Aktualizacja strony została wstrzymana

Nowa książka Normana Finklesteina

Uwaga autora: W tym fragmencie mojej najnowszej książki „I’ll Burn That Bridge When I Get to It!” („Spalę ten most, kiedy do niego dojdę”), poruszam kwestię tego, czy uzasadnione jest tłumienie wypowiedzi na podstawie tego, że są one społecznie „wsteczne”.  Odpowiadam przecząco i ilustruję tę kwestię na przykładzie debaty o aborcji. 

 

Szermierze politycznej poprawności, cancel culture* – ludzie ci udają, że są awangardą postępowych idei. Każdy, kto się im sprzeciwia, jest wstecznikiem, niedorozwiniętym głupcem. „Widziałem przyszłość i ona działa” – ogłosił w roku 1919, Lincoln Steffens, dziennikarz epoki postępu, po powrocie z bolszewickiej Rosji.

Stawianie się po właściwej stronie historii, zanim ta wyda swój werdykt, to ryzykowne zajęcie.[1] O ile na arenie międzynarodowej w pierwszej połowie XX wieku, postępowym tematem był bolszewizm, o tyle w kręgach postępowych w USA królowała eugenika. Prawdziwy Who’s Who postępowych myślicieli – Theodore Roosevelt, Margaret Sanger i Helen Keller w USA; Bertrand Russell, Bernard Shaw i H. G. Wells w Wielkiej Brytanii – popierali eugeniczne ulepszanie rasy ludzkiej poprzez jej naukową hodowlę.

Stany, w których istniały „oświecone” rządy, takie jak Wisconsin, wprowadziły obowiązkowe przepisy sterylizacyjne, aby wyeliminować „defekty” (osoby urodzone z wrodzonymi wadami i chorobami) oraz „słabe umysły” (osoby o niskiej moralności i ilorazie inteligencji, o których mówiono, że idą ze sobą w parze). Takie ustawodawstwo spotkało się jednak z oporem w „zacofanych”, bogobojnych protestanckich stanach głębokiego Południa, które uznawały świętość naszego wspólnego człowieczeństwa (zbawienie było w zasięgu wszystkich dzieci Bożych)[2]. W końcu jednak i głębokie Południe pogodziło się z tym i ugięło się przed walcem „postępu”. 

Kwestia legalności przymusowej sterylizacji przeprowadzanej przez państwo trafiła przed Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych w sprawie Buck przeciwko Bell (1927).  Oskarżona Carrie Buck, wraz z matką i córką, miały być upośledzone umysłowo. (Wydaje się, że nie było podstaw dowodowych dla tego twierdzenia). Sędzia Oliver Wendell Holmes potwierdził nie tylko legalność, ale i celowość sterylizacji. „Dla całego świata lepiej jest, jeśli zamiast czekać na egzekucję zdegenerowanego potomstwa za przestępstwa lub pozwolić mu głodować z powodu jego imbecylizmu, społeczeństwo może powstrzymać tych, którzy są w oczywisty sposób niezdolni….  Wystarczy już trzech pokoleń imbecyli”.

Najbardziej postępowy członek Sądu, sędzia Brandeis, głosował razem z ośmioosobową większością.  Jedyny przeciwnik, sędzia Butler, był pobożnym katolikiem (Kościół katolicki był pierwszym instytucjonalnym bastionem w USA, który sprzeciwił się sterylizacji eugenicznej, nie tylko ze względu na swój sprzeciw wobec kontroli urodzeń, lecz także ze względu na swoje teologiczne zaangażowanie na rzecz świętości każdego ludzkiego życia, niezależnie od eugenicznej „przydatności”). Dopiero gdy naziści doprowadzili tę postępową ideę do jej logicznej konkluzji, straciła ona na popularności[3]. Werdykt historii jest jednoznaczny: ci, którzy byli wierni nauce – „postępowcy” – mylili się, ci, którzy byli przywiązani do religii – „wstecznicy” – mieli rację. 

