocenę demokracji) raczej obcy; zdecydowanie bliższe są mi jego poglądy z późniejszej, a więc bardziej konserwatywnej a mniej rewolucyjnej, fazy, kiedy „duch” zapanował jednak nad „techniką”. Jaki powinien być nasz stosunek do katastrofizmu Oswalda Spenglera? Czy – według Pana – jego proroctwo się sprawdziło?

Osobiście bardzo nie lubię wyznaczać komukolwiek „stosunku” do czyjejkolwiek teorii. Mnie osobiście (podobnie jak Konecznego) razi pewien aprioryzm oraz biologizm tej skądinąd imponującej koncepcji historiozoficznej. Co się zaś tyczy „proroctw” to ściśle rzecz biorąc spełniać się mogą jedynie biblijne. „Świeckie” dzieła katastroficzne są nie tyle proroctwami, co diagnozami, i w tej mierze Spenglerowska jest jedną z bardziej trafnych.

Jakie widzi Pan perspektywy dalszego trwania/rozwoju ruchu tradycjonalistycznego w polskiej [meta]polityce? Czy w dłuższym (lub krótszym) okresie czasu mamy (lub będziemy mieli) możliwość wywarcia realnego wpływu na sfery polityki, kultury, czy nauki?

W metapolityce „czas” z zasady nie istnieje; gdy idzie natomiast o politykę czynną to stanowczo odmawiam (vide: punkt powyższy) „prorokowania”.

Jak w kontekście ostatnich „prawicowych awantur” o racjonalizm i romantyzm widzi Pan przyszłość idei monarchistycznej w wydaniu (wrocławskiej) Organizacji Monarchistów Polskich i Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego?

Pytanie zdaje mi się raczej retoryczne, albowiem OMP (prawowita) stoi niezłomnie na gruncie idei monarchistycznej i nie widzę żadnych przesłanek, aby miała się kiedykolwiek zachwiać w tej postawie, natomiast KZM, jak oceniam, stracił do niej nie tylko „serce”, lecz i „umysł”, uznając ją za balast niewart poważnej refleksji.

Jak w Pana oczach prezentuje się obecnie polski konserwatyzm?

Może kogoś zdziwić mój „optymizm”, ale uważam, że w sensie intelektualnym nigdy jeszcze nie stał tak dobrze. Legutko, Szlachta, Lisicki, Milcarek, Gabiś, Wielomski (jako historyk idei, nie komentator polityczny), plejada autorów Arcanów, Christianitas, Frondy, Teologii Politycznej, Reakcjonisty, Rojalisty etc. – piszą książki i artykuły na światowym poziomie. Jeśli uwzględnimy jeszcze wszystkie „okołokonserwatywne” czy prawicowe środki przekazu w Internecie, żywość dyskusji w nich, to okaże się, że konserwatyzm jest prawdziwą potęgą pośród intelektualnie rozbudzonej młodzieży. Co jest zresztą odwrotnością kondycji politycznej i społecznej konserwatyzmu, lecz to – jak pokazał Voegelin – jest w historii normą: Platon i Arystoteles pojawili się, gdy greckie poleis zmarniały, św. Augustyn – gdy Wandalowie złupili Rzym, Dante – gdy rozwiało się gibelińskie marzenie o Monarchia Universalis, Burke, de Maistre i Bonald – gdy skończył się Ancien régime. Nawet karlizm stał się filozofią polityczną (Elías de Tejada, Gambra, D’Ors) dopiero wtedy, gdy (wchłonięty sprytnie przez frankizm) stracił oparcie w ludzie i przestał być siłą polityczną.

W Polsce od śmierci Zygmunta Augusta i wygaśnięcia dynastii Jagiellonów nie istnieje tradycja legitymistyczna. Gdyby w (niestety, zapewne bardzo dalekiej) przyszłości nasz kraj znów stał się Królestwem, to komu należałaby się korona? Zakładam, że w tej chwili pomijamy przepisy Konstytucji 3 maja, gdyż umarła ona wraz z I Rzeczpospolitą.

Po odpowiedź na to pytanie odsyłam do rozdziału Problem legitymizmu w Polsce w mojej broszurze Legitymizm. Historia i teraźniejszość (Biblioteka Rojalisty, Wrocław 2009, ss. 50-61).