Prawo do sterylizacji dotyczyło ingerencji państwa w proces reprodukcji; prawo do aborcji dotyczy zakazu ingerencji państwa w ten proces. Jednak w gruncie rzeczy stawka moralna jest prawdopodobnie taka sama: świętość ludzkiego życia. Ludzie pobożni sprzeciwiali się wtedy sterylizacji i sprzeciwiają się teraz aborcji, podczas gdy postępowcy popierali sterylizację wtedy i popierają aborcję teraz. Feministka Katha Pollitt uważa prawo kobiety do aborcji za papierek lakmusowy feminizmu: popierać aborcję to popierać marsz postępu[4]. Ale czy to takie proste?

Wydaje się, że długi łuk cywilizacji zmierza w kierunku coraz bardziej inkluzywnego pojmowania życia ludzkiego. W swoim utopijnym planie, Platon przewidywał, że „wadliwe potomstwo będzie usuwane po cichu i w tajemnicy” – w rezultacie sankcjonował selektywne dzieciobójstwo, między innymi dzieci „wadliwych” i „nieślubnych”.  Nie jest wykluczone, że z biegiem czasu, gdy uznanie dla ludzkiego życia będzie się poszerzać, werdykt historii w sprawie aborcji będzie równie surowy jak ten, który wydaliśmy w sprawie rad Platona. 

Roe v. Wade (1973), przełomowa decyzja Sądu Najwyższego USA, która podtrzymała (kwalifikowane) prawo kobiety do aborcji, udawała, że unika zagadki, kiedy zaczyna się życie: „Nie musimy rozstrzygać trudnej kwestii, kiedy zaczyna się życie. Gdy osoby wykształcone w odpowiednich dyscyplinach medycyny, filozofii i teologii nie są w stanie dojść do konsensusu, sądownictwo, w tym momencie rozwoju wiedzy człowieka, nie jest w stanie spekulować na temat odpowiedzi”. Trybunał był jednak nieszczery. Po pierwsze, wydaje się niemożliwe, aby rozstrzygnąć kwestię legalności aborcji bez odniesienia się do tego nieredukowalnego pytania, chyba że w sposób sztuczny.

Po drugie, nawet jeśli tylko pośrednio, Sąd zajął stanowisko w sprawie momentu rozpoczęcia życia. Problem polega jednak na tym, że stanowisko to jest całkowicie nieprzekonujące i całkowicie polityczne. Trybunał odrzucił stanowisko „pro-life”, że życie zaczyna się w momencie poczęcia, jako „sztywne”, ale nie wyjaśnił, dlaczego jest ono sztywne[5]. Jeśli życie faktycznie zaczyna się w momencie poczęcia – a Sąd twierdził, że jest agnostykiem – to co jest „sztywnego” w pryncypialnym przestrzeganiu tego przekonania poprzez sprzeciw wobec aborcji? Trybunał milcząco odrzucił, z drugiej strony, sztywność stanowiska „pro-choice”, że życie zaczyna się w momencie narodzin, oświadczając, że w gestii państwa leży również decydowanie o tym, kiedy zaczyna się „potencjalne życie” i jego ochrona[6].

Czy nie było to jednak przesunięcie decydującego pytania o jeden krok wstecz? Jeśli Sąd nie wiedział, kiedy zaczęło się życie, to skąd, proszę powiedzieć, mógł wiedzieć, kiedy zaczęło się życie „potencjalne”? „Potencjalne” to przymiotnikowe uściślenie słowa „życie”. Jeśli początek życia jest czarną skrzynką, to modyfikator nie może rzucić żadnego światła. Innymi słowy, pojęciowa innowacja Sądu dotycząca „życia potencjalnego” nie ma wpływu na nieskazitelne stanowisko pro-choice, zgodnie z którym życie zaczyna się w momencie narodzin, a tym bardziej go nie podważa.  Co więcej, jeśli Sąd rozszerzył swoje orzecznictwo wstecz na „potencjalne życie”, to czyż logicznie nie znalazł się w obozie pro-life, jako że poczęcie jest, niczym innym, jak właśnie „potencjalnym życiem”?[7].

Przy okazji Sąd zasugerował, że surowe ograniczenia prawne dotyczące aborcji pojawiły się stosunkowo późno w historii Ameryki[8], a zatem uznanie „fundamentalnego” prawa do aborcji nie oznacza zerwania z naszą historią i tradycją. Ale nawet gdyby to była prawda z punktu widzenia sądownictwa[9], to dla laika argument ten brzmi równie przekonująco, jak stwierdzenie, że ograniczenia prawne dotyczące niewolnictwa pojawiły się stosunkowo późno w historii Ameryki, a zatem prawo do zniewalania może być równie dobrze „fundamentalne”.  W rzeczywistości, tak jak zniesienie niewolnictwa było wyrazem zwiększonej wrażliwości na życie ludzkie, to samo dotyczy zniesienie aborcji, co Sąd zdaje się przyznawać[10].

Sąd postanowił dokonać rozróżnienia, popierając prawo do aborcji przed „istotnym punktem”, jakim jest osiągnięcie przez płód zdolności do życia poza łonem matki. Niezależnie od tego, jak bardzo Sąd temu zaprzeczał, „zdolność do życia” była również punktem, w którym według niego zaczynało się życie[11]. Miało to sens polityczny, ponieważ Sąd sięgał do szerokiego centrum opinii publicznej. Jednak jego własne ustalenia były równie arbitralne (lub racjonalne) jak i argumenty pro-choice[12]. Prawo do aborcji w pierwszej fazie ciąży Sąd oparł na prawie do wolności wynikającym z czternastej poprawki[13], a prawo państwa do interwencji w późniejszej fazie ciąży na obowiązku ochrony życia prenatalnego. 

Sąd przedstawia rozwiązanie zagadki aborcji jako kompromis między skrajnymi stanowiskami pro-choice i pro-life[14]. Ale jest to wyważona decyzja tylko wtedy, gdy życie zaczyna się w momencie osiągnięcia zdolności do życia. Jeśli jednak życie zaczyna się w momencie poczęcia, to – zgodnie z rozumowaniem samego Sądu – prawo kobiety do wolności jest zasadniczo ważniejsze od prawa płodu do życia, natomiast jeśli życie zaczyna się w momencie narodzin, to interwencja państwa przed narodzinami stanowiłaby zasadniczo naruszenie prawa kobiety do wolności[15]. Prawdę mówiąc, całe orzecznictwo Sądu jest absurdalne, ponieważ opiera się na przekonaniu, że nierozwiązywalna zagadka moralna – kiedy zaczyna się życie – może zostać rozwiązana za pomocą sprytnego zwrotu lub, mniej sympatycznie, podstępu słownego. Nierozstrzygalnym faktem jest to, że z tego, co wiadomo, historia może potwierdzić tak zwane sztywne stanowisko pro-life. 

W istocie, jeśli nie ma jeszcze ławy przysięgłych, a stawką jest ludzkie życie, to czyż imperatywem kategorycznym nie jest zachowanie ostrożności: jeśli to może być życie, to postępuj tak, jakby to było życie? Moja nieżyjąca już Mama wyszeptała mi kiedyś z przerażeniem historię kobiety, która siedziała obok niej w transporcie do obozu koncentracyjnego na Majdanku. W przyszłości stało się tak że, że udusiła ona swoje dziecko. Mimo to, moja matka stanowczo twierdziła, że kobieta ma prawo do aborcji, a mężczyzna nie powinien mieć nic do powiedzenia. (Wnioskuję, ale nie mogę tego stwierdzić z całą pewnością, że moja matka dokonała aborcji w getcie warszawskim. Jej ojciec, który był ultra-ortodoksyjnym Żydem, nie pozwolił jej zejść do bunkra w getcie w towarzystwie chłopaka, chyba że przedtem dokonano by obrzędu małżeństwa. Kiedyś w mojej obecności zwierzyła się mojej przyjaciółce, że straciła z nim dziewictwo. W końcu został zabity.”)