Czy można stwierdzić, że w Polsce ostatnim legitymistycznym królem był Kazimierz Wielki, a po nim nastąpili uzurpatorzy?

To rozumowanie absurdalne: jak dowodzą wszyscy teoretycy legitymizmu (np. G. Saclier de la Bâtie) i jak pokazuje historia, reguły dziedziczenia tronu wykształcają się jako prawo zwyczajowe stopniowo, a nie są dane „z Nieba” i ad hoc. Polska jest krajem, który, jak wiadomo, do cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej, gdzie te reguły się wykształciły (także na podłożu tradycji germańskiej), przystąpiła stosunkowo późno, nadto tradycja monarchiczna została w niej wznowiona (po utracie korony wraz z Bolesławem Śmiałym) dopiero na przełomie XIII i XIV wieku; nieszczęśliwie, nasza korona przeszła od naszej pierwszej dynastii w ręce Ludwika Węgierskiego zanim te reguły zdołały się wykształcić nie tylko w takim stopniu precyzji jak (niedościgły wzór) w monarchii francuskiej, ale choćby w angielskiej czy kastylijskiej (gdzie, podobnie jak w Polsce) mogły dziedziczyć kobiety. Po prostu historia naszej monarchii potoczyła się inaczej.

Wokół kogo (jakiej osoby lub organizacji) powinni się skupić polscy legitymiści?

Póki co, polscy legitymiści muszą skupiać się sami w sobie.

Prawica Rzeczypospolitej i UPR, jak pokazały ostatnie wybory do PE, mogą liczyć na 1-2% poparcia i niewiele wskazuje na to, by polskie społeczeństwo miało przejść prawicową rewolucję. Czy według Pana w najbliższym czasie możliwe jest pojawienie się na polskiej scenie politycznej opcji „na prawo od PiS”?

Prócz tego, co jest (i co w pytaniu wymienione) – nie sądzę. Rojenie o tym byłoby właśnie „romantyzmem politycznym” w najgorszym wydaniu. Roztropniej zatem starać się wzmacniać to, co istnieje.

Czy słyszał Pan o nowo powstałej organizacji o – historycznej – nazwie „Falanga”? Jaki jest Pana stosunek do tej organizacji?

Słyszałem, ale pobieżnie. Sama „historyczna” nazwa (ani polska, ani hiszpańska) mojego entuzjazmu nie budzi. Lecz jest tam, jak mi się zdaje, jedna z najbardziej obiecujących postaci młodej polskiej prawicy, p. Adam Danek, co nastawia mnie życzliwie.

Jak ocenia Pan pontyfikat J. Św. Benedykta XVI?

Jako tradycyjny katolik nie przyznaję sobie prawa do „oceniania” Wikariusza Chrystusa na ziemi: modlę się za niego i dziękuję Bogu za to, co już zrobił dla przywrócenia Tradycji miejsca w Kościele. Jako historyk, ocenę rezultatów pontyfikatu muszę (jeśli dożyję) odłożyć do jego zakończenia.

Czy chodzi Pan na wybory? Czy legitymista powinien brać udział w demokratycznych wyborach (jako wybierany lub wybierający)?

Jeżeli ma ku temu słuszne (racjonalne) politycznie i godziwe moralnie powody – może (ale z należytym obrzydzeniem); a priori – ani musi, ani nie musi. Osobiście, korzystałem z tej wolności wyboru, to znaczy czasami „chodziłem” a czasami nie.

Czy możliwy jest Pański powrót na łamy „Pro Fide, Rege et Lege”? Wyłożyłem to precyzyjnie w publikowanym tekście pt. Dlaczego odszedłem z „Pro Fide Rege et Lege”, toteż powtarzam dosłownie: «Jeżeli nawet w przyszłości miałbym cokolwiek opublikować w Pro Fide Rege et Lege, to już wyłącznie jako „gość” z innego „archipelagu”, a nie jako „współgospodarz”. Albowiem, z konserwatyzmem tak definiowanym i uprawianym, jak to jest w „aktualnej linii” Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, po prostu mi nie po drodze».

Wywiad z prof. Jackiem Bartyzelem przeprowadził portal Forum Młodzieży Prawicowej

Za: Forum Młodzieży Prawicowej | http://xportal.pl/viewtopic.php?t=1445&sid=b98c62e62dc59d1f3d809162a7655403

Skip to content