Czy to uwięziona w getcie, czy w transporcie do obozu koncentracyjnego, kobieta może zostać zmuszona przez upiorne okoliczności do zrobienia tego, przeciwko czemu buntuje się cała jej istota.  Ale moja Matka uważała też za oczywiste, że dla każdej kobiety decydującej się na aborcję jest to decyzja ostateczna, w ostateczności, w sytuacji ekstremalnej. Czy nie powinno się zawsze zakładać, że płód może być życiem? Niebezpieczeństwo polega na tym, że działając tak, jakby ta możliwość nie istniała, aborcja ma taką samą moralną wagę jak zmycie martwych komórek naskórka podczas kąpieli pod prysznicem. W jednej z aborcyjnych decyzji Sądu po sprawie Roe, sędzia Stevens stwierdził, że „żadna osoba nie podejmuje takiej decyzji lekko”[16]

Nawet gdyby tak było, pozostaje faktem, że jeśli „nie ma mniejszego powodu dla wzmocnienia więzi małżeńskiej niż perspektywa wczesnego rozwodu” (Thomas More w Utopii), to nie ma nic mniej obliczonego na zachowanie świętości życia niż perspektywa łatwej aborcji – a w szczególności jej moralnego zneutralizowania. Istnieją wszelkie powody, aby aborcja była surowo napiętnowana społecznie, nawet jeśli prawo kobiety do niej musi być respektowane i nie istnieje żaden racjonalny moment ciąży, w którym można by jej prawnie zabronić.

W efekcie takie napiętnowanie naśladowałoby nadrzędne przykazanie „nie zabijaj”, które dopuszcza jednak prawo do samoobrony. Stawianie prawa kobiety do aborcji jako papierka lakmusowego postępu bez jednoczesnego uznania, że jest to decyzja trudna, zdradza moralną bezduszność, gdyż graniczy z trywializacją życia[17].

Morał z tego długiego wywodu jest taki, że arogancją jest represjonowanie wypowiedzi w imię oświeconej myśli: tak jak idee kiedyś uznawane za postępowe, takie jak eugenika, zostały później potępione jako reakcyjne, tak i idee obecnie uznawane za postępowe, takie jak prawo do aborcji, mogą pewnego dnia również zostać potępione jako reakcyjne. Co więcej, tak jak wtedy pobożni okazywali się być po właściwej stronie, a świeccy po niewłaściwej stronie historii, tak i dzisiejsi konserwatyści społeczni mogą w odpowiednim czasie okazać się po właściwej stronie, a „przebudzeni” liberałowie po niewłaściwej. Jeśli chodzi o ograniczanie wypowiedzi, doświadczenie potwierdza ogólną zasadę obowiązującą w sprawach ludzkich: pokora jest ważniejsza od arogancji.

 

Uzupełnienie: Komentarz do opinii Sędziego Alito

Opinia sędziego Alito, która niedawno wyciekła, jest poprawna w swojej krytyce Roe, ale jej milczący moralny, a nie prawny wniosek nie jest bardziej przekonujący niż opinia z 1973 roku. Alito jest przekonujący w tym, że nie istnieje „fundamentalne prawo” do aborcji oparte na „historii i tradycji naszego narodu” (standard stosowany przy określaniu fundamentalnego prawa).  Alito ma również rację, że aborcja nie jest zgodna z wcześniejszymi orzeczeniami, które podtrzymywały prawo do prywatności. Ma również rację, że „zdolność do życia” jest arbitralnym „punktem krytycznym”, w którym można zakazać aborcji.

„Zdolność do życia” to standard medyczno-techniczny: jest to punkt, w którym życie płodu może być podtrzymywane poza łonem matki. Nie odnosi się ona w ogóle do kwestii, kiedy płód staje się życiem. Jeśli Sąd w sprawie Roe ustalił, że państwo ma istotny interes w tym, kiedy zaczyna się „życie prenatalne”, i jeśli ustalił, że istotny interes państwa zaczyna się w momencie osiągnięcia zdolności do życia, to Sąd faktycznie ustalił, że życie zaczyna się w momencie osiągnięcia zdolności do życia. Ale nigdy tego nie wykazał. Jeśli życie zaczyna się przed osiągnięciem zdolności do życia – a któż to może wiedzieć? – to, zgodnie z zasadami Roe, państwo miałoby obowiązek zakazać aborcji przed osiągnięciem zdolności do życia, zgodnie z własnym standardem (ochrony „życia prenatalnego”). Tak więc w tej kwestii Alito ma rację, a opinia Roe jest błędna.  

Opinia Alito jest jednak w ostatecznym rozrachunku równie arbitralna jak opinia Roe. Zarówno Roe, jak i Alito twierdzą, że nie zajmują stanowiska w sprawie momentu rozpoczęcia życia. Jednak Roe wyraźnie określiła swój punkt widzenia: w momencie osiągnięcia zdolności do życia. Tak się składa, że Alito również zajmuje takie stanowisko: na początku drugiego trymestru. Opinia Alito rozpoczyna się od zacytowania prawa stanowego Mississippi, które zostało przedstawione Sądowi, a który opisuje znaczny rozwój płodu w pierwszym trymestrze. 

Alito cytuje następnie ujętą w prawie stanowym Mississippi „barbarzyńską” procedurę aborcyjną (dylatację i ewakuację) stosowaną zwykle po 15 tygodniach. Ale dlaczego ta procedura jest barbarzyńska? Przypuszczalnie dlatego, że płód w tym stadium rozwoju jest życiem. Gdyby ta procedura została użyta do usunięcia guza nowotworowego, nie zostałaby uznana za barbarzyńską.  Alito uznał więc, że życie prenatalne zaczyna się, a prawo do aborcji kończy się w 15 tygodniu. Właśnie na tej podstawie uznaje ustawę z Mississippi za „racjonalną”. Jeśli życie rzeczywiście zaczyna się w momencie poczęcia – i znowu, kto to wie? – wówczas ustawa z Missisipi byłaby równie nieracjonalna jak próg zdolności do życia ustalony przez Roe.

Norman Finkelstein

 

Przypisy

[1] Po podróży do Chin, gdzie spotkał Mao Tse-tunga, W. E. B. Du Bois napisał: „Prawda jest tam i ja ją widziałem”. To trochę bardziej skomplikowane. Prawda, którą wyobrażał sobie, że widzi, czyli Chiny jako ostoja światowego komunizmu, okazała się fikcją. Ale prawdą jest również to, że Chiny, które widział, wyłoniły się jako ostoja światowego kapitalizmu, który prawdopodobnie zdominuje światową scenę jeszcze przez długi czas. Tak więc nawet jeśli źle odczytał przyszłość, to jednak coś zasadniczo mu się udało. (Autobiografia W. E. B. Du Boisa: Soliloquy of viewing my life from the last decade of its first century)

[2] Jeden z czołowych historyków eugeniki na głębokim Południu pisze: „Koncepcja zbawienia i uświęcenia dla wszystkich, wyłącznie dzięki łasce Bożej, podważała eugeniczne doktryny o stałej, odziedziczonej degeneracji i wyższości…. Nawet jeśli koncepcja religijnego braterstwa nie przezwyciężyła doktryny supremacji Białych, oferowała poczucie rozszerzonego pokrewieństwa, które stało w sprzeczności z eugenicznymi propozycjami segregacji lub sterylizacji wadliwych jednostek; zgodnie ze słowami  hymnu: „Jego krew może oczyścić najbrudniejszych” (Edward J. Larson, Sex, Race, and Science). Siła sprzeciwu wobec eugeniki na Południu wynikała z jednej strony z niechęci do ingerencji rządu w ludzką reprodukcję, a z drugiej – z deficytu „ekspertów” naukowych lobbujących na rzecz ustawodawstwa eugenicznego.

[3] W latach 1907-1960 ponad 60 000 Amerykanów zostało przymusowo wysterylizowanych.

[4] Katha Pollitt, „Nora Ephron”, Nation (28 czerwca 2012).

[5] Podobnie, Sąd pogardliwie odrzucił zakaz aborcji zawarty w Przysiędze Hipokratesa jako zakorzeniony w „dogmacie” i charakteryzujący się „sztywnością”.

[6] „Logicznie rzecz biorąc, uzasadniony interes państwa w tej dziedzinie nie musi być uzależniony od przyjęcia przekonania, że życie zaczyna się w momencie poczęcia lub w innym momencie przed urodzeniem.  Oceniając interes państwa, można uznać mniej sztywne twierdzenie, że tak długo, jak w grę wchodzi przynajmniej potencjalne życie, państwo może powoływać się na interesy wykraczające poza ochronę samej ciężarnej.”

[7] W późniejszym orzeczeniu w sprawie aborcji, Planned Parenthood v. Casey (1992), Trybunał uznał, że „potencjalne życie”, a zatem uzasadniony interes państwa, znajduje się w momencie poczęcia, ale to pozostawiło jego orzecznictwo w sprawie aborcji w dużej części w rozsypce.

[8] „Jest więc oczywiste, że w prawie zwyczajowym, w czasie uchwalania naszej Konstytucji i przez większą część XIX wieku aborcja była postrzegana z mniejszą pogardą niż w większości amerykańskich ustaw obowiązujących obecnie. Mówiąc inaczej, kobieta miała znacznie szersze prawo do przerwania ciąży niż obecnie w większości stanów. Możliwość dokonania takiego wyboru istniała w tym kraju jeszcze w XIX wieku, przynajmniej jeśli chodzi o wczesne stadium ciąży, i bardzo możliwe, że bez takiego ograniczenia. Nawet później przez pewien czas prawo traktowało aborcję we wczesnej ciąży mniej restrykcyjnie.”

[9] W orzecznictwie Sądu Najwyższego prawo „podstawowe” jest rozumiane jako prawo głęboko zakorzenione „w tradycji i sumieniu naszego narodu”.

[10] Zob. część historyczną Roe dotyczącą American Medical Association.

[11] Jeśli, jak stwierdził Sąd, istnieje „istotny interes państwa” w „ochronie życia prenatalnego” (podkreślenie moje) i jeśli Sąd ustalił, że „istotnym punktem”, w którym państwo musi interweniować w celu ochrony życia prenatalnego, jest zdolność do przeżycia poza łonem matki, to efektywnie ustanowił zdolność do przeżycia jako punkt, w którym życie się rozpoczęło. W przeciwnym razie, dlaczego państwo nie interweniowałoby przed osiągnięciem zdolności do życia?  Istotnie, sędzia Blackmun, który napisał opinię w sprawie Roe, uzasadnił w sprawie Casey granicę żywotności tym, że wyznacza ona początek ludzkiego życia: „… „Granica zdolności do życia odzwierciedla biologiczne fakty i prawdy dotyczące rozwoju płodu; wyznacza ona ten moment progowy, przed którym płód nie może przeżyć oddzielnie od kobiety i nie może być racjonalnie i obiektywnie uznany za podmiot praw lub interesów odrębnych od praw lub interesów kobiety ciężarnej lub nadrzędnych w stosunku do nich”. Gdyby jednak płód był istotą ludzką przed osiągnięciem zdolności do życia, to z pewnością mógłby rościć sobie „prawa lub interesy odmienne od praw lub interesów kobiety ciężarnej”.

[12] Na prywatnej konferencji Sąd milcząco przyznał, że arbitralnie określił różne granice czasowe w Roe. David J. Garrow, Liberty and Sexuality: The right to privacy and the making of Roe v. Wade (New York: 1994), s. 580-86. 597-98, 696; Joshua Prager, The Family Roe: An American story (Nowy Jork: 2021), s. 99-100.  Chociaż Casey przyznał, że „nie ma jasnej linii”, podtrzymał kryterium Roe, uzasadniając to tym, że „nie ma innej linii niż zdolność do życia, która byłaby bardziej wykonalna”. Ale poza nieudowodnionym i niepotwierdzonym założeniem, że żadne z nich nie wyznacza początku życia, dlaczego poczęcie lub żywe narodziny nie są równie „wykonalne”, a nawet bardziej „wykonalne”? (Byłoby bardziej spójne i zgodne z faktami, gdyby Sad szczerze przyznał: „bardziej politycznie wykonalne”.

[13] W szczególności pochodne prawo do prywatności. (Sąd wskazał później również na konstytucyjne prawo do osobistej autonomii lub nietykalności cielesnej). Jeśli Sąd oparł prawo do aborcji na prawie do prywatności, to dlatego, że założył, iż płód nie jest życiem; w przeciwnym razie wywodzenie prawa do aborcji z prawa do prywatności jest niespójne. Linia orzecznictwa ustanawiających prawo do prywatności obejmowała prawo małżeństw i par niezamężnych do stosowania środków antykoncepcyjnych (Griswold, Eisenstadt), prawo par międzyrasowych do zawierania małżeństw (Loving) oraz prawo jednostki do oglądania pornografii (Stanley). Gdyby płód był życiem, fundamentalne pytanie, jakie stawia aborcja – konstytucyjność jego zakończenia – całkowicie wykracza poza linię tych spraw.

[14] „Decyzje Sądu uznające prawo do prywatności uznają również, że niektóre regulacje państwowe w obszarach chronionych przez to prawo są właściwe”.  [Państwo może właściwie powoływać się na ważne interesy (…) ochrony potencjalnego życia. W pewnym momencie ciąży te interesy stają się wystarczająco istotne, aby utrzymać regulację czynników, które wpływają na decyzję o aborcji. Dlatego nie można powiedzieć, że prawo do prywatności jest absolutne”.

[15] W specyfice orzecznictwa Sądu Najwyższego, jeśli życie zaczyna się w momencie poczęcia, nawet jeśli prawo do aborcji jest „fundamentalne”, ponieważ opiera się na konstytucyjnym prawie do wolności, kategoryczny zakaz aborcji przeszedłby pomyślnie analizę prawną pod kątem „ścisłej kontroli”, ponieważ obowiązek państwa do ochrony życia prawie na pewno przeważyłby nad prawem kobiety do wolności. I odwrotnie, jeśli życie zaczyna się w momencie narodzin, a aborcja jest prawem „podstawowym”, to żaden zakaz, niezależnie od czasu jego obowiązywania, nie przejdzie pomyślnie analizy prawnej pod kątem „ścisłej kontroli”, ponieważ aborcja byłaby równoznaczna z niekontrowersyjną wolnością kobiety do pozbycia się nieożywionego przedmiotu znajdującego się w jej łonie. Odkładam na bok czynniki komplikujące, takie jak poważne zagrożenie dla zdrowia kobiety, gwałt itp. (Ścisła kontrola to najbardziej rygorystyczny poziom analizy Sądu Najwyższego, który określa, czy istotny interes państwa przeważa nad podstawowym prawem osobistym).

[16] Casey.

[17] Jeden z prominentnych, wczesnych zwolenników prawa do aborcji uważał, że nawet jeśli „w niektórych przypadkach” jest to ewidentnie „właściwy wybór”, to i tak „aborcja jest złem”, podczas gdy inny sprzeciwiał się nieuregulowanej „aborcji na życzenie”, ponieważ „rozwija ona zarówno w zawodzie lekarza, jak i w świeckich brak szacunku dla życia”.  Garrow, Liberty and Sexuality, s. 273, 305.

* [PC = polityczna poprawność; cancel culture = tzw. kultura unieważniania – przyp. Red.] 

 

Tłum. Sławomir Soja

Źródło: Norman G. Finkelstein (May 5, 2022) – „NORMAN FINKELSTEIN ON ABORTION, ROE, AND THE ALITO OPINION”

.